Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2010, 00:52   #11
 
Shawn's Avatar
 
Reputacja: 1 Shawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodze
Dymitr na wszelki wypadek podszedł do drzwi i zaryglował je wielka belką. Na ryglu zapiął kłódkę, tak, by przesłuchiwana nie mogła uciec żadnym wyjściem. Podszedł po chwili do stojaka z narzędziami tortur, odłożył bicz i wyciągnął stalowy pręt. Nałożył na dłoń grubą rękawicę i w palenisku rozgrzał kawał metalu. Zaprezentował go kobiecie i stanął tuż obok.
- No, powiedz nam wszyściuteńko, droga pani. Bo posiadamy nie tylko bicze i gruszki. Mamy mnóstwo innych sztućców - zaprezentował całą ścianę narzędzi tortur.
Chwycił kobietę za włosy, przybliżył jej twarz do swojej i warknął:
- Powiedz, to nie zrobimy Ci większej krzywdy.
 
__________________
Kiedyś ludzie byli sobie bliżsi...
Musieli...
Broń miała krótszy zasięg...
Shawn jest offline  
Stary 12-12-2010, 01:24   #12
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Nicolas podszedł do Dymitra i wyszeptał mu do ucha:

-Dopóki ta kobieta nie zacznie uparcie milczeć powstrzymaj się przed zadawaniem jej bólu. Możesz prezentować narzędzia, opowiadaj obrazowo co one powodują, jednak nie stosuj ich, przynajmniej na razie. Jest wiele innych możliwości. Czasem ludzie więcej mówią, gdy się im powie co można im zrobić takimi obcęgami. Jednak powstrzymaj swą rękę przed zadaniem ciosu.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 12-12-2010 o 01:26.
pteroslaw jest offline  
Stary 14-12-2010, 23:09   #13
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Otto von Herzengof miał mieszane uczucia co do tego zadania. Coś mu po prostu nie pasowało. Jego bracia zostali przydzieleni do przesłuchania mieszczki przez papistów. Już samo to było niepokojące. Nie mniej jednak Otto postanowił poczekać z wyciąganiem wniosków do końca rozmowy z Biskupem. Miał nadzieję że może ona rzuci nieco światła na tę sprawę. Wszedł do gabinetu Biskupa.
Drzwi otwarły się, i w wejściu stanął on - wysoki i barczysty mężczyzna o włosach lekko przyprószonych siwizną. Palce jego prawej dłoni zaciskały się na uchwycie cisowej laski, którą się podpierał. Nie była to jednak oznaka jakiegokolwiek fizycznego niedowładu - wręcz przeciwnie, pomimo odbitego kilkoma pasemkami na czuprynie wieku, przybysz zdawał się być nad wyraz czerstwy i należący do tego typu ludzi, których rozsądny rabuś nie odważyłby najść się nawet we śnie.
-Ach, witam, mości Herzengof, proszę siadać- Hugubert wskazał fotel ustawiony niemal zupełnie naprzeciw Mirellego.
-Bracie Mirelli, zechciej poznać, oto sławny Otto von Herzengof, o którym właśnie przed momentem rozmawialiśmy. Bracie Herzengof, zechciej poznać brata Mirellego, przedstawiciela samego Ojca Świętego w naszym skromnym mieście.
Mirelli skinął głową, bacznie przyglądając się Inkwizytorowi. W rzeczy samej, pomyślał, ktoś, kto tak długo nosi czarny płaszcz, i nie trafił jeszcze na stos, musi być albo całkowicie oddany Panu, albo niesamowicie sprytny. Na szczęście formalnie podlegał Mirellemu.
-Bracie Hugubercie, wybacz mi to pytanie, zapewne nie dalej, niż za pół pacierza i tak dowiedziałbym się tego, lecz, wybacz mi Panie moją niecierpliwość, spytam już teraz. Cóż takiego dzieje się, że wezwałeś tutaj nas dwóch?
Ten roztrzęsiony tchórz nie wezwał nas tu tylko po to, żebym poprosił Inkwizycję, żeby nie zjawiali się na tym jego balu dla krewniaka? To jednak zostało wypowiedziane jedynie w myślach, wszak dyplomacie nie wypada mówić w ten sposób.
- Bracie Mirelli, Mistrzu von Herzengof - rozpoczął ostrożnie biskup - Jak się słusznie domyślacie, przypadek tego jednego przyjęcia nie jest niestety odosobniony. Widzicie, mam Was za przyjaciół. Moja kuria metropolitarna żyła w doskonałych stosunkach z zarówno wysłannictwem Watykanu, jak i zbrojnej jego ręki - tu biskup nie dał po tonie głosu poznać, czy ostatnie słowa były, nie pierwszym już w tej rozmowie, jawnym ukłonem w stronę papieskiego wysłannika, czy też nie - Świętego Oficjum... Tym bardziej zastanawiać może ostatnie zainteresowanie reprezentowanej przez was, mistrzu von Herzengof, instytucji, moją skromną osobą czy też bliskimi. A już zupełnie osobliwym wydawać się może przybycie, ni stąd, ni z zowąd, wysokich rangą funkcjonariuszy Świętej Inkwizycji na moje, że tak się wyrażę, domowe podwórko, czyż nie? Mistrzu von Herzengof, tak znacznej w szeregach Inkwizytorium persony nie ośmielono by się kłopotać bez ważnego powodu, nieprawdaż?
- Ekscelencjo, jestem tu na polecenie i osobistą prośbę jego ekscelencji, biskupa Hez-Hezronu. Ja i Gersard przyjaźnimy się od dawna i gdy poprosił mnie o tą przysługę nie mogłem odmówić. Jeżeli zaś chodzi o szczegóły mojego zadania tutaj, to obawiam się że nie mogę ich wyjawić nawet tak szlachetnym personom jak wy bez bezpośredniego polecenia mojego zwierzchnika, czyli w tym przypadku biskupa Hez-Hezronu. Jedynie on, Cesarz, Papież i sam Bóg mogą rozkazać mi złamać tajemnicę śledztwa. I, wybaczcie, - tu nachylił się w kierunku biskupa i powiedział cicho - ale sądzę że persona o tak wielkim znaczeniu dla miasta będzie miała w swoim otoczeniu szpiegów. Czy jest jeszcze coś w czym mogę pomóc? - spytał uprzejmie z uśmiechem.
- Przecież przez myśl nie przeszłoby mi popełnienie takiego nietaktu, jak wysłanie kogokolwiek, by podążał za wami, mistrzu – odpowiedział głośno, ze szczerym uśmiechem biskup – Cóż zatem, nie zatrzymuję was, zapewne zmęczeni jesteście podróżą. Czy chciałbyś może coś dodać, bracie Mirelli? - tu biskup znacząco spojrzał w kierunku włoskiego kleryka.
Otto zachichotał pod nosem - W życiu nie podejrzewałbym waszej ekscelencji o próby szpiegowania mnie. Bardziej obawiam się że ktoś mógłby chcieć szpiegować waszą osobę niż mnie. W każdym bądź razie jeżeli brat Mirelli nie ma więcej pytań rad byłbym udać się na spoczynek.
- Ano, jeśli brat Mirelli nie ma żadnych życzeń - zawiesił głos Hugubert - bywajcie zdrowi, mistrzu.
-Mistrzu von Herzengof, w tym pokoju jest tylko nas trzech. Byłeś łaskaw stwierdzić przed chwilą, że w otoczeniu brata Huguberta mogą być szpiedzy. Powiedziałeś też, że tajemnicę śledztwa możesz wyjawić jedynie swojemu przełożonemu. Stanowczo nalegam- Fabio zaakcentował te słowa- żebyś wyjawił nam o co chodzi. Nie muszę chyba przypominać, że to ja jestem przedstawicielem Ojca Świętego tutaj. Jeśli dzieje się coś tak ważnego, że potrzeba wezwać kogoś tak słynnego, jak wy, Mistrzu Herzengof, Ojciec Święty chciałby o tym wiedzieć. Dzisiejszego wieczora będę musiał napisać raport. Od was co znajdzie się w tym raporcie. Mogę napisać raport do Watykanu, w którym poinformuję o Waszym śledztwie, i z błogosławieństwem Papieża i wszelką pomocą z mojej- Mirelli spojrzał na biskupa, i poprawił się- naszej strony. Albo mogę też napisać raport, w którym poinformuję waszego przełożonego o akcie niesubordynacji z waszej strony, i zażądam wyciągnięcia odpowiednich konsekwencji.
Wam pozostawiam wybór.
- Mirelli podniósł kielich do ust, i wychylił łyk wina.
Uśmiech znikł twarzy von Herzengofa, a jego spojrzenie stało się twardsze niż stal - Bracie Mirelli - powiedział cicho - Wydawało mi się że wyraziłem się jasno. Na temat toczącego się śledztwa nie mogę udzielać informacji. Gdyby tocząca się sprawa miała mniejszy wymiar to może udałoby się nagiąć przepisy. Niestety obawiam się że jeżeli chce brat uzyskać te informacje to musi skierować oficjalne pismo z prośbą do Jego Ekscelencji Biskupa Hez-Hezronu. Bez pozwolenia z kancelarii biskupa nie mogę niczego ujawnić. I jako inkwizytor podlegam innym prawom niż wy Bracie, więc prosiłbym byście mi nie grozili. W końcu tak szlachetna i bogobojna osoba nie ma się czego obawiać ze strony inkwizytorium, czyż nie? Jeżeli to wszystko co ma brat do powiedzenia to pozwolę się sobie oddalić. - zaczął powoli zbierać się do wyjścia. Wstał z dość wygodnego krzesła, skinął duchownym głową na pożegnanie i wyszedł, postukując laską. Ruszył w kierunku siedziby Akwizgrańskiego inkwizytorium, z którego dowódcą był bliski jego znajomy Lukas Eichendorff. Zostali sobie przedstawieni przez Gersarda parę lat temu i, będąc obaj nieprzeciętnie inteligentni, szybko przypadli sobie do gustu i nawiązali przyjacielskie stosunki. W drodze do siedziby świętego oficjum Otto rozmyślał. Zastanawiał go Mirelli. Słyszał o nim. W przeciwieństwie do Huguberta który był człowiekiem doświadczonym i wpływowym, ten duchowny, który dopiero ostatnio zdobył jakiś szacunek i władzę, zbyt szybko odkrywał karty. Chciał dokładnie wiedzieć co Otto robi w Akwizgranie, mimo iż powinien wiedzieć iż inkwizytorzy, przynajmniej na razie, nie podlegają wysłannikom papieskim. I jak ostentacyjnie mu groził. Otto parsknął śmiechem. Przeżył czterech papieży i jako jedna z najważniejszych figur wśród czarnych płaszczy nie był zbyt lubiany przez przedstawicieli żadnego z nich. Jeżeli brat Mirelli chciał z nim wojny, to będzie miał wojnę. Otto nie miał żadnych wątpliwości kto wygra w tym konflikcie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 15-12-2010 o 01:24.
Darth jest offline  
Stary 15-12-2010, 22:57   #14
 
Ritter van Utrecht's Avatar
 
Reputacja: 1 Ritter van Utrecht nie jest za bardzo znanyRitter van Utrecht nie jest za bardzo znany
Piotr Włodkowic | Dom krawiecki Giovanniego Baldelli, Plac Miśnieński, Akwizgran

Polskiego szlachcica przeszedł dreszcz, gdy poczuł na karku muśnięcie weluru. Czy może ręki weń odzianej? Nie dlatego, że był nieprzyzwyczajony do szlachetnych tkanin. Nic podobnego! Powód niecodziennej reakcji Piotra był dwojakiej natury: po pierwsze, musnął go po jego własnym karku ktoś, czyjej obecności wcześniej nie zdołał zarejestrować; po drugie, Piotr szybko zdał sobie sprawę, że równie dobrze materiałem przyłożonym do jego szyi, czy też krtani, mógł nie być welur, ale coś twardszego, ostrzejszego i zdecydowanie mniej przyjemnego w dotyku. Wiedząc, że jest zdany na łaskę kogokolwiek, kto za tymi plecami stał, Piotr wolno i w pełnym skupieniu obrócił się na pięcie...

- Leonardo! - wyrwało się z ust młodzianowi.

Stojący przed nim, opalony, średniego wzrostu męzczyzna o kruczoczarnych włosach i zaroście, uśmiechnął się, podkręcając wąsa. Nie przemówił.

---

Fabio Mirelli | Prywatne komnaty biskupa Huguberta, kuria metropolitarna w Akwizgranie

Hugubert zmarszczył brew, odprowadzając wzrokiem powstającego z fotela i opuszczającego pomieszczenie mistrza Inkwizytorium. Zdecydował się pierwszy przerwać niezręczną ciszę, jaka zapadła, gdy zamknęły się drzwi, a postukiwanie cisu o marmur ucichło gdzieś w oddali.
- Nie, żebym nie spodziewał się takiego obrotu spraw... - rozpoczął dość spokojnie, choć nie utrzymał tego tonu długo. Żyła na skroni zapulsowała, a pomarszczona twarz nabiegła czerwienią - Przeklęta prywatna armia tego starego pryka! Od kiedy pamiętam, ten nadęty bufon był mi solą w oku! Od samego początku, gdy prześcignąłem go pod względem otrzymanych w naszym zacnym seminarium zaszczytów żywił wobec mnie niewytłumaczalną urazę! I teraz, po latach, mści się za pomocą swoich podnóżków! Na gwoździe i ciernie! Jeszcze zostanę tym przeklętym in pecore i zobaczymy, co... - tu urwał, reflektując, że nie przebywa w pomieszczeniu sam, a lojalności, bądź co bądź, niedawno przybyłego Włocha nie mógł być pewien. Poza tym, nadmierne spoufalanie się rzadko wychodziło na dobre interesom.

- Proszę pokornie o wybaczenie, bracie Mirelli -
począł kajać się z intensywnością nie przystającą jego randze stołeczny biskup - Jak sami widzicie, mamy tu ciężki ogrzech do zgryzienia - w ostatniej chwili opanował ruch ręki bezwiednie zaciskającej się w pięść - Obawiam się więc, że na przyjęciu na cześć mojego szlachetnego bratanka, młodego Adalryka, nie zabraknie tych kanalii. Mówiąc zaś o bankiecie, czy zechcesz uświetnić go swoją obecnością?

-Kiedy odbędzie się bankiet?- Mirelli nie okazywał wzburzenia, które obudziła niesubordynacja, której dopuścił się właśnie von Herzengof. - Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym nie pojawił się na nim.

- Cieszy mnie twe zapewnienie. No, czuję że ta rozmowa i cały dzisiejszy dzień wyczerpały ciebie w nie mniejszym stopniu niż mnie. Bywaj zatem zdrów i do rychłego zobaczenia! To już w tę niedzielę, po wieczornej mszy w archikatedrze! - Pożegnał gościa jowialnie stołeczny biskup.

Lecz gdy tylko włoski duchowny oddalił się i zamknął za sobą drzwi, uśmiech w mgnieniu okaz znikł z twarzy akwizgrańskiego hierarchy. Jego miejsce zajęła ponura determinacja i wyraz zamyślenia...

---

Otto von Herzengof | Komnata gościnna Lukasa Eichendorffa, lokalna siedziba Świętego Oficjum, Plac Bednarski, Akwizgran


- Przyjacielu -
podjął gospodarz, pospiesznie napełniając swemu gościowi kielich - prawdę powiedziawszy, nie spodziewałem się Ciebie jeszcze dzisiaj, o tak późnej porze. Wszakże posłałem gońców, mieli Cię dorwać u rogatek miejskich i niezwłocznie zaprowadzić do przyszykowanej dla Ciebie kwatery... Byś jutro w pełni sił, zaraz po śniadaniu mógł wziąć udział w spotkaniu ze mną i dwoma naszymi kolegami po fachu. Wyglądasz na strapionego... Z czym przychodzisz?

---

Tessa de La Vallete | Pałac rodowy w Eilendorf, łaźnia

"Dlaczego? Dlaczego? Doprawdy, Margerita miała Cię za pojętne dziecko.... Ach, co też mieszanka dworskiego życia i pobieranych u wyschniętych jak pergamin nauczycieli lekcji greckiej logiki robi z doskonale, wydało by się, rokującymi umysłami!" - Dlaczego ten wielki przywódca i potężny prałat nie mógł nabrać jakiejkolwiek zwięzłości stylu, pozostawało tajemnicą nawet dla Czterech Królów. - "Dlaczego się tu zjawiam? Czy mam ci odpowiedzieć, prowadząc cię jak po sznurku, od przyczyny do skutku, jakby był to jakiś z góry przygotowany, naszkicowany przez nieznanego mi architekta plan? Czy może oprzeć moją odpowiedź na niesamowitej roli, jaką odgrywa w waszych śmiertelnych życiach przypadek? Czy może mam porównać Twoje życie do szklanej fiolki, w której zamknęłaś tuzin mrówek, z których każda szuka swojej drogi, co jednak składa się na pewną, dostrzegalną tylko dla ciebie - patrzącej na to z góry - ścieżkę? Zasmucasz mnie, Tesso. Jeśli tego nie pojmujesz, po prostu przyjmij do wiadomości: jestem. Jeśli potrzebujesz uzasadnienia, najbliższym prawdopodobnie będzie: bo miałem taki kaprys. Bądź bo ktoś inny miał taki kaprys. A może dlatego, że Ty sama miałaś podobną myśl, a ja ją usłyszałem?"

Demon, przyjmując już swoją zwyczajną formę, uśmiechnął się (wszak ludzka próżność nie na boski obraz i podobieństwo została stworzona!) , zadowolony gładkością swojej mowy, której, był pewien, jej adresatka nie pojęła... Po też nie miała jak pojąć, bo ów monolog nie znaczył dokładnie nic. Ot, takie modne ostatnio w nie-świecie, choć nieco niepraktycznie przewklekłe powitanie.

"Skoro już wiemy, że ja jestem... to co by się stało, gdy nie było? Ale nie, nie mnie, ale na przykład... Opamiętania? Pamięci? Bądź... przytomności?"

Szkarłatny piorun! I oto kolejna scena, nie mniej od poprzedniej groteskowa. Oto długowłosa, naga postać, rozkuta przez jednego z oprawców, rzuca się mu na szyję! Tessa słyszy... słyszy w tej kobiecie miłość, jak wczesnowiosenny wodospad tryskającą ze skutego jeszcze ostatnim, marcowym lodem źródła. Gdyby to jej rzucono się na szyję z takim entuzjazmem, zapewne nie przeżyła by intensywności uścisku. Jednak po chwili wesoły szmer strumyka przemienia się w smolitsty bulgot, coraz głośniejszy i złowróżbny! Naga, pokrwawiona kobieta lży teraz drugiego ze stojących w komnacie mężczyzn. Jest na tyle szalona, by uderzyć w inkwizytorską pierś swą małą piąstką! Wyciąga rękę zakończoną niewyrwanymi jeszcze podczas przesłuchania paznokciaki w stronę oczu tamtego... i w tej samej chwili opada na kolana. >>Kim ja...?<< daje się słyszeć z jej uszu. Mężczyźni nachylają się w jej stronę, zadają pytania, obaj podnoszą głos. Kobieta wydaje się rozumieć pytania, ale rozszerza tylko oczy w zdumieniu i wzrusza ramionami. Wodzi mdłym spojrzeniem po twarzy jednego, później drugiego mężczyzny i opada z nieprzyjemnym "plask!" na zimną posadzkę.

Demon ponownie uśmiecha się złośliwie, tym razem własnymi ustami.

---

Nicolas von Grote oraz Dymitr Wasilijewicz | Plac Bednarski, Lochy akwizgrańskiej siedziby Świętego Oficjum

Nicolasowi uwalnianie jakichkolwiek niewiast kojarzyło się z ofiarowywaniem zatwardziałym grzeszniczkom bolesnej ekstazy stosu, która uwalniała ich nieśmiertelne dusze ze zmazy śmiertelnego grzechu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio uwolniona przez niego,z tych czy innych trosk, kobieta raczyła wyrazić swoją radość w inny sposób niż przeszywającym krzykiem czy rzucanymi z pomiędzy pełzających po jej ciele płomieni klątwami skierowanymi w jego stronę. Tym większej jego zdumienie, gdy rozkuta przed momentem przesłuchana energicznie powstała z madejowego łoża i z niewiele mniejszym od stosowego żarem przywarła swoimi ustami do ust jego, a swym nagim ciałem do jego ciała.

Również mistrz Dymitr nie zdążył jeszcze na rzecz zareagować, gdy mała pięść biła o jego tors, a z ust miotane były inwektywy nie gorsze od tych, które można było zasłyszeć w tiriańskim porcie po zmierzchu. W oczach więzionej widać było czystą, czarną jak bazalt nienawiść.

A potem nie było w nich widać nic. Nie pomogły pytania, krzyk, apostrofy, czy odmówiona w wielkim pośpiechu modlitwa egzorcystyczna. Jej ciało nie było już w jej mocy. Po chwili upadło z głuchym plaśnięciem na kamienną posadzkę.

Inkwizytorzy spojrzeli po sobie .
 

Ostatnio edytowane przez Ritter van Utrecht : 16-12-2010 o 13:10.
Ritter van Utrecht jest offline  
Stary 16-12-2010, 12:16   #15
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Zaraz po spacerze ,Piotr udał się z Joanna na piętro ,rozeznać się w kwestii ubioru dla polskiego szlachcica . Przy tej czynności nie zabrakło odrobiny miłosnych igraszek…W końcu hrabina zadecydowała ,że to czas by kupić coś nowego ,ponieważ nic ze skrzyni Piotra jej dostatecznie nie zadowoliło. Postanowili udać się do miasta ,odwiedzić znanego włoskiego krawca. Gdy tylko służba przygotowała powóz do drogi, bez zwłoki ruszyli. Joanna zatrzymała się jeszcze u złotnika, polecając by Piotr ruszył do krawca. Tak też zrobił. Ogólnie niezbyt zadowalała go ta cała wycieczka, sądził ze w kramie krawca przyjdzie mu spędzić trochę czasu, co samo przez się oznaczało ,według niego, jego marnowanie. Rad nie rad zaczął przymierzać stroje. Nagle się zaniepokoił poczuł czyjeś muśnięcie rękawa ,być może też mhm… sztylet? Powoli się odwrócił..

Leonardo!- zakrzyknął Piotr, lecz ten mu nie odpowiedział. Po chwili dodał:
Doprawdy paradne przywitanie drogi Leonardzie…Jestem ciekaw co też każe ci mnie niepokoić w ten sposób, czy to jedynie jakaś krotochwila? ,czy też powodują Tobą jakieś istotne okoliczności ?-zapytał
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 16-12-2010 o 12:20.
Piter1939 jest offline  
Stary 17-12-2010, 10:13   #16
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Tessa zatrzęsła się – nie z przestrachu, jak by się mogło wydawać, ale z wściekłości. Twarz jej pociemniała i uderzyła dłonią w zwierciadło, jakby chciała rozbić pojawiający się na nim obraz. Nie pomogło, naga kobieta nadal leżała rozciągnięta na kamiennej posadzce.
– Dlaczego nie ma ogolonej głowy? – przemknęło dziewczynie przez myśl.
Kobieta był teraz nieprzytomna, na jej szczęście. Tessa czuła to, podobnie jak wcześniej miłość tryskająca z tej kobiety, a potem nienawiść. Nie chciała czuć, barierę w umyśle miała podniesioną i szczelną , a mimo to Demon wepchnął jej te emocje do mózgu. Teraz strąciły na intensywności, ale ciągle uwierały, jak ćmiący ząb.

- Przestań! Natychmiast przestań! – krzyknęła do Demona. Na szczęście zwierciadło nie odbijało już jej zniekształconej twarzy. Tylko szyderczy uśmiech Demona. Zerwała lustro ze ściany i cisnęła je na podłogę.

- Zostaw ją! Używasz tej kobiety żeby mi cos pokazać? Słucham, nie musisz narażać jej na dodatkowe cierpienia! Pozwól jej umrzeć bez bólu. Zostaw ją! – krzyknęła po raz kolejny. – Odpuść. – dodała cichszej i mocniej, starając sie użyc Głosu. Margerita w ten spsób radziła sobie z Gaapem, zmuszając Go do posłuszeństwa i wypełniania jej zaleceń. Tessa miała jednak bolesną świadomość, że jej próba wypadła żałośnie. Dopiero teraz przestraszyła się i zamilkła.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 18-12-2010, 14:16   #17
 
Ritter van Utrecht's Avatar
 
Reputacja: 1 Ritter van Utrecht nie jest za bardzo znanyRitter van Utrecht nie jest za bardzo znany
Tessa de La Vallete | Pałac rodowy w Eilendorf, łaźnia

"Pozwól jej umrzeć bez bólu.... Pozwól jej umrzeć bez bólu...." - Przedrzeźniał się z uroczą baronową Gaap, tym razem manifestując swą obecność w smudze bordowego dymu, powoli podnoszącego się ze zbitego lustra. - "Nie, moja droga. To ty pozwolisz jej umrzeć w bólu. I to bólu niewyobrażalnym, gdyż masz przecież świadomość, co czeka kogokolwiek podnoszącego rękę na mistrza Inkwizytorium. Albo i nie pozwolisz... "

W tym momencie, smuga dymu, dotychczas raczej leniwie snująca się nad potłuczonym zwierciadłem, popełzła nieco szybciej, niczym macka głębinowego potwora, w kierunku balii, by po chwili zawiesić w powietrzu przed odzianą jedynie w kąpielowe prześcieradło Tessą jej ulubiony, niezwykle użyteczny pierścionek oraz niewielkich rozmiarów sztylet, po którego klindze pełzał teraz bordowy nalot. Po chwili oba przedmioty trafiły do rąk właścicielki.

"Powiedz tylko słowo..." - wyszeptał dym, jednocześnie materializując przed Tessą coś na kształt szkarłatnej szczeliny w eterze. Ten kolor... był taki sam jak w obu wizjach szlachcianki. - "Bądź postąp tylko o krok... "

Tessa nie widziała teraz twarzy demona, ale zapewne bawił się on wybornie.
Dym przemówił ponownie.

"Lecz nie zwlekaj zanadto z decyzją. Bo oto co raz zabrałem, w tejże chwili zwracam. Świat zasługuje na prawdę. A czy nie mówi Pismo, że ona... wyzwala?"

Szkarłatna szczelina zapulsowała żywiej.

---

Nicolas von Grote oraz Dymitr Wasilijewicz | Plac Bednarski, Lochy akwizgrańskiej siedziby Świętego Oficjum

Gdy być może jeszcze lekko oszołomieni wpatrujecie się w leżącą przed wami na podłodze postać, momentalnie zdajecie sobie sprawę, że najpierw jedna, a później obie powieki przesłuchiwanej zaczynają drgać. Po chwili kobieta otwiera oczy. Nie ma w nich już namiętności czy szaleństwa. Ich miejsce zajął bezmiar strachu!
 
Ritter van Utrecht jest offline  
Stary 20-12-2010, 22:24   #18
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Tessa patrzyła zahipnotyzowana na bordowy dym.

Nic nie trzymało jej w komnacie – wystarczyłby jeden krok, aby opuścić łaźnie, jeden głośniejszy krzyk aby Bruno znalazł się koło niej. Nie potrafiła się na nie zdobyć. Sztylet i pierścień spłynęły do jej rąk, przyjęła je machinalnie, pierścionek wsunęła na palec, a drugą dłoń zacisnęła na gładkiej rękojeści. Jak zawsze miał poczucie, że alabaster dopasowuje się do wnętrza jej ręki i rozgrzewa od jej dotyku.

Gaap coś mówił, ale nie zwracała uwagi na jego słowa wpatrzona w pulsująca szczelinę. Przyciągała ją, hipnotyzowała. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Nie bała się już, Gaap przestał być istotny. Emocje gdzieś uciekły, liczyła się tylko szczelina.

Nie chciała tego, a jednocześnie każda cząstka jej jestestwa tego pragnęła.
Wbrew sobie i wbrew zdrowemu rozsądkowi postąpiła krok w stronę szczeliny.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 21-12-2010, 16:31   #19
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
- Amico! Nie czas to ni powód, by się gniewać! - przemówił z charakterystycznym akcentem Włoch - Cieszę się, że mamy tę chwilę na rozmowę w dwie pary oczu... Nie, żebym miał jakieś tajemnice przed moją nadobną siostrą, niemniej nie chciałbym sprawiać jej przykrości. Bo, widzisz, mogło mi się obić o uszy co nieco o tym, jak to pewnemu młodzianowi jeden rajski ogród nie wystarcza...

Di Scuzzi odczekał chwilę, pozwalając słowom odpowiednio się wchłonąć.

- Nie myśl jednak, że jestem tu, by wyciągać jakiekolwiek brudy, czy sprawiać komukolwiek nieprzyjemność. Nawiasem mówiąc, rad byłbym niesłychanie, gdyby to, dlaczego i z czyjego poruczenia krzątam się po okolicy, interesowało Cię w stopniu możliwie najmniejszym... - przez zaledwie króciusieńką chwilę z uśmiechniętej twarzy Leonardo tchnęło chłodem, ale za to był to rodzaj chłodu przeszywającego, sięgającego i zamrażającego szpik kostny.

- Piotrze, skoro spotykamy się w tym miejscu, to zapewne szykujesz się na jakieś znaczne przyjęcie? - zapytał di Scuzzi, zapewne nie po to, by się dowiedzieć, ale by zbadać, na ile prawdomówny jest z nim kochanek jego siostry.

Piotr odczekał chwile z odpowiedzią.

-Wiesz, że darze twą siostrę szczerym uczuciem... nie zawierzaj pochopnie pogłoskom- odpowiedział Piotr z nieco wymuszonym uśmiechem. Następnie przybrał rzeczowy, spokojny ton, starając się ukryć fakt, że wzmianka o jego drugiej kochance nieco go zirytowała.

-Co do niewiast, utrzymuje pewne znajomości, by być wiedzieć co w trawie piszczy, że tak powiem.Jak mniemam nie jesteśmy tu jednak po to, by rozmawiać o mej skromnej osobie. Zapewne wiesz też gdzie się wybieram,na przejęcie do biskupa oczywiście. Doszły mnie słuchy, iż ty też tam będziesz, czyż nie?- zapytał Piotr

Leonardo pokiwał głową z zadowoleniem. Po chwili podjął śpiewnie:
- O tak, tak, Piotrze. Będę tam nie tylko ja czy ty, ale i kilka ważniejszych person. Doskonała okazja, by, jak to ująłeś, dowiedzieć się, co w trawie piszczy - Włoch pozwolił sobie tutaj na złośliwy pół-uśmieszek - Czy też w ogóle osobiście poznać niektóre z ważniejszych osobistości. Z biskupem, zakładam, będziemy w stanie wymienić zwyczajowe grzeczności, ale może udałoby się pomówić z osobami z jego otoczenia. Nie ciekawi Cię, Piotrze, co to za intryga snuta jest obecnie wokół naszego metropolity? - takt nie pozwolił di Scuzziemu dokończyć, jaki rodzaj zainteresowania miał na myśli - O tym się głośno nie mówi, ale krążą pogłoski, że ten jego bratanek, na którego cześć wszelakoż ma być wydane owo przyjęcie, jest w istocie kimś znacznie naszemu drogiemu Hugubertowi bliższym... Oczywiście, trzeba poznać sprawę od dwóch stron. Gdyby tak zamienić słowo, dla przykładu, z owym tajemniczym mistrzem Raginmundem, który w ostatnim czasie awansował w oczach wielu do roli prawej ręki przełożonego naszego lokalnego oddziału Świętego Oficjum, starzejącego się Eichendorffa? Lub szlachetnych Ksawerym de la Valette, bodajże drugim pod względem stażu mistrzem Inkwizytorium, który może mieć swoje przemyślenia związane z widmem pozostania na stanowisku szeregowego oprawcy przez kolejne kilka lat, mimo słusznego już wieku? Czy wręcz z którymś z wezwanych do stolicy ponurych mistrzów z odległych zakątków Cesarstwa, których obecność na przyjęciu staje się coraz, słyszałem, pewniejsza? Co o tym sądzisz, dziedzicu?

-Intryguje mnie doprawdy Twoje zainteresowanie tą kwestią, a zwłaszcza ciekawość wobec tych z Inkwizycji. Naprawdę myślisz, że jeżeli się w to włączymy możemy coś zyskać? Dla mnie nie dziwne, że nasz drogi pasterz ma bachora, słyszało się o tym to i owo. Mam wrażenie, że to dość powszechne wśród kleru w dzisiejszych czasach, niektórzy nawet nie zadają sobie trudu by tak skrzętnie to ukrywać-odpowiedział Piotr w lekkim zamyśleniu, po chwili dodał:
-Nie wiem czy wyciągniemy cokolwiek z tych ludzi, będzie to trudne. Niebezpiecznie jest z nimi igrać. Zdecydowałbym się jednak jakbym wiedział, jakie będą z tego korzyści...-dokończył swą wypowiedź.

- Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, ile różnych rzeczy żywotnie mnie interesuje, Piotrze. Jak zajmujące potrafią być drobne szczegóły, składające się czasem w ciekawe mozaiki, gdy przyjrzeć się rzeczom z odpowiedniej perspektywy. Przyjrzyjmy się temu, co powszechnie wiadomo: w okrutnych męczarniach umiera znany i szanowany obywatel stolicy, kupiec korzenny Manfred Flau. Roznosi się pogłoska, że niesamowite katusze przytrafiają się również jego pierworodnemu, który jednak... no właśnie, przeżywa czy nie? Słuch o nim zaginął. Matka chłopca zostaje aresztowana. Ot, kolejny przeklęty heretyk - tu Włoch pozwolił sobie na znaczący uśmiech - wytropiony i zaszczuty. No ale dlaczego w tym samym czasie do miasta przybywają znaczący wysłannicy Czarnych Płaszczy? Dlaczego rozpoczyna się dochodzenie, a Czarne Płaszcze w osobie, czego być może nie wiedziałeś, samego von Herzengoffa składają osobistą wizytę naszemu duszpasterzowi? Czy może mieć to związek ze wspomnianym niechcianym potomkiem? Wpaść zdarzyć się może każdemu, ale co jeśli rzeczony bachor nie jest po prostu kolejnym bękartem? Jeśli był on kulą u nogi Huguberta, dlaczego ten nie uśmiercił go cudzymi rękoma krótko po narodzinach? Pomyśl, Piotrze!

- Korzyści... A czy prawda sama w sobie nie jest wystarczająco ciekawa? A jeśli dla ciebie nie jest, to spójrz na to inaczej - może to szaleńcza myśl, ale czy nie życzyłbyś sobie żyć w świecie, w którym to, czemu się po kryjomu oddajesz było całkowicie, nie było prześladowane? Czy znajomość prawdy właśnie nie pozwoliłaby ci robić to, co robisz, z błogą świadomością, że sam trzymany w szachu biskup metropolita akwizgrański dba o to, by nikt nie dowiedział się o twoich upodobaniach?

-Muszę pochwalić Twój przenikliwy umysł Leonardo. Rzeczywiście to, co mi powiedziałeś wydaje mi się arcyciekawe. Myślę, że pożytecznym byłoby dowiedzieć się czegoś o tej sprawie, być może na jaw wyjdą, jakieś nowe wątki, jeszcze ciekawsze, ale...wiedz też, że w imię zdobycia nawet takiej protekcji nie zamierzam wiele ryzykować. Ja jestem młody, nasz biskup stary...rozumiesz, co mam na myśli? Jest jeszcze druga kwestia, nie planuje całego życia spędzić w cesarskiej stolicy, po uzyskaniu magisterium zamierzam udać się do Krakowa, mam nadzieje, że brat pomoże mi ubiegać się o jakąś zaszczytną funkcje na dworze króla, najlepiej w dyplomacji. Tego oczekuje ponadto mój Ojciec, w końcu on płaci za me nauki. Ale nie wybiegajmy za daleko w przyszłość, jak Bóg da, uda się czegoś dowiedzieć. Roztoczyłeś przede mną cudowną wizje świata, lecz ja nie jestem naiwny, nie zamierzam spłonąć na stosie w imię Idei, kariery czy czegokolwiek innego. Chyba mnie rozumiesz?

- Po co umierać za idee, nawet swoje - zawiesił na chwilę głos Włoch - jeśli można dać za nie umrzeć innym? Wiedz, że i ja czuję się przywiązany do swojego życia, jakkolwiek marne by ono nie było - dodał z właściwą mu, przesadną skromnością, di Scuzzi. - Oczywiście, hrabio, zachowamy we wszystkim należytą i daleko posuniętą ostrożność. Jak w historii naszej dotychczasowej współpracy. - Czy w intonacji tego ostatniego słowa dało się słyszeć pluskot, z jakim w ostatni piątek runęło w mętną toń pobliskiego Jeziora Łez Boleści ciało służącego im przez ostatni kwartał kuriera?

- Cóż zatem, wybór pozostawiam Tobie. Do zobaczenia na bankiecie! - Włoch skinął na pożegnanie głową i zniknął wśród alei futer, tkanin i zdobień, za które można by zapewne nabyć niejedną wieś. W porę, gdyż marmur ścian poniósł już stukot obcasów Joanny, która właśnie wróciła od złotnika i szykowała się do wyboru sukni ze swym ukochanym...


Piotr cały czas w kramie krawca był zamyślony, czym nieco irytował Joannę. Myślał oczywiście o niedawnej rozmowie z jej bratem. Na pewno nie zmierzał być pionkiem w jego grze, co wcale nie oznacza, że nie planował mu trochę dopomóc w sprzyjających okolicznościach. Jeśli jednak sprawa okaże się „duża” nie wykluczał większego zaangażowania. Dobrze byłoby spotkać się z jego piękną Luizą De Champs - plotki to jej żywioł. Jeśli dopisze mu szczęście czegoś istotnego się dowie. Postanowił, że wyśle do niej Juliusza z wiadomością, gdy tylko nadarzy się okazja. Najlepiej zaprosić ją na konną przejażdżkę, można by wtedy rozmawiać swobodnie. Tymczasem Joannie zdecydowanie spodobał się jeden z prezentowanych przez krawca strojów. Piotr nie poświęcając mu wiele uwagi także go zaakceptował. Nieco później ruszyli w drogę do domu. W czasie jazdy udało się polskiemu szlachcicowi odzyskać łaskę hrabiny wprawiając swą towarzyszkę w dobry nastrój.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 21-12-2010 o 23:02.
Piter1939 jest offline  
Stary 22-12-2010, 00:41   #20
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Nicolas podniósł kobietę i przyparł ją do ściany. przez moment widział w jej oczach siły nieczyste, a powiadają, że oczy są zwierciadłem duszy. Nicolas spojrzał w oczy kobiecie po czym powiedział:

-Gadaj prawdę. Nie jesteś tym za kogo się podajesz, potrafię rozpoznać takich jak ty. Powiedz prawdę!- Ostatnie słowa już wykrzyczał.

Teraz już nie tracił czujności, cały czas był gotów wyszarpnąć swój miecz z pochwy i bronić się.
 
pteroslaw jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172