Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 22:15   #23
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Najpierw patrzył na Brana z rozbawieniem i niedowierzaniem, a potem wybuchnął gromkim śmiechem, setnie ubawiony słowami chłystka. Wstał z krzesła, podchodząc bliżej niego i opierając dłonie na stole, pochylił się nad najbardziej beznadziejnym rycerzem, jakiego przyszło mu poznać.
- O arogancji mówi ten, który najbardziej zadziera główkę, choć wciąż zachowuje się, jakby ledwo oderwali go od matczynego cycka, nie ścierając mu mleczka z wąsika.
Uśmiechnął się krzywo, opanowując pokusę popchnięcia go tak, by wywrócił się prosto na kamienną podłogę. Dziecinadą nie pokona się dziecinady.
- Robert odnalazł Ronwyn. Ty i twoi... rycerze w liczbie trzech... wróciliście z uszami goblinów. Pozostali ludzie to zwykli najemnicy. Młodzi, pełni energii. Król ich podarował tobie? Co ty wiesz o przewodzeniu ludźmi, Bran? Gówno wiesz. Zostawiłeś ich w zamku, zadowolony, że nikt nie zginął, a teraz wybierasz się w dalszą podróż, mając wszystko w dupie. A tych prawie pięćdziesięciu ludzi zacznie się nudzić. Jesteś rycerzem? Doprawdy, powinieneś znać zachowania ludzi, ty zaś znasz się na nich najmniej ze wszystkich osób, jakie dane było mi poznać. Także jeśli faktycznie postanowisz nie zajmować się tą swoją zgrają, zrobię to ja.
Kolejny ciężki do powstrzymania kaprys. Zasugerowanie mu, że Lon Hern tak na prawdę nie istnieje, a tytuł jest jego własnym wymysłem. Bo nawet za najbardziej aroganckimi władcami szło coś, co pozwalało tę arogancję zachować. Bran zaś był zwykłym szczylem, który jeszcze nic nie pokazał. I tak jak młodzik, Wulf nie ukrywał, że jego zachowanie wzbudza w kapłanie nie tyle niechęć, co zwykłe obrzydzenie. Wyprostował się i powrócił na swoje krzesło. Takich jak Bran klasztor uczył szacunku i pokory na wiele sposobów, z których olbrzym miał teraz ochotę skorzystać.
- A nie wiem gdzie uczyłeś się taktyki, ale na pewno nie u jej mistrza. Ty nie masz ciężkozbrojnej jazdy, a na dodatek polazłeś z tym do lasu. Jeśli będziesz się chciał czegoś nauczyć, zapraszam. Póki masz tylko własne nieskazitelne i nieskażone błędami rozumy, to zachowaj je dla siebie - odetchnął głęboko i skinął im wszystkim głową. - Ale może i masz trochę racji. Nie będę nikomu mówił, co powinien, a czego nie powinien robić. To były ostatnie takie słowa, za które przepraszam. O dalszym losie Elandone zdecydują jednostki i czuwający nad nami... los.
Zakończył znacznie spokojniej i ciszej, jakby emocje już z niego zeszły wystarczająco, by przestał się denerwować.

***

Bran nie zainteresował się w ogóle daniem zajęcia swoim najemnikom. Wulf więc czuł się w tym temacie absolutnie swobodnie, a ludzie, których wezwał na dziedziniec i kazał ustawić w szyku, wiedzieli doskonale, że mimo jakichś tam dziwnych przydzieleń, tu muszą słuchać każdego z lordów. Prosta sprawa, ktoś dowodzić musiał, zwłaszcza, że rudy zabrał ze sobą jedynych prawdziwych rycerzy z tej zgrai. Kapłan przespacerował się wzdłuż nierównego szeregu, kreśląc nadziakiem linię przed czubkami palców u nóg.
- Zgodziliście się pomóc w wytępieniu wszelkiego plugastwa z pobliskiego lasu. Szczytny to cel, ale muszę was ostrzec, że poczeka on jeszcze czas jakiś. Lord Bran udał się na północ w innej sprawie, a do czasu jego powrotu, jako, że to jego prośba sprowadziła was do Elandone, nikt inny nie poprowadzi was na wyprawę.
Uniósł rękę, uciszając słabe, nieliczne protesty. Młodość, była strasznie niecierpliwa. Kapłan jeszcze nie skończył, a nawet dobrze nie zaczął. Kontynuował podwyższonym głosem.
- Nie oznacza to, że pozostaniecie bezczynni. Codziennie każdych kolejnych pięciu ludzi będzie patrolowało las, ale nie głębiej niż tak, aby zdążyć wrócić przed zmierzchem. Nie będzie wdawało się w walkę, a tylko szukało śladów.

Wulf szczerze wątpił, by coś znaleźli, ale przynajmniej będą mieli jakieś zajęcie i jakieś nadzieje. Nie zamierzał im póki co płacić, skoro Bran potraktował ich tak a nie inaczej.
- Dodatkowo poddani zostaniecie treningowi, pod nadzorem ludzi wyznaczonych przez króla. Zaczniemy od gry wojennej, w której zmierzycie się z Szarymi Płaszczami.
Wskazał na grupę stojącą po drugiej stronie placu. Mniej liczną, choć na pewno wyglądającą groźniej.
- Potem obowiązkowo stawiać się będziecie na codzienne treningi, który uczynią z was lepszy, bardziej zgrany oddział, będący w stanie w razie takiej potrzeby, przeciwstawić się liczebniejszemu wrogowi. Jeśli ktoś pragnie wnieść jakąś skargę, sam osobiście jej wysłucham i rozważę. Rozejść się, ćwiczenia odbędą się dziś godzinę przed zachodem.
Nie wierzył, w to co mówił, zwłaszcza, że podejrzewał, że nawet połowa może zdezerterować, gdy szybko nie wyruszą na łupieżczą wyprawę. Nie miał zamiaru ich zatrzymywać. W ewentualności, przy długim bezruchu, rozważał jedynie niewielką zapłatę. Teraz przecież i tak ich utrzymywali, dawali jeść, mieli gdzie spać. Wymagał jedynie odrobiny cierpliwości.

I liczył także, że cięgi jakie dostali tego samego wieczora od doświadczonych Szarych Płaszczy, nieco nauczą ich pokory i rozsądku. Albo w ewentualności zachęcą do cięższych treningów. Lub szybszego odejścia, gdy się okaże, że życie najemnika ich przerasta. Dla wielu był to pierwszy raz, jak sądził. A żołnierz przecież najpierw się długo nudzi, aby potem intensywnie przeżywać wiele bólu. Nagrodę otrzymywali tylko nieliczni.

***

Przyjazd krasnoludów był zaskakujący dla Wulfa, choć nie aż tak bardzo. Alto jednakże podjął wyzwanie, w tej jednej chwili stając się faktycznie mężczyzną, a nie tylko stojącym w cieniu złodziejaszkiem. Kapłan mu przytaknął.
- Co racja to racja. W dzień się przygotujemy, wszakże tam zima hula.
Olbrzym powiedział to trochę bez sensu, tylko po to, by nie wypowiedzieć innych słów. Siedzenie w zamku bez przerwy to nie było zajęcie dla niego, a góry znał na pewno lepiej, niż Alto. No i zajęcie to zajęcie. Zanim jednak podjął jakąkolwiek decyzję, odnalazł Roberta, a także Ronwyn, której odczarowanie szczęśliwie się powiodło.
- Nie znam się zupełnie na lasach i tym, jakim zagrożeniem są drowy. Niewiele o nich prawd poznałem, choć te, które znam budzą przerażenie. By ich zaatakować, musielibyśmy zabrać wszystkich ludzi, a ci od Brana nie są jeszcze wartościową siłą bojową. Wam jednak powierzam decyzję, jeśli jednak zgodzicie się to jeszcze na jakiś czas odłożyć, to udam się w góry razem z Alto.
Zastanowił się jeszcze przez chwilę i zwrócił bezpośrednio do Roberta.
- Wśród Szarych Płaszczy jest doskonały zwiadowca, elf. A jego dowódcy mogą obłożyć go silnymi, maskującymi czarami. Może warto, by poszedł na dokładny zwiad? Doświadczony żołnierz potrafi dokładnie ocenić siłę przeciwnika.

Uśmiechnął się do nich, pozostawiając im tę decyzję. On sam zaś udał się do Meg, pomny na jej słowa. Zgodził się, więc wspólne podjęcie decyzji wydawało się rozsądne. Mimo, że sam wydawał się odporny na wiele rzeczy, to sprawianie komuś bólu nie było jego celem, zamiarem ani chęcią.
- Ostrzegałem, że siedzenie tu to nie zajęcie dla mnie. Wyruszę albo w góry, albo pomóc Ronwyn. Chyba, że mnie skutecznie powstrzymasz.
Uśmiechnął się do niej, z cichym westchnięciem. Nie chciał zawsze być jak kamień. Ale emocje, zwłaszcza takie, miały długą drogę do jego serca.
- Albo wyruszysz ze mną. To rozwiązanie... cieszyłoby mnie chyba najbardziej.

Zanim w ogóle podjął jedną konkretną decyzję, pojawiła się Mysz, która pytała o dwie rzeczy. Pierwsza była łatwa, Alice wydawała się najbardziej idealną kandydatką na pilnowanie ruchliwej bardki. Drugie zaś... zastanowiło Wulfa na dłużej. W końcu spojrzał na Marie, wzrokiem trochę bezradnym. To spojrzenie, to pewnie była dla niej nowość. Ostatecznie zaś się roześmiał, kiwając jej głową.
- Masz rację, nie znam się zupełnie, a łeb mój nie potrafi wymyślić co mógłbym jej ofiarować. Wdzięczny jednak jestem za propozycję i skorzystam z niej, wybór jednakże pozostawiając twojej sprytnej główce. I rozliczenie, zaraz po powrocie.
Mrugnął do niej, machając ręką na pozostałe jej słowa.
- A co do ostrzeżeń, o to się nie martw. Szare Płaszcze służą Helmowi, gdy tylko stanie się coś komuś pod ich ochroną, od razu to wiedzą. Nie są tani, Marie, ale od razu podbili moje serce.
 
Sekal jest offline