Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2010, 19:52   #35
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Jan 11:23 Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie.

Patrick przyłapał się na tym, że stoi bez ruchu i wlepia wzrok w korytarz za jej plecami. Spojrzał na dr Walentow, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. O czym ona mówiła? Randka? Coś o podwózce. O cokolwiek chodziło, najbezpieczniej było zwyczajnie zmienić temat. W zasadzie było coś, o czym chciał z nią porozmawiać na osobności.

– Dzięki, muszę jeszcze popracować... Ashwood i Brook.– wypalił nie zmieniając wyrazu twarzy – Nie dają mi spokoju. To co przeczytałem przed wypadkiem wywracało do góry nogami wszystko co wiemy o DNA. Doszliście do jakiegoś wyjaśnienia?

Zmęczone westchnienie. Chyba nie był pierwszym, który ją o to pytał od września.

– Detektywie, szczegółowy raport w tej sprawie...

– Wiem, Trish... pani porucznik. – jakoś dziwnie to brzmiało, ale teraz to ona była wyższa stopniem i zwracała się do niego per "detektywie", więc... Boże jakie to w tej chwili kompletnie nieistotne - Wiem, czytałem ten raport. Pytam o twoją opinię. Masz jakiś pomysł co to było?

Ktoś inny rozejrzałby się po korytarzu, w obawie czy ktoś nie słucha, po czym zaczął opowieść ostentacyjnym szeptem. Walentow nie lubiła atmosfery sensacji i dramatycznych gestów, do tego była królową tego miejsca i dokładnie wiedziała kto i w którym miejscu się znajduje. Podjęła pozornie obojętnym głosem, w którym tylko ktoś, kto jak Cohen znał ją od lat, umiałby rozpoznać najgłębsze emocje.

– Zmienili DNA. Zupełnie inny od pierwotnego profil. Identyczny u obu, jakby byli bliźniakami jednojajowymi. – zrobiła dłuższą przerwę, chwilę ważąc następne słowa – Cały oficjalny raport to fikcja. To nie był błąd aparatury, jak napisali ci z DAE. Pamiętam co widziałam, sprawdzaliśmy wielokrotnie każde badanie. Dzień po Red Hook wpadła hołota z FBI i przejęła cały ten wątek sprawy. Podobno powtórzyli badania na innym sprzęcie i wszystko było w normie. Obu techników, którzy przy tym pracowali przenieśli gdzieś do Waszyngtonu.


***

Do swojego biurka usiadł pełen czarnych myśli. FBI, DAE... czy ich wydział był ostatnią placówką w Stanach nie opanowaną przez Upadłych? Na biurku znalazł wiadomość, która skutecznie wybiła go z tych rozmyślań.

Cytat:
"Nadal chcę dokopać 29 duchowi Goecji. Spotkajmy się tam gdzie umówiliśmy się przed wydarzeniami z Red Hook. Czekam do zamknięcia lokalu. Informacja o mnie kabina 2 od okna.
Jan 11:23"


Przeczytał raz. Drugi. Zmarszczył brwi. Chude palce zatańczyły po klawiaturze laptopa, profesor Google usłużnie udzielił podpowiedzi w kwestiach demonologicznych i biblijnych.

Tam gdzie się umówiliśmy...

Czyli gdzie do cholery? W Central Parku? Miał zabrać kozę? W takim razie o co chodzi z kabinami? I Łazarzem?

WRÓĆ!

Lista potencjalnych autorów tej wiadomości była krótka, ale nie jednoosobowa. I chyba wiedział jak stosunkowo szybko ustalić, o które z dwóch nieudanych spotkań chodziło. Wykręcił numer firmy kurierskiej.

- Cohen, NYPD czy mógłbym rozmawiać z... – szybko dotarł do zmęczonego faceta przyjmującego późne zamówienia – Przesyłka numer... mhmm, nadana w okolicach 19... nie, nie, może później ktoś wpadnie obejrzeć monitoring. Tak, wiem, że nie ma pan obowiązku.. nie, nie chcę żadnych danych personalnych, wystarczy odpowiedź na jedno pytanie i proszę je potraktować jak najbardziej poważnie: to był raczej Antonio Banderas czy Jezus Chrystus?


***

Porównanie próbki pisma ze starym, skrupulatnie wypełnionym formularzem R-12 rozwiało ostatnie wątpliwości.

Przypomniała mu się krótka, dziwaczna rozmowa telefoniczna z września.
Facet bardzo chciał, by Cohen mu uwierzył w tą bajkę ze zmartwychwstaniem Alvaro. Przywoływał jakieś wyrywki z ich dawnych rozmów, wysłał mmsa z twarzą Rafaela - fotkę którą mógł zrobić ktokolwiek i kiedykolwiek - najwyraźniej święcie wierząc, że to ostateczny dowód.
Układanka zaczęła się łączyć w jasny obraz. Gdzie się umówili? Pamięć Cohena od zawsze była niczym starannie posegregowane archiwum. Był w stanie niemal dokładnie odtworzyć przebieg tej rozmowy. Nie umówili się nigdzie! Kazał gościowi czekać na swój telefon. To było pół roku temu, a "Alvaro" najwyraźniej zapamiętał jakąś lokalizację, którą miał zamiar podać.

Demon, czy cokolwiek to było, był zwyczajnie, po ludzku, roztrzepany.

To coś mogło być prawdziwym detektywem Alvaro.

Mogło też być podszywającym się pod niego czymkolwiek innym.

Nie dowiesz się, póki nie sprawdzisz. Prawda?

No dobra. Pozostawało pytanie, jak go znaleźć. Cohen miał na to jeszcze kilka godzin. O ile lokal w którym mieli się spotkać miał cokolwiek wspólnego z treścią ich poprzedniej rozmowy to namiary zawierały się w enigmatycznym "centrum NYC".

No dalej DETEKTYWIE Cohen! Pracujesz w Wydziale Specjalnym, masz zamiar powstrzymać Anioła Śmierci – nie umiesz znaleźć jednego roztargnionego sobowtóra, który chce być znaleziony?


Co wiemy?

Lokal w centrum, prawdopodobnie w promieniu do 2, 3 przecznic od placówki firmy kurierskiej, która dostarczyła wiadomość, najpewniej w stronę posterunku – w końcu liczył się czas. Żeby operacja miała sens miejsce powinno być otwarte co najmniej do północy.
Jeśli to coś udaje zmartwychwstałego Alvaro, prawdopodobnie również wygląda jak Alvaro, co wyklucza knajpy w bezpośrednim sąsiedztwie siedziby Wydziału – gdyby mógł sobie pozwolić na przypadkowe rozpoznanie, nie cyrkowałby z wiadomościami, a zwyczajnie by tu przyszedł lub zadzwonił.

"Informacja o mnie kabina 2 od okna..."

Jeśli chodzi o zanikające, anachroniczne kabiny telefoniczne, to w grę wchodzi chyba tylko knajpa przy dworcu autobusowym, na tym obszarze najwyżej jedna – można szybko sprawdzić jako pierwszą. Jeśli chodzi o WC, lokal musi być na tyle duży, by w męskiej toalecie były jakieś kabiny. Przypuszczalnie więcej niż 2 czy 3 – w przeciwnym przypadku powiedziałby zwyczajnie "prawa", "lewa" lub "środkowa". Lokale gastronomiczne zwykle mają w męskiej toalecie co najmniej tyle muszli co pisuarów. Przepisy jasno precyzują wymogi ilości toalet do ilości miejsc w lokalu, a właściciele – ze względu na koszty – nigdy nie dokładają ich więcej niż to absolutnie konieczne. Co za tym idzie: 4 kible + 4 pisuary, daje nam jakieś 8 muszli w damskiej toalecie, a wszystko razem... daje już całkiem sporą knajpę i pozwala skreślić większość małych pubów.
Restauracja? Nie... w takim miejscu nie można siedzieć i czekać godzinami nie zwracając niczyjej uwagi.
Dyskoteka? Nie, nic z makabrycznie głośną muzyką, jeśli mieli tam rozmawiać.
A więc pub, knajpa, miejsce w tym stylu.
Coś jeszcze? No tak – okno. Ile pubów ma okna w kiblach? Zdecydowana mniejszość, ale zapewne nadal sporo. Ile nowojorskich pubów o ustalonej wielkości i na ustalonym obszarze ma okna w kiblach?

Wstukał wszystkie dane i po chwili wyciągnął z drukarki listę adresów i numerów telefonów.

Dokładnie siedmiu pubów.

Wystarczy.

Patrick zarzucił płaszcz i opuścił posterunek.

***

Trzeci lokal na liście okazał się typowym miejscem spotkań nowojorczyków. Takim z dobrym alkoholem, aromatyczną kawą w dziesiątkach smaków, herbatą, słodyczami i prostym, pożywnym jedzeniem.

Miał nawet muzykę na żywo, choć Cohenowi nie przypadła do gustu. Rozejrzał się po wnętrzu i po raz trzeci ruszył w stronę toalet.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 13-12-2010 o 19:56.
Gryf jest offline