Po wybraniu sobie prezentów, cała grupa ruszyła za elfką do komnat. Tam zostali poczęstowani różnymi trunkami - w zależności od upodobań. Sinthel uraczył się szkarłatnym winem. W smaku było wyborne, choć trochę nietypowe. W każdym razie starał się niezbyt szybko opróżnić puchar, by nie okazać braku manier, z którymi i tak raczej był na bakier.
W końcu do sali wszedł elf o złocistych włosach i rozpoczął przemowę. Okazało się, że aby grupa mogła obejrzeć Mythal, musieli założyć medaliony. Sinthel nie bardzo wiedział o co chodzi, jednak widać było, że większości ten pomysł bardzo się nie spodobał. I to zainteresowało łucznika jeszcze bardziej. Za wszelką cenę chcieli uniknąć założenia ich, jakby bali się, że ich sumienia nie zniosą takiego ciężaru. Sinthel ciągle trzymając puchar w ręku wstał i wolną ręką sięgnął po medalion. -Jeżeli to ma dla ciebie być przyrzeczenie to się zgadzam. Tak samo jak i mój brat.
Sinthel rzucił bliźniakowi medalion. Ten złapawszy go zaczął łapczywie oglądać. -Co do tego wieszcza, to jestem przekonany panie, że wszystkich nas, hmm.... sprawdziłeś. Więc wiesz, kogo szukamy i że w sumie mamy wspólny cel, mimo że tak są one odległe. Powiedz teraz, co dalej planujesz w związku z nami?
Sinthel był pewien, że mag doskonale wie kim są i że pomimo odległości kilkuset lat, wie o nich pewnie więcej, niż oni sami. Dlatego tak dobitnie elf podkreślił chęć współpracy. Z drugiej strony bardzo zaniepokoiła go rzecz, którą mag powiedział. O jego towarzyszach. Zdawał sobie sprawę, że większość ma coś do ukrycia, ale żeby takie coś? Widać, jego czujność osłabła, skoro tego nie zauważył...
__________________ Drink up me hearties, yo ho... |