Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 12:06   #102
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Gambino

Po pchnięciu szkłem w krtań gnom nie miał szans, zapadła krótka cisza, wymowniejsza niż słowa. Wiatr świsnął, a ogień ogniska zatańczył gwałtowniej wyrywając ich z zadumy. Duchowny i jego zidiociały giermek Dimo uwijali się jak mrówki przy rozbrajaniu i pętaniu trójki drani. Poza całkiem niezłym uzbrojeniem jeden miał za pazuchą pęk pociętych kawałków sznurka -ciekawe po co- i do połowy pustą buteleczkę z wodnistą cieczą. Brat podniósł flaszkę, którą częstowali ich przy tym serdecznym powitaniu, za które dostali łomot. Powąchał i porównał zawartość obydwu.

-To teraz to wypijecie bratki, a jak wypijecie to usadzimy was przy ognisku, nie za daleko oczywiście. -Gambino skinął na swego pomocnika, a ten w lot pojmując groźbę począł zdejmować buty chojraków. [i]- Chyba, że chcecie gadać...

Z namiotu wyszli dwaj znajomi, którym jak widać udało się dostać tu jeszcze wcześniej. Wyglądali na zadowolonych ze sceny jaka się przed nimi malowała- poprawiali to gacie, to pochwę, jakby nie wiadomo co pod płachtą namiotu zaszło.

-Piliście może ten trunek...? Jakieś komentarze? -podnosząc flaszkę wódeczki niemal krzyknął do Cichego i Marcusa, jakby zwracał się do przyjaciół. -Nasi, tutaj, gospodarze odmawiają wypić za nasze zdrowie.. bardzo niegrzecznie, może któryś z was ich przekona? No, zakasaj który rękawy, a my za ten czas posadzimy ich bliżej ciepła.., znaczy światła.

***

"Wstawaj, wstawaj junaku" – Wilk klepnął dochodzącego do siebie wąsacza płazem miecza w pysk.
Siedzący nieco dalej, po drugiej stronie ognia Gambino posilał się tym co ów junak miał w sakwie- bochen chleba ledwie z wczoraj napchał serem, nadział na patyk i przypiekał nad ogniem tak długo aż ser począł wyciekać, gotowe. Dimo zgodnie z poleceniem czaił się w najdalszym krańcu obozu chroniąc parkę i konie dla ich czwórki, w razie odwrotu. Gambino zaproponował też Jeff'owi zasadzić się w dogodnym do serii strzałów miejscu, ale nie był pewien jak kusznik na to zareagował- jego mimika przynajmniej tego nie zdradziła. Reszta kompanii też lepiej lub gorzej zasadziła się dookoła polanki. Tylko trzech z nich (i jeńcy) siedzieli w samym środku patelni, tylu przynajmniej widział zakonnik. Związani, usadzeni przy ogniu, partacze byli lekko poobijani, ale przytomni, pewnie srali w gacie głowiąc się czemu właściwie jeszcze żyją. Pałaszując zapiekankę Gambino popijał sobie z -również junakowego- bukłaka całkiem niezłym bełtem tą serową ucztę. Jego towarzysze -Wilk i Marcus- wymienili spojrzenia czy nawet kilka zdań. Wyglądało na to, że Marcus zajmie się przesłuchaniem. Pomagał mu Wilk, choć bliżej mu było do wilkołaka, podniósł faceta jak szmacianą lalkę, pierdolnął w łeb tępizną. Potem padły pytania, a dzięki tej przemyślnej formule odpowiedzi pojawiły się od razu. Nawet na ostatnie, retoryczne pytanie, brata Gambina.

~..Ocho.. dziewięciu zbirów to mało, strażnicy- śmiało, rozgośćcie się. Zaraz zaczynamy..
 
majk jest offline