Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 12:42   #109
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-"Nie..."- Urizjel oniemiały patrzył na czerniejące skrzydła- nie...- cofnął się o krok. Pierwszy raz od bardzo dawna się bał czegoś innego niż, że Gniew przejmie nad nim kontrolę. Na bogów! Ten pokutnik sam otarł się o coś takiego! O ten obłęd goszczący w oczach kapłana. Po policzku spłynęła mu łza. Potwornie kontrastowała z grymasem wściekłości goszczącym na jego twarzy i krwawą plamą czerwieniejącą szatę na jego lewej piersi. Pentagram nad okiem zalśnił magmowym blaskiem gdy nieskończony zawył w furii
-"Grzmij Gniewie!"- a towarzyszył temu okrzyk przynoszący na myśl lwiego demona. Jego katana rozprysła się na drzazgi które zatopiły się w ziemię jakby była wodą. Błyskawicznie okrążył upadłego kapłana. Samą rączkę wzniósł do poziomego uderzenia. Skały oderwał się do ziemi lgnąc do tsuby, błyskawicznie uformowały wielkie kamienne ostrze. Z potwornym okrzykiem uderzył z całych sił. Jednak teraz nie był obdarzony błogosławieństwem Belleforta. To nie byłoby najbardziej efektywne zagranie. Nie przegrał jeszcze z Gniewem. Bestia hulała w jego umyśle, walczyła, starała się przejąć kontrolę, ale jeszcze to Urizjel był władcą, on był szermierzem. Uderzając trzymał jedną dłonią za rękojeść, drugą za tył ostrza. Magma to skała. Miał nad nią władzę. Postarał się uchwycić ich jak najwięcej. Podczas zamachu nie pozwolił ulecieć ani kropli. Gdyby padły na towarzyszy poważnie by ich poraniły. To nie była zwykła lawa. Gorąca nadawał jej szał Gniewu. Im był bardziej zły tym była gorętsza. Teraz mogła przepalić stalową zbroję. Gdyby padła komuś na twarz to, o ile by przeżył, to nie byłby już tak piękny jak kiedyś bez potężnej magii. Zaatakował z boku. W momencie uderzenia wystrzelił wszystko co miał w kapłana. Nie bez powodu nie atakował od tyłu. Byłoby to prostsze i utrudniło by przeciwnikowi unik, ale w razie chybienia ten gorący prysznic uderzyłby w Thornheada. Tak powinien go minąć. Aktualnie Urizjel nie był w stanie myśleć na tyle logicznie by się upewnić. Kapłana trzeba zabić szybko. Jeśli ucieknie to będzie gorzej tylko dla niego.
Upadły nieoczekiwanie wyciągnął dłoń w kierunku Urizjela. Na jej bladej skórze odznaczały się ciemnoczerwone żyłki i naczynia krwionośne. Coś błysnęła i magma zapłonęła ciemnoczerwonym płomieniem. Elwyn nieznacznym ruchem palców odbił lawę, tak że jej gorący deszcz powrócił do Urizjela. Generał odskoczył nieznacznie do tyłu i po wbiciu swego dwumetrowego ostrza w ziemię klasnął dłońmi.
- "Agris Morsae!" - krzyknał o rozłożył dłonie wskazując nimi na Upadłego.
Z ziemi dookoła upadłego kapłana wystrzeliły wielkie, skalne kolce o kształcie stożków. Sunblaze uniknął je, wzbijając się w powietrze. Gdyby nie to, skalne kły rozerwałyby jego ciało na strzępy. Leciał z wielka prędkością ku górze, coraz bardziej znikając z zasięgu pozostałych Nieskończonych.
- "Nie rańcie Kapłana!" - Wydarł się Yue. Sięgnął po kij. Wyczerpać Upadłego, było wyzwaniem.
- "Musze mu wrzucić pieczęć! Zajmijcie go!" - powiedział w stronę towarzyszy.
- "Łatwo Ci mówić. To nie ty będziesz w kontakcie z tym potworem."- Ao stał już w gotowości. Choć tym razem widać było że był autentycznie przerażony.
-"Ile czasu potrzebujesz?"
- "Tyle by na mnie nie patrzył! Dziesięć sekund."

Wojownik nabrał powietrza w płuca, a srebrne światło wydobyło się spod łusek jego broni. Ruszył w kierunku upadłego. Pod nosem mamrotał tylko coś co przypominało " dobrze że wróciłaś". W locie zmienił ostro kierunek tak by móc trafić w szczelinę w obronie upadłego.
-"Wicher pierwszy. KAZUDEI"- Dłonie ułożone w szpony pędziły w kierunku boku Upadłego.
Kapłan zdołał tylko spojrzeć na Ao, a po chwili siła ciosu wojownika posłała Upadłego prosto na olbrzymi pień drzewa. Uderzenie stworzyło w twardej korze spore wgniecenie. Elwyn jednak nie był ranny, ale wyglądał na zmieszanego.
Urizjel wrzasnął czując oblewającą go lawę, zamachnął całym ciałem strzepując ją. Dla niego była tylko wrzącą wodą. Gęstą wrzącą wodą. Wzniósł wzrok i zobaczył kapłana uderzającego w drzewo. Odbił się pędząc wprost na niego. Wyrzucił miecz przed siebie, a ten wbił się bolcem w ziemię. Sięgną rękami w tył zagarniając skały i uformował z nich pięć kolców długich na metr. W pewnym momencie machnął nimi wprzód, a pociski poszybowały w kapłana. Tylko jeden bezpośrednio, każdy kolejny metr w bok, tak, że całość tworzyła X. Poczuł szarpnięcie gdy wyrwał z ziemi miecz.
Upadły zauważył nadlatujące pociski i szybkim odepchnięciem się od drzewa, znów ruszył w górę drzew.
"Belleforcie... pomóż" wyszeptał Urizjel i w tym momencie oczy stały się znów zwykłe, natomiast świat wydał mu się lżejszy, miecz który w rzeczywistości ważył dużo ponad 30 kilogramów, Urizjelowi i tak wydawał się mieć nie więcej niż 1/6 tej masy. Z łaską Zabójcy Olbrzymów był lekki jak zwykły półtorak.
Jeszcze przyspieszył i natarł na kapłana z pełną siłą. Na sekundę przedtem wziął głęboki wdech i wydał z siebie okrzyk od którego wydawała się zatrząść ziemia. Urizjel nie słyszał co mówił Yue. Nawet gdyby usłyszał nie zastanawiałby się nad tym, nawet gdyby się zastanowił to i tak uderzał by zabić.
Kapłan zareagował błyskawicznie. Zrobił unik w bok, sprawiając iż Urizjel chybił i jego miecz zderzyła się z drzewem, odznaczając na jego korze ślad zniszczenia. Upadły zatrzymał się w górze. Po jego brązowych tęczówkach rozszedł się szkarłat, zmieniając ich barwę na barwę krwi. Elwyn otworzył nieznacznie usta, kształtując coś na kształt miłego uśmiechu. Wskazał dłonią na Pokutnika. W jednej chwili ciało Urizjela spowił ciemno-czerwony płomień. Cierpiący Nieskończony nie był w stanie utrzymać się w powietrzu i zaczął opadać w dół.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 18-12-2010 o 13:10.
Arvelus jest offline