Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2010, 23:11   #25
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Spał wyjątkowo dobrze biorąc pod uwagę wydarzenia poprzedniego dnia. Przyśniło mu się, że wrócił do domu. Stanął przed swoim ojcem w swojej dziurawej kurtce a ten popatrzył na dziurę a potem na niego. W jego spojrzenie wyrażało tak bezgraniczny zawód, że Gottri padł na kolana i zaczął błagać o wybaczenie. Obudził się wtedy na krótko mamrocząc płaczliwie po khazalidzku prośby o wybaczenie. Zorientowawszy się jednak, gdzie jest natychmiast się opanował. Zmacał tylko ręką dziurę w kurtce leżącej u wezgłowia łóżka i z groźnym mruknięciem obrócił się na drugi bok.
Rano obudził się przed wszystkimi. Dzięki zdyscyplinowaniu, jeden z cech właściwych krasnoludom, posiadł zdolność budzenia się o ściśle określonej godzinie nawet nie mając zegarka. O szarym brzasku po prostu otwarł oczy po czym podniósł się z łóżka automatycznie i bez wahania niczym jakaś krasnoludzka machina.
Pozostali smacznie spali co go specjalnie nie zdziwiło. Ubrał się i wyszedł z namiotu kierując się ku kuchni polowej. Zapach strawy roznoszący się po okolicy nie pozwalał zabłądzić. Tam też był jednym z pierwszych i musiał trochę poczekać aż kucharz będzie gotowy do wydawania jedzenia. Zabrawszy swoją porcję wrócił do wygasłego teraz ogniska przed namiotem i zaczął jeść. Trafił akurat na moment przeprowadzania budzenia przez ich dziwnego dowódcę - "Zabójca który bawił się w oficera." - z niesmakiem zauważył Gottri. Może by i to było zabawne gdyby ludzie z którymi mieszkał obchodzili go w najmniejszym stopniu. Byli jednak dla niego tylko współlokatorami z namiotu i całą procedurę przyjął ze stoickim spokojem.

Gdy już wszyscy z pełnymi menażkami zgromadzili się przy namiocie znowu pojawił się zabójca.
-Po śniadaniu macie sie stawić w namiocie Kapitana. Poczekacie na mnie przed wejściem. O namiot się nie martwcie, wyślę kilku gamoni co to nie umieją sie ograniczyć przy piciu.
Krasnolud skwitował to skinieniem głowy.
Nie za bardzo wiedział gdzie iść, więc zastosował swoją stara, wypróbowaną taktykę czekania aż inni ruszą i pójścia ich śladem.
Tak znalazł się przed namiotem. Czekanie wykorzystał do ogólnych ćwiczeń rozciągających pomachał trochę rękami, powyłamywał palce wykonał kilka skłonów głośno strzelając kościami w stawach. Brakowało mu codziennych zajęć w cyrku i na arenie. Widząc Czuba ze skrzynką pokręcił tylko głową.
- Sami dziwacy tutaj, jakbym w ogóle nie opuszczał cyrku. - wymamrotał pod nosem rozglądając się po zebranych. Chuderlawy chłopczyna wykazujący skłonność do pyskowania i szczerzący w tej chwili zęby do młodej wiedźmy wzbudzał najmniejsze zaufanie. Nie licząc oczywiście samej wiedźmy - "Wszak czary są elfia sprawka i na kilometr czuć to chaosem."

W końcu weszli do środka. Stanął w równym rządku wraz z innymi. Rozległo się spocznij co trochę Gottriego zaskoczyło bo nie stanął na baczność, po czym osobnik określany jako dowódca dokonał dziwnej prezentacji. Wiedźma pobiegła cholera wie gdzie, zaś gladiator był zakłopotany jak nigdy. "Skomplikowana? Co tu u diabła jest skomplikowane?" Uniósł swe krzaczaste brwi patrząc w niemym zdumieniu to na człeka to na głowy.

Z zadaniem pytania uprzedził go tak źle wcześniej oceniony obwieś.
- Ktoś go zdekapitował. I co z tego wynika?

Sam chciał powiedzieć co prawda - Ale o so chodzi? - jednak słowa użyte przez obwiesia, chociaż trochę bardziej skomplikowane i nie do końca zrozumiałe uznał za wystarczające. Ograniczył się wobec tego do chrząknięcia i splótł dłonie na brzuchu oczekując wyjaśnień.
 
Ulli jest offline