Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2010, 22:57   #14
Ritter van Utrecht
 
Ritter van Utrecht's Avatar
 
Reputacja: 1 Ritter van Utrecht nie jest za bardzo znanyRitter van Utrecht nie jest za bardzo znany
Piotr Włodkowic | Dom krawiecki Giovanniego Baldelli, Plac Miśnieński, Akwizgran

Polskiego szlachcica przeszedł dreszcz, gdy poczuł na karku muśnięcie weluru. Czy może ręki weń odzianej? Nie dlatego, że był nieprzyzwyczajony do szlachetnych tkanin. Nic podobnego! Powód niecodziennej reakcji Piotra był dwojakiej natury: po pierwsze, musnął go po jego własnym karku ktoś, czyjej obecności wcześniej nie zdołał zarejestrować; po drugie, Piotr szybko zdał sobie sprawę, że równie dobrze materiałem przyłożonym do jego szyi, czy też krtani, mógł nie być welur, ale coś twardszego, ostrzejszego i zdecydowanie mniej przyjemnego w dotyku. Wiedząc, że jest zdany na łaskę kogokolwiek, kto za tymi plecami stał, Piotr wolno i w pełnym skupieniu obrócił się na pięcie...

- Leonardo! - wyrwało się z ust młodzianowi.

Stojący przed nim, opalony, średniego wzrostu męzczyzna o kruczoczarnych włosach i zaroście, uśmiechnął się, podkręcając wąsa. Nie przemówił.

---

Fabio Mirelli | Prywatne komnaty biskupa Huguberta, kuria metropolitarna w Akwizgranie

Hugubert zmarszczył brew, odprowadzając wzrokiem powstającego z fotela i opuszczającego pomieszczenie mistrza Inkwizytorium. Zdecydował się pierwszy przerwać niezręczną ciszę, jaka zapadła, gdy zamknęły się drzwi, a postukiwanie cisu o marmur ucichło gdzieś w oddali.
- Nie, żebym nie spodziewał się takiego obrotu spraw... - rozpoczął dość spokojnie, choć nie utrzymał tego tonu długo. Żyła na skroni zapulsowała, a pomarszczona twarz nabiegła czerwienią - Przeklęta prywatna armia tego starego pryka! Od kiedy pamiętam, ten nadęty bufon był mi solą w oku! Od samego początku, gdy prześcignąłem go pod względem otrzymanych w naszym zacnym seminarium zaszczytów żywił wobec mnie niewytłumaczalną urazę! I teraz, po latach, mści się za pomocą swoich podnóżków! Na gwoździe i ciernie! Jeszcze zostanę tym przeklętym in pecore i zobaczymy, co... - tu urwał, reflektując, że nie przebywa w pomieszczeniu sam, a lojalności, bądź co bądź, niedawno przybyłego Włocha nie mógł być pewien. Poza tym, nadmierne spoufalanie się rzadko wychodziło na dobre interesom.

- Proszę pokornie o wybaczenie, bracie Mirelli -
począł kajać się z intensywnością nie przystającą jego randze stołeczny biskup - Jak sami widzicie, mamy tu ciężki ogrzech do zgryzienia - w ostatniej chwili opanował ruch ręki bezwiednie zaciskającej się w pięść - Obawiam się więc, że na przyjęciu na cześć mojego szlachetnego bratanka, młodego Adalryka, nie zabraknie tych kanalii. Mówiąc zaś o bankiecie, czy zechcesz uświetnić go swoją obecnością?

-Kiedy odbędzie się bankiet?- Mirelli nie okazywał wzburzenia, które obudziła niesubordynacja, której dopuścił się właśnie von Herzengof. - Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym nie pojawił się na nim.

- Cieszy mnie twe zapewnienie. No, czuję że ta rozmowa i cały dzisiejszy dzień wyczerpały ciebie w nie mniejszym stopniu niż mnie. Bywaj zatem zdrów i do rychłego zobaczenia! To już w tę niedzielę, po wieczornej mszy w archikatedrze! - Pożegnał gościa jowialnie stołeczny biskup.

Lecz gdy tylko włoski duchowny oddalił się i zamknął za sobą drzwi, uśmiech w mgnieniu okaz znikł z twarzy akwizgrańskiego hierarchy. Jego miejsce zajęła ponura determinacja i wyraz zamyślenia...

---

Otto von Herzengof | Komnata gościnna Lukasa Eichendorffa, lokalna siedziba Świętego Oficjum, Plac Bednarski, Akwizgran


- Przyjacielu -
podjął gospodarz, pospiesznie napełniając swemu gościowi kielich - prawdę powiedziawszy, nie spodziewałem się Ciebie jeszcze dzisiaj, o tak późnej porze. Wszakże posłałem gońców, mieli Cię dorwać u rogatek miejskich i niezwłocznie zaprowadzić do przyszykowanej dla Ciebie kwatery... Byś jutro w pełni sił, zaraz po śniadaniu mógł wziąć udział w spotkaniu ze mną i dwoma naszymi kolegami po fachu. Wyglądasz na strapionego... Z czym przychodzisz?

---

Tessa de La Vallete | Pałac rodowy w Eilendorf, łaźnia

"Dlaczego? Dlaczego? Doprawdy, Margerita miała Cię za pojętne dziecko.... Ach, co też mieszanka dworskiego życia i pobieranych u wyschniętych jak pergamin nauczycieli lekcji greckiej logiki robi z doskonale, wydało by się, rokującymi umysłami!" - Dlaczego ten wielki przywódca i potężny prałat nie mógł nabrać jakiejkolwiek zwięzłości stylu, pozostawało tajemnicą nawet dla Czterech Królów. - "Dlaczego się tu zjawiam? Czy mam ci odpowiedzieć, prowadząc cię jak po sznurku, od przyczyny do skutku, jakby był to jakiś z góry przygotowany, naszkicowany przez nieznanego mi architekta plan? Czy może oprzeć moją odpowiedź na niesamowitej roli, jaką odgrywa w waszych śmiertelnych życiach przypadek? Czy może mam porównać Twoje życie do szklanej fiolki, w której zamknęłaś tuzin mrówek, z których każda szuka swojej drogi, co jednak składa się na pewną, dostrzegalną tylko dla ciebie - patrzącej na to z góry - ścieżkę? Zasmucasz mnie, Tesso. Jeśli tego nie pojmujesz, po prostu przyjmij do wiadomości: jestem. Jeśli potrzebujesz uzasadnienia, najbliższym prawdopodobnie będzie: bo miałem taki kaprys. Bądź bo ktoś inny miał taki kaprys. A może dlatego, że Ty sama miałaś podobną myśl, a ja ją usłyszałem?"

Demon, przyjmując już swoją zwyczajną formę, uśmiechnął się (wszak ludzka próżność nie na boski obraz i podobieństwo została stworzona!) , zadowolony gładkością swojej mowy, której, był pewien, jej adresatka nie pojęła... Po też nie miała jak pojąć, bo ów monolog nie znaczył dokładnie nic. Ot, takie modne ostatnio w nie-świecie, choć nieco niepraktycznie przewklekłe powitanie.

"Skoro już wiemy, że ja jestem... to co by się stało, gdy nie było? Ale nie, nie mnie, ale na przykład... Opamiętania? Pamięci? Bądź... przytomności?"

Szkarłatny piorun! I oto kolejna scena, nie mniej od poprzedniej groteskowa. Oto długowłosa, naga postać, rozkuta przez jednego z oprawców, rzuca się mu na szyję! Tessa słyszy... słyszy w tej kobiecie miłość, jak wczesnowiosenny wodospad tryskającą ze skutego jeszcze ostatnim, marcowym lodem źródła. Gdyby to jej rzucono się na szyję z takim entuzjazmem, zapewne nie przeżyła by intensywności uścisku. Jednak po chwili wesoły szmer strumyka przemienia się w smolitsty bulgot, coraz głośniejszy i złowróżbny! Naga, pokrwawiona kobieta lży teraz drugiego ze stojących w komnacie mężczyzn. Jest na tyle szalona, by uderzyć w inkwizytorską pierś swą małą piąstką! Wyciąga rękę zakończoną niewyrwanymi jeszcze podczas przesłuchania paznokciaki w stronę oczu tamtego... i w tej samej chwili opada na kolana. >>Kim ja...?<< daje się słyszeć z jej uszu. Mężczyźni nachylają się w jej stronę, zadają pytania, obaj podnoszą głos. Kobieta wydaje się rozumieć pytania, ale rozszerza tylko oczy w zdumieniu i wzrusza ramionami. Wodzi mdłym spojrzeniem po twarzy jednego, później drugiego mężczyzny i opada z nieprzyjemnym "plask!" na zimną posadzkę.

Demon ponownie uśmiecha się złośliwie, tym razem własnymi ustami.

---

Nicolas von Grote oraz Dymitr Wasilijewicz | Plac Bednarski, Lochy akwizgrańskiej siedziby Świętego Oficjum

Nicolasowi uwalnianie jakichkolwiek niewiast kojarzyło się z ofiarowywaniem zatwardziałym grzeszniczkom bolesnej ekstazy stosu, która uwalniała ich nieśmiertelne dusze ze zmazy śmiertelnego grzechu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio uwolniona przez niego,z tych czy innych trosk, kobieta raczyła wyrazić swoją radość w inny sposób niż przeszywającym krzykiem czy rzucanymi z pomiędzy pełzających po jej ciele płomieni klątwami skierowanymi w jego stronę. Tym większej jego zdumienie, gdy rozkuta przed momentem przesłuchana energicznie powstała z madejowego łoża i z niewiele mniejszym od stosowego żarem przywarła swoimi ustami do ust jego, a swym nagim ciałem do jego ciała.

Również mistrz Dymitr nie zdążył jeszcze na rzecz zareagować, gdy mała pięść biła o jego tors, a z ust miotane były inwektywy nie gorsze od tych, które można było zasłyszeć w tiriańskim porcie po zmierzchu. W oczach więzionej widać było czystą, czarną jak bazalt nienawiść.

A potem nie było w nich widać nic. Nie pomogły pytania, krzyk, apostrofy, czy odmówiona w wielkim pośpiechu modlitwa egzorcystyczna. Jej ciało nie było już w jej mocy. Po chwili upadło z głuchym plaśnięciem na kamienną posadzkę.

Inkwizytorzy spojrzeli po sobie .
 

Ostatnio edytowane przez Ritter van Utrecht : 16-12-2010 o 13:10.
Ritter van Utrecht jest offline