Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2010, 02:10   #94
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
To co zrobił nie było zgodne z prawem, lecz był przekonany, iż Benz nie miałby mu tego za złe, poza tym nie był zbyt ostrożny pozostawiając klucz w takim miejscu. Miał nadzieję, iż grzebanie przy prywatnym laptopie również obejdzie się bez żadnych uwag w przyszłości. Dzisiaj musiał być jego szczęśliwy dzień, bowiem komputer nie był zabezpieczony żadnym hasłem, a od razu po jego uruchomieniu ukazały się ostatnio otwarte przez Rodgera strony, pierwsza poświęcona była Royal Society z uwzględnieniem kilku adresów, druga - wikipedia z informacjami o uranie. Kolejne dwie już wygasły, lecz Harlow przynajmniej dowiedział się, że jedna z nich należała do banku, a z następnej wynotował się sobie adres osoby, która przysłała ostatni mail do Benza matthewsims@olena.com.

Pogrzebałby przy laptopie jeszcze dłużej, gdyby nie fakt, iż otrzymał wiadomość od Nikolaia. Nie znał szczegółów, ale nie szykowało się nic dobrego, szczególnie, że już w chwilę później usłyszał jakieś ujadanie psa, a kiedy spojrzał w okno ujrzał niewyraźny kształt, który przemknął w kierunku drzwi. Colin wiedział już, że musi działaś szybko, miał przewagę nad napastnikami, wiedział, że tu są, że będą chcieli dopaść go w cichy sposób. Inaczej już wpadliby do mieszkania.

Harlow rozejrzał się po pokoju, dom pewnie był już obstawiony, więc wyjście przez te okna nie wchodziło w rachubę. Inaczej sprawa się jednak miała z garażem, kiedy na początku tam zajrzał zobaczył okienko, które idealnie pasowało do jego planu. Na początek musiał jednak odwrócić uwagę tych ludzi, znów przyjrzał się swemu otoczeniu, trzeba było przyznać, iż Benz dysponował całkiem niezłym sprzętem grającym, stojąca w rogu wieża z subwooferem oraz kompletem idealnie ułożonych głośników robiła wrażenie i musiała mieć niezłe brzmienie. Czegoś takiego właśnie potrzebował.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LedUjMuTR7Q&feature=related[/MEDIA]

Chwilę później w domu rozległa się klasyka angielskiej muzyki, nie dość głośno by wzbudzić podejrzenia i nie dość cicho by usłyszeli jak krząta się po mieszkaniu. Colin już zmierzał w kierunku garażu, prawie się w nim znalazł, kiedy zobaczył, iż ktoś właśnie majstruje przy tylnych drzwiach. Nie wiele się zastanawiając przepchnął stojącą w pobliżu pralkę prosto pod drzwi, oczywiście mogło ich to zatrzymać jedynie na moment, jednak dla niego każda sekunda była na wagę złota. Chwilę później wpadł do garażu, okienko rzeczywiście było w sam raz by się przez nie przecisnąć, jednak znajdywało się na pewnej wysokości i jeżeli chciał się do niego dobrać to musiał jakoś sobie pomóc. Na szczęście pomieszczenie nie było puste i szybko znalazł jakąś pustą beczkę i dzięki niej dosięgnął celu, okno było zakratowane, ale otwarcie go z wewnątrz nie było żadnym problemem. Harlow wyjrzał przez nie i upewniwszy się, iż nikogo tam nie ma, czym prędzej zaczął wcielać w życie plan ucieczki.

Otwór był co prawda dość szeroki by mógł się przez niego przecisnąć, jednak o jakichkolwiek większych manewrach nie było mowy, więc kiedy usłyszał, iż ktoś właśnie wpada do garażu, wiedział, że pomimo trudności musi się pospieszyć. Mężczyzna coś krzyknął, lecz Harlow usłyszał jedynie - ... zatrzymać! i chwilę później był już na zewnątrz. Nie padł żaden strzał, ale były wojskowy od razu wyciągnął swoją broń i wycelował w okienko. Czekał tak chwilę po czym postanowił nie marnować czasu, ze wszystkich stron był teraz otoczony, po jednej stronie miał furtkę prowadzącą na podwórko, na przeciwko była podobna przed dom, zaś tuż za jego plecami był mur, który odgradzał go od kolejnej posesji. Wyjście przez któreś z przejść nie wchodziło w grę, można było przypuszczać, że mógł tam się na kogoś natknąć. Pozostawał więc mu jedynie murek o który oparta była krata złożona z niezbyt solidnie wyglądających listewkach oplecionych przez rosnące róże. Kiedy tylko Harlow usłyszał jak muzyka w domu cichnie zaczął się wspinać, nie było to łatwe szczególnie, że kilka pierwszych szczebelków niemal od razu zarwało się pod jego ciężarem, a wszechobecne kolce również nie ułatwiały zadania. Parł powoli ku górze parę razy niebezpiecznie się odchylając, mimo to w końcu znalazł się na szczycie, tak, że widział już dokładnie posiadłość sąsiadów Benza oraz stojący na ich podwórku wóz. Przeskoczył na drugą stronę i chwilę później usłyszał stukot i dźwięk towarzyszący przesuwaniu czegoś ciężkiego.

- Pusto! - rozległy się czyjeś słowa poprzedzone odgłosem tłuczonego szkła.

Harlow czym prędzej znalazł się przy aucie sąsiadów, kluczyków nie było w stacyjce, a sam samochód wyglądał na nowiutki model, więc i odpalanie za pomocą kabelków nie wchodziło w grę. Musiał zrobić coś czego nie powinien.

Schował pistolet i zjawił się u drzwi sąsiada, po czym nacisnął na dzwonek. Minęło kilka minut i tuż przed nim zjawił się jakiś mężczyzna w średnim wieku niezbyt intensywnie szorując głowę ręcznikiem.

- Tak, słucham?
- spytał lekko przymykając prawe oko, do którego właśnie spadła odrobina wody z włosów.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy listonosz przez pomyłkę nie przyniósł może poczty pana Benza tutaj?
- zaczął Harlow uprzejmym tonem, gdzieś z boku usłyszał jak ktoś zaczął w coś stukać, przesuwać, a także odgłosy rozmowy.

- Benza? Nie, a zresztą oddał bym osobiście. A pan kto? - rzekł mężczyzna marszcząc brwi i posyłając alpiniście podejrzliwe spojrzenie.

Harlow nie miał czasu na zbędne rozmowy, błyskawicznie przyciągnął do siebie sąsiada Benza, a drugą ręką sięgnął po pistolet dając mu do zrozumienia, że żarty się skończyły, wepchnął go do środka. Mężczyzna starał się chyba krzyczeć, lecz strach nie pozwolił mu wydać z siebie choćby pojedynczego dźwięku.

- Kluczyki, szybko - rzekł stanowczo Colin - Gdzie są?

Mężczyzna wytrzeszczył oczy i szybko wskazał na pobliski stolik, Harlow zgarnął kluczyki do Hondy i wybiegł z domu. Wskoczył do auta ustawionego tyłem do wyjazdu, nim sięgnął do stacyjki w lusterku zobaczył jak przez żywopłot przeskakuje trzech mężczyzn. W dodatku w pobliżu rozległo się wycie policyjnych syren. Harlow odpalił auto i nacisnął wsteczny, wyjazd był tuż za samochodem, wystarczyło jedynie odwrócić auto na drodze i jak najszybciej odjechać. Nagle seria pocisków uderzyła w auto, Colin instynktownie schylił głowę i kiedy tylko zorientował się, że wyjechał na krawężnik, prawie na ślepo zaczął odwracać wóz. Napastnicy nie oddali już więcej strzałów, nawet oni musieli zdawać sobie sprawę z tego, iż tutaj było to zbyt ryzykowne. Kątem oka dostrzegł jak jeden z nich celuje prosto w niego, ale ich akcja narobiła zbyt dużo hałasu, ludzie stojący nie daleko zaczęli uciekać trzymając się za głowy, panika rozprzestrzeniała się coraz szybciej. Honda zahaczyła o coś tyłem, rozległ się dźwięk alarmu samochodowego, a Colin zmienił bieg i dodał gazu. Kilka sekund później zostawił napastników za sobą, a w lusterku zobaczył błyskające światła nadjeżdżającej policji, chwilę później kilka wozów zatrzymało się przy domu Benza. To jednak nie było ważniejsze od dwóch czarnych samochodów, które teraz siedziały mu na ogonie.

Wyjechał na przedmieścia i jeszcze mocniej nacisnął na pedał gazu, a następnie od razu skręcił w jedną z bocznych uliczek, tuż za nim wciąż znajdowały się dwa auta, które z każdą chwilą zmniejszały dystans. W końcu jeden z nich znalazł się niemal obok jego Hondy, jedna z przyciemnianych szyb zaczęła się opuszczać, widział już prawie jak wysuwa się z niego lufa pistoletu kiedy nagle zwolnił, odbił autem w prawo by po paru sekundach błyskawicznie powrócić na poprzedni tor i z dużą siłą uderzyć w bok czarnego samochodu. Karabin wystrzelił kulę gdzieś w przestrzeń, a kierowca nie opanował wozu i uderzył w stojące na krawężniku kosze na śmieci.

Na trochę miał go z głowy, jednak wciąż został mu jeszcze jeden, który dość rozważnie utrzymywał w tej chwili dystans. Harlow z piskiem opon wyjechał na główną ulicę ledwie zdążając przed ciężarówką, która powoli turlała się w kierunku pobliskich świateł. Śledzący go samochód jednak również miał szczęście i zdołał wyjechać z uliczki chwilę po nim nie tracąc go z pola widzenia. Zawieszenie zatrzeszczało dziko, gdy po raz kolejny auto ciężko opadło na ulicę. Slalom między dwoma sedanami wyszedł mu nad wyraz, a zdezorientowani kierowcy zahamowali ostro na moment blokując drogę śledzącym. Chwila była jednak zbyt krótka i po chwili ciemne auto z rozmachem uderzyło w jego zderzak, Honda zachwiała się, lecz Colin zdołał opanować samochód i już w następnej chwili zawrócił nagle i znów wjechał w jakąś ciasną boczną uliczkę. Spojrzał w lusterko, nigdzie nie widział ciemnych aut, więc czym prędzej jeszcze dwukrotnie zmieniał uliczki, aż wreszcie zatrzymał się na moment. Minęło kilka minut i nikt się nie zjawił, więc pomyślał, iż wreszcie zgubił pościg.

Ruszył powoli i wtedy zobaczył jak w oddali całą drogę zajmuje stojący w poprzek ciemny wóz, uliczka znajdywała się między jakimiś magazynami, nie mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc, a tymczasem w lusterku błysnęło mu kolejne auto, którego kierowca również zamierzał zrobić podobny manewr co jego kolega. Nie zdążył jednak, pędzący na wstecznym Colin wyrżnął w jego tył, a oba wozy obróciły się.

Z twarzy Harlow spływała krew, uderzył głową o kierownicę i miał szczęście, iż była to jedynie powierzchowna rana. Nieco oszołomiony ruszył, a za nim dwa czarne auta, jeden z nich był już mocno poobijany, lecz najwyraźniej zdolny był wytrzymać o wiele więcej. Przed sobą Colin zobaczył światła, właśnie zmieniały się na czerwone i cały jego pas był zablokowany, a auta z naprzeciwka już zaczynały ruszać. Nie wiele myśląc postanowił wjechał pod prąd, za wszelką cenę musiał zgubić pogoń, był dosłownie kilka ulic od jednego z tych wielkich hipermarketów i tam miał zamiar się udać. Miejsce, gdzie praktycznie zawsze było pełno ludzi, gdzie przy odrobinie szczęścia mógł wtopić się w tłum i spróbować dostać się do metra. Dodał gazu i zjechał na przeciwległy pas.

Zdecydowanie to nie był jego szczęśliwy dzień.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline