Markus Goetz
Wstał powoli, bez słowa. Głowa ciążyła mu jakby była z ołowiu, świat nie chciał stać tak do końca prosto.
Przeciągnął się ostrożnie, by się nie przewrócić, po czym zaczął zbierać swoje rzeczy, w międzyczasie zastanawiając się, co stało się między stanem drzemania przy ognisku, a byciem związanym w namiocie.
Konkluzja była raczej oczywista i Markus miał wielką ochotę wyładować swoje niezadowolenie choćby i w tym momencie.
Powstrzymał sę jednak i złapał za ramię towarzysza, który właśnie chciał wyjść. - Zaczekaj. - warknął. - Nie wiemy, ilu ich tam jest, prócz tych dwóch skurwysynów. Posiedźmy tu trochę, może któryś tu przyjdzie. Albo przybędzie reszta i odwrócą ich uwagę. |