Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2010, 23:07   #29
Rychter
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Myvern zdał sobie sprawę, że wpadli z deszczu pod rynnę. Nagle stwierdził, że trzeba było zrobić w karczmie krwawą jatkę, narobić zamieszania i spierdalać gdzie nogi poniosą. Sytuacja była co najmniej kiepska – znowu się rozdzielili, co najgorsze siedzieli w jakichś podziemiach, zamknięci razem z szalonym ojcem Joachimem i jego gorylami.

~ Nie dam się kurwa zabić jakiemuś świrowi i jego bandzie półmózgich małpiszonów! ~

Karty przeskakiwały w zwinnych palcach krupiera, chociaż jeszcze ich nie rozdano, gra właśnie się rozpoczęła. Myvern znał klechę dość dobrze, jak
każdy jebnięty stary tetryk miał swoje słabe strony.

– Kopę lat padre Joachimie. Znów los skrzyżował nasze drogi w tak nieprzychylnych okolicznościach. Jednak chyba o czymś zapomniałeś, my stawiamy nasze życie, ale jako wytrawny hazardzista wiesz przecież, że każdy musi dorzucić do puli.

Starzec spojrzał mu w oczy i zastygł w oczekiwaniu na propozycję zakapiora.

– Znamy się nie od dziś. Chociaż zmieniłeś swoją siedzibę, założę się, że dalej masz najlepszą sieć informatorów w całym mieście. Jeżeli wygramy, odpowiesz na kilka naszych pytań. To przecież nic cię nie kosztuje, a nawet jeśli, to dla ciebie znikomy wydatek, bo przecież wiesz wszystko... Znasz z imienia wszystkie dziwki w tym mieście i bezbłędnie potrafisz powiedzieć ile razy w ciągu nocy każda z nich rozstawia nogi. Tak padre, wiesz wszystko... -

Starzec wykrzywił się w uśmiechu ukazując kilka złotych zębów, jedynych zębów.

– Albo prawie wszystko... –


Na te słowa Joachim zareagował kręcąc się niespokojnie.
Trafił w najczulszy punkt starca – obsesję na punkcie wiedzy. Myvern i jego towarzysz wiedzieli coś, co nawet wywiad Joachima mógł przeoczyć, bo w końcu z placu św. Cuthberta nikt nie wrócił. Dwójka osaczonych przez los skazańców miała w rękawie naprawdę mocnego asa, którego w krytycznym momencie mogli wykorzystać i drwiąc sobie z bóstw, bezczelnie wykupić sobie u kapłana przynajmniej jeszcze kilka godzin życia.
Szanse na przeżycie poszybowały w górę – bo właśnie o życie gra się toczyła. Wszystko inne było tylko nagrodami dodatkowymi. Ojciec Joachim dał się chyba złapać w swoją własną sieć. Myvern dopiero teraz szepnął do swojego rudowłosego towarzysza.

– W razie draki mam plan, nie pękaj. Nie zawadzi nam pokonać tego szajbusa, Ojciec Joachim może nam jeszcze pomóc.

Myvern swoim zwyczajem splunął na ziemię, wyjął sztylet i wbił go w blat stołu. Na dźwięk ostrza ochrona duchownego poruszyła się niespokojnie, ale znający przeciwnika Joachim, uspokoił ich ruchem ręki.

– Więc jak to będzie padre? Wchodzisz w to?
 

Ostatnio edytowane przez Rychter : 13-12-2010 o 23:15.
Rychter jest offline