Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2010, 22:26   #5
Hermit
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
-Na pierwsze piekło Bela...- wycedził do siebie grzęznąc w błocie po kolana. Nie był on może wyznawcą wygodnego życia, ale perspektywa przemoczonych nóg, a następnie kataru i choroby była dla niego nie za wesoła. Rozejrzał się zamaszyście po trakcie w poszukiwaniu wszelkiego życia, lecz jego oczy o kolorze ciemnego brązu nie odnalazły niczego, prócz niepewności z strony gęstwiny leśnej.

Trakt zdawał się nie mieć końca. Samotny wędrowiec odziany w zbroje łuskową szedł wolnym krokiem przed siebie. Jego twarz, lekko zarośnięta była z lekka uradowana. Przy boku spoczywał mu długi miecz w pochwie, a na plecach przywiązana do plecaka duża drewniana tarcza. Na jego piersi zwisał masywny medalion, przedstawiający gwiazdę z włóczni i buzdyganów na tle tarczy. Misternie wykonany z kawałka drewna, ale cóż poradzić. Na ekwipunek trzeba zarobić. Z pod długiego płaszcza, bo takowy jeszcze posiadał co krok wyłaniała się lekka kusza przymocowana do paska za pomocą sznurka. Plecy także nie pozostawały wolne, albowiem dźwigały całą resztę jego dobytku w podróżnym plecaku.

Droga odnalazła wreszcie swój koniec, a jego nogi doprowadziły go do celu, bynajmniej tak mu się mogło zdawać. Zmarszczył czoło spod kaptura, śledząc zabudowania. Brak życia. Słyszało się nie raz, jak bracia mówili na naukach o wioskach spustoszonych przez złe siły, a mieszkańcy w szponach zła stali się nieumarłymi pomiotami. Chwycił w garść swój medalion, i postąpiwszy krok przed siebie począł odmawiać modlitwę.

Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie,
pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie...


Przerwał widząc zabudowanie z którego dobywały się gwary męskich głosów, a z kominów ulatywał szary dym.

-Jednak to tu - wysapał, rozluźniając się. Cieszył go fakt, że przynajmniej ta perspektywa okazała się błędna.

Podmurowane fundamenty budynku wyglądały imponująco przy tamtych chatach. Obrócił się jeszcze raz, i nie widząc nikogo w pobliżu wszedł na pierwszy stopień, a potem na następny przyglądając się ich stanom. Złamania w takich warunkach ciężko się goiły.
Na samej górze spotkał się z masywnymi drzwiami, na które naparł jedną ręką. Drzwi z miejsca ustąpiły. Pierwsze co poczuł na swych lekko zarośniętych i przy chudawych policzkach to podmuch ciepła dobywający się z wewnątrz. Z momentem postawienia pierwszego kroku w karczmie poczuł ogrom spojrzeń jakie na niego padły. Wszystkie grymasy, oraz nieciekawe miny skierowane w jego stronę zbył odsłaniając kaptur i odkrywając płaszcz na boki. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech, jak u grabarza na pogrzebie. Zlustrował szybkim spojrzeniem siedzących przy stołach, jak i tych co siedzieli nieco dalej. Ci znacząco wyróżniali się z otoczenia. Szybkim i niedbałym gestem pobłogosławił siedzących i odparł gromko



-Widzę, że macie tu nieliche problemy, dobrodzieju - rzekł spoglądając w oczy staruszka, który zdawał mu się być karczmarzem- skoro ściągacie tu cały zastęp dzielnych poszukiwaczy.

Postąpił kilka wolnych kroków, przeciskając się między stolikami.

-Ale wiecie, że nie obejdzie się bez boskiego wsparcia - mrugnął ni to zgromadzonych, ni to do gospodarza- Brat Asgard, miecz i tarcza Korda.

Nie usiadł, chodź miejsce dla niego czekało. Stał opierając się o oparcie i bezceremonialnie lustrując twarze pozostałych. Po chwili dobrodziej przeszedł do wyjaśnień. Nie przerywał jak to miał w zwyczaju, lecz wysłuchał go do końca.

- Dobrodzieju, jeśli można spytać. Czyj to był klasztor, i z kim, albo i z czym mamy do czynienia.

Pytania jakie do tej pory padły, były rozsądne , tak więc miał już pewien zarys ludzi ( i nie tylko) z którymi będzie oczyszczał tą okolice z zła.

- Także rozmowa na suche gardło nie jest zbyt wygodna - uśmiechną się wymownie - kiedy trzeba omówić ważne sprawy.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline