Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 16:42   #307
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.


Kwatery chui



Akito rozpoznał łańcuch którym przepasani byli ashigaru. Była to kama na łańcuchu. Broń chłopska, którą Akito widział już w użyciu. "Wprawny człek potrafi tym spętać. Szalenie przydatne na niektóre oni albo stworzenia rozmiaru ogra. Przydałoby się nauczyć nią posługiwać..." z rozmyślań wyrwały go gratulacje Hiruma-san:

- Hida-san, gratuluję awansu! Który sensei gotów jest podjąć się Twoich nauk?

- Dziękuję. - Krab skinął ponownie głową w geście lekkiego ukłonu, musiał powoli przyzwyczajać się do gratulacji, prawdopodobnie czekały go jeszcze przynajmniej dwie... Odpowiedź na pytanie nastręczała pewnych trudności wynikających głównie z niewiedzy... ale i na to Krab szybko znalazł sposób.
- Uczyń mi ten zaszczyt Hiruma Chiyori Aiko-san i dowiedz się tego wraz ze mną jako pierwsza.

W słowach Kraba nie było ani krzty przekłamania, co prawda zdawał sobie sprawę, że co najmniej trzy osoby musiały już wiedzieć który mistrz zaproponował Akito swe nauki, to jednak wraz z nowym nikutai faktycznie miała się dowiedzieć jako "pierwsza". Nawet towarzysze Akito nie mieli podobnej okazji a dokładnie rzecz biorąc właśnie ją tracili. Myśl o towarzyszach sprawiła, że zastanawiał się jak też przyjmą wizytę w domu gejsz - "O ile Manji-san pewnie choćby z ciekawości zareaguje ochoczo, o tyle Mirumoto-san pewnie nie specjalnie będzie zadowolony z zaproszenia... choć kto wie? Sugestii dowódcy ani zaproszenia nie należało ignorować...

Chwile później Krab otworzył i przeczytał na głos zwój, chciał na własne oczy przekonać się o jego zawartości a i ciekawość sensei nie pozwalała mu dłużej czekać, czy też bawić się w zgadywanki.



Do rąk własnych Hida Akito, syna Hida Ogitamaru, pisane 8 Świni, 1113.

Hida-san, usłyszawszy o Twoich czynach, zarekomendowałem Cię do stopnia nikutai. Nie było sprzeciwu. Oczekuję Ciebie (lub Twej odpowiedzi) w Sunda Mizu Dojo, do końca miesiąca Świni roku 1114. To mój pierwszy list.

Hida Ishizaki-sensei.


List zawierał pieczęć, której Akito postanowił się dokładnie przyjrzeć.
Przedstawiała ona szczypce kraba trzymające tetsubo, który był zwykłym monem Hida. Krab znajdował się na niezwykłym zaś tle, tle które Akito rozpoznał odruchowo - czerwony wachlarz był w końcu czymś z czym Akito był obeznany od zawsze...


Akito chwile się zastanawiał nad nazwiskiem sensei, chwilę - bowiem dość szybko uświadomił sobie iż nie zna żadnego sensei nazwiskiem Hida Ishizaki z Sunda Mizu Dojo. "Może mianowany za Kogane? Na pewno jest kuge, bo nie ma środkowego nazwiska."
Zauważył też, że list jest standardowy, wojskowy. Wiedział, że listy z Sunda Mizu Dojo zwykle są nieco bardziej ceremonialne. Ten list pisał wojskowy, stąd jego skrótowość, usunięcie wszystkiego co nie niezbędne czy zapis daty. Daty która była dość odległa w czasie - co oznaczało, że awans był gotowy zanim trójka przyjaciół pokonała Oni no Kyoso. Była to dobra wiadomość - bo czynem tym Krab niejako potwierdził, że awans był zasłużony. Było co prawda zastanawiającym czemu szedł on aż tak długo - jednakże zima wiele tłumaczyła...


Ważny był jeszcze jeden element listu - pieczęć. Mon na pieczęci wraz z nazwiskiem zdradzały tożsamość. "To jeden z dowódców Czerwonych Wachlarzy, który miał przejść na emeryturę. Przeszedł najwyraźniej do szkoły. Surowy człowiek, milczek, mistrz wszelkiej wojennej broni. Hmm to o nim mówiono czasem w żartach, że nawet kiedy chwyci pałeczki, potrafi zabić. Trenował wszystkich... dosłownie wszystkich ludzi ze straży przybocznej mojego ojca. Nie toleruje błędów, ma politykę do trzech razy sztuka, bardzo lubi słynnego ronina-generała: Sun Tao..."

- To dobry i wymagający mistrz. W myśl Sun Tao którego lubi ma takie powiedzenie: Jeśli dowódca wytłumaczył, a wojsko źle robi, to za pierwszym razem wina jest dowódcy i powinien on wytłumaczyć inaczej. Za drugim razem też wina jest dowódcy i powinien on przyłożyć się do tłumaczenia. A za trzecim razem wojsko należy ukarać.

Akito po raz kolejny pozwolił sobie na uśmiech - zarówno z powodu pouczającej anegdoty, jak i z powodu sensei który go wybrał, nie ulegało wątpliwości, że przy takim mistrzu będzie w stanie się wiele nauczyć.

- A jak mija Ci pobyt w twierdzy Pani?

Akito wciąż czekał na znak chui który miał mu dać znać kiedy ma zdjąć swoją maskę, wiedział , że musi to nastąpić przed jedzeniem, ba nie mógł nawet tknąć ryżu dopóki nie zobaczy znaku, dlatego też dyskretnie go wypatrywał, będąc zwróconym do rozmówczyni, ale w zasięgu wzroku mając także tło - w tym i Touzenmaru. Podejrzewał, że ten każde mu ją zdjąć w momencie zaangażowanej rozmowy, tak aby wrażenie Aiko było jak najbardziej autentyczne.


- Arigato, Hida-nikutai. - Kobieta wyraźnie użyła tytułu by sprawić mu przyjemność - Wcale dobrze, choć raczej spokojnie. Mało jest tu rzeczy, które wymagałyby mojej obecności. Jestem tu z rozkazu Kuni Kanaye-sama, który wyraził życzenie, by sprawdzono paru samurajów stąd na okoliczność Skazy Cienia. Czekam aż ostatni z nich wróci z patrolu, co powinno wkrótce się zdarzyć.

- Niestety - wtrącił chui, z wyraźnym żalem w głosie, na co Aiko lekko się uśmiechnęła. Miała żywą twarz, o wyrazistych rysach i miło było obserwować grę emocji na niej. W dodatku obecnie nie miała nałożonej tradycyjnej dla Łowców Kuni farby, zatem można było oglądnąć jej gładkie, krągłe policzki, drobne brwi oraz usta w pełnej okazałości. Akito nie oceniał po pozorach, ale jeśliby ta kobietka przeszła koło niego ulicą, ostatnią szkołą jaką by jej przypisał była ta, do której Aiko uczęszczała.


- Jako uczennica szkoły Kuni, może słyszałaś coś o planach uruchomienia na nowo kopalni jadeitu na terenach Dzika? Pogłoski o zamiarach otwarcia tamtejszych kopalń dotarły do moich uszu. choć usłyszałem już, ze to prawie niemożliwe. - zagaił niezłomnie próbując wysondować sytuację.

- Cóż, Yasuki wiedzą, jak ważne są tamtejsze kopalnie, a z braku samurajów Dzika, my jesteśmy najbliższym i najlepszym wyborem, Sokół bowiem nie ma raczej środków by coś takiego uczynić. Ale to, jak Klan Dzika zniknął nadal jest nieznane moim sensei, co zaś dopiero komuś dopiero zgłębiającemu sekrety naszej szkoły. Yasuki Taka-sama zapowiedział jednak, że postara się otworzyć kopalnie w Górach Zmierzchu i to już kilkanaście lat temu. Może nadszedł czas realizacji tej obietnicy?

Mimo jednak optymistycznie brzmiących słów, głos Hiruma-san brzmiał ostrożnością raczej niż optymizmem.

Akito zastanawiał się co wie o Klanie Dzika i musiał dość szybko przed sobą przyznać, że właściwie nic, oprócz tego, że zniknęli, postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji i uzupełnić swą wiedzę choćby o podstawy.

- Na Murze nie uczono nas o tym Klanie, w większości zajęcia wypełnione były treningiem i patrolami, a jeśli uczono nas czegokolwiek to głównie na temat Krain Cienia , wiedzy bezpośrednio nam przydatnej, czy mogłabyś powiedzieć mi coś o Klanie Dzika Hiruma Chiyori Aiko-san?


Kobieta wyraźnie była ujęta i zadziwiona uprzejmością Akito. Jego staranne i pełne wymawianie jej nazwiska witane było lekkim rozbłyskiem oczu, widać też było, że rozmowa powoli zaczyna ją wciągać. Pytanie o Klan Dzika zdecydowanie potwierdziło wrażenia Akito w tej kwestii, kobieta bowiem szybko podchwyciła okazję, by pochwalić się wiedzą, a kiedy opowiadała, patrzyła właściwie tylko na niego, pragnąc jakby zbadać wrażenie jakie czyni na nim jej wiedza i opowieść. Przypomniała mu tym pewnego gawędziarza z Klanu Lwa, który niegdyś gościł w jego domu. On również potrafił tę samą opowieść opowiedzieć inaczej dla innych słuchaczy.

- Hida-san, to doskonale, że pytasz, bowiem akurat niedawno poznałam tę opowieść w trakcie moich nauk. Kilka wieków temu, w latach, kiedy Rokugan był młody, jeszcze przed najazdem Szczęki, którego czaszka stanowi teraz wejście do Kyuden Hida, licząca niemal dwieście osób wyprawa pod dowództwem Hida Xiu Wonga wyruszyła w Góry Zmierzchu, by założyć tam osadę. Powodem były kopalnie rudy, jakie odkryli tam tsuchikai Kaiu. Potrzebowaliśmy rudy, potrzebowaliśmy nowych ziem. Nie doceniliśmy natomiast gór i zimy, ponieważ przez wiele lat zimy były łagodne i to nas uśpiło. Po początkowych sukcesach, wzniesieniu osady górniczej i otwarciu pierwszej kopalni, przyszła zima, a z nią, Hida-nikutai, ze szczytów w Górach Zmierzchu zeszło szesnaście lawin. Tak, Hida-san. Szesnaście. Próbowaliśmy odtworzyć przejścia do zasypanych w górach ludzi. Straciliśmy ponad pięćdziesięciu heiminów, pół guntai wojska i dwu shugenja pod śniegiem, kiedy nasze wysiłki jedynie wywołały kolejne lawiny. Potem przyszły wieści, że za Murem zbiera się armia i to położyło kres wysiłkom. Mijały lata. Dekady. Umarli Ci, którzy wydali rozkaz wyruszenia wyprawy, pomarli Ci, którzy próbowali ją ratować. Pewnego dnia dotarła do nas wieść, że na dworze Cesarskim pojawiła się grupa kilkudziesięciu osób, z istną karawaną dóbr. Pod dowództwem mężczyzny, który nazywał się Heiichi - głos kobiety nieco ochłódł - powiedzieli oni, że przynoszą zaległe podatki i że ponieważ Klan Kraba o nich zapomniał, nie mają zamiaru doń wracać. Te słowa wbiły klin między nas. Heiichi i jego dary zrobiły wrażenie na mężczyźnie z linii Hantei i ten nadał jego ludziom status małego klanu. Heiichi wybrał Dzika, i tak powstał Klan Dzika... który miał przetrwać niecały wiek. Historia Dzika jest historią determinacji, obowiązku, bogactwa, kunsztu, chwały, tajemnicy i tragedii. Determinacji, ponieważ jedna górnicza osada pozbawiona pól, żywności, czy niezbędnych do życia zapasów, zdołała wydrzeć to wszystko Górom Zmierzchu, a te nie są przyjazne ludziom. Obowiązku, ponieważ Klan Dzika dostarczył zaległe podatki z naddatkiem... a oznaczało to, że musieli harować w swoich kopalniach. Bogactwa, ponieważ kopalnie klanu zdawały się bez dna, a dobywane z nich materiały w ciągu paru lat osiągnęły zawrotne ceny na rynkach. Do dziś Kaiu mówią, że najlepsza ruda jest z Gór Zmierzchu i dlatego otwarcie kopalń Dzika jest tak często tematem planów. Historia tego klanu jest też historią Kunsztu, ponieważ ich rzemieślnicy wywodzili się przecież z rodziny Kaiu, a mieli te same narzędzia i znacznie lepsze materiały do pracy. Nic dziwnego, że po dotarciu na dwór, kiedy zaprezentowali swe wyroby, mogły się rozlec tylko głosy podziwu. - Kobieta odetchnęła, by słabo uśmiechnąć się do Akito - Cóż, zauważyłeś pewnie, Hida-nikutai, że mój głos zabarwił się goryczą. Klan Dzika miał w sobie wiele z nas. Ich podejście do obowiązku wyrosłe z motta Twojej wspaniałej rodziny, umiejętności rzemieślnicze wypraktykowane u Kaiu, byli krwią z naszej krwi i kością z naszych kości. A jednak słowa, że o nich zapomnieliśmy, były krótkowzroczne i wbiły między nas nieufność. Zawsze, kiedy myślę o końcu Klanu Dzika zastanawiam się, czy nie wyglądałoby to inaczej, gdyby nasze kontakty były inne? Bo o ile historia tego nieistniejącego już Klanu rozpoczęła się pod tak wspaniałą gwiazdą, wśród chwały i dobrych wróżb, o tyle mało kto może coś powiedzieć o ich końcu. Pewnego dnia, do niedalekiego zamku Yasuki i tej właśnie twierdzy, w której się znajdujemy, dotarły wieści, że Szmaragdowy Namiestnik potrzebuje czterech guntai dla ochrony podczas inspekcji ziem Dzika. Byliśmy kompletnie skonfundowani tą prośbą. Po co komuś wojsko do inspekcji ziem klanu? Pachniało to wojną. Ale okazało się, że ten Namiestnik znalazł wieże strażnicze Dzika kompletnie zdruzgotane a ich bushi zmasakrowanych podczas walki tam. Wystawiliśmy więc wojsko. Wysłaliśmy też shugenja Kuni, trzech sensei z ich szkoły.

Hiruma przerwała:

- I wiesz co znaleźliśmy, Hida-san?

Akito milczał poruszony pięknie opowiedzianą historią Klanu Dzika, poruszony tym co stało się z pomniejszym Klanem. Jego myśli odbiegły w niedostępne górskie szczyty, w lawiny z których każda musiała dawać się we znaki ... czy wreszcie w tajemniczą śmierć, a może raczej zaginięcie Klanu Dzika. Miał milcząco pokiwać głową na nie, ale ... nie byłby sobą gdyby choć nie zaryzykował odpowiedzi. Zabawa w zgadywanki zaczynała mu się podobać...

- Mogę tylko zgadywać, - rzekł Krab po czym dodał - opustoszałe siedziby? - rzucił ryzykując pomyłkę i zarzut nieużywania głowy, zaraz jednak dodał jakim kierunkiem szły jego myśli - Ciała przynajmniej powiedziałyby o ich śmierci, historia by się skończyła a my nie zastanawialibyśmy się nad losem jaki spotkał Dzika... Nie wiem tylko co dokładnie tam odnaleziono... - Akito zastanawiał się czy po Dzikach pozostał totalny chaos , bezwład rzeczy i miejsc, czy też nastąpiła planowana ucieczka - choć nawet nie mógł próbować domyślać się dokąd Klan miałby uciec. Być może tam skąd przybył?


- Hai. - Aiko-san pokiwała głową. - Dokładnie. Ciała strażników wskazywały, że walczyli do ostatka, choć nie powiedziały nam, co ich pokonało. Ale ich fortyfikacje były zniszczone, wielu z nich było zmiażdżonych, Hida-san, gorzej niż gdyby rozgniotły ich ogry. Ale poza tym... nic. Brak śladów walki. Brak krwi. Brak śladów w ogóle. Jedynie ruiny i opustoszałe wioski, twierdze i głuche kopalnie. Wtedy Kuni chcieli spytać duchy... i stwierdzili, że nawet duchy odeszły z tego miejsca. Określono więc to miejsce przeklętym i odeszliśmy stamtąd co prędzej. Od tego czasu, co pięć lat znajduje się śmiałka, który wyrusza w Góry Zmierzchu i odwiedza ziemie Klanu Dzika. Tylko po to, by sprawdzić, czy duchy już tam wróciły. I minęły już stulecia, ale cokolwiek się tam wydarzyło, to nie jest już miejsce dla duchów żywiołów. A jeśli dla nich nie jest, to dla nas tym bardziej, Hida-san.

Akito skłonił się dość nisko z wdzięczności za opowieść, podczas jednej rozmowy dowiedział się bardzo wiele o Klanie Dzika a szczegółowość informacji wskazywała na konkretne, prawdziwe źródła a nie plotki które zawsze i na każdy temat można było spotkać. Chciał się odwdzięczyć jakąś skromną dawką wiedzy sugerując się szkołą Aiko.


- Być może zainteresuje Cie Pani fakt, iż Kuni Satsumata-san ma się dobrze, a przynajmniej był w zdrowiu gdy wyjeżdżałem z Twierdzy Ostrza Blasku... - Akito przypomniał sobie jak cenne są wieści z innych terenów i z pewnością w miejscu tak odciętym od świata w jakim znajdowali się obecnie. Przy okazji był to dobry pretekst by poruszyć inną sprawę:


- Jednak nie był w stanie wskazać mi shugenja który byłby zarazem kowalem, czy nie wiesz Pani czy znajdę takowego w pobliżu? Słyszałem co prawda od szacownego Kuni Satsumata-san iż shugenja Asahina u Żurawi słyną z kowalstwa , jednak do Żurawi jeszcze daleka droga i postanowiłem rozpytać po drodze.


- Niestety, nie znam Kuni-san, choć oczywiście cieszy mnie, że ma się on dobrze - rzekła zaskoczona kobieta, nie do końca rozumiejąc - co zaś do kowali, w Strażnicy jest trójka...

Chui wykonał gest. Był czas, by zdjąć maskę. Hida usłyszał też, że ludzie z - najpewniej - jedzeniem są już niedaleko.

Krab poczuł lekkie ukłucie zawodu, właśnie teraz gdy był w środku pasjonującej rozmowy miał wykonać gest który mógł zniweczyć cała sympatię jaką dziewczyna zdawała się mieć do niego. Jednak z rozkazami przełożonego się nie dyskutuje, a już na pewno nie z takimi na które Akito sam przystał wcześniej. Posłusznie więc zdjął maskę, gotując się na skrzywienie, niedowierzanie, wymieszane z wyrazem zobrzydzenia... miał nadzieję, że nie odbierze Aiko całkowicie apetytu, czułby się podwójnie głupio... Krab nie miał jednak wątpliwości jego poparzenia były straszne. Prawy policzek, nos, niemal całe oko, zostało strawione płomieniami demona. Zniszczenia były potworne, oko Akito sprawiało wrażenie jedynego żywego elementu na tej części jego twarzy.

Nie, żeby druga strona miała dużo lepiej. Tu jednak Zaberu sięgnęła gorzej, jej rozczapierzone palce chwyciły wtedy garść włosów, kawałek małżowiny, oraz policzek aż do podbródka, paląc skórę i tkanki pod nią na węgiel, lecz omijając wszelkie istotne nerwy. Wedle Kuni, ta część miała się zagoić z czasem. Czyli za jakieś parę lat...


Kobieta - trzeba jej to było przyznać - była opanowana. Początkowa ciekawość jego oblicza, nakazała jej rzucać spojrzenia na jego wyłaniającą się spod maski twarz. Potem przyszła zgroza, niedowierzanie, szok i przestrach. Hiruma uniosła rękę do ust, by nie krzyknąć, jej oczy rozszerzyły się, biegnąc ku jego twarzy, ogarniając blizny.

To zabolało.

Jednak kiedy nie mogła znieść patrzenia, kiedy spojrzenie na jego ruszające się wśród spalonej do mięsa twarzy skręciło jej usta w odrazie, kiedy obrzydzenie wykrzywiło jej rysy, nim - w chwilę może później - wygładziła jej nieruchoma, kamienna maska obojętności, tak odmienna od żywości jej twarzy jeszcze chwilę temu, podczas rozmowy o Klanie Dzika... to zabolało bardziej.

Tak samo chyba, jak jej delikatne przesunięcie się od niego, pod pozorem odsunięcia się od stołu by słudzy mogli podać jedzenie.

Przy stole zapadła cisza.

Krab szybko przyjął z pokorą lekcję jaką udzielił mu chui. Dopiero teraz wyobraził sobie jak mogła by zareagować nie jedna dama z Klanu Żurawia...
Wiedział, że na coś podobnego nie będzie sobie mógł pozwolić - a to oznaczało niemożliwość spożywania pokarmu przy wrażliwych kobietach... Być może przy jakichkolwiek kobietach...

W tym samym momencie docenił jeszcze bardziej podarunek Skorpiona, bez którego nawet nie wyobrażał sobie przebywania wśród kobiet z Klanu Żurawia, choć nie trudno było zgadnąć, że i inne kobiety a nawet mężczyźni , nie posiadający zbyt wielkiego opanowania mogli nie wytrzymać widoku twarzy Akito. Taka była cena jaką płacił za pokonanie Zaberu a sam fakt, że podła suka nie żyła był jedynym realnym pocieszeniem które łagodziło ból. Nie wiedział, czy zniósł by podobne upokorzenie i własną szpetotę gdyby Zaberu im umknęła...
Długo czekał aby zadać jeszcze jedno pytanie. Właściwie to aż do zakończenia posiłku i ponownego nałożenia maski, nie chciał zmuszać rozmówców do spoglądania w jego oszpeconą twarz - a niewątpliwie rozmowa przynajmniej nakładała by tego typu powinność.

Dopiero po zjedzeniu ciepłego posiłku, który zgłodniałemu i zmarźniętemu Krabowi wydawał się prawdziwą ucztą, założył maskę i poruszył ostatnią kwestię - bodajże najważniejszą dla dalszej części wyprawy. Do tej pory rozmówcy byli doskonałym źródłem informacji, liczył, że i w kolejnej kwestii nic tego nie zmieni.

- Interesuje mnie też przeprawa przez Shinomem Mori a w tej sprawie każda wskazówka, a jeszcze lepiej przewodnik byłby nieocenioną pomocą. - Tym razem pytanie, a właściwie niezbyt zakamuflowana prośba skierowana była do obydwu rozmówców, o ile Hiruma mogła służyć radą - zakładając, że była łowcą o tyle chui mógł służyć przewodnikiem... szczególnie zanim wysłałby takowego na Mur. W końcu liczyło się odesłanie stąd tych którzy zasłużyli, choć Akito nie do końca był pewny czy ktokolwiek chciałby wybierać się akurat tam gdzie trójka bushi.

Mimo, że z pytaniem tym zamierzał wstrzymać się do czasu załatwienia sprawy z Amoro, to obecność Kuni podziałała na niego stymulująco - tym bardziej, że do czasu naprostowania Amoro, okazja do rozmowy z Kuni mogła się już nie powtórzyć. Po chwili też uznał, że warto byłoby mieć jakiś argument lub choćby nowinki, zdobywając przyjaciół do misji - teoretycznie nie musieli w niej uczestniczyć, była czymś nadprogramowym, ale uzyskane w zamian wieści czy przewodnik byłby zapewne adekwatną zapłatą - przynajmniej w rozumowaniu Kraba.
 
Eliasz jest offline