Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2010, 21:13   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysoki, jasnowłosy mężczyzna rozglądał się dokoła z odrobiną zniecierpliwienia w szarych oczach. Przed chwilą osiodłał wierzchowca, spakował bagaże, przytroczył lutnię i starannie zasypał resztki ogniska. W zasadzie byłby gotowy do ruszenia w drogę, gdyby nie jeden drobiazg.
- Joker!
Joker, który, jak to wszystkie koty mają w zwyczaju, lubił chadzać własnymi drogami i nie zawsze reagował na głos Xandera.
- Joker! Co zrobisz sam w wielkim lesie? Zeżre cię jakiś lis i co?
Tym razem kot raczył zareagować. Wnurzył się z krzaków i obdarzył Xandera spojrzeniem pełnym wyrzutu.
- Tylko mi nie mów, że zepsułem ci polowanie, czy coś równie mądrego.
Zwierzak, jak każdy zwyczajny kot, nie był obdarzony umiejętnością mówienia, ale zdawać się mogło, że rozumie każde słowo. I zapewne rozumiał. Jeśli tylko chciał.
- Idziesz, czy zostajesz?
Pięć minut później byli już na trakcie, który - zgodnie ze słowami napotkanego wczoraj kupca - miał prowadzić do Cienistego Zakątka.

Miejscowości tego typu wielu określało wielce mówiącym mianem. Zadupie.
Xander, chociaż pochodził z wielkiego miasta, nie odczuwał potrzeby używania takich określeń. Małe jest piękne, mawiali inni. W dodatku z dala od metropolii działy się niekiedy rzeczy, o których nie śnili filozofowie. I można było trafić na niespotykaną gdzie indziej okazję do zarobku.
- A cosik się tam ostatnio źle dzieje - mówił kupiec. - I ludzi szukają. Takich, znaczy, co im pomogą, a i zarobią przy okazji.
Okazja do zarobku nie była czymś, co warto było lekceważyć. Jedzenie darmo nie przychodzi, konia trawą samą zywić się nie da, a i kot, leń jeden, miast myszy łowić na Xandera się ogląda, by ten mu strawę dawał. Zima w dodatku szła, warto zatem było pomyśleć o kilku groszach, by móc w cieple, pod dachem, największe mrozy przesiedzieć.
Miał oczywiście paru przyjaciół, u których mógłby się zatrzymać, ale nie po to w świat wyruszył, by zaraz wracać...

- Gdzie znaleźć można tego, co ludzi poszukuje? - spytał przechodzącego obok człeka.
- Toś pan nie przyjechał śpiewać? - Zagadnięty obrzucił Xandera i wiszącą przy siodle lutnię zaciekawionym, choć troszkę rozczarowanym spojrzeniem. - Ano tam - wskazał budynek - gospoda jest. I karczmarz wszystko powie.

Gospoda nie zaliczała się do największych. I, tak przynajmniej wyglądąło na pierwszy rzut oka, nie miała stajni. Xander, który nie lubił zostawiać swego wierzchowca, Scampa, na łasce losu (jako że do bliźnich miał zaufanie raczej ograniczone) wolał się upewnić.
- Ano jest stajnia, a juści. - Wyrostek zaczepiony przez Xandera pokiwał głową. Gest oznaczający potwierdzenie podobnie jak słowa stał w jawnej sprzeczności z tym, co widział Xander, który stajni do tej pory nie zauważył. - Znaczy się z tyłu jest, za gospodą - wyjaśnił chłopak.
No i była. Bardziej podobna do zwykłej szopy, ale lepsze było to, niż gdyby koń miał stać pod gołym niebem. Siana trochę też tam było, jakimś dziwnym trafem.
Joker bez zaproszenia wpakował się na ramię Xandera, który po raz kolejny poprosił o błogosławieństwo dla tych, co wymyślili koszulki kolcze, chroniące między innymi przed kocimi pazurami. Naramienniki płaszcza zostały co prawda wzmocnione skórą, ale stalowe ogniwa zbroi stanowiły dodatkowe zabezpieczenie.
Xander poprawił jasne, długie włosy, które znów spadły mu na czoło, a potem wkroczył do gospody.

Przy stole, do którego skierował go karczmarz, nikt jeszcze nie siedział. Xander wybrał miejsce przy ścianie, z którego mógł obserwować nie tylko wejście, ale i całą salę. Obok krzesła położył plecak, o ścianę oparł lutnię, obok której znalazła się kusza. W zasięgu ręki, tak, by w każdej chwili można było ją złapać i użyć. Sprawdził, czy rapier daje się łatwo wyciągnąć z pochwy. Nie wierzył w to, że mogą go tu spotkać jakieś kłopoty, ale lata szkolenia (i doświadczenia ze szlaku) nie pozwalały ot tak sobie zrezygnować ze środków ostrożności.
Przez moment, starannie ukrywając rozbawienie, zastanawiał się, za kogo mają go tutejsi. Za barda - ze względu na lutnię, czy też za zwykłego złodziejaszka, co mógłby sugerować szary strój i rapier. A może za maga, podróżującego z kotem-chowańcem?


Miejsca przy stole powoli się zapełniały. Xander każdemu przybywającemu podawał swoje imię (jeśli tamten przedstawił się pierwszy) i ściskał podaną sobie dłoń (jeśli ktoś zechciał ją podać). Joker, znudzony, w końcu zapadł w sen na kolanach Xandera.
Gdy pojawiła się ósma osoba, mag (przynajmniej na pierwszy rzut oka), karczmarz zechciał wreszcie do nich dołączyć i przedstawić problem.
Zanim Xander zdążył się odezwać, pytania zaczął zadawać Gerard. Jako że nie wyczerpał tematu, również Xander postanowił dorzucić kilka pytań.
- Czy ta zielarka jest jedyną porwaną osobą? Czy napadali na ludzi? Kobiety napastowali? Kradli coś? Jedzenie, zwierzęta? Widział ich ktokolwiek? Jeśli tak, to ilu i jak są uzbrojeni?
- Prócz mapy zdałby się nam tez człek, co okolicę zna i o klasztorze mógłby opowiedzieć. W końcu skoro to ruina, to od dawna stoi i miejscowi znać tam powinni każdą cegłę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-12-2010 o 22:58. Powód: Stajnia
Kerm jest offline