Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 14:47   #20
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Po pierwszym sygnale na numerze White’a odezwała się automagiczna seksretarka zwana również pocztą głosową. Miał wyłączony telefon lub był poza zasięgiem, bo nie było technicznej możliwości, aby zdążył odrzucić połączenie. Spotkanie miało się odbyć w piwnicy... Był poza zasięgiem. Szlag. Jax wybrał kolejny numer... Szlag. I jeszcze jeden... Szlag jasny! Piwnica, cholera... Były znacznie prostsze sposoby zapewnienia sobie prywatności podczas rozmowy niż dekowanie się w piwnicy... Ale najwyraźniej jednak nie wszyscy je znali... Nie wysilał się z nagrywaniem wiadomości - sam prawie nigdy ich nie odsłuchiwał, a jak już wylezą to zobaczą, że ktoś usiłował ich złapać.

Pomyślał o Brewsterze - ten miał coś jeszcze załatwiać, więc może nie był jeszcze w tej pieprzonej piwnicy... Jego własny telefon wygaszał kolejne paski z ikony zasięgu. Tutaj nawet zasięg telefonii kradli... Zatrzymywanie się jednak nie miało sensu. I tak ukradkowe spojrzenia śledziły go cały czas. I tak, już, zgrywał ważniaka włażąc w tę cholerną dzielnicę i nie chciało mu się przy okazji wpaść w jakąś niepotrzebną burdę.

Brewster odebrał. Wyrzucił więc z siebie z prędkością karabinu maszynowego:
- Słuchaj. Nie potrafię dodzwonić się do nikogo w tej piekielnej piwnicy, nie mają zasięgu. Sam za chwilę będę offline. Sprawdziłem stację - nic, ale... Gang nie jest już właścicielem dzielnicy. Nowy, logo zaraz dostaniesz, nie znosi metaludzi i takie tam. Mam do sprawdzenia knajpę “Metalzone”, gdzie dziewczyna miała się spotkać z kimś z forum. Zadzwonię kiedy będę w stanie...
- Commlink failed. Signal lost. - zajefajnie; skwitował w myślach komunikat elektroniki.

Zatrzymał się jednak mimo to połączenie nie utrzymało się, a ikonka dopełniła reszty. Cholera, był teraz głuchy i ślepy... Cholera.

Odwrócił się wolno trzymając telefon w dłoni. Wyglądało, że się po prostu rozgląda. Antena złapała zasięg i ekran rozjarzył się tekstem wiadomości:
Cytat:
Skoro nie lubią meta- to nic tam po mnie, ale ty śmiało możesz powęszyć. Jak ci normalos na siebie wołają, skoro to nie Stecher'si? Gadałem z Halbergiem, to pionek, nic nie wie, potwierdził tylko rysopis. Widzimy się w motelu. R.
To była dobra informacja - przynajmniej jeden nadawał się do roboty. Jax miał nadzieję, że informacja zostanie rozpropagowana. Skasował wiadomość i wrzucił telefon do kieszeni. Podążył wolno dalej. Starał się zapamiętać dzielnicę, wyłowić z pomazanych ścian treści, tagi, historię... Brak zasięgu rozwiązywał jeszcze jeden problem - zaginiona dziewczyna nie wyłączyła telefonu. Tu po prostu telefon nie działał, co od strony centrali wyglądało na wyłączenie. Również nieużywanie kredsticka było uzasadnione - tu po prostu nie było szans tym zapłacić, ani podjąć gotówki... Za jednym z zakrętów w poprzek ulicy zbudowana była barykada na tyle porządna, aby samochodem nie dało się przez nią przedrzeć. Pewnie nawet czołgiem byłoby ciężko...


Uzbrojona straż graniczna pobrała tylko opłatę pobytową, którą Jax wliczył w koszta akcji. Było pewnym, że komuś za coś trzeba będzie zapłacić zwłaszcza jak były to informacje... czy “wejściówki”.
Był przyzwyczajony do tego typu sytuacji, w końcu od jakiegoś czasu żył w cieniach. Musiał nauczyć się grać obcego na terenie - z jednej strony na tyle mocnego, aby wejść i przeżyć, z drugiej - na tyle słabego, aby przeżyć i wyjść. Ktoś kiedyś powiedział, że prawdziwymi wojownikami są ci, którzy wiedzą kiedy walczyć, a kiedy się układać. On może nie był wojownikiem, ale...


*****


Metalzone okazała się lokalem w uroczym, niewielkim, szeregowym budyneczku, no, niech będzie - kamienicy... Okolica była nawet sympatyczna... Z oknami częściowo zamurowanymi, częściowo zakratowanymi... Ale przynajmniej całymi. Ściany oczywiście były obsmarowane grafitti, ale przynajmniej nie było widać odpadających tynków.


Wielki limonkowo-żółty neon pod niewielkim balkonikiem, a jednocześnie nad wejściem i dwu ludzkich ochroniarzy z dobrze widoczną bronią na bramce dopełniało obrazu zewnętrznego knajpy. Wzrok goryli prześliznął się po sylwetce Jaxa. On również otaksował ich wzrokiem zauważając na kurtkach logo z peronu. Kolejny klocek zaskoczył na miejsce w tej układance; a raczej znalazł wytłumaczenie... Tamci zamarudzili coś o nietutejszości (jakby starał się to ukrywać) i zapytali o broń. Jeden z nich miał niewielki wykrywacz metali, wiec ewentualne kłamstewko miało by bardzo krótkie nóżki... Jax wyciągnął gnata i rozładował magazynek. Pistolet oddał jednemu z bramkarzy, ale magazynek wsunął do własnej kieszeni. Głupio byłoby dostać z własnej broni. Jeden z ochroniarzy machnął ręka i runner wszedł do środka. Wnętrze było dość duże, choć z samego wejścia nie było widać baru. Lokal najwidoczniej musiał być w kształcie litery L.

Wnętrze lokalu było intrygujące, tak należałoby je określić. Zaraz po wejściu, w sali ze stolikami, w jakiej znalazł się Jax, przy stoliku już o tej porze zastawionym masą pustych butelek po piwie spało dwu przedstawicieli lokalnej degrengolady. Jeden z innych stolików również przypominał fortece zbudowana z butelek po piwie. Stoliki też nie były zbyt czyste - widocznie sprzątanie odbywało się tylko czasami i niezbyt dokładnie.

Po kilku krokach, za rogiem pojawił się bar noszący ślady ciężkiego ostrzału - wyglądało na to, że z broni automatycznej. Ściany w wielu miejscach miały skuty tynk i to wiele maskowało i uniemożliwiało jednoznaczne określenie czy również zostały ostrzelane. Prawdopodobnie tak. Meble nie były uszkodzone, ale to o niczym nie świadczyło - można je było wymienić po wszystkim... znaczy po zmianie właściciela. Metalzone wiec najprawdopodobniej należała jeszcze kilka dni temu do Stecher's. Dlaczego spotkanie miało się odbyć właśnie tutaj? - pomyślał Jax zabierając z baru butelkę z piwem i wymieniając z barmanem jakieś grzecznościowe uśmiechy.


W kącie lokalu kilku normalnych lokalnych tłukło orka. W zasadzie to już katowało, bo był w takim stanie, że nawet się nie bronił, a jego morda wyglądała jak skrzyżowanie dojrzalej śliwki z arbuzem. Cholera. W zasadzie Jaxa to nie interesowało, za bardzo, ale były pewne zasady.

- Przepraszam można? - zapytał Jax lekko jakby chodziło o zmieszczenie się w drzwiach budynku. Tamci spojrzeli w kierunku Jaxa zdziwieni, a ork miał sekundę na złapanie oddechu. Jax wolno podszedł i odstawił butelkę z piwem na stolik. Przeszedł pomiędzy gangerami i postawił meta do pionu. Zanim ktokolwiek zareagował wyprowadził podbródkowy, który posłał chłopaka pięknym łukiem w tył na spora odległość. Któreś mięśnie na twarzy Jaxa drgnęły, ale w tym ciosie nie było miejsca na markowanie...

- Hehehehhe - zarechotał któryś z tyłu, ale runner prawie go nie słuchał, gdy tamten kontynuował - to gratis od właściciela...
Ktoś zaklaskał, ktoś gwizdnął z aprobata...

Tamci trochę się odsunęli chcąc mieć lepszy widok, a Jax dopadł orka lezącego pomiędzy stolikami kilka metrów dalej. Nachylił się i podnosił mówiąc: “W którą stronę cie rzucić, abyś miał moż...” Ostatnie ślady świadomości w oczach zgasły i ork spłynął. Jax przesunął palce na szyje - tętno było, wiec był tylko nieprzytomny... Potrząsnął kolesiem bardziej na pokaz, niż aby faktycznie go ocucić i cisnął pod stół:

- Cholera. I po zabawie... Na chwile. - powiedział wracając po piwo. Po chwili siedział przy stoliku wygodnie obierając swoje buciory na orku. “To nie tak miało być, ale przynajmniej go nie zatłuką” - pomyślał Jax. Jeden z gangersow z irokezem na głowie przysiadł się i zagaił rozmowę:
- Niezłe przedstawienie. Ale nie jesteś tutejszy... Co cie sprowadza na nasz teren?
- E tam, nie lubię tracić okazji do zabawy... co to za ścierwo? - szturchnął butem orka - Nieważne. Miałem się tu spotkać z jakimś Xedem ze Stecher, ale widzę, że spotkanie jest nieaktualne...
- Spotykasz się z odmieńcami? - ton głosu gangera zmienił się na zdecydowanie mniej przyjazny
- Mówiąc miedzy nami mam na gościa kontrakt... - kolejna informacja o Stecher i kolejne pytanie do kolekcji.
- A, to już nie musisz się martwić - powiedział a reszta zarechotała - Teraz ten teren jest nasz
- Nie, bez jaj - teatralnie załamanym głosem powiedział Jax - wszystko czyste? Szukam jeszcze dwu... Aresa i Ajaxa. To też takie ścierwa... - but wylądował na twarzy leżącego, z daleka wyglądało to na niezłego kopa.
- Nie kojarzę, ale kilku udało się zwiać do katakumb. Choć to właściwie to samo jakby ich nie było... Hhhahahahhahah!
- Bardzo by wam przeszkadzało jakbym pobawił się w jakieś małe polowanie w kanałach?
 
Aschaar jest offline