Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2010, 16:04   #26
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ut-Thog poświęcił każdej pojawiającej się na widoku personie kilka chwil, spoglądając na nią uważnie, oceniając jej możliwości bojowe, uzbrojenie, oraz widoczne gołym okiem talenty. Nie musiał długo myśleć, by dojść do wniosku iż ma przejebane, bo został wzięty za dzikiego orka. Zielonoskóry schylił się, położył u swych stóp topór i wyprostował się, unosząc ręce w geście poddania się.
-Uh! Oh! Ale mnie zaskoczyliście! Prawiem nie zauważył, że tu się czaicie...- sarkazm w jego głosie mógł być policzkiem dla każdego szanującego się najemnika. Mógł mu przysporzyć dodatkowych kłopotów, ale jednocześnie dawał do myślenia.

Zdecydowana większość zielonoskórych była na tyle głupia, że nie tylko nie rozumiała sarkazmów, ale nie potrafiła nawet odpowiednio zaintonować swej wypowiedzi, by przynajmniej udawać kąśliwość swych słów. Drugą sprawą, która mogła nieco uratować zielonoskórego była doskonała znajomość języka wspólnego, którego Thog musiał się nauczyć, a to tylko dlatego, że był jednym z posłańców, którzy rozmawiali z ludzkimi bandytami, czyhającymi na szlakach, nieopodal terenów łowieckich jego dawnego plemienia.
-Fajne bełciki, takie efekciarskie...- skomentował płonący pocisk -A Ciebie to w całym lesie słychać brodaczu. Następnym razem załóż lżejszą zbroję.- pouczył rudobrodego.

-No to o co pytaliście?- nie bał się bo niby czego? Wszak każdy człowiek, elf, krasnolud, gnom czy niziołek mieszkający na Północy, miał ochotę wbić mu ostrze w plecy, może po za krasnoludami, bo ci bili bez podchodów, raczej od frontu.
-Aha o plemię. No to moje plemie nie ma nazwy. Jego przywódcą jest niziołek Greenbo, zaś jego prawą ręką elf Darios. Ja zaś jestem ich że tak powiem... Taranem, o!- zastanowił się. Nie był szczególnie bystrym rozmówcą, ale wystarczająco by trochę zakpić z poszukiwaczy przygód, którym zdawało się, że trafili na dzikiego orka.

-Darios.-wtrąciła krasnoludka, a potem spojrzała na rudobrodego. Ten zaś odparł.- Jak ów Darios...wygląda?
Wyglądało na to, że znali imię elfa. Ale chcieli się upewnić, że Thog rzeczywiście go zna.
-Darios to szczupły, wysoki elf. Obwieszony jakimiś flakonami i masą innych świecidełek. Dziwny facet. Jak widzi ruiny to nawet niebezpieczeństwa nie są dla niego przeszkodą.- odrzekł na słowa rudobrodego. A krasnoludy pokiwały głowami, potwierdzając jego słowa.
-To może ja się o coś spytam?... Wydaje wam się, że gdybym był z orkami, to łaziłbym samotnie, tak blisko osady? Widzieliście kiedyś pojedynczy patrol zielonoskórych?!- spytał rozkładając ręce. Wydawało mu się, że dał grupce dość argumentów świadczących o tym iż nie jest dzikusem, który się zgubił. Pozostało mu tylko czekać na ich odpowiedź.

-Jasne... nieraz pojedyncze orki zakradały się na raz z kilku stron do osady. Nie będą się czaić przecież razem, by być bardziej widocznymi?- odparł retorycznie gnom.
-Chyba mówimy o innych orkach...- Ur’Thog zrobił skwaszoną minę, jakby -gnomowi ta słowna zagrywka się nie udała.
-Możliwe...a co ty tu robisz? Znaczy w tym lesie. Darios nie polazł -przypadkiem w góry na gobliny polować?-zmienił temat rudobrody. Co prawda krasnoludy i gnom nie trzymały półorka “na muszce”...ale nadal były ostrożne względem niego.
-Polazł.- skwitował zielonoskóry -Zabiliśmy goblińskiego przywódcę i wróciliśmy do osady po nagrodę. Niebawem wracamy tam, żeby podobijać pozostałe przy życiu gobliny.- wytłumaczył. -Co robie w lesie? A to zbrodnia? Wykroczenie? Czy co?- spytał zdziwiony.
-Ani zbrodnia, ani wykroczenie...ani zapewne tajemnica. Więc możesz powiedzieć, prawda?-spytał rudobrody krasnolud.

-Odzyskuje spokój ducha.- odrzekł zwięźle.
-Spokój ducha...powiadasz.-odparł rudobrody i zmienił temat.-A walczyć umiesz... bez broni?
Zielonoskóry spoważniał i zmrużył oczy nie spuszczając kontaktu wzrokowego z krasnoludem -A co, chcesz sie przekonać? Czy może twoje ziomki są za słabymi zawodnikami, żebyś z nimi mógł potrenować?- spytał wojaka.
-We Frostguard jest arena. Jak ktoś chce sie sprawdzić...i zarobić.- odparł rudobrody i zawołał. -Ruszamy... nie ma to sterczeć jak kołki.- Cała grupka ruszyła w kierunku osady, zostawiając orka samego. Thog odsapnął głośno, gdy grupka zniknęła mu z oczu. Zagrał twardziela o stalowych nerwach i wyszło mu to na dobre. Wiedział jednak, że sporo ryzykował odnosząc się do osobników bez specjalnego szacunku. Na szczęście nic mu się nie przytrafiło i mógł spokojnie spędzić resztę dnia.

Przedzierał się przez gęste krzewy, przyglądał się dziczy w postaci roślin i zwierząt, oraz rozmyślał, nad tym co mu się ostatnio przytrafiło. Koszmary, wizje i głosy w głowie nie opuszczały go ani na chwilę, choć najgorzej było w ruinach starej świątyni. Kręcił głową na samą myśl o tym co mu się działo w obliczu kamiennego posągu. Dzień powoli zbliżał się ku końcowi. On zaś miał ostatecznie pożegnać się z przeszłością, porzucając starych bogów, na rzecz odpowiadającego mu dogmatami Tempusa. Ciekaw był, w jaki sposób kapłan będzie chciał go nawrócić, jednak skoro sam tego chciał, to nie było się czego obawiać. Ruszył z powrotem do osady, do świątyni.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline