Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 14:23   #12
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Argena była w dość dziwnym nastroju po rozmowie z pustelnikiem - nie była zachwycona wieściami, ale mimo wszystko dowiedziała się czegoś, więc nie było aż tak źle. Tym razem uważała na wszystko co do niej mówiono i zapamiętała nawet imiona kapłanów, oraz związane z nimi pierdoły o rzepie... które były jej potrzebne jak dziura w moście. Dowiedziała się jednak, że kult był dość rozpowszechniony i miał wielu zwolenników, co utrudniało jej zadanie. Zrozumiała, że zapewne nie dojdzie do tego kto dokładnie stoi za zabójstwem Silo i obecnie posiada potrzebne dla niej informacje... chyba, że był to mężczyzna, który jadąc w pośpiechu na koniu zapadł jej w pamięć. Czarny strój by do tego pasował, więc to mógł być on! I udało by się jej go dogonić... kto wie.
Póki co nie spieszyła się tak z opuszczeniem miasta. Miała tu jeszcze coś do zrobienia.
Podczas kąpieli, w gorącej wodzie z dużą ilością piany, wystawiła swe stopy, aby chochliki mogły się nimi zająć. Miały w tym wprawę, gdyż było to jedną z ich powinności.
Następnie należało dobrać odpowiedni strój i ubrać się, co nie było zbyt trudne. Nieco bardziej czasochłonne było zrobienie jej długich i bójnych włosów. Po wytarciu, schły one powoli, a w międzyczasie chochliki delikatnie je rozczesywały grzebieniami. Sama Argena siedziała tylko na krześle i czekała. Oczywiście służba o nią zadbała - podstawiono jej miękkie poduszki pod pupę i za plecy, aby wygodniej jej było siedzieć. Potem lekki, wręcz symboliczny makijaż i oczywiście jej drogocenna biżuteria. Mogła zejść do sali głównej.

Sądziła, że młodzieniec będzie już na nią czekał, ale to ona zjawiła się wcześniej. Może nie była z tego specjalnie zadowolona, ale fakt, że wszyscy zgromadzeni w karczmie mężczyźni z zapartym tchem podziwiali jej urodę, zrekompensował jej tą niedogodność.
Drugą pociechą było to, że wcale nie musiała długo czekać, a czas upłynął jej przyjemnie, bo czyż nie było zabawnie oglądać wybauszone na nią oczy grupy gapiów? Wyglądali conajmniej śmiesznie.
Dergo zjawił się niedługo i choć jego strój pozostawiał nieco do życzenia, to przynajmniej przyniósł ze sobą bukiet kwiatów.
- Proszę, to dla ciebie, moja piękna pani - powiedział wręczając jej róże i kłaniając się jej.
Argena odebrała podarunek i położyła go na stoliku. Widok czerwonych róż bardzo jej się spodobał. Od razu poczuła się zrelaksowana i poczuła przypływ dobrego humoru.
- Co to za strój? I plecak? - zagadała. Nie tak ludzie ubierali się na spotkania w karczmie przy kielichu wina.
- Bo ja postanowiłem... To znaczy, jeśli mi tylko pani pozwoli... Bardzo chciałbym z panią wyruszyć bardzo - powiedział, nieco plącząc się w słowach. Argena była rozbawiona widokiem nieporadnego i najwidoczniej zakochanego w niej młodzieńca.
- Gdziekolwiek się wybieram? - rozpoczęła wywiad.
- Gdziekolwiek - odpowiedział mężczyzna.
- I będziesz się mnie słuchał?
- Tak.
- Walczył, gdy będę chciała?
- Tak tak, oczywiście.
- I wyliżesz mi stopy? - spytała w końcu Argena, uśmiechając się rozbawiona.
- Tak - natychmiast rzekł młodzieniec. Argena uśmiechnęła się rozbawiona, on zaś zdał sobie sprawę, że odpowiedział na pytanie nie zastanawiając się nad jego treścią. Prawda była taka, że gotów był zrobić dla niej wszystko, więc... - Tak, z przyjemnością. Jeśli tylko będzie pani chciała - powiedział. Zdawał się być pewny siebie, choć nadal był nieco zarumieniony.
Argena zaśmiała się szczerze, podobała jej się uległość młodzieńca. Wiadć było, że jej rozmówca nie udaje posłusznego, ale zwyczajnie JEST posłuszny.
- Jestem Argena Farghay. Zwracaj się do mnie Pani Argeno - sprostowała, nie chcąc pozostawiać niedomówień. - A jak ciebie zwą? - spytała.
- Ojej, proszę o wybaczenie. Mówią na mnie Derguś... to znaczy nie, nie ten. Jestem Dergo - powiedział i nagle zrobił się na twarzy jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej.
Kobieta zaśmiała się rozbawiona. Podobało jej się, że przejęty jej towarzystwem mężczyzna poplątał własne imię. Już teraz, na wstępie ich znajomosci bawiła się dobrze, choć czegoś brakowało...
- To jak z tym obiecanym winem? - rzekła zdecydowanym głosem.
- Oczywiście, już zamawiam - powiedział szybko młodzieniec i unosząc wysoko rękę odpowiednim gestem przywołał do ich stolika kelnerkę.

- Co podać? - spytała ruda, mocno wydekoltowana kobieta... a raczej dziewczyna.
- Najlepsze wino dla Pani Argeny - powiedział Dergo z wyraźnym wyrazem szacunku - i jakieś inne, zwykłe dla mnie.
- Już podaję - odparła kelnereczka i zniknęła, aby zrealizować zamówienie.

Dergo uśmiechnął się do Argeny. Patrzył na nią z uwielbieniem, ale wyglądało na to, że nie wiedział co powiedzieć.
- To powiedz mi coś o sobie. Umiesz dobrze walczyć? - powiedziała Argena.
Mężczyzna zawahał się nad odpowiedzią. - No ja, tak trochę umiem. Ale mistrzem, żadnym nie jestem - wydusił z siebie.
Argena popatrzyła na niego, zastanawiając się, czy warto brać młodzieńca ze sobą.
- Skoro z walką średnio, to na czym się znasz? Leczenie ran? Tropienie? Gotowanie? - dopytywała się.
- No cóż. Ja to tak każdego po trochu... z gotowaniem radzę sobie już lepiej. Umiem też jaździć konno - powiedział nieco zmieszany. OOna tylko przyglądała mu się badawczo. Ta tajemniczość sprawiła, że nie czuł się komfortowo. Obawiał się, że nie wypada najlepiej w jej oczach. Na jego szczęście pojawiła się możliwość ukojenia nerwów. Kelnerka stawiając na ich stoliku dwa pokaźnych rozmiarów kielichy, podała im zamówione wcześniej wino.
Mężczyzna wzniósł swoje naczynie. - Za twoje zdrowie i sukcesy i... za ciebie, piękna pani Argeno - podliwywał się wznosząc toast.
Kobieta zaśmiała się rozbawiona. Wzniosła swój kielich i upiła pokaźną ilość napoju. Wino okazało się być naprawdę dobre.
- Powiedz mi Derguś, dlaczego chcesz wyruszyć ze mną? Źle ci w domu?
Mężczyzna podrapał się po karku zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Źle mi nie jest, naprawdę. Ale ja chcę coś przeżyć, zobaczyć coś ciekawego. Jak moje siostry. Mam cztery, starsze odemnie i przynoszą do domu dużo ciekawych opowieści. Ja też tak chcę. Od jakiegoś czasu się przygotowywałem - powiedział, a wypowiedź brzmiała jak najbardziej szczerze.
- No dobra, a dlaczego ze mną? - dopytywała się Argena, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- No, bo... - Dergo wlepił wzrok w stół i znowu się zarumienił. Dopiero po chwili, z lekkim trudem spojrzał na siedzącą przed nim kobietę. - Jesteś taka piękna... I silna. I taka... bardzo zgrabna... Czy jesteś boginią? - wydusił z siebie.
Argena po raz kolejny roześmiała się rozbawiona. Młodzieniec był przeuroczo naiwny i naprawdę zabawny. Spodobał jej się.
Oboje dopili wino do końca.
- Nawet dobre. Zamów jeszcze - rzekła Argena. - I dzbanek wody dla kwiatów - dodała szybko. Wzięła ofiarowany jej bukiet czerwonych róż i przyjżała mu się. Kwiaty były naprawdę piękne, a oglądając je Argena czuła się naprawdę doceniona i wielbiona.
Dergo nie oponował i natychmiast przywołał kelnerkę i zamówił kolejną porcję wina, oraz wodę dla kwiatów, tak jak sobie Argena życzyła. Ona w międzyczasie, skoro miała już bukiet róż w ręku, zbliżyła go do twarzy, aby przez chwilę rozkoszować się zapachem.
Uśmiech od razu pojawił zadowolenia od razu pojawił się na jej twarzy. Czuła się doskonale, a całe jej ciało przeszedł lekki dreszczyk. Spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej młodzieńca. Już wcześniej zauważyła, że był przystojny, wszak inaczej by z nim tu nie siedziała, ale teraz wydał jej się jeszcze bardziej interesujący.
- Co myślisz o innych rasach? Elfach, krasnoludach? - Argena rozpoczęła kolejny zestaw pytań, uwodzicielsko uśmiechając się do swego rozmówcy.
- Są w porządku. To znaczy nie poznałem za dobrze żadnego krasnoluda, ale piłem z jednym piwo i było w porządku - odpowiedział chłopak. Argena słuchała go już tylko jednym uchem. Zrobiło jej się gorąco, zwłaszcza poniżej dolnej części brzucha, skąd odczuwała znajome jej sygnały... miała nieodpartą ochotę na coś co nazywała porządnym rżnięciem.
- A inne rasy? Smoki, domony - powiedziała jeszcze, mocno już podniecona Argena. W tym momencie kelnerka podała im po drugim kielichu wina, a i kwiaty dostały pić, gdy umieszczono je w średniej wielkości szklanym wazonie z wodą.
- Nigdy ich nie widziałem, ale chciałbym przeżyć takie spotkanie - powiedział zaskoczony nieco pytaniem Dergo. - Z akcentem na przeżyć, bo naprawdę nie chciałbym aby mnie zabili - dodał szybko.
Choć widać było, ze ma średnie pojęcie o co chodzi, to jednak mówił z sensem. Taka odpowiedź wystarczyła kobiecie. - Dopij wino, duszkiem - poleciła mu. Sama zrobiła tak ze swoim winem, a mężczyzna nie zwlekając poszedł w jej ślady. Argena była pierwsza, ale po krótkiej chwili również Dergo odstawił na stół pusty kielich.
- Idziemy - oznajmiła kobieta i biorąc wazon z kwiatami, wstała z miejsca.
Mina Dergo świadczyła o tym, że nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje. Nie śmiał jednak się sprzeciwiać, biorąc do ręki tarczę i plecak był gotów do drogi... gdziekolwiek to nie mieli sie udać. Argena szybko zaprowadziła go do swojego pokoju.

- Przecz mi stąd - powiedziała Argena. - Nie ty, one - dodała szybko, widząc niezwykle zabawną minę swojego przystojniaka. Jednocześnie kiwnęła głową, na cztery małe chochliki, które nie dyskutując, w pośpiechu opuściły pomieszczenie.
Kobieta odstawiła wazonik z kwiatami na nocny stolik. Nie wiedziała za bardzo co nią kierowało, ale przygryzając dolną wargę nachyliła się nad bukietem i powąchała go. Nagle coś explodowało jej między nogami. Kobieta odwróciła się do mężczyzny i spojrzała na niego jak wygłodzony tyrannosaurus na świeże mięso.
- Zdejmij to, szybko! - nakazała i podeszła do młodzieńca, aby pomóc mu zdjąć kolczugę.
Dergo był tym wszystkim co najmniej zdziwiony, ale nie oponował przed niczym. Razem dość szybko uporali się z jego kolczugą i skórzanym kaftanem, który nosił pod spodem. Gdy kobieta nieomal zdarła z niego koszulę i zaczęła wodzić dłonią po jego nagim torsie, nie wytrzymał napięcia.
- Co się dzieje? - spytał. Pierwszy raz zdarzyło mu się być w tak dziwnej sytuacji, tak nagle, tak niespodziewanie.
- Nie zadawaj głupich pytań - odparła Argena i sprawnym ruchem rąk zdjęła przez głowę swoją koszulkę. Dergo z niedowierzaniem i otwartymi szeroko ustami wpatrywał się w jej wspaniały nagi biust. Argena uśmiechnęła się do niego rozbawiona.
- Wyskakuj ze spodni - rozkazała, a Dergo, choć na oślep szybko wykonał jej polecenie. Zaraz potem stał przed nią nago.
- No, i to mi się podoba - powiedziała zadowolona Argena, z uśmiechem patrząc na gotową do działania męskość wybranka.
Momentalnie pozbyła się dolnych części odzienia, tak, że oboje byli teraz nago. Nie tracąc czasu pociągnęła go za sobą i oboje wylądowali na łóżku. Argena na pościeli, zaś Dergo na niej. Przez krótką chwilę, chłopakowi przemknęło przez myśli, że musi dowiedzieć się i zapamiętać jakie wino piła ta wspaniała kobieta, która właśnie wpływała na całe jego życie.
Potem była już tylko namiętna miłość. Ich splecione ciała ocierały się o siebie, a męskość Dergo bezpośrednio oddziaływała na kobiecość Argeny...

Po upływnie około pół godziny, oboje padli na łóżko. Ona na jego środku, on zaś na jednym z brzegów, choć nie mógł się powstrzymać, aby nie ułożyć twarzy na piersiach kobiety.
- Na pewno nie jesteś boginią? - spytał po raz kolejny. Jakoś trudno mu było w to wszystko uwierzyć. Czuł się spełniony, doceniony i nagrodzony, choć nie wiedział za bardzo za co. Nie przeszkadzały mu nawet zadrapania, jakie kobieta zostawiła mu na pośladkach i plecach.
Uśmiechnięta Argena pogłaskała go tylko po głowie. Leżeli tak spokojnie przez chwilę, przytulając się do siebie.
- To było naprawdę wspaniałe. Niespodziewane, ale... brak mi słów, piękna Argeno, Pani moja - powiedział spokojnie i niczym na deser zaczął całować jej piersi.
- Jak to "było"? - powiedziała Argena. Zaraz potem wzięła młodzieńca w obroty i to co miało być słodkim deserem po wspaniałym posiłku, stało się przystawką do kolejnego dania.
W drugiej rundzie kobieta objęła mężczyznę nogami i zdecydowanie dociskała go do siebie. Mocniej! Głębiej! Szybciej! Jednocześnie nie odpuściła swych drapierznych przyzwyczajeń; co chwila drapała Dergo po plecach i wbijała paznokcie zostawiając wyraźne ślady na jego tyłku. Jej zachcianka sprawiała mu pewien ból, ale mieszał się on jednak z niebywałą przyjemnością, która w pełni dominowała jego doznania...

Po około godzinie, gdy zaspokoili już swoje namiętne rządze, położyli się tak jak poprzednio, odpoczywając, po tej niezwykłej aktywności.
Argena leżała spokojnie, z uśmiechem bawiąc się zadziornie lewym uchem młodzieńca. Derguś zdecydowanie jej się spodobał. Nawet jeśli niespecjalnie umiał walczyć, czy usługiwać, to okazało się, że do czegoś się jednak nadawał.
Dergo zaś leżał jak kłoda. Był naprawdę zmęczony po tym niewątpliwym wysiłku fizycznym, aczkolwiek cieszył się jak małe dziecko na nadchodzące święta... w końcu "taka kobieta"! Liczne zadrapania sprawiły, że leżał na prawym boku. Z powodu nieco piekącego bólu wolał wystawić swoją tylną połowę ciała ponad przykrycie. Nie martwiło go to jednak ani trochę, jeśli miała być to transakcja wiązana, to on decydował się na tą skromną niedogodność.
- Kocham cię - wyznał młodzieniec, gdy tak sobie leżeli i odpoczywali, przytulając się do siebie.
- I?... "kocham cię", i co? - rzekła Argena uśmiechając się.
- Kocham cię bardzo - poprawił się Dergo, ale jej nie o to chodziło.
- Pani Argeno - poprawiła go i mocno pstryknęła go w ucho.
- Kocham cię bardzo, moja piękna, wspaniała Pani Argeno - powiedział, poprawiając się. Musiał powiedzieć to tak jak chciała, ale zrobił to z przyjemnoscią. W obecnej sytuacji gotów był zrobić dla niej absolutnie wszystko.
- A ty Derguś, masz jakieś nazwisko albo przydomek? - spytała Argena.
- Nie mam. Po prostu Derguś... albo Dergo - powiedział cicho, uśmiechając się. Nie miał nic przeciwko temu, że Argena nazywała go zdrobniale. Właściwie to bardzo mu sie to spodobało.
- Byłeś już wcześniej z kobietą? - spytała.
- Tak... raz - mruknął Dergo. - Ale to było dawno... no i... - wydusił z siebie po chwili, ale niebardzo wiedział co mógłby powiedzieć dalej.
- No już dobra. Od dziś nie oglądaj się za kobietami. Masz zakaz sypiania z innymi, pod groźbą kastracji. Chyba, że ja ci każę, rozumiesz?
- Oczywiście, rozumiem, nigdy bym nie śmiał - bez wahania przystał na jej warunki.
- I dobrze. Możesz je zachować - rzekła rozbawiona i złapała go dłonią za odpowiednie narządy - przydadzą ci się jeszcze.
Dergo uśmiechnął się zadowolony. Nie wiedział, czym sobie na to wszystko zasłużył, ale nie miał nic przeciwko. Był już naprawdę zmęczony, ale gdy kobieta zaczęła wodzić ręką po jego kroczu, organizm młodzieńca zareagował odpowiednio do bodźców. Miał nadzieję, że Argena nie odbierze tego źle, wszak był już w pełni zaspokojony. Argena zaś...
- No! To jeszcze raz! Teraz ja na górze! - zarządziła kobieta i rzuciła się na mężczyznę.
Tym razem Dergo leżał na plecach i nie powinien się był zbytnio męczyć fizycznie. Argena jednak ujeżdżała go niezwykle ostro i zdecydowanie, jakby był to ich pierwszy raz tej nocy, a nie trzeci. Leżenie na plecach mialo tą zaletę, że zabezpieczało pośladki młodzieńca prze kolejnymi zadrapaniami, których mógłby już nie znieść. Argena jednak nie i tym razem nie odpuściła. Podczas trwającej co najmniej godzinę zabawy, zafundowała mu parę skromnych zadrapań na klacie, oraz kilka skromnych ciosów, gdy go policzkowała otwartą dłonią.


Słońce wstało dużo wcześniej niż Argena. Kobieta przeciągnęła się zadowolona z wczorajszej nocy. Uniosła głowę i rozejrzała się dookoła... Wykończony przez ich nocne uciechy Dergo, nadal spał na brzegu łóżka regenerując siły. Chochliki również spały - Zagu i Burg pod łóżkiem, a Mara i Gron na szafie. W odpowiednim momencie zoriętowały się, że mogą już wrócić i zadbały o wszystkie formalności; czego najlepszym na to przykładem, był fakt, że rzucone wczoraj na podłogę ubrania obojga kochanków, spoczywały teraz na krzesłach wyprane, wysuszone i odprasowane; do tego kąpiel była naszykowana, zaś na stoliku pojawił się półmisek z owocami.
Argena wstała i wzięła szybką, choć dokładną kąpiel. Ubrała się i zabrała się za jedzenie śniadania.
Jej towarzysze również zaczeli się budzić.
- Witaj moja Pani - przywitał się z uśmiechem, grzecznie się przy tym kłaniając. Argena odpowiedziała uśmiechem i skinieniem głowy.
- Jak samopoczucie? Masz siły na kolejny dzień?
- Noc była naprawdę niesamowita, dziękuję moja Pani... Siły znajdę, ale zjadłbym coś; duże coś - odparł młodzieniec.
- A jak twój tyłeczek? Nadal boli? - rzekła z wyraźnym uśmiechem rozbawienia.
- Troszeczkę - odparł szczerze Dergo.
Argena zachichotała.
- No dobra, pobudka wszyscy! - powiedziała głośno, a małe zielone łebki z długimi uszami popodnosiły się nagle. - To jest Dergo i będzie z nami podróżował, potem mu się przedstawicie - oznajmiła. - Za pół godziny ruszamy i chcę wówczas widzieć wszystkich przed karczmą gotowych do drogi - dodała na koniec.

Zostawiła wszystkich i zeszła na dół, aby zagadać do karczmarza o drogę. Musiała podążyć pozostawionym jej śladem, choćby nie wiadomo było jak byłby mizerny.
Argena wiedziała, że Subaa-sal leży daleko na wschodzie, zaś Królestwo Arganu na południu. Jeździec którego mieli tropić jechał na południe, więc cel podróży miała już ustalony. Nie wiedziała jednak jak daleko jest ta kraina. Karczmarz, który był zawsze najlepszym źródłem informacji, też był tylko w stanie powiedzieć, że to dosyć daleko - kilka tygodni podróży.
Bazując na tych informacjach, Argena dopytała się o drogę na południe. Chciała wiedzieć czy i gdzie mogą spotkać jakieś zajazdy i czy w okolicach nie kręcą się jacyś zbóje.

Gdy już wszystko wiedziała, a Dergo pojawił się na dole i uregulował ich rachunek, mogli ruszać w drogę. Argena nie była zachwycona widokiem, gdy Dergo wyjechał ze stajni. Mówił wszak, że ma konia, a dosiadał właśnie jakiejś marnej chabety... czyżby mówiąc o koniu, miał na myśli to co chował w spodniach?
Nie miało to jednak większego znaczenia. Nie tracąc więcej czasu ruszyli w drogę - Argena na jednym koniu, jej chochliki na drugim, a Dergo na trzecim.
 
Mekow jest offline