Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2010, 18:30   #2
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4A3qW-0gB1Y[/MEDIA]

Drewniane koła zapadały się delikatnie w błocie rozchlapując gęstą maź na boki. Wiatr poruszał liśćmi na drzewach w lesie przez który jechał Gerard. Człowiek siedział na dwukółce, z kapturem swej szaty podróżnej naciągniętym na głowę. Było zimno, ale jeszcze nie na tyle by w dzień okrywać się kocem, toteż ten leżał złożony z tyłu tego małego wehikułu. Muł zostawiał odciski swych kopyt na błotnistym szlaku powoli ciągnąc swego właściciela w stronę wioski. Gerard zmierzał do tego miasteczka z dwóch powodów. Nie dość ,że znajdowało się blisko, a jego zapasy żywności powoli się kurczyły, to jeszcze ponoć można było tu zarobić. Coś męczyło chłopów którzy szukali wsparcia u poszukiwaczy przygód. Zakapturzony mag jednak nie tyle co po złoto tu przybył, a po informacje. Może tu natknie się na ślad tego czego w ostatnim czasie poszukiwał?
- Dalej Gustawie! Musimy zdążyć przed zmrokiem! – pogonił swego zwierzaka pociągowego Gerard.
Mag uniósł głowę i zagwizdał w śmiesznych i charakterystyczny sposób, patrząc na korony otaczających go drzew. Na dźwięki wydawane przez maga odpowiedziało mu głośne krakanie i jakiś ptak wbił się w powietrze z pobliskiego drzewa. Czarny niczym bezgwiezdna noc kruk młócił zimne powietrze skrzydłami, lecąc w stronę dwukółki.


Gerard spojrzał na swego chowańca i uśmiechnął się wystawiając w jego stronę rękę. Ptaszysko zakrakało i wylądowało na wystawionym ramieniu mężczyzny, delikatnie zaciskając na nim swe pazury.
- Kraa, Droga wola! Kra! – zaskrzeczał ptak do swego właściciela. Gerard bowiem wcześniej wysłał Ignisa na krótki zwiad terenowy. Lepiej było uważać w okolicach gdzie mogli kręcić się zbójcy. Mag opędził swego muła i nabrał w płuca świeżego powietrza. Miasto było już blisko...

~*~

Wóz zatrzymał się pod karczmą, a Gerrard z radością z niego zeskoczył by rozprostować nogi. Gustaw prychnął i kopytem pogrzebał w błocie. Był to dobry muł, mag nigdy nie żałował jego zakupu. Poklepał zwierze po głowię i zwrócił się do swego chowańca.
- Ignisie zostań na wozie i go pilnuj. Nie ma tu stajni, a wiesz jak to jest z miejscowymi. Nie powinienem długo tam siedzieć. – mówiąc to wskazał ruchem głowy karczmę.
- Będę pilnować. Kraaa. Pilnować!- odpowiedział mu jego wierny towarzysz i zeskoczył na dwukółkę. Mag uśmiechnął się i zostawiając wóz pod opieką Gustawa i Ignisa otworzył drzwi do karczmy.

Przywitały go nieprzychylne spojrzenia miejscowych, nie można było im się dziwić, osobnicy w kapturach pojawiający się w tak ponury dzień, na pewno nie budzili sympatii. Gerard jednak od razu pozbył się kaptura odsłaniając swoją twarz. Czarne proste włosy wypłynęły spod nakrycia głowy i opadły na ramiona chłopaka. Twarz Gerard miał lekko zarośnięta bowiem w drodze nie miał jak się ogolić, kilku dniowy czarny zarost wykwitł na jego twarzy, nadając jej lekko żebraczego wyglądu. Mag był młodych chłopakiem z twarzy nie można było dać mu więcej niż dwadzieścia lat. Miał cienkie brwi, i delikatny nos, twarz zaś była lekko pociągła jednak charakterystycznych cech nie posiadała. Sam Gerard był dość wysokim mężczyzna, miał bowiem trochę ponad 6 stóp wzrostu, a posturę raczej szczupłą. Ubrany był w typowy podróżny płaszcz, jednak bystre oko mogło zobaczyć pod nim czerwono czarną szatę maga. Zielone oczy zlustrowały pomieszczenie, a na twarzy człowieka zagościł grymas obojętności. Najwidoczniej przebywanie w takich miejscach nie dawało mu ni radości, ale tez i uciążliwe dlań nie było. Należy zauważyć, iż w ręku Gerard trzymał dębową laskę z nielicznymi rzeźbieniami. Był to typowy dla magów kostur, a brak zdobień z kamieni szlachetnych czy złota znaczył, że Gerard nie należał do tych najzamożniejszych czarodziejów. Zobaczywszy zapełniony stolik pełen osób nie pasujących do wyglądu typowego chłopa ruszył w tamtą stronę. Przybył jako ostatni, cóż Gustaw nie należał do zwierząt które z byle powodu się spieszą. Zasiadając do stołu powiedział głośno do wszystkich.
- Witajcie jestem Gerard. – i to krótkie powitanie jak dla niego póki co starczyło w kwestii grzeczności. Gdy siedział już na drewnianym krześle szybko obrzucił nowych współpracowników dyskretnym spojrzeniem. Na widok niskiego osobnika, który wyglądał jakby magią się parał, Gerard lekko się skrzywił. Nie przepadał za innymi magami, a niziołek na pierwszy rzut oka ni kapłana czy też wojownika nie przypominał. Cóż towarzysze w takich misjach byli jak rodzina- nie wybierało się ich samemu.

Karczmarz powiedział co miał powiedzieć, nie wyjaśniając za dużo. Gerard zmarszczył brwi i młodzieńczym głosem z lekka doza irytacji zapytał.
- A może wytłumaczysz nam gdzie dokładnie jest ten klasztor? Jakaś mapa była by mile widziana. Chętnie bym też dowiedział się jak dawno porwali tą zielarkę i czy długo już Ci bandyci tu grasują.- zapytał krzyżując ręce na piersi. Nie miał zamiaru działać na ślepo. Pierwej dokładne informacje, potem zaś działanie.
 

Ostatnio edytowane przez Ajas : 17-12-2010 o 15:34.
Ajas jest offline