Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2010, 17:51   #24
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Spieprzaj - mruknął i starał odwrócić się drugi bok, gdy krasnolud stuknął go trzonkiem topora. Kolejne uderzenie było silniejsze. Aż zwinął się z bólu, gdy drzewce wbiło mu się w żołądek. Otworzył oczy i dopiero teraz zorientował się, że chyba czas wstawać. Zwlókł się z pryczy, zupełnie ignorując podenerwowanego krasnoluda. Rozglądnął się w poszukiwaniu swoich butów. Jednego znalazł pod posłaniem, drugiego szukał nieco dłużej. W końcu wyciągnął go spomiędzy pakunków należących do Rudigera. Miał ochotę skląć go za przywłaszczenie sobie jego własności, ale niestety mężczyzny nie było w namiocie.

- Srał cię pies - mruknął tylko i chwycił menażkę. Wywlókł się z namiotu i stanął w formującej się kolejce po żarcie. Nie liczył na nic smacznego, chciał tylko napełnić żołądek i zapewnić ciału energię na długie godziny marszu, jakie z pewnością na nich czekały. Zdziwił się gdy dostał porcję pachnącego gulaszu. Zjadł go ze smakiem, zagryzając nieco czerstwym ale równie smacznym chlebem. Czyżby kucharz nagle przypomniał sobie jak się gotuje? A może mamy nowego kucharza, pomyślał. A to gulasz ze starego. Parsknął śmiechem, opluwając wszystko dookoła. Zupełnie się tym nie przejął i jadł dalej.

Do ich ogniska przysiadł się krasnolud. Shimko spojrzał na niego spode łba. Nie żywił do niego sympatii, szczególnie po porannym budzeniu. Oznajmił im, że kapitan życzy sobie ich widzieć. Ciekawe po co? Pewnie ma to związek z wczorajszą awanturą. Wzruszył ramionami i obojętnie patrzył jak Czub poszukuje ochotników, którzy mieli złożyć namiot „piątki”.

Zgodnie z rozkazem poszedł wraz z innymi do namiotu dowódcy. Chwilę oczekiwania na audiencję spędził gapiąc się na nogi i tyłek towarzyszącej im dziewczyny. Doszedł do wniosku, że całkiem niezła z niej sztuka. Musi spróbować zaciągnąć ją łóżka, jeśli tak można nazwać to na czym spali. Ciekawe czy innym w namiocie będzie to przeszkadzać? W sumie miał to gdzieś, jak zareagują. Jak im się nie spodoba to mogą się przejść albo udawać, że nie słyszą i nie widzą. Uśmiechnął się szeroko do Edith, a uśmiech ten co najmniej wyrażał sympatię.

Nim weszli do środka, dołączył do nich krasnolud, zaopatrzony w jakąś skrzynkę, która musiała być dosyć cenna, gdyż obchodził się z nią jak z kurą znoszącą złote jajka. Shimko wpadł na pomysł aby podłożyć krasnoludowi nogę i zobaczyć co się stanie gdy skrzynka upadnie na ziemię, ale uznał, że mogłoby to zostać poczytane za niesubordynację. Mruknął tylko coś niezrozumiale pod adresem Czuba i wszedł do środka.

Kapitan przeglądał jakieś mapy i papiery, które odłożył w momencie wejścia najemników. Shimko odczytał tylko, że mapa przedstawia obszar prowincji Ostermarku. Stanął na baczność, jak mu sie wydawało stosownym do sytuacji. Potem, po zezwoleniu dowódcy rozluźnił się. Przyglądnął mu się. Ten człowiek nie pasował tutaj. Wyglądał godnie i władczo. Bardziej pasowałby do pałacowej straży niż bandy najemników. Ale w sumie to nie była Shimka sprawa, co ten typ robi ze swoim życiem. Słuchał co kapitan ma do powiedzenia.

A miał niewiele. Ot, mają siedzieć cicho i jakby co to życie ma płynąć swoim torem. A potem wyciągnął jakiś zaplamiony i ubabrany piachem worek. W namiocie rozszedł się zapach krwi. Edith zbielała na twarzy, a Shimko zadał sobie pytanie, czy dziewczyna upadnie zemdlona czy nie. Nie upadła. Nawet wtedy, gdy kapitan wyjął z worka dwie głowy. Jedna z nich należała do mutantki, tej z bandy, z którą wczoraj walczyli. Druga głowa była też znajoma... Nosił ją Rudiger Hein. Do czasu, aż ktoś mu ją uciął.

Trzeba było nie tykać moich butów. Masz za swoje, pomyślał. Skóra na głowie była poobcierana i poparzona. Najwidoczniej nim mu tą głowę ucięto, musiało najemnika spotkać coś nieprzyjemnego. Edith zasłaniając usta dłonią, wybiegła z namiotu, blednąc jeszcze bardziej. Shimko popatrzył na kapitana i Czuba.
- Ktoś go zdekapitował - stwierdził krótko. - I co z tego wynika?
 
xeper jest offline