Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2010, 11:25   #301
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
X
Jak się okazało pędząca na was tłuszcza, problem związany z koniecznością odpłynięcia statkiem nie były jedynymi problemami. Prócz tego zdecydowaliście się rozwiązać kwestie bardziej palące. To dobre określenie. Z jednej strony zdecydowaliście się ściągnąć potencjalne źródło informacji w osobie magiczki, z drugiej natomiast rozwiązać kwestię nowej persony, która pojawiła się na statku. Nic to, że była na nim wcześniej. Was było więcej, byliście więksi, mieliście więcej ostrych przedmiotów… no i oczywiście wkraczaliście na pokład w charakterze zwycięzców. Posprzątaliście pięknie po sobie. Znosząc trupy na pokład lub ciskając je do wody. Zasadniczo w tej kwestii nie było różnicy… choć ciśnięci za burtę sztywniacy, nie mogli już robić za rezerwę żywieniową… w sumie mocno niepewną, bowiem krew ma to do siebie, że po śmierci nie jest zdatna za długo do spożycia, jednak jak zauważył Taki, można było zrobić golonki.
Sama łódź, czy może należało określić, niewielkich rozmiarów statek nie była niczym specjalnym.
Długość kadłuba klasyfikująca go raczej wśród małych kryp, dwa maszty, które dawały zaczep żaglom. Jednostka była zdecydowanie mniejsza niż „Mroczny Książę”, ale jednak zdawała się być pełnoprawną jednostką morską. Byliście pewni, że sztorm na morzu w tak niewielkiej pstynce mógł być… bardzo ciekawym przeżyciem. Wszystkie Roller-Coastery mogły się przy tym chować.
Browsing deviantART
Ale nim przyjdzie Wam zastanowić się nad tak ważkimi kwestiami pozostawało co innego. Mianowicie musieliście zadać sobie kilka ważkich pytań. Zasadniczo, ich ilość została dość konkretnie wyrażona:
- Podaj chodź jeden powód dla którego nie mam Ciebie zabić?
- Zank, masz ochotę coś upichcić?
- To jak? Opowiesz się grzecznie?
- A może masz ochotę na coś innego, co Znak?
- Bomba. To jak?
- Magia działa jak się umie gestykulować, prawda?

Potem przyszedł czas na stwierdzenia:
- Taki! Weź ciała na pokład!
- Nie zmuszaj mnie żebym weszła na górę, moja panno!!!
- Można zawsze później, wiesz...
- Ostatnia szansa!
- Ja poproszę golonkę!
- Na zdrowie!
- Czekajcie!!!


Jak należało określić to co działo się w tej chwili na łajbie? Chaos oczywiście. Ale czyż nie byliście właśnie specjalistami ds. wprowadzania chaosu wszędy dookoła?
Uwyraźnić zasadniczo należy podział na dwie drużyny, które zdecydowały się na działanie. Taki wraz z Keeshe zdecydowali się sprowadzić magiczkę, natomiast Ali i Kaspar zdecydowali się przedyskutować zasady rezerwuar-wiwru. I jednej i drugiej ekipie szło na tyleż dobrze, że ich działania zapowiadały się zakończyć dość krwawo. Poza tym, była jeszcze jedna persona, która dość intensywnie pracowała… nogami.
Broxigar
Tup! Tup! Tup! Twoje stopy młóciły. Przebierałeś nimi nad wyraz szybko będąc pewnym, że przed Tobą Twe ocalenie. Dostrzegłeś jednak, że persony znajdujące się na pokładzie statku zdają się być pochłonięte jakąś kłótnią. Mierzyli do siebie z kusz i zdawali się dość intensywnie wymieniać argumenty… na razie czysto werbalne.
Tup! Tup! Tup!
Biegłeś jednak dalej….
Taki, Keeshe
Zdecydowaliście się zajrzeć do bocianiego gniazda. Dlaczego? Ponieważ wezwania drowki, nie odniosły żadnego skutku. Powodów mogło być wiele. Po pierwsze magiczka mogą być nieprzytomna, po drugie mogła zdecydowanie nie chcieć rozmawiać z Wami… po ataku padaczki mogła być też… roztrzęsiona do tego stopnia, że nie była w stanie stać na nogach… a co dopiero iść po drabince linowej. Bowiem do bocianiego gniazda prowadziła drabinka linowa. Konkretnie dwie.
Sam maszt miał wysokość około 12-15 metrów. Nie mieliście przy sobie miarki, jednak było zdecydowanie wysoko. Miał on mniej więcej połowę wysokości całej łajby i był o jakieś 4 metry wyższy od drugiej. Ten na którym było bocianie gniazdo był bliżej rufy i dawał przyczepy jedynie do żagli umocowanych poziomo. Przedni masz był odrobinę mniejszy, posiadał jednak przyczepy do żagli takich samych jak u jego większego brata, oraz żagle które były przyczepione do dziobu… czy też może do czegoś wystającego z dziobu. Nie znaliście dokładnie terminologii i nie mieliście bladego pojęcia jak to się nazywa. Zasadniczo jednak wiedzieliście, że żagle montowane poziomo służą do napędzania jednostki, natomiast te żagle ukośne wespół z sterem służą do kierowania jednostką… tak Wam się przynajmniej wydawało.
Zaczęliście wdrapywać się na drabinkę. Nie było to za wygodne ani przyjemne. Szliście mniej więcej równo. Keeshe z racji na zręczność drowów radziła by sobie zdecydowanie lepiej jednak jej ranione ramię mocno w takiej wspinaczce przeszkadzało. Jednostką jeszcze specjalnie nie bujało tak więc w zasadzie nie było to bardzo trudne. Gdy byliście w trzech czwartych drogi z gniazda wyskoczyła pchła drąc się w niebogłosy.
- UWAŻAJCIE!!!
Gdy Emanuel odskoczył kilka razy i straciliście go z oczu, ukazał się Wam dość charakterystyczny widok.
Browsing deviantART
Piekliszcze stało sobie w najlepsze na bocianim gnieździe zdawało się być dokładnie w tym samym miejscu w którym przed chwilą była magiczka…
Taki
Cóż… mikstura jednak działała. Mutacja przebiegła, choć w niespodziewany sposób… i co tu dużo mówić w kierunku, który był Ci zdecydowanie nie na rękę. Owszem pozbyłeś się Magiczki… ale w jej miejscu stało teraz coś zupełnie innego. Mutant zdawał się być wymieszaniem dokładnie tego co wcisnąłeś do fiolki…. i magiczki… znaczy się tego co z niej zostało. Mikstura wpadła, fiolka się rozbiła i zaczęła się reakcja. Ta postępowała z jakiegoś względu wolniej, możliwe że ze względu na konieczność połączenia kilku organizmów. Efekt był jednak tyleż paskudny co i zatrważający.
Taki, Keeshe
Doszedł do Was pewien fakt. Byliście na drabinkach sznurowych. Ponad Wami, nie było teraz nieprzytomnej, lub podrygującej magiczki… a dość mobilny i diablo niebezpieczny mutant…
Ali, Kaspar
Wymieniliście uprzejmości po czym każde z Was sięgnęło po broń. Oboje wykazaliście się dokładnie takim samym refleksem… jednak to wampir okazał się skuteczniejszy.
Wystrzelony pocisk nie miał dalekiej drogi do przebycia… miało to swoje plusy… i minusy. Plusem było to że czas potrzebny na przebycie drogi do celu był naprawdę niewielki. Minusem natomiast to, że nie zdołał on osiągnąć pełnej prędkości… a co za tym idzie pełnej siły uderzenia. Uderzył jednak i to wcale nie słabo.
Ali
Poczułeś uderzenie. Cios, którego siła mogła z powodzeniem rywalizować z uderzeniem tura spadł na Twój obojczyk. Siła obróciła Cię wokoło własnej osi i posłała na deski. Upadłeś ciężko, a po chwili dostrzegłeś lotki bełtu wystające z prawego obojczyka.
Kaspar
Cholera. Coś z tą kuszą było naprawdę nie tak. Wydawało się, że wziąłeś poprawkę na znoszenie, jednak z jakiegoś względu nie trafiłeś w centralną część korpusu, a w obojczyk. Różnica zaledwie dwudziestu centymetrów, ale przy takim dystansie te dwadzieścia centymetrów było olbrzymią różnicą. Coś z tą kuszą było zdecydowanie nie tak… ale co???
Nie był to jednak największy problem. Fakt wyeliminowałeś przeciwnika (przynajmniej na jakiś czas), problem polegał na tym, że gobos jednak cisnął swoim pociskiem.
Ali
Nie byłeś przecież nowicjuszem. Nie z jednego pieca już się jadło i nie raz spirytus piło. To że ktoś mierzył do Ciebie z kuszy nie oznaczało, że nie uda Ci się cisnąć czerwonej laseczki….
Problem polegał jedynie na tym, że cisnąłeś ją nie dokładnie tam, gdzie chciałeś.
Broxigar
Tup! Tup! Tup!
Hopsa!
Dopadłeś do łajby, wybiłeś się z obu nóg i po chwili ciekawego z punku widzenia estetycznego, lutu upadłeś na pokład… przed Twoimi oczyma leżał natomiast ciekawy przedmiot:
Browsing deviantART
Co jest?
Kaspar
Okej… analizując sytuację należało stwierdzić co następuje. Goblin, który nie wiadomo skąd się wziął leżał z bełtem w obojczyku. Na tę chwilę było to satysfakcjonujące. Dynamit ciśnięty przez niego upadł na pokład i wyraźnie zaraz miał wybuchnąć… a obok niego leżał ork, który jeszcze przed kilkoma chwilami biegł po nabrzeżu. Skąd wziął się ten ork? Co tu robił? I dla czego w czasie walki Ghardul cisnął Ci tylko dwa bełty?
Wszyscy
Sytuacja wyglądała następująco:
Na bocianim gnieździe pojawił się nowy oponent.
Tłum ścigający orka, zaraz miał wpaść na łajbę.
Na pokładzie dopalał się właśnie dynamit.
Zapowiadało się nader ciekawie….
X
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline