Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 22:49   #29
Sinka
 
Reputacja: 1 Sinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znany
Wiatr znów zaczął się wzmagać, coraz gwałtowniej szarpać linami, wypełniać ogromne żagle okrętu. Teraz burza była już pewna - niebo na horyzoncie zasnuły ciężkie, nisko zawieszone chmury, rozcięte znienacka błyskawicą, a huk pierwszego grzmotu przetoczył się w powietrzu, niczym armatnia salwa.
Ingrid jeszcze przez chwilę rozmawiała z królewną; później oparła się o reling, z fascynacją i przerażeniem obserwując nadchodzący sztorm. Wedle słów bardziej obytych z morzem członków załogi, nie należał do szczególnie groźnych, jednak Eisence, która nigdy wcześniej nie przebywała na okręcie podczas tak parszywej pogody, zdawał się być wręcz straszliwym.
Granatowe niebo rozcinały złowieszcze zygzaki piorunów, a ogromne fale niemal wdzierały się na pokład przemocą. Potężnym statkiem nie kołysało zbyt mocno - trzeba by było dużo gorszego szkwału, żeby rozchybotać tak wielki liniowiec niczym jakąś dziecięcą kołyskę. Wichura rozpuściła i potargała jasne włosy Ingrid, a gwałtowny deszcz przemoczył jej ubranie. Jednak dopiero, gdy słona, morska woda chlusnęła prosto w jej twarz, Eisenka zdecydowała się wycofać pod pokład.
Postanowiła poszukać suchego ubrania; znalazła je bez trudu, przy okazji natykając się na coś jeszcze. Pakunek z czystym, nie dotkniętym piórem papierem - a obok ostrożnie opakowane przybory do pisania. Eisenka wahała się tylko przez chwilę. Na ogromnym okręcie szybko i bez problemu znalazła pustą kajutę; przymknęła drzwi i rozłożyła przed sobą śnieżnobiałą kartkę.

***

“Dawno temu, pewna kobieta powiedziała mi, że jeśli chcę uporządkować życie wokół siebie powinnam zacząć je spisywać. Nie pochodziła z Eisen. Zginęła w jednym z ostatnich dni wojny. Co mogła wiedzieć o tym, jak trudno jest uporządkować życie po tym, co nas spotkało?...”

“...Zastanawiam się chwilami, co będzie. Cel mam jasny - Reilan; oswobodzić brata z tiureckiej niewoli, bo najpewniej w niej się teraz znajduje. Ale cel to nie wszystko. Przyrzekłam Prinzessin Wornsmith wsparcie w dążeniu do odbicia jej ojczyzny z rąk najeźdźcy. Przyrzeczenia dotrzymam, choć obie dobrze wiemy, że, gdy tylko stopy moje dotkną Reilanskiej ziemi, ruszę na poszukiwanie Ericha. To jednak pieśń przyszłości. Martwi mnie jedno - w jaki sposób uda nam się tę przyszłość osiągnąć. Theusie, zmiłuj się nad nami i dopomóż.
Prinzessin Leila nie umiała powiedzieć nic pewnego o dzieciach, które mój brat przywiózł ze sobą. Trudno to poukładać - zawsze bardziej interesowała go nauka, niż perspektywy ożenku, a jednak? Chyba, że... Wędruje mi po głowie pewna myśl, może niedorzeczna. Jeden z moich współzałogantów, Eisenczyk Kurt Bachmaier - jego dzieci zaginęły podczas wojny; historia znana w całym Eisen. Co, jeśli to one? Erich jest dobrym człowiekiem, mógł przygarnąć parę zabłąkanych sierot wojennych, nawet nie wiedząc, kim one są.
Chyba powinnam porozmawiać o tym z Herr Bachmaierem.”

***

Chybotliwy płomyk niewielkiego kaganka przygasał w chwilach, gdy sztormowe fale mocniej kołysały okrętem. Rozsiewał po całej kajucie niespokojne cienie, ledwie oświetlając przygarbioną nad zapisanymi kartkami sylwetkę, która stawiała właśnie kropkę po rządku starannych, krągłych liter. Odłożyła po chwili zastanowienia pióro i zaczęła czytać swoje zapiski; gdy skończyła, stwierdzając, że w niczym jej takie uporządkowanie nie pomogło, burza już dawno minęła.
“Zmarnowałam tylko czas”, uznała Eisenka wstając i ruszając ku drzwiom. Wychodziła właśnie z kajuty, gdy dosłyszane strzępki rozmów uświadomiły jej, że będą opuszczać okręt i kierować się na stały ląd. Szybko porzuciła zamiar rozmowy z Kurtem i pobiegła na pokład, po drodze zabierając swój flamberg, który przezornie postanowiła nieść w rękach. Nie wiedziała, jak gościnnie Avalończycy powitają ją, Leile i resztę tych, którzy zdecydują się z nimi pójść.
Nie wzięła zapisków; drzwi do kajuty pozostawiła uchylone. Nie miała nic do ukrycia. “Nie uczyniłam w życiu nic, czego musiałabym się wstydzić”, pomyślała, wychodząc, gdy jej wzrok na moment zatrzymał się na rozrzuconych w nieładzie kartkach.
 
Sinka jest offline