Walther Ulryk
Podziemia świątynne nie należały do najciekawszych. Prymitywna mapa starego kapłana wskazywała kierunek w którą trzeba iść. Korytarze rzadko się zgadzały, wiele prowadziło do ślepych pomieszczeń. Do tego gdzieniegdzie stojąca mętna woda oraz ruszające się cienie w równoległych korytarzach i pomieszczeniach. Zimne, kamienne ściany nie były zbyt przyjazne. Prowadził Baldwin, jako gnom powinien dobrze poruszać się po tunelach i innych takich podziemnych pomieszczeniach.
~Najpewniej tylko dlatego tak szybko wyszliśmy~
Wyjście znajdowało się poza poza miastem, pod starym cisem.
Już zbliżali się do obozowiska, gdy pod nogi czwórki "bohaterów" potoczył się kamień. Przystanęłi i rozejrzeli się po okolicy. Jeff przesiadywał za krzakiem przed obozowiskiem. Ukrył sie dobrze, ledwo go zobaczyli.
Plan Jeffa był prosty: wybić tych co są już w obozowisku. Prosty i banalny zarazem. I skuteczny. No prawie, Gambina z parę Orków przeszkodził im w rozwiązaniu obozującego problemu.
Waltherowi było po części obojętne, czy ich wytłuką, zastraszą, przekonają czy tylko skopią im tyłki. Ważne żeby skutecznie wykluczyć ich z gry.
~i nic nie stracić~ pomyślał oczywiście o kapłanie, który nie wytrzymał emocji.
Walther wsadził rękę do kieszeni. O ile na złoty sygnet ze szmaragdem z ręki kapłana sie nie załapał, to niewielka sakiewka monet o wysokim nominale wpadła mu w rękę. Oczywiście w pokoju kapłana i jego chłopca zostało jeszcze wiele wartościowych rzeczy, ale na co komu z nas złote kadzidło? Albo podłużny, wykonany ze złota pręt o fallicznych kształtach...
Pamiętką po wędrówce po korytarzach była jeszcze połówka świecy, która przyświecał sobie w tunelach.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 15-12-2010 o 16:02.
|