Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2010, 10:15   #113
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Upadły kapłan wymieniał ciosy z generałem. Ta dwójka toczyła zaciekły bój, a ich stopy zdawały się dotykać ziemi tylko na krótkie sekundy. Wściekłość Elwyna skupiona była całkowicie na generale. To były okoliczności sprzyjające planowi Ao. Wojownik rozpędził się w powietrzu i zaatakował z góry. Upadły nawet nie zareagował. Potężny cios pięścią, wzmocniony prędkością Ao i siłą grawitazji zrobił swoje. Generał odskoczył w samą porę, bowiem wojownik wgniótł ciało kapłana w ziemię, tworząc w niej mały krater. Z ust kapłana pociekła krew. Czyżby to był koniec walki...?

Nie. Upadły otworzył oczy i przeszył obłąkanym spojrzeniem przyciskającego go Nieskończonego. Ciało kapłana spowiła aura płomieni, jego mięśnie napięły się, a żyły na całym ciele znalazły się tuż pod skórą, prześwitując ciemnym kolorem pulsującej w nich krwi. Poparzony Ao odskoczył od Upadłego i stanął przy generale. W tym samym czasie do generała dotarł wściekły Szajel, a chwilę po nim Urizjel. Wszyscy jednak stanęli, zdumieni widokiem. Płomienie tańczyły po skórze Upadłego, który powoli wznosił się w powietrze, bez użycia skrzydeł. Jego usta szeptały tajemne słowa. Sunblaze zatrzymał się dziesięć metrów nad ziemią i otworzył zamknięte podczas inkantacji oczy. Coś w nich błysnęło i rozpętało się prawdziwe piekło. Kapłan uniósł do góry swoje ramiona i na ziemię opadł słup jaskrawych płomieni, rozlewających się po ziemi niczym fale, trawiąc wszystko co napotkały.
- Tutela Lapis! - generał wypowiedział głośno Magiczne Słowo.
Wokół Nieskończonych wyrósł skalny mur, o wysokości trzech metrów. Skały otoczyły skrzydlatych i chroniły przed zabójczymi płomieniami kapłana Marsa. Znad ich górnych krawędzi jaśniała pomarańczowa poświata płomieni. Chwilami fale ognia sięgały ponad mury, ale gasły głośno buchając. W końcu fala ognia ustała, a skały otaczające Nieskończonych zamieniły się w piasek. Thornhead wykonał kilka kroków w przód, zatrzymując się niecałe 15 metrów przed Upadłym, stojącym na ziemi, przy krawędzi wgniecenia w ziemi. Wciąż obłąkany Kapłan stał i uśmiechał się z szyderczą satysfakcją.
- Patrzcie uważnie, młodzi towarzysze. Ujrzycie coś, co nawet w Minas'Drill jest rzadkim widokiem - dorosłą Duszę. W pełni rozwiniętą Broń Duszy. - Generał odezwał się do podwładnych, stojących za jego plecami.
Thornhead wzniósł swoją broń przed siebie, tak że rękojeść znajdowała się na wysokości jego piersi, a dwumetrowe ostrze skierowane było ku niebu, zakrytemu przez korony drzew. Generał puścił rękojeść, ale broń pozostała bez ruchu, tak jakby zawisła w powietrzu na stałe. Następnie mężczyzna zacisnął dłonie w pięści i zderzył je ze sobą.
- Wojownicza Duma!! - krzyknął.

Z broni generała wydobyło się jaskrawy blask, zalewający okolicę złotawym świetłem. Ostrze wydłużyło się jeszcze bardziej i obok niego, ze światła, powstało drugie, identyczne. Następnie za plecami Thornhead'a, w takim samym blasku, pojawiło się pięć sześciometrowych, stalowych ostrzy bez rękojeści i z pustymi środkami. Przypominające olbrzymie żyletki płyty ułożyły się za plecami generała w pawi ogon. Blask wygasł w chwili, kiedy dłonie Nieskończonego zacisnęły się na rękojeściach dwóch, trzymetrowych ostrzy. Nieskończony wykonał nimi dwa cięcia, od których poruszało się powietrze. Broń w jego rękach wydawała się niezwykle lekka, biorąc pod uwagę jej rozmiary. Upadły kapłan wybałuszył oczy, a kiedy generał rozłożył skrzydła i odbił się od ziemi, skierował się do ucieczki. Jego drogę natychmiast zagrodził Ao, zmuszając go do lotu w górę. Tam czekał już Urizjel, który ciął przelatującego kapłana w pasie. Trysnęła krew, ale Upadły leciał dalej. Wtedy nadszedł atak ze strony tancerza, który pojawił się tuż przed Kapłanem i naparł na niego Dłonią Zefira. Podmuch wiatru jak i uderzenie odesłały kapłana w dół, gdzie czekał generał, gotowy do zadania decydującego ciosu. Elwyn jednak obrócił się i posłał ku niemu ognistą kulę. Generał przeciął ją na pół swoim ostrzem, dwie połowy odleciały na bok i wybuchły nie czyniąc nikomu krzywdy. Kapłan wystrzelił znów pomiędzy konary drzew, ale i tym razem ubiegł go Ao. Upadły zaszarżował ze swoim buzdyganem, napierając na wojownika serią wściekłych ciosów, z pośród których niewiele go dosięgło. Zza pleców kapłana wyleciał Szajel, robiąc w powietrzu kilka obrotów i ciskając w Sunblaze'a jednym ze swoich sztyletów. Kapłan obrócił się i sparował go buzdyganem. Silny cios w plecy ze strony Ao wyrzucił Kapłana wprost na Urizjela. Dwaj wściekli przeciwnicy starli się ze sobą, niczym psy chore na wściekliznę. Kiedy ich oręż uderzał o siebie, sypały się iskry, a z Gniewu wydobywała się wulkaniczna magma. Kapłan wyraźnie robił wszystko, co w jego mocy, aby odeprzeć te zaciekłe ataki, ale nawet jako Upadły miał swój limit, do którego niebezpiecznie się zbliżał. W końcu zmuszony był kopnąć pokutnika w czułe miejsce. Upadły przeleciał nad opadającym w dół Urizjelem i znów rzucił się do ucieczki. Pozostali Nieskończeni zostali w tyle, a Odwaga Hurrosa zaczynała mu bardzo ciążyć, co oznaczało, iż czas najwyższy ją zapieczętować. Nieskończeni próbowali dogonić Upadłego, ale na daremno.

Elwyn leciał trzy metry nad ziemią. Nagle wyrosło z niej wielkie ostrze, takie samo jak te za plecami generała. Ostrze boleśnie zraniło Upadłego i zmusiło go do wylądowania. Wtedy z ziemi wystrzeliły kolejne dwa ostrza, jedno celowało w szyję, a drugie w nogę kapłana. Sunblaze uskoczył przed nimi w bok. I wtedy, gdy obracał się po ziemi, zatrzymała go obuta stopa Thornheada, naciskająca na jego klatkę piersiową.
- Aby Boscy Kreatorzy mieli dla ciebie łaskę, upadły kapłanie.
Coś błysnęło i świsnęło, a głowa kapłana potoczyła się po ziemi. Thornhead strząsnął z ostrzy krew i wbił je w ziemię. Za jego plecami unosiły się tylko dwie płyty. Po chwili stanęli przed nim Ao, Szajel i Urizjel, wcale nie zaskoczeni widokiem martwego kapłana. Broń Thornheada błysnęła i lśnieniu powróciła do formy prostego, żołnierskiego miecza. Na martwej twarzy Elwyna Sunblaze'a, na wieki zastygł wyraz bólu, cierpienia i strachu.

***


Yue wraz z elfem wydobyli łódź na zalany brzeg. Kosztowało to ich sporo wysiłku, ale zrobili to w stosunkowo krótkim czasie. Kiedy Yue wykorzystał swoje wrodzone zdolności i usunął wodę z wnętrza łodzi, wgramolił się do środka i opadł z sił. Wysiłek sprawił, iż miejsce w którym uderzył go ożywiony palladyn, bolało jeszcze bardziej. Ból był prawie nie do zniesienia, ale młody Springwater sięgnął po flakonik z uzdrawiającą miksturą i jednym duszkiem wypił jej zawartość. Wkrótce do Eainiela i Yue dołączyli pozostali Nieskończeni, których ciała nosiły ślady po ciężkiej bitwie. Generał w ramionach niósł nieprzytomną siostrzenicę. Wszyscy byli równie mocno wyczerpani, głodni i spragnieni. Mężczyźni wypchnęli jeszcze łódź na głęboką wodę i znaleźli się na jej pokładzie, gdzie mogli pozwolić sobie na odpoczynek. Łódź ruszyła powoli, napędzana wiosłem elfiego przewodnika. Zmęczeni walką na bagnistym gruncie, Nieskończeni zapadli w głęboki, kojący sen.

Łódź zatrzymała się, uderzając lekko o coś twardego. Przebudzeni skrzydlaci wstali, aby ujrzeć Eainiela stojącego na pomoście wykonanym z jasnego drewna. Konstrukcja wykonana była na kształt litery T, której pion kończył się przy brzegu porośniętym krzewami, trawami i małymi drzewkami o rudo-złotym kolorze. Wszędzie dookoła rosły rzadziej te same, olbrzymie drzewa, ale daleko w głąb brzegu znajdowało się coś, co wzbudzało prawdziwy zachwyt - olbrzymie, masywne drzewo, większe od wszystkich innych, z którego emanowała złota poświata.

Nieskończeni zeszli z łodzi na pomost, który oświetlany był latarniami stojącymi na drewnianych słupkach przy krawędziach platformy.
- Tak, przyjaciele. Przed nami Evanalain, Miasto Światła, stolice Ecleasii, bądź Ekhirru, jak nazywają ten świat pierwotne rasy. - Eainiel odezwał się z dumą.
Elf odwrócił się i poprowadził grupkę na brzeg. Dla wprawnego obserwatora i podróżnika widoczna była zmiana w tutejszej roślinności. Podłoże nie było już tak dziko zarośnięte, jak w innych częściach dżungli. Oprócz rzadziej rosnącym, niesamowicie wielkich drzew, ziemię porastały trawy, małe krzewy i niewielkie drzewka o złotym listowiu. Eainiel prowadził grupę wydeptaną, szeroką ścieżką, która prowadziła do owego lśniącego drzewa. Im bliżej niego byli Nieskończeni, tym więcej szczegółów zauważali w jego konstrukcji. Miasto najprawdopodobniej wzniesiono wewnątrz drzewa, które zdawało się być puste w środku. W jego konarze tkwiła wielka szczelina, z której sączyło się złote światło, biegnąca od podstawy drzewa, najpewniej aż do jego szczytu. Położenie miasta było bardzo przemyślane. Konar drzewa zapewniał miastu naturalne, niemożliwe do zniszczenia mury, niczym drzewna cytadela. Wkrótce podróżujący dotarli na skraj przepaści, której dno było niewidoczne. Nie była ona przeszkodą, bowiem elfy wybudowały most, przecinający ją w połowie, idący lekko w górę, znikając w złotym świetle za szczeliną. Nieskończeni weszli na solidną, drewnianą konstrukcję i podążyli za Eainielem. Droga przez most dłużyła się, ale z każdą chwilą podróżnicy zbliżali się do miasta, aż w końcu przekroczyli szczelinę w jego konarze. Wnętrze drzewa uraczyło ich olśniewającym pięknem elfiego miasta.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xuu-WqtCJ_A[/MEDIA]

Most doprowadził członków ekspedycji do najniżej położonej części miasta, którą stanowiły trzy okrągłe budynki o płaskich dachach, służące elfom za posterunki. Strażnicy, noszący zdobne zbroje ujrzeli Eainiela i nie kłopotali tych, których elf wprowadzał do miasta. Każdy z trzech budynków był identyczny w środku. W każdym działo się to samo, tłoczyli się w nich strażnicy i inni przedstawiciele elfickiej rasy, oraz pozostałe rozwinięte rasy, zamieszkujące ten świat. Strażnicy przeszukiwali ich bagaże, zaglądali do ich drewnianych wózków. Nie było wątpliwości co do przeznaczenia owych posterunków - był to punkt kontrolny przybywających do miasta. Za trzema budynkami, drewniany most prowadził do jednej z dzielnic Evanalain.
- Zostanę na trochę w mieście, więc mogę zaprowadzić was dla dzielnicy przeznaczonej dla odwiedzających. Za pewne zechcecie coś zjeść, odpocząć i... kupić nowe odzienie.
Generał skinieniem głowy przytaknął elfowi, a jego podziwiający wzrok przechodził po kolejnych budynkach, napawając się pięknem tego lśniącego miasta wewnątrz konaru drzewa.

Elf poprowadził swoich klientów przez most liniowy, prowadzący do wielkiej drewnianej platformy, na której wznosiły się liczne zabudowania. Była to dzielnica gościnna. Nieskończonych przywitały nowe światła, szyldy i stragany wzniesione na podłożu. Przechodnie co chwilę obracali się na Nieskończonych, a ich zdumione spojrzenia przebiegały po ich zniszczonych ubraniach. Eainiel wskazał podróżnikom karczmę, którą gorąco polecał i obiecał zniżkę powołując się na swoje imię, po czym serdecznie pożegnał się ze skrzydlatymi i odszedł w swoim kierunku.

Karczma, nosząca nazwę "Rudy Ork" była skromnym, lecz komfortowym lokalem. Wewnątrz siedziało tylko kilka Ludzi zajętych swoimi kuflami. Generał Thornhead zapłacił za pokoje, dał każdemu kluczyk i zaproponował wspólny posiłek, po którym Nieskończeni mieli załatwić w mieście najpotrzebniejsze sprawunki.

 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline