Zostało postanowione by udać się na widzenie do świątyni. Jak i by wcześniej odwiedzić karczmę.
Tym razem wybór padł na osławionego "Bakałarza". Jak się okazało miejsce zasługiwało na sławę choćby wystrojem i przepychem. Jak mógł się on uważający się za erudytę nie przyjrzeć się niezwykłym przedmiotom widzianym tylko na rycinach w księgach. Każdy kolejny przedmiot, który potrafił nazwać jak i te których nie potrafił przyciągały jego zainteresowanie i uświadamiały jak wielka jest jego niewiedza na temat świata i co dokładnie można w nim znaleźć.
Właściciel z pewnością nie musi się bać o swój los, choćby za część tych przedmiotów można by kupić majątek ziemski, równy moim rodzinnym włościom.
Jedzenie było smakowite jak na lokal o takiej renomie przystało. O ile wielu mogło tego nie docenić to on znając jedzenie od tego z szlacheckiego stołu do tego, które je się podróżując przez dzicz Drakwaldu doceniał to w pełni. Mimo kosztów po posiłku. Funduszami się nie przejmował dysponował całkiem pokaźnym majątkiem za dostarczenie malunku i możliwe, że arcykapłan nie pozwoli im z głodu umrzeć.
Po posiłku bez problemu znalazł drogę. Budynek był ogromny a i on już kilka razy tutaj był.
Wina odmówił by jak stwierdził zachować trzeźwość umysłu podczas gdy będzie słuchać. Było czego i wszystko niepokojące. Powrót do lasu nie podobał mu się ale skoro los tak chce to będzie musiał.
-Oczywiście świątynia nie będzie miała nic przeciwko temu, że skonsultuje się z moimi przełożonymi z gildii?-Zapytał retorycznie.-Jak jest moim obowiązkiem. Czy wielebny Odo mógłby wraz z mną się udać? Magowie mogliby pomóc w wymyśleniu sposobu ochrony przed mocami chaosu, a im więcej fakty, które tylko ojciec zna, jest dostępnych tym większa szansa na znalezienie rozwiązania.
-Jak Gotrfryf słusznie zauważył nie damy rady pokonać ewentualnego oddziału. Zbrojna pomoc przydałaby się, problemem z nią zdają się braki w ludziach. Czemu nie zatrudnić najemników? Rozumiem, że to może być kwestia zaufania do nas lub prestiżu świątyni. Niektórzy mogliby uznać korzystanie z nie swoich sił za oznakę słabości, jednak my mając fundusze i odrobinę szczęścia możemy nająć ludzi. Jeżeli dostaniemy zgodę i wskazówkę gdzie szukać najemników. Po minie kapłana Odo widać było, że nie pochwalał udania się do siedziby magów.
- Niestety chcemy, żeby jak najmniejsza liczba osób wiedziała o tej misji. Nie wszyscy z naszych braci są wyrozumiali dla wszelkiego rodzaju magii - powiedział szybko Ranulf, chcąc wyprzedzić reakcję towarzysza. - Dlatego bylibyśmy wdzięczni, gdyby zostało to pomiędzy nami. Co do najemników nie mamy żadnych dokładniejszych danych gdzie by ich szukać, ale jeżeli będziecie się czuć pewniej w większej gromadzie to nie będe oponował, o ile nie będą wiedzieć zbyt wiele.
- Hm, ja nie widzę kłopotu w rozmiarze drużyny. - wtrącił się nagle Mablung. - Znam Drakwald bardzo dobrze i potrafiłbym przeprowadzić nas bez większych przeszkód, oczywiście tam gdzie kazał by kapłan Odo.
Uniósł w jego stronę kielich z winem, z drwiącym uśmieszkiem. Od razu dało się u kapłana wyczuć niechęć do nieludzi, ale zachowanie elfa było nie zbyt przemyślane. Najwyraźniej i jemu wino zaczynało już szumieć w głowie.
-Znalezienie miejsca jeżeli to sugerujesz nie wydaje się głównym problemem, dotarcie w jednym kawałku nim jest. Jeżeli będzie trzeba to w tak szczupłym składzie wyruszymy, jednak wolałbym tego uniknąć. Dlatego prosiłem o dofinansowanie, cóż obiektywnie patrząc nie mam zbytnio funduszy na kompanię najemną. Obiecuję, że o sprawie będą wiedzieć tylko te osoby które muszą i nikt więcej. Macie na to moje słowo jako...-Zastanowił się wiedząc o niechęci Oda do magów-... sługę imperium jak też jako członka rodu von Altmarkt. Teraz za przeproszeniem jeżeli ma jakimś cudem starczyć czasu na choćby próbę wypełnienia obowiązków to muszę zacząć działać.
Wstał i ukłonił się obu kapłanom.
-Jeżeli coś jeszcze ustalicie to ufam, że poinformujecie mnie. O ile też nie idziecie?
Ostatecznie wyszedł i dobrze sobie znaną drogą ruszył wtajemniczyć przewodniczącego gildii w sprawie, prosić o radę jak i o wsparcie czy to zbrojne czy ewentualnie finansowe. Choć tliła się myśl o prośbę pieniężną przewyższającą możliwe koszty i zatrzymania tych środków to szybko ją odrzucił. Przecież nie będzie on szlachcic i czarodziej prosić o pieniądze dla siebie, za to darowizna w podzięce już byłaby akceptowalna, tylko o fundusze wymagane do wykonania zadania a których to on nie posiadał. Gdyby posiadał długą brodę to stanowczo by sobie w nią pluł za to, że nie zabrał z domu stosownych środków.
Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 19-12-2010 o 13:01.
|