Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 18:48   #112
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Pieczęcie lśniły na ciele kapłana niebieskim światłem, ale kiedy ten skupił swoją moc na sobie i otoczyła go szkarłatna poświata, pieczęcie zostały przełamane. Przetrwała tylko ta, redukująca jego wytrzymałość. Upadły rozłożył skrzydła i odbił się od ziemi. Zawisł trzy metry nad ziemią, krzyżując ręce na piersiach. Kolejnym ruchem rozprostował ręce i wydobyło się z niego jaskrawe światło. Wszyscy walczący odczuli spadek siły oraz woli walki. Przerażenie poczęło się wkradać w serca Nieskończonych, siejąc w nich panikę. Elwyn wyraźnie czerpał z tego satysfakcję. Dopiero nadlatujący z góry Thornhead zdjął uśmiech z jego twarzy, atakując ostrzem Dumy. Kapłan chwycił za swój buzdygan i ze wściekłością uderzał w cierpliwego generała.
Szajel obserwował walkę z konara drzewa na którym siedział. Towarzysze radzili sobie całkiem nieźle toteż korzystał z możliwości odpoczynku jak i podziwiania ich broni jak i umiejętności. Z zachwytem oglądał kreślone przez maga pieczęci, z równym zaciekawieniem patrzył na magmowy miecz innego ze swych kompanów. Tak Szajel nie myślał teraz o walce, teraz chciał tylko patrzeć.
Palladyn pomimo iż był nieżywy, ruszał się z dawną wprawą. Widocznie zaklęcie, które go ożywiało przywróciło także możliwości jego ciała. W każdym razie palladyn ze strzałą sterczącą w jego szyim zaciekle uderzał młotem w broniącego się Ao. Wojownik unikał jego ciosy, obserwował reakcje ożywieńca i czasami atakował pojedynczymi ciosami. Z każdym trafieniem, blask w oczach palladyna zdawał się gasnąć.
Różowoełosy którego nie dotknęło osłabienie ducha walki i poczucie smutku zwrócił wzrok swych zielonych oczu na walczącego generała i Upadłego. Nieskończony o czarnych skrzydłach w końcu dobył buzdyganu, na co oczy Szajela aż zaświeciły. Nabierając powietrza w płuca wrzasnął w stronę oponenta ich drużyny.
- CHCE JĄ ZOBACZYĆ BEZ PIECZĘCI! POKAŻ MI JĄ!- mówiąc to rozłożył skrzydła nie mógł bez czynnie siedzieć gdy mógł zobaczyć uwolnienie kogoś tak silnego jak ten upadły. Mimo bólu wbił się w powietrze i ruszył na Czarnoskrzydłego, a będąc już dostatecznie blisko cisnął w niego sztyletem by tym razem oplątać łańcuch w około nogi Kapłana.

Upadły machnął skrzydłami i odleciał do tyłu, unosząc przy tym dłoń i wskazując nią na Szajela. Gdy Kapłan zacisnął ją w pięść, ciało tancerza spowiły piekielne płomienie. Ten ruch wyraźnie osłabił Sunblaze'a. Upadły rozejrzał się szybko, uniknął ataku Thornhead'a i wystrzelił w głąb lasu, znikając z pola widzenia walczących. General nie zwlekał i ruszył w ślad za uciekającym kapłanem.
Szajel krzyknął z bólu i zapikował w stronę strumienia składając przy tym skrzydła by zmniejszyć opór powietrza. Czuł jak pali mu się ubranie, jak płomienie powoli dochodzą do włosów czuł jak piecze go ciało. A potem wpadł do lodowatego strumienia. Płomienie po spotkaniu z woda zgasły co jednak nie znaczyło, że Szajel czuł się dobrze. Bolało go poparzone ciało, plusem było to że płomienie tylko na chwilę objęły jego twarz tak więc piekła ona delikatnie, a włosy utraciły tylko końcówki. Szajel był wściekły i obolały, jednak szybko do niego dotarło coś jeszcze, ruchem ręki sięgnął po worek który miał wcześniej na plecach, by sprawdzić jaki jest jego stan, a przede wszystkim co stało się z Rozi. Na szczęście skórzany worek wytrzymał to krótkie spotkanie spotkanie z płomieniami, a roślinka kuliła się za strachu ukryta za zapasowym strojem do tańca Szajela.Arlekin wyszedł z wody, tak jak i wojownik który wcześniej został podpalony, jego ubranie było niemal doszczętnie zniszczone. Tancerz podleciał do Yuego i wręczył mu swój worek mówiąc
- Proszę przypilnuj by Rozi nic się nie stało.
Po czym zaciskając zęby i zbierając w sobie wszystkie siły ruszył za generałem i Upadłym ściskając w dłoniach swe sztylety. Szajel był naprawdę wściekły...
Urizjel patrzył na nieumarłego dysząc ze zmęczenia. Magia jednak była cięższa niż się wydawało patrząc na tych czarodziei. A może to kwestia braku wprawy? Obserwował walkę wojownika z nieumarłym, czekając na odpowiedni moment i kumulując magiczną energię pod stopami walczących. Gdy nadeszła wyczekiwana chwila, podniósł kleszcze. Złapał nogę martwego. Kolejne... teraz sięgnęło kolan, znowu - pas -, kolejna skalna szczęka wyrosła z ziemi chwytając go za pas. Jedną ręką wcisnął go w ziemię, niech będzie tam gdzie jego miejsce, w grobie. Drugą wezwał kolejną grudę magmy i posłał wprost na twarz eks-paladyna, w razie uniku, którego się nie spodziewał, nie porzucił kontroli nad nią i zawrócił by trafić w potylicę. Cóż. Przynajmniej to wszystko zamierzał tak rozegrać.
Plan nie przyniósł dokładnie takich efektów, jakich spodziewał się Urizjel, ale unieruchomienie nogi palladyna wystarczyło, aby Ao wykorzystał ofiarowaną mu szansę i wykonał potężne kopnięcie, wzmocnione siłą żywiołu. Po uderzeniu, blask w oczach palladyna zgasł, a jego ciało opadło bezwładnie na ziemię.
Yue zareagował od razu. Zamknął oczy. Wśród ciemności pojawiły się kropki. Szukał elfa. Jest. Na południowym zachodzie. Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze. Nie trwało to długo, kiedy znalazł się obok niego.
- Pomogę z łodzią. - powiedział i złapawszy obiema rękami ciągnął ile sił.

Udało się czy nie, gdy Upadły zniknął w lesie, nie czekając rzucił się za nim i generałem. Tylko podniósł miecz, ale magią, by go nie spowalniał.
Ao wzleciał w górę. Był szybki i zwinny, miał po swojej stronie swoje uwolnienie. Wciąż mógł ich dogonić. Prawdopodobnie nawet przed atakiem. Leciał teraz nad pierwszymi konarami uważnie wypatrując i nasłuchując towarzyszy i upadłego. Co chwilę przenosił się na trochę wyższy poziom. Atak z ukrycia był najlepszym co mógł teraz zrobić, a konary doskonale to ułatwiały.
 
Jendker jest offline