Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2010, 21:32   #13
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Karczmarz przysłuchiwał się beznamiętnie kłótni, jaka wybuchła pomiędzy zgromadzonymi przy stoliku osobnikami. Lata spędzone w karczmie nauczyły go, żeby nie mieszać się w tego typu kłótnie. Był przekonany, że lada chwila dojdzie do rękoczynów, co byłoby nawet ciekawe, już dawno nikt nikomu nosa nie złamał, nie wyrzucił przez zamknięte drzwi ani nic w ten deseń.
Kłótnia zgasła szybciej niż wybuchła. Stary Mark pokiwał tylko zrezygnowany głową.
-Jak tak macie sie o wszysko pieklić, to cosik mi sie zdaje, że nie wyjdzie wam to na dobre, ale co tam, to wasza sprawa w końcu.- mruknął tylko. Podrapał się po brzuchu, przysłuchując się zadawanym pytaniom.
- Klasztor jest jakżem już pokazywał, tam.- machnął ręką w zupełnie innym kierunku niż poprzednio nieco poirytowany. Nie lubił odpowiadać na to samo pytanie dwa razy.
-Mapa? Znaczy sie papier z kreskami co gdzie stoi?- zamyślił się na chwilę, przywołując z zakamarków pamięci jakieś informacje. Po chwili wstał, i pokuśtykał na zaplecze. Płonący w kominku ogień zaczął powoli przygasać, w okna uderzały coraz większe i cięższe krople deszczu.
Gospodarz powrócił po chwili niosąc w ręku zmięty kawałek pergaminu. Rzucił go na stół mówiąc.


- To to kiedyś jeden miejscowy łowiec mi zostawił, co bym wiedział gdzie co je. Podobno to mapa okolicy, ale ja tam nie wiem.-
Następnie do głosu doszedł Xander. Mark przysłuchiwał się przez z otwartymi ustami z wrażenia ilości i szybkości w jakiej zadawał kolejne pytania. Jego wiek uniemożliwiał zapamiętanie tak wielu pytań jednocześnie.
-Porwać to chyba ni, jeno czasami zwierz jaki zniknął z wioski, ale mysleli my że to wilk czy inne co. Ni wiem wiela ich jest, przykro mi.- zasmucił się nie mogąc udzielić przydatnych odpowiedzi.
-Panie, te ruiny to starsze niż ja som. Jo ni wiem co tam stało, jeno ojczulek mój wspominał, że to klasztor był. Ale czyj, to ni wiem panie.- odrzekł. W tym momencie w dalszej części dało się słyszeć dźwięk rozbijanego kufla i stłumione przekleństwo. Nadzwyczaj szybko jak na swój wiek Mark odwrócił się i wrzasnął.
-Siadać kurwa na dupach i ani myśleć o bitce! A jak już to wypierdalać mi z karczmy!- momentalnie nastawieni do siebie przed momentem wrogo bylcy uspokoili się i usiedli przy swoim stole.
-No, o czym my to? A, że przewodnik..Ciężka sprawa bedzie panie, bo tu same stare zostały, młode to w miasta poszły mieszkać, tu dla nich przyszłości ni ma. A ze starych to ni wiem czy kto sie zgodzi iść z wami.- dodał, drapiąc się w zamyśleniu po łysiejącej głowie.
-A chatka zielarki to zaraz koło wioski stoi. Idonc do klasztora panie, przechodzić koło niej musicie. Więc po drodze.- odpowiedział z uśmiechem, pokazując trzy ocalałe zęby.
Po tych słowach stary karczmarz wstał z krzesła z cichym stęknięciem. Podszedł do lady, napełnił dziewięć kufli piwem i przyniósł je na tacy do stołu.
-No, to wasze zdrowie, co by wam sie udało tych patałachów ubić i cało wrócić z zielarką naszą. wzniósł toast i pociągnął kilka łyków piwa.
-My to tutaj spokojnie żyjem. Ja to na piwie zarobie co na życie, jak co potrzeba to zawsze sonsiad który ma i da albo sprzeda. My tu piniondze mamy jeno po to, co bym czasem do miasta po coś pojechać. Tak to nawet skarbniki królewskie po opłaty ni przyjeżdżajo. Zapomniali o nas, bo niby o czym tu pamiętać. zagłębił się we wspomnieniach karczmarz.
- Kiedyś panowie, to były czasy. Nasza wioska leżała na trakcie, to i kupcy przyjeżdżali, i wioska była większa. Kiedyś człowiek był młody i silny. Głupoty robił, ale jakoś żył. Niejeden tu był co i mieczem walczyć potrafił, i magią się parał. Jednak cóż mogło ich tu trzymać jak trakt poszedł inną drogą? Nie było pracy, nie było kogo ochraniać to i wioska upadła.- przez moment aura karczmarza zmieniła się nie do poznania. Magowie poczuli silną emanację mocy od starego człowieka, nieprawdopodobnie mocną. Mężczyzna wspominając wyprostował się, spoważniał. Jego oczy rześko spoglądały na wszystko w około, jednak nie widziały siedzących w kącie pijaków ani poszukiwaczy przygód, którzy siedzieli przy tym samym stoliku. Do jego uszu zdawały się nie docierać przekleństwa rzucane przez przegrywającego w karty chłopa. Mark przez moment wydawał się być w przeszłości, kiedy był kimś innym niż karczmarzem.
Kiedy skończył mówić, wszystko wróciło do normy. Ponownie siedział zgarbiony na rozpadającym się krześle masując obolałą nogę, oczy znów tępo patrzyły w ogień.
-To, ten, no, spać możecie we pokojach, jeno zimno może być nieco, bo okna ciepła nie trzymajo. Ale sucho, a i jak sie ogień we palenisku rozpali, to ciepło bedzie.- powiedział dokładając do gasnącego ognia kilka cienkich drewienek i dwa grubsze.
-Bierzta które pokoje chceta, już dawno i tak nikt u nas nie zatrzymuje sie. Jak co to mogem wam jaki prowiant na jutro przygotowac panowie, bo to lepiej co świeżego mieć.-
Po tych słowach stary karczmarz wstał z krzesła z cichym stęknięciem. Podszedł do lady, napełnił dziewięć kufli piwem i przyniósł je na tacy do stołu.
Wstał bez słowa i ruszył na zaplecze, nie żegnając się słowem ze śmiałkami siedzącymi przy stole. Pora była późna, ogień dogasał, nadchodził czas na odpoczynek przed dniem, kiedy mieli wypełnić powierzone im zadanie.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline