Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2010, 00:35   #6
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Zmierzchało już, kiedy postanowił zatrzymać się na noc. Jednakże o tej porze roku to znaczyło bardziej „wcześnie” niż „późno”. Było coraz zimniej i Kaldor musiał zacząć się zastanawiać nad jakimś miejscem do przezimowania. Jednak z tym zawsze łączyła się potrzeba posiadania pieniędzy.

Na tamtą chwilę jednak jego zmartwieniem było drewno i ognisko.


Dwa króliki, które udało mu się wcześniej tego dnia upolować wydawały się w sam raz na kolację. Tłuściutkie, sądziły że spokojnie przeczekają zimę gdzieś w swoich norach.
Jednak natura, a właściwie pewien tropiciel, zadecydował inaczej.

Miał zielone, raczej zimne oczy, które kontrastowały z długimi, czarnymi włosami. Ubierał się również na ciemno: czarna skórznia, ciemnobrązowe spodnie i buty, oraz czarne, skórzane rękawice. Jego uzbrojenie składało się z długiego łuku, oraz takiegoż miecza.

Kiedy zabierał się za oprawianie królików, zaklął pod nosem – znowu zapomniał kupić nóż myśliwski i musiał użyć miecza: nieco zbyt ciężkiego i długiego do tej czynności.
Jakiś czas później spoglądał w niebo i… uśmiechał się. Do wspomnień.
Trochę zbyt długo był sam, nie miał nawet do kogo gęby otworzyć. Między innymi dlatego zdecydował się wziąć tą robotę o której słyszał ostatnio.

Zastanawiał się ile jeszcze czasu musiałby żyć tak odcięty od społeczeństwa, żeby zupełnie zdziczeć. To znaczy w oczach „normalnych” ludzi. Bo już teraz był dla nich wyrzutkiem, który błąka się bez celu od wiochy do wiochy szukając szczęścia. Polowanie na orków było… dobre, jednak kiepsko wpływało na… hmm… ocenę publiczną?
Jednak tak naprawdę nie był sam…

Do ogniska podszedł, bardzo powoli i ostrożnie, samotny wilk. Wąchał intensywnie otoczenie we wiadomym celu. Po chwili usiadł i… wbił wzrok w tropiciela.
… witaj współ-wyrzutku.
Kaldor bez wahania rzucił mu jednego z upieczonych już królików, po czym zaczął jeść swojego.

Zaś na następny dzień był już w drodze do „roboty”. Błotnista droga mu nie przeszkadzała, jednak kiepsko świadczyła o zamożności miejsca do którego się udawał, bowiem praktycznie uniemożliwiały przejazd wszelkim wozom. A to z kolei uniemożliwiało rozwój okolicznego handlu ze „światem zewnętrznym”. To zaś kazało Kaldorowi myśleć, że wieśniacy znów będą próbowali płacić mu rzepą, czy inną sałatą.

Im dalej szedł, tym to ostatnie przekonanie stawało się silniejsze – karczma, czyli „miejsce spotkania” wyglądała tragicznie. Na szczęście ludzie wewnątrz prezentowali sobą nieco lepszy standard – hazard, alkohol, bójki, a nawet dziewki służebne.

Przy stoliku, gdzie mieli się wszyscy spotkać siedziało już kilka osób. Darett bez wahania podszedł do nich i przedstawił się wymieniając uściski dłoni. Następnie zdjął z pleców łuk z kołczanem strzał. To pierwsze postawił opierając o stół, zaś to drugie…
W oczekiwaniu na kogokolwiek, kto zlecił im zadanie, postanowił przejrzeć swoje strzały, by się upewnić że żadna nie jest uszkodzona, albo nie ma jakichś wad. Gdyby miał się tym przejmować w ogniu walki, to marny byłby z niego łucznik.

W końcu pojawił się gospodarz – wraz z nim wyjaśnienie zadania (i zdumienie, że wieśniacy zebrali pieniężną nagrodę), oraz… pytania. Lawina pytań.
W pewnym momencie Kaldor nie mógł już wytrzymać.

- Przestaniecie, kurwa? – uderzył pięścią w stół. – Jeszcze się go wypytajcie o kolor gaci, bo może od tego zależy gdzie zielarkę zabrali? Mówił przecież, sprawa jest prosta, że ja pierdolę. Porwali kobietę. Pewnie są w klasztorze. Sprowadzimy kobietę, zadanie wykonane. Mamy iść z pierdolonego punktu A… – przyłożył palec do stołu i zaczął go przesuwać. – … do punktu B! Powiedzcie nam tylko, dobrodzieju, gdzie dokładnie jest ten klasztor i możemy ruszać! Byle z życiem i nie tracić czasu na próżne gadanie, tylko wstać skoro świt i wyruszyć na polowanie. - spojrzał jeszcze ostro na tego, który przedstawił się jako Brat Asgard. - I chlać po temu nie trzeba nawet, kurwa! - syknął.

Na koniec tropiciel był cały czerwony na twarzy i oddychał ciężko.
Wspaniałe pierwsze wrażenie.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 17-12-2010 o 11:00.
Gettor jest offline