Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2010, 09:37   #38
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
- Konie nie przejdą przez to Kirigirisu - powiedziała wyraźnie zmartwiona koniecznością przyznania się do czegoś takiego Otaku - A na pewno nie Płosząca Wrony. Chyba będziemy musieli je tutaj zostawić i wrócić z siekierkami, by potem utorować drogę. - wyraźnie widać było wahanie obojga jednorożców jednak ostatecznie zdecydowali się iść. Niezwłocznie przystąpili do żegnania się z czworonożnymi przyjaciółmi. Z ust Panny Wojny wypadały ciche słowa pouczenia na temat dobrego prowadzenia się i nie zadawania się z ogierami nieznanej hodowli.

- Do pomocy w osadzie przyda się każdy - powiedział Shosuro - Im więcej nas tam tym lepiej. Najbardziej jednak czarodziejki potrafiące uzdrawiać. Z drugiej jednak strony ... czy kami posłuchają was po czymś takim? To szczere pytanie, nie skorpioni przytyk, bo na magii się nie znam. Z drugiej strony, jeżeli mamy pokonać adepta Maho jak sugerujecie, to właśnie do walki z nim Shugenja przydadzą się najbardziej. Pytanie tylko, gdzie go spotkamy. W osadzie? Czy tam gdzie idziemy po dziecko? Niech każdy opowie się, za którąś z dróg. Być może tak uda nam się podjąć jakaś decyzję. Wyprawa w trzy osoby w dowolnym kierunku nie ma sensu. Po pięć czy sześć .. może już nawet tak. Choć wolałbym w tej sytuacji nie rozdzielać się tak naprawdę. Nie wiemy kim jest wróg, a adepci Maho są zazwyczaj bardzo potężni. Ja już powiedziałem - pójdę tak gdzie Kayami. - głos był bardzo równy i naturalny. Nie sposób było powiedzieć, co kieruje Skorpionem.

Okazało się, że tylko Matsu i Hida chcą wracać do osady, nie licząc stojącego przy koniu Risu, który wcześniej też deklarował pragnienie iścia tam. Teraz oczy spojrzały w jego kierunku. Wszak Numiko przed chwilą powiedziała - Ja pójdę tam, gdzie niespadalny Kirigirisu ... - tak więc od jego słowa zależało, czy wyprawa do osady w ogóle się odbędzie. W cztery osoby i bez shugenja ... choć w zasadzie Kayami też się jeszcze nie wypowiedziała. Każdy jednak zakładał, że pójdzie w las. Po dziecko przyjaciółki.

* * *

Przeprawa przez las była istnym koszmarem. Nadal padało, choć nie było to już oberwanie chmury. Drzewa stanowiły doskonały wiatrołam. Niby wszystkie były powalone w tym samym kierunku, ale gałęzie wystające na boki bardzo utrudniały marsz. Na dokładkę wydało się cały czas, że to już tuż tuż, że fala mogła dotrzeć do domostwa ...

Nie dotarła. Pół kilometra przed celem znaleźli się wśród dumnie stojących, choć bardzo mokrych drzewa o połamanych dolnych gałęziach. "Wywiało" też stąd całą ściółkę i mniejsze drzewka i krzaczki. Dzięki temu nagle maszerowało się bardzo łatwo. Dwieście metrów dalej przekroczyli barykadę z tych usuniętych rzeczy i ... dostrzeżono światła. Shosuro i Otoso ruszyli na zwiady.

- Są przygotowani na nasze przyjście. Dziewięć dziwnych, humanoidalnych istot stoi przed budynkiem, wraz z pięcioma samurajami. Wyraźnie czekają na przeciwnika, który wyłoni się z lasu idąc z tego kierunku co my. W budynku pali się światło, ale żadne z nas nie było w stanie tam podejść niezauważenie. Okna są tylko z tej jednej strony, więc nie wejdziemy do budynku od tyłu. Jest tam zresztą trzech strażników. Chyba też ludzi. - relacjonował Skorpion.

- Ja przez okno dostrzegłam, że w środku są przynajmniej trzy osoby. Jedna siedzi opodal okna, pozostałe stoją naprzeciwko drzwi. - dodała Osa.

Spoglądano na siebie, czekając na jakiekolwiek pomysły.
 
Bothari jest offline