Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 04:40   #42
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację

Mogłaby czuć jakieś boleści po nocnych uciechach z energicznym i gwałtownym Kirisu.
Mogłaby nawet czuć do siebie niesmak.
Mogłaby..
Ale zamiast tego rano była błogo wypoczęta psychicznie i fizycznie, jak po długim śnie poprzedzonym gorącą kąpielą. Może rzeczywiście żywiła się energią takich zbliżeń, niczym jaki żeński oni przybywający po zmroku do mężczyzn i z nimi współżyjący, aby wyssać z nich życie i dać się narodzić demonicznym pomiotom.
Zaśmiała się wdzięcznie na taką myśl, a swoje dobre samopoczucie potwierdziła rozkosznym przeciągnięciem się, które wyprężyło całe jej ciało skryte pod cienkim materiałem zaskakująco uroczej białej halki.
Było coś radośnie beztroskiego w tym jej bezinteresownym pozwalaniu młodzikowi na tak wiele względem niej. Częściej była podobna modliszce zabijającej swego partnera po kopulacji. Tyle, że Leiko nikomu jeszcze nie odgryzła głowy, mając większą wiarę w swoje subtelniejsze metody pozbawiania delikwenta życia. Budzenie się ze świadomością, że jej kochanek ciągle oddycha i cieszy się swoim istnieniem nie należało do zbyt popularnych zdarzeń u tej czarnowłosej kobiecej kreatury. A teraz na dobre zadomowiła się w jego myślach i pragnieniach jak przyjemnie odurzający specyfik.
Wytłumaczenia jej nagłej chęci na tak gorące igraszki można byłoby się doszukiwać w przyprawiającym o dreszcz trwogi widoku zjaw, po którym mogła potrzebować zdecydowanego pocieszenia. Albo w urzekająco słodkim adorowaniu jej przez Płomienia. Bądź też sięgnąć jeszcze dalej, aż do bezczelnie kuszącego na wiele sposobów ronina, który może był w stanie rozpalić w niej ogień, a młodzian akurat był pod ręką do zaspokojenia go. Ale.. to wszystko byłoby nieprawdą. Wszelkie próby psychologicznego bajdurzenia, próbujące odkryć jaki niewieści powód jej wczorajszego zachowania zakończyłyby się tylko jej pełnym politowania spojrzeniem i ewentualnym zagubieniem się w jej pokrętnym umyśle.
I cóż z tego, że pierwszy raz spotkali się zaledwie dwa dni wcześniej? Popęd nie potrzebował długich dywagacji o życiu i ckliwych emocjach, aby zaistnieć pomiędzy dwójką ludzi. A skoro już się objawiał szybszym krążeniem krwi w żyłach, to na cóż było go ignorować ku własnemu niezadowoleniu? Leiko brała przyjemności, kiedy jej się trafiały, a do tego była w końcu dużą dziewczynką, z nikim nie związaną żadną przysięgą czy głębszym uczuciem, więc mogła korzystać z takiej okazji. Zresztą, spodziewała się, że Kirisu znowu będzie próbował stanąć na wysokości zadania polegającego na wspólnym spędzeniu z nią nocy. I gdzież tam by ją to miało zawstydzać. Czasami lubiła być tak zwyczajnie, całkiem trywialnie zdobywana. A wilczek był jasny w obsłudze i mówił wprost, bez bawienia się w zawoalowane słówka. Niezbyt satysfakcjonujący w odkrywaniu, ale będący w stanie zająć jej czas przed prawdziwym wyzwaniem i pomiędzy uciążliwymi łowami.
Opuszkami palców wyzbyła się z kącików oczu pozostałości po śnie, a potem leżała jeszcze, rozglądając się po pokoju i leniwie wygrzewając się w promieniach słonecznych zanim będzie zmuszona zacząć nowy dzień.


***


Wygląd w jej przypadku był mylący, jak to rzekł Kojiro.
Spotkana w mieście nie zostałaby wzięta za wprawioną w posługiwaniu się jakąkolwiek bronią. Na pierwsze, drugie i każde kolejne rzuty oka bliżej jej było do damy, która wybyła ze swego pałacu i głupiutko, z ciekawości wmieszała się w nieodpowiedni dla niej fach. Ba, nawet siedząc przy śniadaniu z innymi łowcami nie sprawiała wrażenia jednej z nich. Prędzej osoby towarzyszącej niż kogoś, kto z zimną krwią zabija oni, wcześniej bez cienia litości skazując je jeszcze na przeciągające się cierpienie. I wcale nie starała się negować takiego jej odbierania, a wręcz uporczywie poddawała wyzwaniu próby jej jednoznacznego określenia.
Acz w jej dbaniu o siebie nie było próżności, wulgarności w noszeniu się lub przesadności. Przeważały u niej ciemne kolory, a chociaż każdego dnia przyodziewała swoje ciało w inne kimono, to elementem łączącym je wszystkie było wyraziście fioletowe obi. Tak było i tego poranka, gdy pas mocno akcentował jej wcięcie w talii w czarnej szacie ze złotawymi haftami kwiatów zdobiących sobą dolne partie. Szeroki kołnierz odsłaniał przed światem ramiona, wyraźnie zarysowanie linie obojczyka oraz głębszy dekolt, a jednej konkretnej, płomiennej osobie przypominał o gładkości tej skóry pod pieszczącymi ją dłońmi i wargami. Skóry, która jednak nie nosiła już na żadnych czerwonawych znamion mogących by komu nieodpowiednie myśli sprowadzać do głowy. Dolna część zaś była długa i wąska, acz krój sugerował możliwość rozchylania się materiału z widokiem na gołe nogi, kiedy akurat kobieta by tego zechciała.




I choć już sam strój mówił za siebie, to jego właścicielka tylko na początku otworzyła usta w serdecznym powitaniu. A potem znowu była niepomna, albo zwyczajnie niechętna możliwym wymianom zdań, przyjmując rolę milczącego słuchacza, naczynia zbierającego informacje. To jadła, to drobny łyczkami popijała sake, spojrzenie spod prawie przymkniętych powiek rzadko kiedy podnosząc na kogokolwiek. Ale gdy już to robiła, to celnie, z mnogością wniosków wysnuwających się w jej głowie. Nie potrzebowała nikogo z zebranych zapewniać o swoich umiejętnościach walce z oni lub odwadze, będąc także bardziej ciekawą zaistniałych zmian w grupie niż dramatycznie opowiadanej przez Kirisu historii.

Ze sporej odległość siedzących od siebie Kohena i Sogetsu mogła się tylko domyślać jakiej burzliwej kłótni, która wdarła się i zburzyła ich sielankową współpracę. I to wszystko. Leiko dostrzegała ich istnienie i je akceptowała tylko dlatego, że byli. Nie wynikało to jednak z możliwej ignorancji z jej strony, ale po prostu z wyjątkowego braku zaciekawienia kimś przemądrzałym kto wiele mówi, a działa bardzo niewiele. I kimś.. o kim na razie nie mogła sobie wyrobić innej opinii poza byciem gburliwym, chociaż kobieta miała dość miłe wrażenie, że Sogetsu przynajmniej skrywał w sobie więcej ikry od pierwszego osobnika. Pozostawali gdzieś daleko od granicy jej zaciekawienia z sugestią, że jak będzie już po wszystkim to wiedza o ich obecności pryśnie niby bańka mydlana. Płomyczkowi poświęcała więcej uwagi z racji tego, że w takim towarzystwie odznaczał się charakterem i niefrasobliwym zachowaniem, które chyba ominęło co poniektórych za młodu.
Sama Sakura zaś bezwiednie dostarczyła czarnowłosej rozrywki. Chociaż siedząc naprzeciwko siebie sprawiały wrażenie uderzających wręcz przeciwieństw, których zderzenie ze sobą mogłoby stanąć w kolejce o przyczynę zniszczenia świata, mimo to nie było skrzącego się napięcia w powietrzu. Gdyby Maruiken każdą kobietę brała za swoją konkurencję, to od dawna byłaby chodzącym kłębkiem paranoi. Wszak wychowała się pośród przedstawicielek płci pięknej, razem z nimi dzieliła smutki, złości, radości i, co tu kryć, przyjemności w każdej postaci. Leiko niejako doceniała powiew urozmaicenia jaki ze sobą sprowadziła posiadaczka różowych włosów. Bo o ile pomiędzy nią samą, a drugą łowczynią nie było napięcia, o tyle pomiędzy tamtą i Kohenem było od niego aż gęsto. Nie wnikała jakie dokładnie były pomiędzy tą dwójką stosunki, ale nie trzeba było być świetnym obserwatorem aby dostrzec, że były one całkiem dobre. Zaś kimono Sakury odsłaniające wiele z jej wdzięków przyciągało męskie spojrzenie, tak strasznie nieudolnie starające się zostać ukrytym.
Jakże zabawnie było na to patrzeć..

Śmiech powstał w krtani kobiety i tam też pozostał, uzewnętrzniając się tylko głuchym chichotem z łatwością mogącym zostać posądzonym o reakcję na jakiś fragment opowieści Kirisu. Już miała dłonią dać znak, że to nic, że kontynuować może tę heroiczną relację, gdy okazało się nie być to potrzebne, bo Jinzo przyszedł z wieściami. I może nie było ich wiele, ale akurat wystarczająco, aby pożytecznie wypełnić Maruiken dzień. Gdyż miała zamiar z obu ofert skorzystać, nie widząc powodu do wywoływania oburzenia swoją nieobecnością na spotkaniu u Dasate, zaś w łaźniach widząc dobrą dla siebie okazję. Nie było to jednak powodowane jakąś jej wymyślną zachłannością w wykorzystywaniu okazji do spędzenia czasu w luksusie, czy chęcią sprawdzenia prawdziwości plotek o tymże miejscu. Leiko obracała się pośród pogłosek, szukała w nich najsmaczniejszych kąsków, a gdy wymagała tego sytuacja to także tworzyła własne. A ludzie mówili, przekazywali sobie wieści wszelakie bez względu na ich wiek, płeć i klasę. W „Tańcu Zmysłów” zaś zderzały się ze sobą dwie plotkogenne grupy: ta bogata, racząca się kąpielami oraz ta druga, usługująca pierwszej.
W słodko pachnącej parze potrafiło się unosić wiele kosztownych informacji, które tylko czekały, aby być zeń wyłowione.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 01:58.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem