Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2010, 20:53   #21
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Sytuacja nie wyglądała dobrze. Wirus atakował coraz większą ilość osób, przemieniając ich w krwiożercze zombie. Nikt nie wiedział jak można się zarazić tym świństwem, musieli więc bardzo uważać.
Walka z udziałem policjantów skończyła się szybciej niż zaczęła. Dwa dodatkowe trupy leżały na ziemi, plama krwi rosła dość szybko. James dość nierozważnie, wszedł do najbliższej sali w celu zdobycia broni. Na szczęście w środku nie znajdował się nikt żywy, bądź nieżywy. Sala była pusta. Po rzuceniu okiem na ściany i półki można było wywnioskować, iż była to sala do geografii. Kilka dużych map zarówno Stanów Zjednoczonych, Ameryki Północnej jak i całego świata rozwieszonych było na ścianach. Tablica, na której widniały zapiski z ostatnich zajęć, nad nią krzyż.

Franics szybko rozprawił się z policjantem, ładując w niego na wszelki wypadek cały magazynek naboi. Szybkie przeszukanie ciepłych jeszcze zwłok zaowocowało pewnymi zdobyczami. Znalazł kajdanki, pęk kluczy, pałkę policyjną, kartkę z listą zakupów, telefon komórkowy z kilkoma nieodebranymi połączeniami i gumą do żucia.

Po chwili Grant stwierdził, że bezpieczniej będzie w domu. Razem z Francisem zaczęli schodzić na dół, nie zważając na resztę uchodźców. Zbiegali po schodach, mając nadzieję na szybkie dotarcie do samochodu dyrektora liceum. Wyskoczyli zza rogu, wbiegając na korytarz, gdzie zobaczyli małą dziewczynkę idącą w ich stronę. Była jakiś metr, półtorej od nich. Jej czerwone oczy, krew cieknąca z oczu i nosa jednoznacznie dawała do zrozumienia, że nie jest przyjaźnie nastawiona.



Mężczyźni odskoczyli od niej jak poparzeni. Na szczęście jedna mała dziewczynka nie stanowiła dla nich większego problemu. Dopiero kiedy przypatrzyli się zniszczonemu wejściu do szkoły, zrozumieli w jakich są tarapatach. Uczniowie spragnieni wiedzy, bądź ludzkiego mięsa, tłumnie wracali do szkoły, zwabieni prawdopodobnie strzałami.Tłum rósł z każdą chwilą.




Reszta grupy skupiła się na przeszukiwaniu korytarza i szafek. Grigori rozpoczął od otwartych szafek uczniów. W większości były to podręczniki, notatki, czasami pewne elementy garderoby. Znalazł też paczkę papierosów, woreczek z dziwną, białą substancją, portfel z 10 dolarami i okulary przeciwsłoneczne. Po za tym nie było nic przydatnego, nie licząc pustych butelek, kilku jabłek czy kanapek w torebkach na drugie śniadanie. Z dołu dobiegły ich niepokojące odgłosy.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 07-12-2010, 11:08   #22
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Deep sprawdził czy nie obryzgał się krwią. Cudem został nietknięty. Nie znał się za bardzo na broni. Być może mógł jeszcze strzelić Winchesterem raz czy dwa, ale amunicji nigdzie nie widział.
Inni zaczęli przeszukiwać co się dało. Zupełnie jak w Falloucie, walka o przeżycie, szukanie czegokolwiek w obliczu śmierci. Jeden wielki pierdolnik.
Oparł się o ścianę zdołowany i przestraszony. Czy tylko on dostrzegał jak bardzo ta sytuacja jest zła i jebnięta? Powinni srać ze strachu, uciekać bez myślenia gdzie się da by w końcu wpaść w łapy zombie. Winni rzygać, gdy tylko zobaczyli zombie, rozpieprzony mózg policjanta na całej posadce, ale nic. Oni tylko zaczęli przeszukiwać szkołę. No nic, on też powinien, zanim mu wszystko zabiorą sprzed nosa.

Odszedł od ściany i podszedł do szafek. Nagle zamarł
- Ej. Kogoś nam brakuje.
Rzeczywiście, Grant mówił by udać się do jego domostwa. Nie był to zły pomysł, ale Deep jakby dopiero teraz to usłyszał.

Nigdy tak naprawdę nie lubił ludzi. Utrzymywał parenaście znajomości by móc popytać o zlecenia zrobienia jakiegoś projektu czy czegoś tam. Zawsze przed nimi udawał, tak jak udawał teraz przed tymi ludkami.
Tak więc co najmniej dziwne było to, że bez namysłu ruszył by znaleźć dwójkę która się wyłamała.

Nie robił tak jak w filmach mierząc w każdy zaułek z karabinu podnosząc go na wysokość ramienia. Gówno go to obchodziło
Kiedy w końcu dostrzegł Granta i drugiego pana byli tuż obok małej zombie dziewczynki. Gdyby Deep strzelił jej w łeb pewnie obryzgała by jego kompanów niedoli.
~Już nie będziesz chodzić głodna gówniaro~
Pomyślał strzelając je w nogi, mając nadzieję, że pomógł swoim towarzyszom.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 08-12-2010, 13:17   #23
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
Osaczeni! Sytuacja bez wyjścia!

Te dwie informacje zakorzeniły się w głowie Granta, gdy z przerażeniem patrzył na zbliżającą się do nich małą Ellen. Boże, co się z nią stało. Dorosłych jeszcze można jakoś przeboleć, ale ta mała...

Gorsze było jednak to, że od wejścia zbliżała się całkiem spora grupka młodzieży. Niestety nie przyszli oni na lekcje. Byli odmienieni. Potwornie odmienieni. Ta cholerna zaraza dotarła już chyba wszędzie i dotyka każdego bez wyjątku.

Mimo przerażenia, jakie kiełkowało w duszy Jamesa, pojawiło się również opanowanie i zimna krew. Krótko przeszła mu nawet przez myśl refleksja, że takie nieprawdopodobne obrazy łatwo uznać za coś zupełnie normalnego, jeśli czuje się bezpośrednie zagrożenie życia. Instynkt przetrwania. Potężne narzędzie.

James błyskawicznie więc ocenił sytuację, w jakiej się znaleźli i nagle usłyszał huk wystrzału i poczuł na sobie bryzgi krwi. Mała Ellen straciła nogi i przewróciła się, ale dalej czołgała się w ich stronę. Nie ma na nich sposobu. Są nieustępliwi.

To strzelał jeden z facetów, których zabrał ze sobą do szkoły. Zszedł za nim i Francisem na dół i strzelał prosto ze schodów. Od razu było widać, że ta jedna broń nie wystarczy na nadbiegającą gromadę zarażonych. Muszą się wydostać z tego piekielnego miejsca. I to natychmiast. W domu ma broń. Francis też pewnie coś znajdzie u siebie. Grant liczył nawet na jakiś spory arsenał. Nigdy nie wiadomo, jakie sekrety kryją się u takich pustelników.

-Tędy nie wyjdziemy, musimy wrócić na górę i spróbować oknem.

Wrócił na schody i ponownie znalazł się na parterze. Sytuacja była w miarę opanowana. Zawołał do wszystkich:

-Dołem wbiegają następni zarażeni. Mamy stąd dwa wyjścia. Albo oknem, albo wyjściem ewakuacyjnym. Ale tam wyjdziemy na boisko otoczone wysoką siatką i będziemy uwięzieni. Chyba, że ktoś ma jakiś przecinak.

Podbiegł do okna i zobaczył kilkanaście kolejnych postaci, które zdawały się szukać wejścia do szkoły. „Lgną do nas, jak ćmy do światła... Wyczuwają nas z daleka. Ten wirus też musi mieć silny instynkt przetrwania...”

-Trochę ich jest na zewnątrz, ale mamy szansę dostać się do samochodów. Pojedziemy do naszych domów po broń.

Otworzył okno i podciągnął się na parapet. Wzrok skupił na swoim fordzie.
 
__________________
You don't have to be weird, to be weird.
emilski jest offline  
Stary 11-12-2010, 13:26   #24
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wziął wszystko co znalazł i zaczął gonić biegnącego człowieka. Francis biegł tuż za Grantem aż zobaczyli tą okropnie odmienioną dziewczynkę. Widząc ją nie wahając się wyjął pałkę policyjną i kilka razy przywalił jej mocno. Potem któryś z ocalonych ją zastrzelił. W chwili strzału zaczął słyszeć niepokojące jęki ze strony wyjścia, a w następnej sekundzie było już oczywiste, że tamtym wyjściem nie uciekną. Żywe trupy wchodziły do szkoły celem zjedzenia ludzi. Gdy było ich więcej były jeszcze bardziej przerażające. Nie wiadomo było jaką liczbą osaczyli budynek. Gdy Grant zaczął uciekać Jones biegł tuż za nim. Podczas gdy dyrektor opowiadał wszystkim o ataku Francis szybko podbiegł do policjanta, który został trafiony winchesterem. Jego głowa wyglądała jak galareta, którą w dzieciństwie dostawał w szkolnej stołówce jako ,,deser". Na szczęście przez te kilka chwil wszystkie kieszenie jeszcze nie przesiąkły totalnie krwią. Tylko niektóre miejsca gdzie mogłaby być broń lub amunicja sprawdził bojąc się by samemu się nie zarazić tym całym cholernym wirusem, który dziesiątkuje ludzi. Wiedział że nie ma dużo czasu, ale mimo to robił to bardzo ostrożnie. Co prawda szukał tylko amunicji do pistoletu, ale wziął wszystko co znalazł i dołączył do reszty. Jego imiennik otworzył okno celem ucieczki, a on kątem oka popatrzył na pobliskie szafki wierząc że znajdzie w nich jeszcze coś co może się przydać.
 
Imoshi jest offline  
Stary 12-12-2010, 17:58   #25
 
arek9618's Avatar
 
Reputacja: 1 arek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znanyarek9618 nie jest za bardzo znany
Charles patrzył jak jego towarzysze rozprawili się z policjantami. To był straszny widok. Ludzie, którzy przed kilkoma minutami mieli za zadanie chronić ocalałych leżą teraz na ziemi, a ich krew jest na ubraniu Charlesa. Francuz opuścił pistolet i spuścił wzrok. Reszta zaczęła przeszukiwać ciała oraz szkolne szafki z nadzieją znalezienia czegoś przydatnego. Mortier usiadł pod ścianą i złapał się za głowę. "To nie tak miało być!".

Dwóch mężczyzn nagle odłączyło się od grupy. Z tego co było wiadomo Charlesowi jednym z nich był dyrektor tej szkoły. Musiał on znać to miejsce bardzo dobrze. Wcześniej wspominał, że ma broń w domu. To mogła być szansa. Mortier jednak pozostał w miejsu. Nie chciał wychodzić na zewnątrz, gdzie grasowały te bestie.

Nagle usłyszał huk wystrzału. "Już tu są... to koniec"- zrozpaczony pomyślał. W tej chwili na piętro wrócił dyrektor szkoły:
-Dołem wbiegają następni zarażeni. Mamy stąd dwa wyjścia. Albo oknem, albo wyjściem ewakuacyjnym. Ale tam wyjdziemy na boisko otoczone wysoką siatką i będziemy uwięzieni. Chyba, że ktoś ma jakiś przecinak.

Charles nie miał w tym momencie nic do stracenia. Postanowił pomóc grupie. Opanował się. Podniósł się z ziemi. Spojrzał na plamy krwi na swoich spodniach. "Dam radę. Przydam się."

Mortier szybko podbiegł do schodów w celu ubezpieczania reszty.
- Musimy zrobić to szybko. Te potwory za chwilę się tutaj zjawią. Będę was osłaniać. Wychodźcie!
 
arek9618 jest offline  
Stary 12-12-2010, 18:47   #26
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Ściskając prowizoryczną pałkę James rozglądał się po klasie, w której się znalazł. Okazało się że jest to klasa geografii. Przyglądał się chwilę mapą rozwieszonym na ścianach, po czym wrócił do reszty grupy. Część, tak jak on, przeszukiwała pomieszczenia, czy szafki w celu znalezienia czegoś wartościowego.

~Myślą, że znajdą tu broń? Przecież to szkoła~ pomyślał i zobaczył że część grupy schodzi powoli na dół, bez zastanowienia ruszył za nimi w końcu przynajmniej jeden z nich miał broń, a gdzie jest broń tam jest dużo bezpieczniej. Dołączył do drugiej grupki, gdzie trwała dyskusja o następnym ruchu, znowu.

- Panowie ... i pani - dodał po chwili - co się dzieee.... Oo kurde - powiedział widząc nadciągające trupy. - Proponuje zająć się najpilniejszą sprawą- tu wskazał palcem na drzwi - a potem zastanowić się co dalej. Trzeba zablokować jakoś drzwi albo uciekać, ale w tym momencie.

Dyskusja rozgorzała na nowo, chyba nikt nie zwrócił na jego słowa uwagi, no może reszta stała się bardziej stanowcza i w końcu podjęła decyzję. James ruszył za starszym gościem, jak Denov zdążył się domyślał jednym z mieszkańców. Jego argumenty były słuszna, potrzebna im jest broń, no i jakieś zapasy. James był przygotowany ruszyć za nim do samochodu.
 
Slywalk jest offline  
Stary 13-12-2010, 16:28   #27
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
-Cholera jasna!-krzyknęłam, starając się ogarnąć jakoś swoje emocje w związku z tym co się właśnie przed chwilą stało.
Skup się, nakazałam sobie w myślach, nie daj się zwariować zakichana histeryczko.
Schowałam bezmyślnie broń do kieszeni, wzięłam głęboki wdech i podążyłam za resztą facetów, którzy wydali się dosyć spokojni. Pogrzebałam w kieszeni i wyjęłam czerwone Marlboro oraz zapalniczkę. Trzęsącymi się dłońmi odpaliłam papieros. Znajomy smak dymu, uspokoił mnie nieco. Na pewno mogłam już rozejrzeć się po korytarzu. W końcu poszłam za przykładem innych i poprzeglądałam szafki. Było w nich wszystko co mogło się znaleźć w wyposażeniu nastolatków: gumki, papierosy, prawdopodobnie jakieś prochy, kasa i wiele innych. Nagle z dołu do moich uszu dobiegły naprawdę niepokojące odgłosy. Instynktownie, choć głupio, zbiegłam na dół. Na szczęście było już po akcji. Mała dziewczynka skąpana w krwi leżała u stóp grupki facetów. Znajomych na szczęście. Usłyszałam dialog dość pana Granta i podejrzanie wyglądającego harleyowca. Niespodziewanie zabrałam głos.
-A na pewno wydostaniemy się stąd całą grupą bezpiecznie? To raz, a dwa nie wszyscy z nas posiadają broń w domach, a jeszcze niektórzy nie umieją się ją nawet posługiwać. Weźcie to pod uwagę.
Poczułam pistolet ciążący mi w kieszeni.
Grant uspokoił mnie i zadał mi pytanie dotyczące kogoś, o kimś zdaje się zapomniałam. O moich rodzicach. Niemalże zaśmiałam się nerwowo.
-Moi rodzice są w tej chwili w Japonii, dokładniej w Osace, gdzie knot wie, jaka jest tam teraz sytuacja…- palnęłam się w czoło, dziwiąc się swojej głupocie. Pogmerałam szybko w kieszeni, wyjęłam telefon komórkowy i zadzwoniłam do moich kochanych staruszków.
-Ohayo!- powitała mnie poczta mamy, niemal w tej samej chwili się rozłączyłam.
-Cholera- przeklęłam do towarzyszów- Nikt nie odbiera.
Sfrustrowana, ledwo co usłyszałam pocieszenie harley owca. Kiwałam w roztargnieniu głową ledwo słuchając rozmowy do której niespodziewanie dołączył się koleś w okularach, który bardzo przytomnie przypomniał nam o zagrożeniu zbliżającym się do wejścia głównego.
-Ok- po raz kolejny zabrałam głos- sądzę, że najlepszym wyjściem będzie natychmiastowa ucieczka do samochodów. Innego wyjścia chyba w tej chwili nie mamy…- skierowałam smutno wzrok ku hordzie zombiaków.
Chyba wszystko zostało już postanowione. Podążając śladem innych, zaufałam zapewnieniom pana Granta.
-Cholera, nigdy nie pomyślałam, że kiedyś będę zmuszona odpierdalać takie wariacje- mruknęłam pod nosem.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."

Ostatnio edytowane przez Wredotta : 13-12-2010 o 21:58.
Wredotta jest offline  
Stary 14-12-2010, 16:08   #28
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Chyba uratował dwójkę nieszczęsnych głupców, którzy bezczelnie i nieostrożnie zeszli na dół. Ot, odstrzelił dziewczynce małą, zgniłą nóżkę, ona sama tego nie odczuła i dalej zmierzała (już czołgając się) w stronę Granta i Francisa. Na szczęście się ogarnęli i litościwie powrócili wraz z Deepem do reszty.

Misterne plany zaczęły układać się w główkach jego kompanów, sam trzymał się na boku myśląc o krwi, zabijaniu zombie, moralności, depresji i pizzy, która byłaby na miejscu. Postanowił nagle, że lepiej będzie jak sam będzie starał sobie radzić. Toteż gdy inni uciekali z przybytku szkoły on, dzielny przeszukał farmerów. Nie bał się, że będą się bronić, nie mieli głowy. Tępaki. Tak, zakute łby, pocieszał się Anthon.

W jednym farmerze było pięć (nie mniej nie więcej) naboi. Inni już sobie poszli. Deep też miał już kończyć poszukiwania, kiedy nagle poczuł ucisk na nodze
- Ki diabeł? - Powiedział sam do siebie.

Ręka jednego z zakutych łbów (już go to nie bawiło) chwyciła go na nogę. Była to sytuacja wymagająca okrzyku "Aaaaaaaaaaaaa" tak jak w filmach. Ale on zawsze uważał, że powinno się wrzeszczeć Łoooo kur**. Nie, nie był zbytnio wulgarny, ale bawiły go takie nastawienia ludzi do świata, toteż często, nawet podświadomie z tego drwił. Teraz jednak nic nie cisnęło mu się na usta. Stał tak chwilę i patrzył na tą łapę owiniętą wokół jego kochanej nogi (zawsze wolał lewą od prawej). Kiedy poczuł jak ucisk się wzmacnia zaczął w końcu walić łapę kolbą. Coś zaczęło trzaskać i chyba po dobrej minucie ręka zombie odpadła.

Niefortunne i makabryczne, ale prawdziwe.

- GDYBYM MIAŁ MOJE NOŻE TO BY SIĘ NIE ZDARZYŁO! - Krzyknął w stronę policjantów.
Opuścił bezradnie ręce wzdychając. Ucisk trochę się poluzował. Mimo to nie miał zamiaru dotykać łapy. Pomyślał więc, że warto udać się na stołówkę po jakieś noże.

Od razu przypomniał mu się film "Piła", gdy tak szedł w głąb szkoły z ręką zombie przyczepioną do nogi.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 14-12-2010, 16:19   #29
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Frank popatrzył na dzieło zniszczenia, którego dokonali razem z tym lalusiem Anthonem. Opuścił strzelbę i zaczął się tak śmiać jakby obejrzał jakąś komedię z Chevy Chaisem.
- No to mamy swoją szkołę!
Odwrócił się aby podenerwować okrągłego dyrektora ale ten zniknął. Frank przeładował strzelbę i zbiegł po schodach jakby coś go goniło i natychmiast znalazł się obok Jamesa. Usłyszał co powiedział “dyro” i po chwili namysłu palnął:
- Miałem kiedyś nożyk, taki fajny ale już nie mam bo mi te cholerne psy zabrały. Ja obstawiam ucieczkę przez okno.
Nikt jak zwykle nie odpowiedział. Przez cały czas dopóki Nami nie wspomniała o rodzicach patrzył się jak te świrusy powoli drepczą w ich kierunku. Frank chcąc uspokoić Japonkę znów wymyślił głupi tekst ale dlatego aby pokazać, że jest ''samcem alfa'':
- Nawet jakby coś się im stało to z tego miejsca chyba im nie pomożesz.
A potem zwrócił się do Granta:
“Dyrciu’’, mogę się wtrącić? Osobiście znam kolesia, który handluje bronią... Nielegalną oczywiście ale w tej sytuacji to już chyba nie robi różnicy. Gościu może nie ma jakiegoś super-duper-wymiatającego arsenału ale SMG i klamki ma na pewno. Mówię ponieważ chyba lepiej byłoby mieć 100% pewności, że akurat tam znajdziemy broń, nie?
- z nieukrywanym zachwytem odwrócił się do Jamesa.
A ten na to:
-Znasz, albo znałeś...
I nagle wpadł do nich kolejny członek tej wesołej kompanii. Frank cały czas rozmawiał z Grantem:
- Freddy, ten koleś od broni na pewno żyje... Jestem tego pewny... Nie znacie go to nie wiecie do czego jest zdolny... - mówił szybko na jednym wydechu - To co do kurwy nędzy robimy bo zaczyna się tu robić tłocznie... Cholera, nie przypuszczałem, że dożyję czegoś takiego...
I zauważył jak James G. wdrapuje się na okno może niezbyt sprawnie ale grunt, że próbuje. Harleyowiec nie mógł się powstrzymać i powiedział:
- Oooo! Od kiedy dyrektorzy szkół potrafią takie wygibasy, co?
A wszyscy poczęli wychodzić za Grantem. Frank wpuścił wszystkich przed siebie, a sam osłaniał cały proces ewakuacji. Przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Tak na prawdę to rozmyślał o tym co się dzieje. Nie mógł przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Potem pomyślał o reszcie ekipy. Frank czuł, że ich wszystkich łączy dziwna więź... Nie był typem filozofa ale naprawdę zżył się przez ten krótki czas z towarzyszami i gdyby kogoś nagle zabrakło to czułby naturalny smutek... Zaraz Frank, harleyowiec nie może czuć smutku... Musi być macho... Musi być silny... Czuł, że ta cała epidemia zaczęła go zmieniać w innego, lepszego człowieka... Ba, byłby gotów nawet poświęcić życie za innego człowieka... ~ Ja chyba świruję ~ pomyślał i poczuł klepnięcie w plecy. Wdrapał się na parapet i wyskoczył rzez okno lądując obok kolegów... i koleżanki.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 14-12-2010 o 16:22.
Ziutek jest offline  
Stary 14-12-2010, 22:08   #30
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
W normalnych warunkach grupka wyskakujących przez okno szkoły ludzi nie jest niczym nadzwyczajnym. Dopiero kiedy są to dorośli, można chwilę nad tym pomyśleć. Jeżeli jedną z osób jest dyrektor, to dziwi to już bardzo. Jednak jeżeli dodać do tego fakt, iż właśnie wybuchła globalna epidemia, sytuacja staje się jak najbardziej do przyjęcia. Owa grupa biegła do samochodów - byle szybciej, byle już odjechać z tego piekła. Wozy ruszyły z piskiem opon, błyskawicznie pomknęły, a samochód dyrektora na przedzie. W prawo, w lewo i już byli na miejscu. Ulice były pełne ludzi. Co chwila ktoś padał na ziemię i trząsł się, wokół niego wszyscy uciekali. Widok był okropny. W nielicznych sklepach powybijane szyby, młodzi wynosili sprzęty tylko po to by chwilę później upuścić je i stać się żywymi trupami. Dom dyrektora .... no właśnie. Dom dyrektora, to jeszcze kilka godzin temu dom jak dom. Teraz był to nie tyle normalny dom, co normalne zgliszcza. Dwa domy obok jeszcze stały w płomieniach. Nikt nie gasił ognia, strażacy (o ile jeszcze takowi tu byli ...) mieli zapewne więcej zmartwień niż kilka ładnych, płonących domów. Wszyscy wysiedli z samochodów. Ludzie nie zbliżali się do ognia, więc nie było tu truposzy. Dla dyrektora był to szok. Cały świat się zawalił, brakło tylko tego, żeby meteoryt spadł na budynek szkoły.

Szkolny korytarz - jaki jest, każdy widzi. Sale po bokach, człowiek idący ze starym Winchesterem i ręką zombie u nogi - jak w tanim filmie o zombie z lat 80tych. Niestety - to szaro-czerwona rzeczywistość. Szukał stołówki, by jakoś pozbyć się dłoni wystającej z okolic jego kostki. Palce mocno zacisnęły się na jego ciele. W końcu znalazł to czego szukał - drzwi z napisem "stołówka". Wszedł ostrożnie, zaraz za lufą karabinu. Pomieszczenie było obszerne. Stoliki, krzesła i okienko z którego wydawali jedzenie. Kolory w pomieszczeniu były jasne, sprawiały wrażenie że sala jest bardzo czysta. Dopiero gdy Deep był już w połowie drogi do okienka, obrócił się. Albo to boskie natchnienie, albo po prostu usłyszał warczenie. Między nim a drzwiami stało coś strasznego, a jednocześnie ironicznie komicznego. Cztery kucharki, w sterylnie niebieskich fartuszkach i takimiż samymi beretami-siatkami na głowach patrzyły się nań czerwonymi oczyma. Fartuszki ubabrane były krwią, podobnie jak okolice ust piekielnych kucharek. Nie czekając na nic, rzuciły się na biednego mężczyznę, który chciał wziąć jedynie nóż do ręki ... zombie.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172