Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2010, 15:10   #112
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Baba z wozu, koniom lżej?
W tym przypadkiem Baba z drogi, podróżnym lżej. W końcu czas przetrwonili dosłownie na nic. A komu w drogę, temu czas. Hojnemu gospodarzowi oszczędzili przy okazji kłopotów związanych z rozlokowaniem przybyszów. I rzecz jasna - sama Cerre, choć minęła ją praca masarza, miała okazję choć na chwilę odetchnąć.
Więc plus tego postoju znalazł się "nieumyślnie" sam.

Ostatecznie zadecydowali, że w wiosce nie ma czego szukać. Cerre łaski nie potrzebowała - bardziej ta przydałaby się Cristin, która marniała na oczach towarzyszy. Nie spodziewała się po Dancie, że specjalnie się przejmie stanem rudowłosej kobiety. Do diabła, niech się nią Bared zajmuje. Pani mnich nie będzie do tego przykładała ręki - nie jej kobieta, a łotrzyk, skoro nader pała się do pomocy, niechajże się ze swoją "deklaracją" męczy. Tylko owy łotrzyk że jakiś taki... prawiczkowaty. "Jak baran", wspomniał kmieć z wioski, którą opuścili, "chędóżki sam nie wydupczy, a innym nie da".
Nie żeby Cerre się jakoś garnęła do tego, chociaż Cristin... była naprawdę ładna. Pani mnich starała się nie patrzyć na jej krągłości, również tą myśl wyrzuciła prędko z głowy i skoncentrowała się na dalszej podróży.
W sumie... nawet nie wiedziała, dlaczego taka bezecna myśl przyszła jej do głowy.


Tormowcy w drodze? Los pozostał wierny tradycji przeszkadzaniu podróżnym w dojściu do celu. Tak jak sobie rzekła Cerre, do karawany rycerskiej nie zamierzała lecieć prosić o pomoc. Jedyną rzeczą, która warta była najmniejszego ryzyka, a nawet "świeczki", była propozycja postoju. Nawet Cerre nie była taka głupia, żeby automatycznie jej odmówić - bynajmniej mogłaby się wreszcie... przespać, zregenerować siły, bo nawet diablica nie mogła wiecznie obywać się bez porządnego odpoczynku. Ostatnio nie przydarzyła się dogodna ku temu okazja. A słońce wtedy zachodziło i dzień się kończył...
Ponadto przy postoju można zastosować inwigilację tego obozu. Tak przy okazji. Należało także wziąć pod uwagę to, że demony mogą się niecierpliwić.
Druid wdał się w rozmowę z oddziałem zakutych pał. Mniszka wolała nie tracić głowy przy tej okazji. Do rozmowy się wtrącać nie zamierzała.

Pozostało jedynie mieć się na... baczności, odnośnie tatuażu. Zanim dadzą Cristin żywcem, należało się upewnić i zabezpieczyć ją przed... pewnymi kłopotami.
Ponieważ nawet łotrzyk ani nikt z panów nie kwapił się łaskawie sprawdzić, czy rudowłosa ma tatuaż, Cerre sama się podjęła tego wyzwania. Oczywiście wtedy, kiedy żaden paladyn, rycerz czy inna tam cholera nie patrzyła na ową grupę szumowin, czy nie czynią czegoś zgoła podejrzanego.
- Nie ma go - padł werdykt ze strony pani mnich do kompanii. Rzecz jasna, szeptem, tak, by słowa te nie padły do uszu innych, niepożądanych osób.

Druid znowu dostał posadę stajennego i znowu musiał pilnować koni. Cóż, jeśli nie potrafił przyrządzić odpowiedniego wywaru, to może chociaż dobrze zajmie się jej Blade'm i resztą wierzchowców oraz jej skromnym bagażem. Bared natomiast udał się do któregoś namiotu, ponoć w sprawie uzdrowiciela. Aranon znów "udawał", że nie isnieje. Gdyby nie to, że wspomagał drużynę w walce czy też od czasu do czasu rzucał zdanie od siebie, Cerre faktycznie zapomniałaby, że ten elf w ogóle jest w ich drużynie. Dant był w porządku. Ponadto był tym członkiem drużyny, z którym się najlepiej dogadywała, a że wówczas on niczym ważniejszym się nie zajmował, to postanowiła pójść właśnie do niego.
Towarzysz Dant znajdował się akurat przed namiotem...

- Wiesz, nie myślałam nawet, żeby nawet korzystać z oferty Tormowców, a tu tak się zdarzyło, że siedzimy w ich gnieździe.
Rzekła do niego, tak na "dobry wieczór".
- Wchodzimy do środka? - wskazała skinięciem głowy na namiot.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 19-12-2010 o 15:51.
Ryo jest offline