Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2010, 04:05   #41
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Musiała przyznać, że Płomyczek był nad wyraz zdolnym uczniem. Takim, któremu pokazuje się nowe sztuczki i potem trzyma blisko, aby w dowolnym momencie mógł je zaprezentować swej.. na swej mentorce. Ot, jak żywa zabawka do sprawiania erotycznych doznań ku obopólnej uciesze. Za pieszczoty, którymi ją obdarzał Leiko mogła chwalić samą siebie. Albo wyklinać.
Nie odpowiedziała od razu łowcy na pytanie, bo oto została zdradzona przez niejako swoją własną broń. Pod wpływem dotyku palców czarnowłosa głowa przechyliła się mimowolnie, pozwalając szyi bardziej wychynąć zza stójki kimona i więcej jej wyeksponować na powitanie przyjemnych muśnięć. Zaś jej oczy, które jeszcze przed chwilą odprowadzały spojrzeniem niknącego w ciemnościach miasta ronina, przymrużyły się błogo. Czyż nie należała jej się odrobina takiej słodkiej bezmyślności po byciu przynętą?
Kirisu delikatnie wędrował palcami po skórze dziewczyny, zataczając kółka to na jej odsłoniętej szyi, to na jej policzku. Stał tuż za nią, czego była świadoma. Czuła jego oddech na szyi i policzku. Płomyk czekał cierpliwie na odpowiedź, ale sam do cierpliwych nie należał. I Leiko poczuła nowe doznanie, muśnięcie jego warg na swych płatku usznym.
Dotyk ten przywołał rozchylenie się ust kobiety , jakby zaraz westchnienie miały spomiędzy siebie wydostać. Ale to się nie stało. Ciało jej się wzdrygnęło całe i choć mogło być mylnie odebrane jako spowodowane tylko tymi gestami młodziana, to oprócz przyjemności mieszało w sobie i odrazę do leżącego nieopodal truchła oni. Także wspomnienie tak niedawno otaczających ją zjaw wpłynęło na jej nagłe napięcie się i umknięcie rozkosznemu nastrojowi. Leiko kilka drobnych kroków przed siebie uczyniła, tym samym subtelnie wyswobadzając się od pieszczot swojego partnera. Dodatkowo jeszcze parasolkę rozłożyła i wspierając ją o swe ramię odgrodziła się od tego niedobrego chłopca.
-Teraz, Kirisu-kun, odejdziemy stąd. Ten ogród przyprawia mnie o dreszcze – na te słowa wolną dłonią zawędrowała ku dekoltowi w łezkę. Ujęła za jego ramy próbując materiał bardziej naciągnąć na odsłoniętą skórę, by chronić ją przed chłodnymi powiewami, nawet jeśli tylko powodowanymi jej wyobraźnią.
-Hai Leiko-chan.- odparł nieco zdezorientowany Kirisu, odrąbując jednym ciosem trójzębu głowę oni i nabijając ją na ostrze swej broni. Po czym zabrał drugie trofeum - miecz którym władał Jiang Shi. Podszedł do kobiety i rzekł.- Wracajmy do Szczęśliwej Brzoskwinki.- uśmiechnął dodając żartobliwie.- Tam postaram się ciebie rozgrzać.
Ale Maruiken wiedziała, jak to młody Płomyczek, zamierza ją rozgrzać... jeśli mu pozwoli na realizację jego planów.
Póki co idąc krętą alejką ku upragnionemu opuszczeniu tego miejsca Leiko uśmiechnęła się czarująco i zamruczała w pochwale -Bardzo ładną sztuczkę pokazałeś z ogniem.
-Czasami stal nie wystarcza Leiko-chan, o czym pewnie dobrze wiesz. Ale jak dotąd żaden oni nie wygrał z oczyszczającą siłą płomieni. -Kirisu objął Japonkę ramieniem i przytulił. Gest nie miał żadnych podtekstów dla odmiany. Było jej zimno, była przygaszona. Więc ją przytulił by ogrzać swym ciałem i pocieszyć. W końcu on był mężczyzną, a ona damą którą adorował na swój prosty sposób. Damą bardziej przywykłą do wywoływania w innych żądz i pragnień niż takich objawów czułości względem niej. I chociaż nie odsunęła się od niego, to też nie zareagowała w żaden inny wyraźny sposób, dając się tylko tak prowadzić przez już spokojniejsze i przystępniejsze miasto.

[center]
***



W Szczęśliwej Brzoskwince, Kirisu jak zwykle zajął się wszystkim. Przyniósł do jej pokoju sake i aromatyczne świece, by swym zapachem umiliły im wieczór. Mgła odeszła i księżyc świecił jasno. Na dworze słychać było świerszcze i cykady. Wraz z mgłą odeszła groza tej nocy.
A Płomień nalał sake do czarek mówiąc.- Oby ta noc, rozgrzała krew w naszych żyła Leiko-chan.
Podając czarkę swej partnerce, nie omieszkał pieszczotliwie wodzić opuszkami swych palców po jej palcach. W ten sposób delikatnie przypominając o dreszczyku przyjemności jaki sprawił jego dotyk na jej szyi.
Leiko uśmiechnęła się w podziękowaniu, ujęła naczynko i bez słowa upiła łyczek sake w toaście. Siedziała na macie w pewnej, niezbyt dużej odległości od łowcy, a przyjęta przez nią pozycją była nieco mniej elegancka niż zwykle. Na ogół podwinięte pod pośladki nogi teraz wygodniej na boku były ułożone w iście syreni sposób szczególnie, że i geta wcześniej zdjęła. I przyglądała się towarzyszowi, w zamyśleniu muskając dłonią swój podbródek. W końcu pochyliła się odrobinę tylko i tę samą rękę wyciągnęła ku niemu. Palcami leniwie zarysowała na jego skórze miejsce, gdzie wcześniej znajdował się naszyjnik z monetami.
-Tylko popatrz, Kirisu-kun.. nawet zadrapania.. – rzekła całą swą uwagę pozornie poświęcając wyłącznie temu odkryciu i ni na moment nie podnosząc wzroku na twarz młodziana -Karma Ci sprzyja, ne?
-Hai. Sprzyja. I to bardzo. Jestem wszak blisko ciebie Leiko-chan, ne? Czyż nie jestem więc najszczęśliwszym mężczyzną w całej Nagoi?- mruknął Kirisu w odpowiedzi i położył palce swej dłoni, na tej która muskała jego ciało. Delikatnie pieszcząc nadgarstek starał się kierować jej dłonią po swym torsie i brzuchu. A przez swe palce Leiko czuła, drżenie twardych mięśni jego ciała. Drżenie wynikające z niecierpliwości i pożądania. Sam siedział na podkurczonych nogach, co podkreślało chudą i wysoką sylwetkę. Pod palcami jednak Japonka czuła, że nie był tak chuderlawy, jak można by sądzić po wyglądzie.
-Oooh, przejrzałam Cię. Chcesz mnie oczarować i rozproszyć moją uwagę, aby umknąć z nagrodą, gdy ja będę słodko wymęczona, cudownie spełniona po gorącym tańcu naszych splecionych ze sobą ciał.. niegrzeczny chłopiec.. – figlarna nuta zawibrowała w mruczącym tonie głosu Leiko, kiedy roztoczyła taką wizję przed oczami wyobraźni partnera. Naturalnie, że całkiem nieświadomie. Bo to przecież nie tak, że się z nim droczyła i pod dłonią chciała poczuć mocniejsze uderzenie jego serca albo zaobserwować oddechu przyśpieszenie. Wszakże i towarzyszące tym słowom pieszczotliwie drapnięcie paznokciami po jego skórze było jak najbardziej niezaplanowane.
Tak jak i przesunięcie palcem wskazującym przez jego brzuch ku górze, znalezienie mostka na którym powstało kilka kółek i potem przez szyję, aby lekko unieść jego podbródek i spojrzeć mu w oczy – Zrobisz coś dla mnie, Kirisu-kun?
-Wszystko...- zapewnił gorąco młodzian, oblizawszy odruchowo wargi i spoglądając wprost w oczy kobiety. Uniósł dłoń i pogłaskał Leiko po policzku drżącymi palcami dłoni. Zapewnił ponownie nerwowym tonem głosu.-Wszystko co tylko zechcesz Leiko-chan.
-Bo widzisz, dla mnie wczoraj karma nie była tak łaskawa i oni z którym walczyłam zdołał mnie zranić..- przekrzywiła głowę i policzek do palców łowcy przytuliła, jak w pocieszeniu na samo wspomnienie.
Ale to był tylko krótki moment, po którym odstawiła czarkę i podniosła się z maty. Nie wyjaśniając jeszcze cóż takiego miałby dla niej zrobić, przeszła przez pokój i zza pasa obi wyciągnęła swoje wakizashi i odłożyła je pośród swoje rzeczy. Potem zaś do lekko uchylonego okna podeszła spoglądając na piękno nocy.
-I dzisiaj zadbałam o to zadrapanie, opatrunkiem otuliłam, aby ni jeden szpecący ślad później nie został. Teraz zaś jestem ciekawa czy moje starania cokolwiek dały.. – mówiąc to obróciła się z powrotem do niego i biodrami oparła się o fragment ściany znajdujący się na ich wysokości pod oknem. Zagarnęła z jednej strony fałdy kimona wraz ze znajdującą się pod spodem halką. Dzięki temu odsłoniła smukłą nogę w pełnej jej krasie aż po zwieńczenie czarnej pończochy trzymającej się na wąskim paseczku i kontrastującej z bielą widocznej skóry uda oraz bandaża je otulającego. Kusiła, perfidnie bawiła się pozwalając mu na tak wiele, jednocześnie traktując z groteskową wręcz łaską.
W przypływie zapewne nagłej nieśmiałości z powodu takiego obnażania się, wolną dłonią przesłoniła swą twarz i tylko spomiędzy długich palców zerknęła na KirisuMógłbyś..?
Płomieniowi nie trzeba było powtarzać dwa razy, już przy odsłonieniu nogi wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Na twarzy młodzieńca zagościł rumieniec, tym większy im więcej przed nim odkrywała. Podszedł do niej na kolanach, wciąż wpatrzony w jej nogę. Powoli i z olbrzymią ostrożnością odsłaniał opatrunek, jego palce muskały także i udo przez ów cienki materiał pończoszki.
Gdy już zdjął go to przez chwilę wpatrywał się w odsłonięte widoki. Dłonie wędrowały po skórze uda w delikatnej pieszczocie, wkrótce i usta przywierały do nogi Leiko w lubieżnej acz czułej igraszce, gdy szeptał.- Jest piękna, jest idealna.
Klęcząc powoli zsuwał pończoszkę z nogi Japonki, wędrując ustami po odsłanianej skórze. Bał się całować mocno, więc jedynie muskał wargami jej udo.
-To dobrze… ne? - ostatnie słówko rozpłynęło się w westchnieniu, które zdołało uciec na zewnątrz z płuc kobiety. Chociaż jej skóra była ciepła, to po obdarowywanej pocałunkami nodze rozeszła się gęsia skórka. W swym ukontentowaniu takim zuchwałym zachowaniem młodziana Leiko powieki ciężko opuściła, a kciukiem cały czas zasłaniającej częściowo twarz dłoni musnęła swe wargi.
Przez umysł przemknęła jej myśl zastanawiająca się, czy to ona w nim tak wielką fascynację rozbudziła, czy może taka była jego natura i jego zachwyt oraz pożądanie do niej były na równi z tymi do żony młynarza.
A Kirisu pokazywał, że tajniki kobiecego ciała nie są mu obce. Pieszcząc ustami jej odsłoniętą nogę, jedną dłonią wędrował do obszarów uda których przed nim nie odsłaniała. Zbyt pochłonięty wędrówką po jej skórze ustami, nie odpowiedział na jej słowa. Za to palce prawej dłoni Płomienia wsunęły się pod kimono i tam zaczęły przemierzać jej jedwabistą skórę. Młodzian drżał z pożądania i z każdą chwilą zachowywał się coraz bardziej zuchwale wobec niej.
Tymczasem stójka kimona zaczęła Leiko zaskakująco drażnić, jakby mocniej obejmowała szyję przeszkadzając oddechowi na opuszczenie jej ust. Zatem opuściła dłoń i palcami szturchnęła broszę. Szpila odskoczyła, przez co materiał rozszedł się na boki tworząc większy dekolt, acz nie pokazując więcej niźli kobieta by chciała. Przy każdym dotyku palców Kirisu subtelnie, acz wyczuwalnie zarysowane mięśnie łowczyni reagowały napięciem, mającym na celu zaakcentowanie linii jej ciała. Chociaż zwykle była w stanie dopracować każdy jeden, nawet najdrobniejszy ruch, to w takich chwilach jej ciało reagowało instynktownie i w tym nie różniła się od innych kobiet. I choć rozum pozostawał bystry, to chwilowo nie słuchała jego chłodnych podszeptów, ale też nie wykluczyła ich kompletnie.
Płomień zaś zerkał na drugą połę kimona i z łobuzerskim uśmieszkiem odsłonił drugą dotąd skrytą nogę. Szepnął cicho na jej widok.- Też piękna.
I powoli zaczął usuwać palcami delikatną barierę pończoszki z jej nogi. Pocałunki ust na skórze ud Leiko były wyraźne. Kirisu całując ją popatrywał w górę, na to co sama odsłoniła usuwając broszę. I na to co odsłoniły jego dłonie rozchylając jej kimono. Językiem pieszczotliwie wodził po udzie Leiko, jakby chciał sprawdzić jak smakuje. Dłonie raz delikatniej, raz mocniej dotykały jej ciała, palce sięgnęły na sprężyste pośladki japonki. Łobuz był z tego Płomienia, coraz śmielej sobie wobec niej poczynał, wielbiąc ustami i dłońmi kolejne obszary jej ciała.
Pochyliła się, wyciągnęła ku niemu rękę i pociągnęła psotnie za długie pasmo czerwonej przepaski. Nic nie powiedziała, ale wystarczył sam uroczy uśmiech połączony z kolejnym pociągnięciem, by jej kochanek podniósł się z klęczek.
-A może.. – dłońmi z pozoru obojętnie przesunęła po jego torsie ku górze je kierując - .. i reszta.. – zaplotła ramiona na jego karku -.. tego ciała.. -ustami musnęła zaledwie kącik jego własnych- … też jest piękna.. – barwnik w kolorze ciemnego fioletu zostawił po sobie ślad na górnej wardze młodziana – ..i pragnie Twojego zainteresowania? – ząbkami zahaczyła tym razem o dolną wargę w zapraszającym geście i spojrzała w oczy Płomienia spod wachlarzy rzęs.




Kirisu nerwowo pozbył się górnej części swego stroju całkiem odsłaniając przed Leiko tors i ramiona. Usta jego przylgnęły do jej kobiecych warg, delikatność tego pocałunku szybko jednak zmieniła się w namiętność, którą Płomień ledwo hamował. Gdy tak pieścił wargi Japonki w namiętnym pocałunku, jego dłonie nie były bierne. Gorączkowo rozwiązał obi krępujące jej kimono i wsunął pod nie dłonie. Przesunął drżącymi palcami po jej brzuchu, piersiach i plecach. Po materiale, który jeszcze dzielił ich ciała. Jego usta zaraz po pocałunku którym obdarzył wargi Leiko, gorączkowo wędrowały po jej szyi i piersiach.
Przydomek Płomień sprawdzał się i teraz... bowiem Kirisu sam wydawał się płonąć z żądzy. A delikatnie ruchy jego języka na dekolcie Leiko przekazywały ów żar jej ciału sprawiając, że i ona płonęła. Jakkolwiek na co dzień bywała stoicka niby porcelanowa lalka, to teraz dawała się prowadzić pragnieniom i swemu przyśpieszonemu oddechowi. Dłonie z karku wplotły się we włosy młodziana, jakby chciały go za nie złapać, co też uczyniły gdy jeszcze ją całował. Nie pozostała mu bowiem dłużna na takie wymuszenie pocałunku i także wpiła się drapieżnie w jego wargi wprawiając oba języki w taniec. Potem zręczne palce kobiety rozsupłały węzeł przepaski i pozwoliły jej spłynąć powoli na ziemię. Nie czekając aż to pierwsze nastąpi dłonie zaczęły się zsuwać w dół, czasami i paznokciom dając przejechać pieszczotliwie po skórze łowcy. W końcu wszystkie opuszki spoczęły na krawędzi jego spodni, nieznacznie wsunęły się za nie, aby mieć punkt zaczepienia do następnego przyciągnięcia go stanowczo do Leiko, która swymi biodrami mocniej naparła o ścianę.
Pomógł jej... zdarł swe spodnie, by odsłonić przed nią przepaskę biodrową i tatuaż... Miał wytatuowanego koguta na prawym pośladku. Pewnie urodził się w roku koguta. Pewnie na wybrzeżu, bowiem taką wiedzę czerpano z wymiany kulturalnej. To było ostatnie co zdołał zauważyć bystry umysł Leiko, zanim całkiem utonął w doznaniach. Teraz inne sprawy były ważniejsze. Przyciśnięta do ściany jego rozpalonym ciałem, z dłońmi wędrującymi po jej ciele, drapieżnie głaszczącymi jej skórę pleców i pośladki. Teraz inne doznania zalewały jej umysł, gdy czuła jego usta na swym dekolcie. Wędrujące i pieszczące jej unoszące się w szybkim oddechu piersi. Kirisu z dekoltu powędrował ustami po jej szyi, do policzka, by znowu ją całować. By znowu smakować jej ust i zaznać pieszczoty jej zwinnego języczka. Gdy padła ostatnia bariera między nimi, dosłownie przyszpilił ją swym ciałem, szturmem zdobywając kwiat jej kobiecości. A nie zamierzał na tym przestać. Płomieniowi brakowało może nieco ogłady, ale wigoru miał w nadmiarze. I udowadniał to każdym energicznym ruchem bioder, przyciskając ciało kochanki do ściany jej pokoju.
Zdołał tym wydobyć z Leiko soczysty jęk, który wraz z gorącym od pożądania oddechem owionął jego ucho, gdy na krótką chwilę wtuliła się w niego. Ah, bezczelny.. ah, gwałtowny.. ah, niecierpliwy.. myśli jej chichotały dziko pod adresem łowcy, kiedy zaś szczupłe ciało wiło się, stopniowo wraz z nim poruszając się w zgodnym, przyśpieszającym i niesamowicie działającym na zmysły rytmie. Całowała Płomienia obłędnie po twarzy, przy każdym trafieniu na usta wpijając się w nie jak pijawka i tłumiąc kolejne jęki. Może i był młodziutki, może i nie potrafił napisać swojego imienia, ale za to wiedział jak korzystać z tego co mu podarowała natura. Oplatała go więc ciasno, jak wąż czy demon żywiący się erotycznymi przeżyciami. Nogę jedną zgięła w kolanie i powiodła nią w górę, aby zawiesić ją mniej więcej na wysokości biodra młodziana i dając mu większe pole do popisu. Na jego drugim biodrze zaś ulokowała swoją dłoń za każdym razem przyciągającą go natarczywiej do Leiko i wbijającą paznokcie w jego skórę.
Sama zaś poczuła na swych biodrach jego dłonie, drapieżne i dociskające jej zgrabne ciało tak, by czuła każdy jego ruch, mocniej, szybciej i głębiej. Kirisu dyszał cały rozpalony, cały pokryty potem, który rosił i jej ciało sprawiając że tkanina lepiła się do jej pleców. Z ust jego czasem wyrywał się jęk, akurat gdy nie całował jej ust... spragniony i rozgrzany wspólnym gwałtownym rytmem. Jego błyszczące oczy pełne były ognia i uwielbienia. A ruchy coraz dziksze, coraz szybsze, coraz wyraźniej odbierane przez zmysły Leiko, gdy oboje zbliżali do stanu nirwany.
Przytuliła twarz do szyi kochanka przez co mógł poczuć każde zatrzepotanie jej rzęs, ale także to jak bardzo już nie panowała nad swoimi płucami nabierającymi krótkie i raptowne hausty powietrza. Powiodła rękami ku jego karkowi, ale zamiast je tam zapleść to dłonie powłóczyście po jego plecach zsunęła. Wprawdzie Kirisu nadawał tempo ich rozpustnemu tańcowi, ale to ona od samego początku dostosowywała pozycje dla własnej przyjemności. I teraz właśnie miała ochotę na zmianę na tych kilka kolejnych taktów, zatem dłonie jego zsunęła na swoje całkiem osobiste pośladki i dała im się tam zacisnąć. Sama zaś z błyskiem w oczkach wykorzystała jego siłę i polegając na niej oplotła obiema nogami jego biodra, by i ruchów swoich własnych nie zaniechać. Muskała tylko ustami jego rozchylone wargi, mieszając ze sobą oddechy i jęki zwiastujące rychłą rozkosz sięgającą dalej za granice doznań odbieranych przez zmysły.





Płomień okazał się godny jej zaufania. Silne ruchy bioder dostarczały tak upragnionych wrażeń, dłonie zaciskające się na jej pośladkach trzymały w tej przyjemnej pozie. A usta wędrowały po jej wyeksponowanych piersiach, obdarzając je wyuzdaną pieszczotą języka. Byli coraz bliżej, coraz bardziej rozpaleni odwiecznym tańcem namiętności. Wreszcie zmysły obojga wypełniła przyjemność ponad granice wytrzymałości. I z ust ich wyrwał się mimowolnie jęk o owej przyjemności zawiadamiający opustoszałe otoczenie.

Kirisu ostrożnie usiadł dysząc ciężko i przymknąwszy oczy, wtulił głowę w dekolt wciąż trzymanej na swych biodrach kochanki. Leiko objęła go czule i przytuliła do swojego rozognionego, pachnącego ekstazą ciała. Sama jeszcze wyraźnie drżała po tych upojnych chwilach jakie przeżyła z młodzianem i które przyprawiły ją o wyprężenie pleców w malowniczy łuk. Serce niespokojnie łomotało jak ptak zamknięty w klatce i skrzydłami uderzający w poszukiwaniu możliwości wydostania się na wolność. Rozluźniła swe wcześniej zaciskającego się wokół niego nogi, a lekko otwartymi ustami łapała nasączone erotyzmem powietrze.
-Czy to Ci rozgrzało krew w żyłach? - pogłaskała włosy Płomienia i jeszcze pocałowała go w nie w uznaniu za taki wart jej czasu i energii występ. Następnie policzek o jego głowę miękko wsparła -Stałam się Twoim trofeum?
-Trofeum? Może...- dłonie młodzieńca gładziły powoli plecy i pośladki Japonki.- Na pewno czymś wyjątkowym Leiko-chan.
Rozmarzone spojrzenie Kirisu świadczyło, że ekstaza jaką przeżył z Maruiken, była czymś czego nie doznał jeszcze z żadną kobietą. Ale cóż się dziwić, wieśniaczki rzadko kiedy miały okazję opanować arkana sztuki miłosnej.
-Pasjonujące rozwinięcie naszej współpracy.. – szepnęła uśmiechając się z satysfakcją, że wykorzystując jego słabość do niej, także i swoje pragnienia zdołała zadowolić. Oparła się kolanami o podłogę po obu stronach łowcy i wzniosła się trochę, razem ze sobą unosząc i jego twarz. W drobnych kropelkach potu sperlających skórę Leiko zamigotało dodające jej blasku światło z palących się jeszcze świec.
-To będzie nasz mały sekrecik, ne? – opuszką obrysowała kontur jego warg.
-Hai...- szepnął Kirisu, obejmując ustami koniuszek jej palca i zsuwając z ramienia jej kimono. Dłoń jego wędrowała po odkrytym przed światem obszarze jej ciała. Młodzik miał w sobie jeszcze dość dużo chęci i wigoru... ale czy ona, miała jeszcze ochotę skorzystać z jego "entuzjazmu" tej nocy?
-Kirisu-kun.. nie możesz zostać na całą noc. Jakże by to wyglądało, gdyby ktoś Cię zobaczył tak sponiewieranego wychodzącego rano z mojego pokoju. Jakże ja bym wypadła w cudzych oczach..- było to wyjątkowo paskudne zagranie ze strony Leiko, gdy ponętne jej kształty tak tuż przy łowcy się znajdowały i nosiły na sobie pamiątki w postaci czerwonych śladów po pieszczotach jego warg. I ta nieustannie pełna sekretów oraz mająca wiele fascynujących sztuczek w rękawie kobieta była na ich odległość, na wyciągnięcie przez niego dłoni. Ale tej samej przedstawicielce płci pięknej już wyrachowane myśli doszły do stanowczego głosu. Zaś nęcąca bliskość jej ciała odgrywała rolę sugestywnej karty, podświadomie mu mówiąc, że jeśli będzie grzeczny to jeszcze będzie mu dane nią się delektować .
Kirisu objął Leiko w talii i zaczął energicznie i mocno całować, najpierw w usta, potem w szyję, potem wędrówka przeniosła się na lewą pierś dziewczyny. Zakończyła się wyjątkowo długim i lubieżnym pocałunkiem na jej szczycie owej krągłości.
Potem młodzik wstał i rzekł nieco dramatycznym oraz na pewno smutnym tonem.- Wybacz Leiko-chan. Naprawdę nie pomyślałem o tym. Żegnaj więc...- nie dokończył słowa. Ale pewnie chciał coś romantycznego powiedzieć. Po czym zaczął się pospiesznie ubierać, co by wymknąć się jak najszybciej z jej pokoiku.
A ona siedziała na macie, tak jak na samym początku tego ich spotkania. W kimonie będącym w stanie... zaawansowanego rozchełstania i rozpłynięcia się po podłodze naokoło Leiko. I tak jak przy raczeniu się sake, tak i teraz przyglądała się swojemu najnowszemu kochankowi o zachowaniu jak zbity pies. Dlatego jak tylko się ubrał to przywołała go do siebie płynnym ruchem ręki, której dłoń w następnej chwili zacisnęła na jego odzieniu, zmuszając go do pochylenia się. Pocałunkiem naznaczyła jego usta, aby posmakować jeszcze mógł jej własnych warg i potem zatęsknić za ich słodyczą, kiedy będzie sam.
-Śpij dobrze, mój Płomieniu.. – dodała niewinnie, choć w duchu wątpiła, aby ten miał z łatwością zasnąć po takich wydarzeniach.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 01:54.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2010, 04:40   #42
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację

Mogłaby czuć jakieś boleści po nocnych uciechach z energicznym i gwałtownym Kirisu.
Mogłaby nawet czuć do siebie niesmak.
Mogłaby..
Ale zamiast tego rano była błogo wypoczęta psychicznie i fizycznie, jak po długim śnie poprzedzonym gorącą kąpielą. Może rzeczywiście żywiła się energią takich zbliżeń, niczym jaki żeński oni przybywający po zmroku do mężczyzn i z nimi współżyjący, aby wyssać z nich życie i dać się narodzić demonicznym pomiotom.
Zaśmiała się wdzięcznie na taką myśl, a swoje dobre samopoczucie potwierdziła rozkosznym przeciągnięciem się, które wyprężyło całe jej ciało skryte pod cienkim materiałem zaskakująco uroczej białej halki.
Było coś radośnie beztroskiego w tym jej bezinteresownym pozwalaniu młodzikowi na tak wiele względem niej. Częściej była podobna modliszce zabijającej swego partnera po kopulacji. Tyle, że Leiko nikomu jeszcze nie odgryzła głowy, mając większą wiarę w swoje subtelniejsze metody pozbawiania delikwenta życia. Budzenie się ze świadomością, że jej kochanek ciągle oddycha i cieszy się swoim istnieniem nie należało do zbyt popularnych zdarzeń u tej czarnowłosej kobiecej kreatury. A teraz na dobre zadomowiła się w jego myślach i pragnieniach jak przyjemnie odurzający specyfik.
Wytłumaczenia jej nagłej chęci na tak gorące igraszki można byłoby się doszukiwać w przyprawiającym o dreszcz trwogi widoku zjaw, po którym mogła potrzebować zdecydowanego pocieszenia. Albo w urzekająco słodkim adorowaniu jej przez Płomienia. Bądź też sięgnąć jeszcze dalej, aż do bezczelnie kuszącego na wiele sposobów ronina, który może był w stanie rozpalić w niej ogień, a młodzian akurat był pod ręką do zaspokojenia go. Ale.. to wszystko byłoby nieprawdą. Wszelkie próby psychologicznego bajdurzenia, próbujące odkryć jaki niewieści powód jej wczorajszego zachowania zakończyłyby się tylko jej pełnym politowania spojrzeniem i ewentualnym zagubieniem się w jej pokrętnym umyśle.
I cóż z tego, że pierwszy raz spotkali się zaledwie dwa dni wcześniej? Popęd nie potrzebował długich dywagacji o życiu i ckliwych emocjach, aby zaistnieć pomiędzy dwójką ludzi. A skoro już się objawiał szybszym krążeniem krwi w żyłach, to na cóż było go ignorować ku własnemu niezadowoleniu? Leiko brała przyjemności, kiedy jej się trafiały, a do tego była w końcu dużą dziewczynką, z nikim nie związaną żadną przysięgą czy głębszym uczuciem, więc mogła korzystać z takiej okazji. Zresztą, spodziewała się, że Kirisu znowu będzie próbował stanąć na wysokości zadania polegającego na wspólnym spędzeniu z nią nocy. I gdzież tam by ją to miało zawstydzać. Czasami lubiła być tak zwyczajnie, całkiem trywialnie zdobywana. A wilczek był jasny w obsłudze i mówił wprost, bez bawienia się w zawoalowane słówka. Niezbyt satysfakcjonujący w odkrywaniu, ale będący w stanie zająć jej czas przed prawdziwym wyzwaniem i pomiędzy uciążliwymi łowami.
Opuszkami palców wyzbyła się z kącików oczu pozostałości po śnie, a potem leżała jeszcze, rozglądając się po pokoju i leniwie wygrzewając się w promieniach słonecznych zanim będzie zmuszona zacząć nowy dzień.


***


Wygląd w jej przypadku był mylący, jak to rzekł Kojiro.
Spotkana w mieście nie zostałaby wzięta za wprawioną w posługiwaniu się jakąkolwiek bronią. Na pierwsze, drugie i każde kolejne rzuty oka bliżej jej było do damy, która wybyła ze swego pałacu i głupiutko, z ciekawości wmieszała się w nieodpowiedni dla niej fach. Ba, nawet siedząc przy śniadaniu z innymi łowcami nie sprawiała wrażenia jednej z nich. Prędzej osoby towarzyszącej niż kogoś, kto z zimną krwią zabija oni, wcześniej bez cienia litości skazując je jeszcze na przeciągające się cierpienie. I wcale nie starała się negować takiego jej odbierania, a wręcz uporczywie poddawała wyzwaniu próby jej jednoznacznego określenia.
Acz w jej dbaniu o siebie nie było próżności, wulgarności w noszeniu się lub przesadności. Przeważały u niej ciemne kolory, a chociaż każdego dnia przyodziewała swoje ciało w inne kimono, to elementem łączącym je wszystkie było wyraziście fioletowe obi. Tak było i tego poranka, gdy pas mocno akcentował jej wcięcie w talii w czarnej szacie ze złotawymi haftami kwiatów zdobiących sobą dolne partie. Szeroki kołnierz odsłaniał przed światem ramiona, wyraźnie zarysowanie linie obojczyka oraz głębszy dekolt, a jednej konkretnej, płomiennej osobie przypominał o gładkości tej skóry pod pieszczącymi ją dłońmi i wargami. Skóry, która jednak nie nosiła już na żadnych czerwonawych znamion mogących by komu nieodpowiednie myśli sprowadzać do głowy. Dolna część zaś była długa i wąska, acz krój sugerował możliwość rozchylania się materiału z widokiem na gołe nogi, kiedy akurat kobieta by tego zechciała.




I choć już sam strój mówił za siebie, to jego właścicielka tylko na początku otworzyła usta w serdecznym powitaniu. A potem znowu była niepomna, albo zwyczajnie niechętna możliwym wymianom zdań, przyjmując rolę milczącego słuchacza, naczynia zbierającego informacje. To jadła, to drobny łyczkami popijała sake, spojrzenie spod prawie przymkniętych powiek rzadko kiedy podnosząc na kogokolwiek. Ale gdy już to robiła, to celnie, z mnogością wniosków wysnuwających się w jej głowie. Nie potrzebowała nikogo z zebranych zapewniać o swoich umiejętnościach walce z oni lub odwadze, będąc także bardziej ciekawą zaistniałych zmian w grupie niż dramatycznie opowiadanej przez Kirisu historii.

Ze sporej odległość siedzących od siebie Kohena i Sogetsu mogła się tylko domyślać jakiej burzliwej kłótni, która wdarła się i zburzyła ich sielankową współpracę. I to wszystko. Leiko dostrzegała ich istnienie i je akceptowała tylko dlatego, że byli. Nie wynikało to jednak z możliwej ignorancji z jej strony, ale po prostu z wyjątkowego braku zaciekawienia kimś przemądrzałym kto wiele mówi, a działa bardzo niewiele. I kimś.. o kim na razie nie mogła sobie wyrobić innej opinii poza byciem gburliwym, chociaż kobieta miała dość miłe wrażenie, że Sogetsu przynajmniej skrywał w sobie więcej ikry od pierwszego osobnika. Pozostawali gdzieś daleko od granicy jej zaciekawienia z sugestią, że jak będzie już po wszystkim to wiedza o ich obecności pryśnie niby bańka mydlana. Płomyczkowi poświęcała więcej uwagi z racji tego, że w takim towarzystwie odznaczał się charakterem i niefrasobliwym zachowaniem, które chyba ominęło co poniektórych za młodu.
Sama Sakura zaś bezwiednie dostarczyła czarnowłosej rozrywki. Chociaż siedząc naprzeciwko siebie sprawiały wrażenie uderzających wręcz przeciwieństw, których zderzenie ze sobą mogłoby stanąć w kolejce o przyczynę zniszczenia świata, mimo to nie było skrzącego się napięcia w powietrzu. Gdyby Maruiken każdą kobietę brała za swoją konkurencję, to od dawna byłaby chodzącym kłębkiem paranoi. Wszak wychowała się pośród przedstawicielek płci pięknej, razem z nimi dzieliła smutki, złości, radości i, co tu kryć, przyjemności w każdej postaci. Leiko niejako doceniała powiew urozmaicenia jaki ze sobą sprowadziła posiadaczka różowych włosów. Bo o ile pomiędzy nią samą, a drugą łowczynią nie było napięcia, o tyle pomiędzy tamtą i Kohenem było od niego aż gęsto. Nie wnikała jakie dokładnie były pomiędzy tą dwójką stosunki, ale nie trzeba było być świetnym obserwatorem aby dostrzec, że były one całkiem dobre. Zaś kimono Sakury odsłaniające wiele z jej wdzięków przyciągało męskie spojrzenie, tak strasznie nieudolnie starające się zostać ukrytym.
Jakże zabawnie było na to patrzeć..

Śmiech powstał w krtani kobiety i tam też pozostał, uzewnętrzniając się tylko głuchym chichotem z łatwością mogącym zostać posądzonym o reakcję na jakiś fragment opowieści Kirisu. Już miała dłonią dać znak, że to nic, że kontynuować może tę heroiczną relację, gdy okazało się nie być to potrzebne, bo Jinzo przyszedł z wieściami. I może nie było ich wiele, ale akurat wystarczająco, aby pożytecznie wypełnić Maruiken dzień. Gdyż miała zamiar z obu ofert skorzystać, nie widząc powodu do wywoływania oburzenia swoją nieobecnością na spotkaniu u Dasate, zaś w łaźniach widząc dobrą dla siebie okazję. Nie było to jednak powodowane jakąś jej wymyślną zachłannością w wykorzystywaniu okazji do spędzenia czasu w luksusie, czy chęcią sprawdzenia prawdziwości plotek o tymże miejscu. Leiko obracała się pośród pogłosek, szukała w nich najsmaczniejszych kąsków, a gdy wymagała tego sytuacja to także tworzyła własne. A ludzie mówili, przekazywali sobie wieści wszelakie bez względu na ich wiek, płeć i klasę. W „Tańcu Zmysłów” zaś zderzały się ze sobą dwie plotkogenne grupy: ta bogata, racząca się kąpielami oraz ta druga, usługująca pierwszej.
W słodko pachnącej parze potrafiło się unosić wiele kosztownych informacji, które tylko czekały, aby być zeń wyłowione.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 01:58.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2010, 23:55   #43
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Kohen rozejrzał się po okolicy. Najwyraźniej mgła ustępowała. Jak dotąd też nie wyczuł żadnych oznak magii wokół siebie. Czyli ten trop nie zaprowadzi nas daleko, pomyślał ponuro, tym bardziej, że zbyt wiele szczęścia tej nocy nie miał. Wyłączając oczywiście towarzystwo Sakury.
- Wydaje mi się, że to koniec na dzisiaj - rzucił w stronę kobiety, zrównując się z nią. Dotychczas szedł parę kroków za nią, podziwiając jej kształty. Raz nawet niemal wpadł, kiedy zatrzymała się gwałtownie i spytała o jego rumieniec. Wybąkał coś o skutkach zaklęć, jakby one naprawdę miały jakiś wpływ na cerę maga.
- Mgła się rozrzedza, czyli zaklęcie przestaje działać - dodał, idąc ramię w ramię z kobietą - Jeśli nawet czarnoksiężnik musiał pleść nieustannie zaklęcie, to teraz już tego nie robi. Spóźniliśmy się na dzisiejsze polowanie.
Kobieta przyglądała się przez chwilę księżycowi i gwiazdom widocznym po ustąpieniu mglistego oparu, w zamyśleniu nim dodała.
- Całkiem romantyczna noc, ne?
Takami zdziwił się nieco, bo choć noc wydawała się nienaturalna, nie znalazłby w niej nic, co mógłby uznać za romantyczne. Wrzaski mordowanych? Zapach posoki w powietrzu? Wyczuwalnie niemal dłonią napięcie emanujące z domów? Nie, taki romantyzm raczej pasował do Genba Hario. Przez chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć Sakurze.
- Gdyby to była zwyczajna noc, z pewnością by taka była - rzekł w końcu, siląc się na dyplomację.
- Gome... za długo już łażę po nocach polując na oni. Zaczynam zapominać, że to nie jest zwyczajne życie. - uśmiechnęła się kwaśno. Spojrzała w księżyc, dodając. - Ale...
Sięgnęła po glinianą buteleczkę tłumacząc.
- Za mało wypiłam. Zaczynam gadać głupoty, ne?
Mag przystanął nieco na chwilę, wpatrując się w niemrawy uśmiech Sakury. To nie tak..., pomyślał, a dobitność owej myśli niemal go przeraziła.
- Nie mówisz niczego, czego nie powiedziałby chyba normalny człowiek - oznajmił, wpatrując się w nią, otoczoną lekką poświatą księżyca - Nasze zajęcie to nasza karma. My żyjemy w tym świecie, świecie na pograniczu bogów i ludzi.
Ruszył do przodu, stając znów przy kobiecie. Sam również uniósł głowę i zmrużył oczy, patrząc na tarczę unoszącego się na niebie księżyca.
- Dla nas, taka noc, wolna od ciężkiej potyczki, może rzeczywiście stanowić coś wyjątkowego - mówił, ale wymawiał to nie z podnieceniem, ani nie od niechcenia. Tak naprawdę było widać, że wierzył w to, co mówił. Bo coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że Sakura być może jest tak samo “uszkodzona” jak on sam. I nie chodziło tu teraz o kwestie fizyczne - W takie noce jak ta, można nawet niemal zapomnieć o złu tego świata i postarać się przeżyć ten czas jak najokazalej. Jak najlepiej.
Poczuł dłoń na ramieniu, odruchowo spojrzał za siebie, na Sakurę. Dziewczyna się uśmiechała zawiadacko.
- To prawda. Szkoda marnować noc na nostalgię. Co byś chciał robić w taką noc?
Takami zastanowił się. Co mógł robić w takie noce? Zazwyczaj siedział samotnie, studiując zaklęcia lub spędzał czas na medytacji i doskonaleniu się duchowo. Do tej pory, nie licząc terminowania u mnichów, spędzał czas sam. Teraz mogło być inaczej.
- Robić to, co robią zwykli, nieświadomi niczego ludzie - odparł, a w jego głosie wyczuć można było... radość? Nie, to nie byla radość, lecz na pewno entuzjazm - Nawet usiąść gdzieś w karczmie, wypić nieco sake. Jeśli oczywiście obiecasz, że w razie czego zdołasz mnie powstrzymać przed spaleniem połowy miasta...
Odwzajemnił szczery uśmiech, próbując to przerobić na żart. Ale żartem zbytnim to nie było. Przekonali się o tym kiedyś mnisi, którzy przygarnęli go na ucznia. Kiedyś Takami spróbował nieco sake... Skończyło to się na spaleniu jednej z pagód w kompleksie świątynnym. Wtedy też wielki Rennyo-sama wziął go pod swoje skrzydła. Od tamtej pory też nie ruszał alkoholu bez obecności zaufanej, czy choćby sprzyjającej mu osoby. Czyli tak naprawdę nie pił od wtedy już nigdy.
Dziś, choć znał tę kobietę zaledwie od kilku godzin, czuł, że może jej zaufać. Przynajmniej w tej kwestii. Jeśli zaś się pomyli... Karma, pomyślał.
- Co ty na to, Sakuro?
Zamyśliła się , pocierając kciukiem podbródek. Przez chwilę oboje oczu miała zamknięte. Nagle otworzyła oko i l jej ręka wystrzeliła jak błyskawica w kierunku szat Kohena. Zacisnąwszy na niej dłoń pociągnęła go mocno do siebie. A gdy ich twarze były blisko, pocałowała go... cóż... nie był to ani namiętny, ani długi pocałunek. Ot całus...zwykłe krótkie zetknięcie warg. A od Sakury czuć było wtedy zapach sake i nieco taniego kobiecego pachnidła. Mogła być okaleczona i wulgarna, ale nadal czuła się kobietą. Po tym całusie rzekła zwyczajnym tonem, może nieco wesołym.
- Takie coś wystarczy, by cię powstrzymywać? Nie chciałabym ci rozwalić głowy, podczas uspokajania - i dodała. - Będziemy pilnować, co byś za dużo nie wypił. Nie martw się.
Stał nieco ogłupiały i pewnie tak musiał wyglądać, kiedy Sakura oderwała swoje usta od jego ust. Wykrztusić nie mógł ani słowa, uświadamiając sobie jednocześnie, że to był jego pierwszy pocałunek w dorosłym życiu. Od lat, siedząc zamknięty w klasztorze, lub włócząc się po cmentarzach zabijając oni, nie miał zbyt wielu okazji do obcowania z płcią przeciwną.
- Yyy... tak... powinno wystarczyć - zdołał wykrztusić, nie odrywając jednak wzroku od kobiety. Czuł się... dziwniej? Przez ten krótki moment, jego mózg wyłączył się, dając całkowicie ponieść się instynktowi, czy może uczuciom? Ciężko mu było to określić. A jednocześnie jakaś mała, autonomiczna część jego podświadomości mówiła mu, że z chęcią zatopiłaby się w tym bezmyślnym stanie na nieco dłużej - Sądzę, że to na pewno podziała.
Ostatnie zdanie wypowiedział już pewniej, jakby odzyskując równowagę.
- Jest tylko jeden problem - powiedział, nieco odsuwając się od kobiety - Znalezienie karczmy. Do tej pory raczej tam nie zaglądałem... Poza tym panuje noc i chyba jedynie gdzieś w okolicach domów Pływającego Świata możemy znaleźć coś, gdzie można spokojnie posiedzieć.
- A więc do domów Pływającego Świata!
- krzyknęła głośno kobieta. Podeszła i objęła w pasie czarownika, niemal ciągnąc w wybranym przez siebie kierunku. Przyciskała go mocno do siebie wykazując się sporą siłą i … kobiecymi krągłościami.
Opadająca mgła jakby oczyszczała miasto ze strachu. Już w głębi Nagoi było można odczuć, że napięcie opadło, a ludzie zaczęli nawet po cichu przekradać się między domami. Ot, niewierny mąż wizytował u swojej sąsiadki, dwóch rabusiów próbowało dobrać się do zabłąkanego wieśniaka, jednak widząc nadchodzącą radosnym krokiem parę, usunęli się w cienie okolicznych murów i budynków.
Takami czuł się niesamowicie. Niemal tak, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy zabił demona, a jego witalna siła wtłoczyła się w jego oko, wypełniając ciało niespożytą energią. Tym razem było podobnie, tylko bez udziału ryku oni i morza demonicznej posoki. W tym przypadku, jego siłą napędową była Sakura. Kobieta ta stała się w tej chwili motorem, zasilającym mechanizm zwany Kohenem Takamim.
Sam mag zaś prowadził, na poły był ciągnięty w stronę najbardziej rozświetlonej nocą części miasta - domów Pływajacego Świata, zwanego powszechnie dzielnicami rozkoszy. Oczywiście nie planował wchodzić w sam obręb dzielnicy. Co to, to nie. Po pierwsze, był w towarzystwie Sakury. Oczywiście, to nie robiło nikomu różnicy. Społeczeństwo japońskie nigdy nie bywało wybredne. Nawet jeśli pojawiłby się w towarzystwie mężczyzny, nikogo by to nie zdziwiło. Ba, nawet dziecko nie stanowiło tu nowości. Jednak powody były inne. Po pierwsze, zawartość jego sakiewki nie starczyłaby nawet na pokrycie kosztów stolika, o napitku nie mówiąc. Po drugie, nie miał zamiaru spędzać tam nocy. Domyślał się, że Sakura robi to wszystko z czystej bezinteresownej postawy życiowej. Ale co najważniejsze - do dzielnic rozpusty chodziło się po to, by nająć kurtyzany. A obecnie na to nie miał ochoty.
Zatrzymali się pod dość miłą z wyglądu gospodą. Kohen odczytał napis na karczmie.
- Płatek Sakury - odczytał szyld napisany na drzwiach, unosząc lekko brwi. Sakura w tym wypadku oczywiście oznaczała wiśnię - Zbieg okoliczności?
- Po prostu ludzie nie mają czasem wyobraźni.
- odparła kobieta i zaśmiała się. Spojrzała na czarownika i dodała. - Nie licz na zbyt wiele, za pierwszym razem, chociaż... - przez chwilę spoglądała w zamyśleniu na nazwę. Zaśmiała się dodając. - Zobaczymy co przyniesie nowy dzień.
- Zobaczymy
- pokiwał głową Takami i rozsunął shoji prowadzące do pomieszczenia.
Karczma nie była zbyt ludna o tej porze i tej nocy. Ledwo paru zarośniętych wieśniaków obłapiało nieco pijaną kobietę o więdnącej urodzie siedzącej pośród nich w zawiązanym niedbale kimonie. A gospodarz podawał im czarki z tanim alkoholem. Zawieszony na ścianie
namalowany tuszem obraz dość dobitnie sugerował inne “usługi” tego lokalu.
Spoglądali ciekawskim spojrzeniem na przybyłych, zwłaszcza na Sakurę. Lecz jej bezczelne zachowanie.
- Gospodarzu dawaj trunki!
I katana wisząca za obi, skutecznie tłumiły wszelkie pomysły na zaczepki. I to mimo tatuaży jakie mieli na ramionach. Świadczących o przynależności do miejscowej yakuzy.
Kohen z niejakim zdziwieniem zanotował obecność tutaj członków grup przestępczych. Niby każda z takich tawern musiała pewnie płacić za tak zwaną “ochronę”, jednak nie spodziewał się ich o tej porze. Być może noc zastała ich na pracy?, pomyślał przelotnie, zbliżając się do wolnego stolika. Typowa tania pijarnia, bez osobnych pomieszczeń nie sprzyjała bardziej osobistym rozmowom, jednak przynajmniej dawała wrażenie normalności. Aż do przesady, jak zauważył Takami.
Usiadł twarzą do sali, bardziej z przyzwyczajenia, które wzięło się z lubości obserwowania ludzkich reakcji, niż z powodu poważniejszego zagrożenia. Zwykł w takich chwilach otaczać się magiczną barierą, która spalała każdy obiekt zmierzający w jego celu. Teraz jednak był w towarzystwie Sakury, więc mógł przynajmniej na chwilę opuścić nieco gardę. Ale tylko nieco. W zanadrzu miał przygotowaną małą sztuczkę, na wypadek jakiś problemów ze strony miejscowych. W końcu był przecież youjutsusha ognia. A to zobowiązywało.
Zająwszy miejsce, czekał na swoją towarzyszkę.
Kobieta siadła i przywołała ręką karczmarza, mówiąc.
- Jemu sake, a mi shochu. Byle szybko.
Gospodarz ruszył po zamówione trójki, a Sakura nieskrępowana obecnością yakuzy rozsiadła się wygodnie i zapaliła.
- Już lepiej. Całkiem tu miło, prawda? - odparła się delektując dymkiem. Nie było miło, miejsce było podejrzane, a klientela niebezpieczna. Ale zajęta obłapianiem tutejszej kurtyzany, która reagowała na ich odważne działania z obojętnością wywołaną nadmiarem alkoholu.
Takami rozejrzał się, zastanawiając się, które z ozdób czy gościu można by określić mianem miłych, lecz mimo szczerych chęci takowych nie znalazł. Rzucił coś jedynie twierdząco, by nie skwitować stwierdzenia Sakury ciszą. Z zainteresowaniem zaś obejrzał malowidło przedstawiające mężczyznę i kobietę w dość jednoznacznej pozycji. Najwyraźniej bliskość Pływającego Świata pozwalała i tutaj prowadzić podobne, choć pewnie o niebo uboższe, działalności.
- Często bywasz w takich miejscach? - zapytał kobietę, starając się przerwać ciszę. Oraz dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
- Dosyć często. - mruknęła czekając na alkohol, spojrzała na Kohena.- W końcu trzeba mieć coś z życia.
Przeciągnęła się nieco, co przyciągnęło uwagę nie tylko Kohena niestety. Także i dwóch typków obściskujących niemłodą już kurtyzanę. Bowiem przy tej okazji zaprezentowała także nagość swych i resztę swych krągłości.
 
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2010, 23:55   #44
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Ruch owych typków nie uszedł również spojrzeniu maga. Wolał, aby jego obawy były bezpodstawne, ale nigdy nic nie było pewne. Dlatego jego niespodzianka pozostawała wciąż aktywna. Niemniej sam także nie omieszkał rzucić okiem na kształty, którymi raczyła obdarzyć go Sakura. Cieszył się, ze gospodarz jeszcze nie przyniósł sake. A może i nie? Jak bowiem wytłumaczyłby ten rumieniec, który właśnie wykwitł mu na twarzy?
- Ta magia ożywczo na ciebie działa. Albo Nagoja? Nabierasz kolorków Takami. - odparła beztrosko łowczyni. A gospodarz zjawił się z alkoholem i czarkami. Sakura nalała swoją odłożyła fajeczkę i wychyliła jednym haustem. I uśmiechnęła się.- To lubię.
- Tak, wiesz... Maho ognia ma właśnie takie działanie... znaczy...
- burczał pod nosem Takami, do czasu, aż przyniesiono sake. Sam powoli wziął w dłonie czarkę i upił nieco alkoholu. Poczuł, jak procentowy trunek rozlewa mu się w trzewiach i rozgrzewa niegorzej niż jego własna magia.
- Nie piłem sake od... lat - powiedział ni z tego ni z owego. Wyglądał teraz dość komicznie, trzymając czarkę z sake niczym trofeum, dwoma rękoma i wpatrując się w jej dno, szukając jakby złego diabła, który odpowiedzialny był za stan upojenia.
- Żałuj żałuj... są przyjemniejsze rzeczy od sake dla mężczyzny. - tu ruchem głowy wskazała kurtyzanę i dodała. - i dla kobiety też przyjemniejsze. Ale sake jest przyjemna i łatwiej ją zdobyć, niż kobietę.
Takami darował sobie skomentowanie tej myśli. On chyba był jednym z tych, którym nie trzeba było o tym opowiadać. Dla kogoś takiego jak Kohen, zdobycie kobiety równało się niemal z osiągnięciem statutu daimyo. Oczywiście, mógł kupić sobie na noc kobietę, ale czy to było to samo? Kohen wątpił. Poza tym folgowanie swoim ziemskim potrzebom nie stanowiło priorytetu czarownika. Miał on ważniejsze sprawy na głowie, niż myślenie o swojej chuci. Do czasu, aż spotkał Sakurę... Potrząsnął głową i spojrzał na towarzyszkę. Dodatkowo ze zdziwieniem zauważył, że jego czarka była już pusta. Kiedy ja to wypiłem?, zastanowił się. Alkohol powoli dawał się we znaki. Dla abstynenta takiego jak Takami, nawet taka mała ilość napoju wyskokowego mogła być powalająca. Kohen odstawił czarkę na stolik, byle nie mieć jej w zasięgu dłoni.
- Czasami... czasami tak - odparł lakonicznie.
- Coś ty taki ponury. - po kolejnym napitku, dziewczyna nachyliła się w jego stronę, przymrużając oko, by mu się przyjrzeć. Twarz Kohena owionął jej oddech, sake i perfumy, przypominający o jej ustach, na jego wargach. No i jeszcze wręcz prezentowała przed nim dekolt swych piersi.- Zupełnie jakbyś umarł za życia. Uśmiechnij się. Pokaż,że masz jeszcze w sobie wigor. - zachęcała lekko wstawiona łowczyni.
- Przepraszam - odparł i uśmiechnął się na tyle, ile mógł. Być może nie wyszło mu to najlepiej, ale przynajmniej się postarał - Już wiem, czemu nie piję za często. Bo zamiast zapomnieć, ja wciąż rozpamiętuję.
Odzwajemnił spojrzenie w jej otwarte oko.
- Ale to nie pora na smutki - dodał i uśmiechnął się szerzej - Mialem dzisiaj żyć normalnym życiem!
Odchylił nieco płaszczai sięgnął do mieszka. Już miał wyciągnąć kilka złotych monet, lecz obecność członków yakuzy przypomniała mu o roztropności. Zamiast kilku monet, wyciągnął tylko jedną, lecz tak, aby nawet maleńki odgłos brzdęku metalu nie rozszedł się po karczmie.
- Gospodarzu, jeszcze shouchu dla damy! - zawołał w stronę kręcącego się karczmarza.
- I tak ma być! - odpowiedziała wesołym tonem Sakura po czym zaczęła opowiadać historię o oni które porywało młode kobiety z wioski. - Wypuszczał je po jakimś czasie, a one twierdziły, że nic nie pamiętają. Wracały do swych ojców, mężów... czasem z brzuchem. Rodziły jednak normalne dzieci. - odparła Sakura śmiejąc się. - Znalazłam owego “oni”. To był rosły chłop z drugiej wioski, który nocami porywał co ładniejsze dziewczęta. Wpierw uwodząc je za dnia. A powód dla którego mu na to pozwalały, był taki... - rzekła ciszej.- ..że on był hojnie wyposażony. Miał wielkiego jak u konia. No może nie aż tak dużego, ale rozumiesz o co mi chodzi? - zakończyła tą “wesołą” historyjkę wybuchem głośnego śmiechu.
Kohen pokiwał głową, mając na twarzy uśmiech. Jednak był on całkowicie sztuczny. Historia ta naruszyła pewną drażliwą kwestię w duszy maga. Przypomniała mu o jego pierwszym zabitym demonie. I matce. Po raz kolejny dał się ponieść sile alkoholu i powrócił do swojego domu, kiedy to widział śmierć swojej rodzicielki. Otrząsnął się z tego jednak najszybciej jak potrafił.
- Też kiedyś spotkałem takie demona - powiedział za to, nawiązując jednak do swojej pierwszej ubitej bestii - Miał jednak cztery ręce i białą maskę na twarzy. Pojawił się znikąd, próbując mnie zabić. Później płonął dość długo. Żałowałem jedynie, że nie zdążyłem zdjąć maski z jego twarzy i spojrzeć mu w ślepia.
Uśmiechnął się do Sakury.
- Być może kiedyś spotkam jeszcze takiego demona, wtedy zaś pokażę mu, co się dzieje z przyrodzeniem, ktore narusza cudzą własność.
Kobieta zaczęła głaskać dłonią po lewym policzku, delikatnymi ruchami dłoni.
- Żadnych smutnych wspomnień. Tych jest najwięcej, ale najmniej są warte.
Z policzka dłoń przesunęła się na szyję Takamiego, a sama Sakura rzekła dwuznacznie.
- Jak masz za mało miłych wspomnień, to może załatwię ci parę nowych?
I przesunęła czubkiem swego języka po swych wargach w figlarny sposób. Nie wytrzymała jednak długo z tą miną i pochyliła głowę w pijackim śmiechu, odsuwając dłoń od jego szyi. Sięgnęła po czarkę z shochu i wypiwszy ją rzekła z uśmiechem.
- Gome Takami, jak wypiję za dużo, głupie pomysły się mnie czepiają.
Wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho.
- Samo twoje towarzystwo jest miłym wspomnieniem - odpowiedział, jednocześnie ciesząc się w duchu, że Sakura nie posunęła się dalej. Nie wiedział, jakby miał zareagować. Dolał sobie nieco sake do czarki i upił trochę. Miał szczęście, bo póki co jeszcze się trzymał. Nie wiedział, czy to niepewność typków siedzących w sali, czy próba zachowania trzeźwości w obecności Sakury, jednak postanowienie, że nie upije się szybko nadal trwało.
- Nie mam tego za złe, Sakura - rzekł na słowa jej przeprosin.
- Och... -dłoń Sakury wylądowała na jej piersi, a ona sama zatrzepotała rzęsą jakby była nieśmiałym dziewczątkiem. - Co za piękne komplementy.
Pochyliła się na stoliku, podpierając głowę ręką spoglądała na niego mówiąc z chichotem.
- No dalej, czaruj mnie dalej Takami. Nieźle ci szło.
Tymczasem dwóch Yakuza ruszyło w ich stronę. Byli chyba wystarczająco podpici, by alkohol
zagłuszył ich zdrowy rozsądek.
- Oczekujesz od byłego mnicha komplementów godnych dworskich kuglarzy? - spytał zadziornie - Ja czaruję, omamiam, nie uwodzę, Sakuro. A na gładkie słowa nikt już dziś nie patrzy.
Pokręcił głową i spojrzał przed siebie, by zobaczyć zbliżających się typków. Zmarszczył brwi i przez chwilę przestał zwracać uwagę na towarzyszkę. Starał się nawiązać kontakt wzrokowy z którymkowiek z bandziorów.
Sakura przybliżyła twarz do twarzy Kohena.
- Daj im spokój...ktoś musi zapłacić za naszą zabawę. Innym razem będziesz moim obrońcą. - mruknęła bardzo cicho do ucha Takamiego i wróciła do poprzedniej pozycji.
Takami pokiwał głową, jednak wolał nie dać się zaskoczyć. Rozluźnił się trochę, lecz jedną dłoń opuścił nieco pod stół, aby mieć możliwość kreślenia magicznych znaków. Zresztą, na takich jak ci, wystarczył jeden, najprostszy czar. Nie chciał przecież spowodować pożaru, ani nic z tych rzeczy.
- Zgoda - mruknął do towarzyszki, jednak tak naprawdę ignorując jej słowa. Czekał na reakcję dwóch mężczyzn.
- Hej ty ślicznotko, zostaw tego tu typka i przyłącz się do prawdziwych mężczyzn. - zachichotał jeden z nich, gdy podeszli bliżej. A Sakura się uśmiechnęła i zwinnym wyuczonym ruchem wyciągneła katanę. Ostrze błyskawicznie znalazło się przy kroczu mężczyzny. A kobieta dodała zimnym tonem głosu. - Twoje pieniądze. Obraziłeś mnie, obraziłeś mego towarzysza... Twoje pieniądze za twoją, męskość. O ile coś jest warta.
Lekki ruch dłoni sprawił, że jeden rzezimieszek pocił się ze strachu, a drugi nie wiedział co zrobić. Wreszcie na stolik upadło kilka monet, dar od trzymanego na ma końcówce miecza mężczyzny.
- Już was tu nie ma. - ostrze katany odskoczyło od krocza zbira. I rzucił się on do panicznej ucieczki, a jego towarzysz za nim. A Sakura chowając ostrze do saya marudziła.- Można by pomyśleć, że oszpecona twarz i brak ręki odstraszy każdego amanta, ale nieeeee... zawsze się znajdzie jakiś głupiec, który chciałby mnie zgwałcić. To czasami jest tak przewidywalne, że aż nudne.
Po czym wskazała na lekko pijaną kurtyzanę uśmiechającą się do nich niewyraźnie.
- Przynajmniej zostawili nam... tobie raczej, jakąś rozrywkę.
- Raczej odmówię - stwierdził z niesmakiem, patrząc na włóczącą się po sali kurtyzanę - Jeszcze coś złapię...
Zastanowił się zaś nad jej słowami. Najwyraźniej nie była świadoma, że pomimo defektów, wciąż była atrakcyjna. Jednak Takami nie czuł się na tyle pewnie, by zwrócić na to jej uwagę.
- Przynamniej będzie tutaj odrobinę przytulniej - wzruszył ramionami, patrząc na pusty stolik, przy którym wcześniej siedzieli bandycki. Przez głowę przemknęła mu tylko pewna myśl - yakuza nie była zbieraniną zwykłych oprychów. Podejrzewał nawet, że to nie koniec jego przygody ze światkiem przestępczym Nagoi. Od dziś więc musiał baczniej uważać na swoje plecy. Szczególnie, że ani on, ani Sakura nie byli typowymi mieszkańcami miasta.
- Widziałam brzydsze... - Sakura uśmiechnęła się do owej kobiety, przyjaźnie. I zachichotała pod nosem - Dość chyba na dziś, jak wypiję za dużo...to czasami robię naprawdę głupie rzeczy Takami.
Potarła dłonią stół.
- Wracajmy do Szczęśliwej Brzoskwinki, po drodze... opowiesz mi gdzie bywałeś. Żadnych historii o oni, dobrze?
Kohen pokiwał głową i wstał. Ale za pierwszym razem nie wyszło mu to najlepiej, bo zachwiał się, niemal wpadając na Sakurę. W ostatniej chwili zdążył podeprzeć się dłonią o stół.
- Kiepsko - mruknął, jednak po chwili stał już pewniej na nogach - W takim razie idziemy. I zgoda, opowiem co nieco o miejscach, w których bywałem. Ale nie będą to ciekawe historie.
Wyszli z karczmy, zostawiając nawet mały napiwek dla gospodarza. Lub kurtyzany, w zależności od tego, kto miałby przyjść po rachunek.
Szli ulicami opustoszałej Nagoi. Mimo, że niedługo miał pojawić się świt, miasto było pogrążone w regeneracyjnej drzemce. Godziny czuwania nad bezpieczeństwem już minęły, teraz zszargane nerwy mogły odpocząć.
Takami wędrował wraz z podtrzymującą go od czasu do czasu Sakurą pod ramię. Wspominał czasy swojego nowicjatu z Rennyo-sama. O ich podróżach do przeróżnych świątyń, jeszcze przed wojną Onin. Opisywał piękno kompleksu Honryuu-ji, zanim została ona zrównana z ziemią. Przywoływał obrazy zamków na zboczach przeróżnych gór. Dyscyplinę tak zwanych yamabushi, czyli górskich wojowników, jak nazywano większość buddyjskich mnichów. Obrazował wszystkie doliny i potoki, przez jakie przyszło mu się przeprawiać, o wszystkie jaskinie, w których bywał nocować, o lasach, przez które musiał się przedzierać, by dotrzeć do kolejnej twierdzy czy świątyni. O latach wojny nie wspominał zbyt często, bo dopiero wtedy uświadamiał sobie, że wiele z tych rzeczy o jakich mówił, zginęło bezpowrotnie.
Kiedy zaś nie mówił o krajobrazach i prowinacjach Japonii, mówił o samodoskonaleniu, o drodze do osiągnięcia Nirvany, o tych wszystkich rzeczach, jakie wpajano mu od dzieciństwa i jakie ukształtowały Takamiego. Można by powiedzieć, że otworzył się przy tej kobiecie, lecz nie była to prawda. Starannie omijał kwestie związane z maho jak i z samą nekromancją. Wątpił, czy dzisiejszej nocy Sakura rozpoznała charakter zaklęcia, jakiego używał w walce z trupami.
Mówiąc więc o tym i owym, dotarli z pierwszymi promieniami słońca do drzwi Szczęśliwej Brzoskwinki.
Sakura podtrzymując Kohena ruszyła z nim do jego pokoju, by odprowadzić. W końcu gorzej od niej znosił alkohol. Tuż przed shoji za którym był pokój czarownika, rzekła nieco melancholijnie.
- Gome, to ja miałam być twoją rozrywką, a nie ty moją.
I cmoknęła czarownika w policzek, mówiąc.
- Przyjemnej nocy Takami.
Nie bardzo sobie zdając sprawę, jak niewiele tej nocy zostało ruszyła chwiejnym krokiem do swego pokoju w karczmie.
Takami odprowadził wzrokiem Sakurę, zastanawiając się nad jej ostatnimi słowami. Nie czuł się zabawką w jej dłoniach, chociaż w większości czasu to on prowadził rozmowę.
- Ale to nieważne... - wybąkał, po czym padł na tatami, zasypiając snem sprawiedliwego.
Poranek okazał się trochę bardziej przykry niż inne. Dość, że głowa była ciężka niczym młot kowalski, to jeszcze ów młot najwyraźniej pomstował wewnątrz czaski maga. Takami wyczołgał się spod futonu i od razu przemknął w cień, unikając światła. Doczłapał się do swojej torby i sprawdził zawartość ziół. Uradowany, że nie zapomniał o tym specyfiku, szybko naparzył sobie ziółek. Bycie magiem ognia miało swoje zalety. Właśnie jedną z nich była możliwość zagotowania wody w każdym miejscu o każdym czasie. Chociaż Kohen miał na początku małe trudności z ustawieniem mocy ognia, po dłuższej chwili udało się. Wypił napar, modląc się do wszystkich kami, żeby wyglądał lepiej niż się czuje.
Wychodząc z pokoju zaszedł jeszcze do karczemnej łaźni i opłukał głowę zimną wodą. Taki szybki prysznic postawił youjutsusha na nogi.
Wszedł do karczmy, napotykając Sogetsu. Tak samo jak i Sakurę, Leiko oraz Kirisu. Najwyraźniej tylko on pospał nieco dłużej... Siadł w niedalekiej odległości od jednorękiej łowczyni, jednak w widocznym oddaleniu od Kazamy. Dalej nie potrafił pogodzić się z postępowaniem jounina, a tym samym bezsensowną śmiercią heimina. Cokolwiek by on powiedział, Sogetsu będzie musiał nieco popracować, by na nowo zaskarbić sobie szacunek maga.
Takami nieco z przekąsem zauważył kolejną demonią głowę na trójzębie Kirisu. Tym razem było widać, że ofiara nie była słaba. Kohen bez trudu rozpoznał Jiang Shi. A stojący obok miecz z Chin z całą pewnością informował, że ten demon nie był młodym pokoleniem.
Po wizycie Jinzo, zastanawiał się nad propozycją Dasate. Była ona kusząca, tym bardziej na obecny stan ciała i ducha Kohena. Z radością oznajmił więc, że skorzysta z propozycji ich pracodawcy.
 
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-12-2010, 04:42   #45
 
Cytryn's Avatar
 
Reputacja: 1 Cytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetny
Sogetsu powoli zaczynało opuszczać wewnętrzne opanowanie, słyszał krzyki i jęki mordowanych. Dokładnie wiedział co się dzieje, możliwe że tuż obok niego. Heimin na pewno nie był tylko odosobnionym przypadkiem, co chwila podbiegał starając się ustalić źródła krzyków. Bezczynność i niemożność podjęcia jakichkolwiek działań popychała szermierza do ślepej furii. Ból spowodowany przez ranę oraz drwiny demona wcale nie pomagały mu się uspokoić. Beznadzieja sytuacji powoli popychała go w szaleństwo, nie bał się demonów ani walki. Jego własna bezradność go tak przerażała to było jak jego największy koszmar: stać się niemym świadkiem tragedii. Wiedział że gdy przestanie reagować na śmierć i przemoc wobec niewinnych. Gdy stanie się obojętny, to demon zwycięży. Nie będzie się wtedy różnił niczym od demona którego poprzysiągł strzec. Będzie odbierał życie z równie zimną krwią jak on, różnić będą już ich tylko motywy zabójstw. Jinbei zabijał dla rozrywki, a on będzie zabijał z poczucia obowiązku.
Za każdym razem gdy już był pewien z której strony dochodzą do niego krzyki ofiar, zdawało się że przenosiły się w zupełnie inne miejsce. Jakby jakiś złośliwy oni igrał sobie z nim. Dwaj bushi którzy podążali z nim byli zbyt przerażeni grozą tej nocy by dostrzec jaka furia kotłuję się w Kazamie. Szli jednak za nim, widać było że byli dobrze wyćwiczeni i zdyscyplinowani. Nawykli do wykonywania rozkazów nie zważali na dziwne zachowanie jounina a tym bardziej nie byli w stanie wyczuć otaczającego ich niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwa nie tylko ze strony opętanych którzy byliby w stanie ich teraz opanować ale też ze strony szermierza który przez moment byłby w stanie zaatakować każdego kogo podejrzewałby nawet o bycie opętanym bez zbędnego czasu na wydawanie sądów. Sogetsu jednak zdążył sobie uświadomić że powoli popada w obłęd i musi się szybko uspokoić. Rzucanie się do każdego kolejnego mylnego dźwięku było zbyt bezsensowne, po kilku nieudanych podejściach powoli uczył się już rozpoznawać mylne dźwięku dużo szybciej niż na początku. Nie mógł jednak wymazać z pamięci obrazu heimina z głową swojej ofiary w ręku. Nieoczekiwanie pomógł mu w tym Jinbei który przez cały ten czas nie dawał mu spokoju podsycając jedynie furie Kazamy. „Staniesz się taki jak ja, demonem który bez wyroku wyda osąd i go wykona. Zdawało ci się będzie że postępujesz słusznie, jednak ja będę wiedział że już niedużo i przekroczysz cienką linię która odgradza strażnika i więźnia. Kiedy to się stanie, pomogę ci bo mimo że będziesz zaprzeczał to i tak już będziesz po mojej stronie. A sam dobrze wiesz że nie ma z niej już powrotu. Człowieka możesz wyciągnąć z ciemności ale ciemności nigdy nie wyciągniesz z człowieka” swoją tyradę zakończył jak zwykle pełnym zadowolenia z siebie szyderczym śmiechem. Sogetsu w umysł zapadło jedno słowo, tak wyraźnie oddające to czym może się stać o ile przekroczy pewną granicę, tak cienką i niewidoczną dla większości ludzi „demon”. Zaczął je niczym mantrę powtarzać w głowie by uspokoić się i znów przejąć kontrolę nad sytuacją. Mimo że wewnętrznie niewiele się zmieniło to na zewnątrz zaczął wyglądać jak opanowany i pewny siebie łowca a nie jak wariat z mieczem pędzący za każdym odgłosem.
Gdy ujrzeli zmierzającego ku nich bezgłowego na pierwszy rzut oka mężczyznę, jounin był już przygotowany. Cały czas będąc w pogotowiu niemal na krawędzi obłędu oczekiwał na walkę. Mimo że gotów był rzucić się od razu na pierwszego przeciwnika którego ujrzy to jednak pewne przyzwyczajenia zwyciężyły nad ślepą furią. Momentalnie się opanował i rozpoznał już raz dziś uśmierconego bandytę, przez myśl przebiegła kolejna mantra składająca się z pojedynczego słowa „demon”. Usta jednak natychmiastowo wyrzuciły komendę -Strzelajcie by zabić - skierowaną do bushi znajdujących się za nim. Chwilowe zdziwienie ogarnęło Sogetsu gdy nie usłyszał świstu strzał koło siebie, gdy obejrzał się w stronę strzelców od razu wiedział co było tego przyczyną. Mimo że łucznicy zdawali się dobrze wyszkoleni to nawet regularny rozkaz nie był w stanie wyrwać ich ze stanu odrętwienia wywołanego strachem. Kazama całkowicie rozumiał ich zachowanie, widok świeżo zabitego mężczyzny który kieruję się w twoją stronę by dokonać zemsty każdego mógł sparaliżować.
Sam żył jednak z dużo większym strachem na co dzień i nie jego martwi przeciwnicy byli jego największym zmartwieniem. Spokojnie niczym w transie wyjął łuk z rąk jednego z strzelców, kucnął i wycelował prosto w głowę którą heimin trzymał w ręku.
Strzała ze świstem opuściła cięciwę i dokładnie trafiła w cel przebijając głowę na wylot w miejscu oczodołu. Jednak zwłoki nawet nie spowolniły kroku gdy strzała dosięgneła celu, głowa jedynie się lekko pochyliła jednak trzymana była zbyt mocno by wytrącić ją z rąk trupa. Nie było już czasu na oddanie drugiego strzału, heimin zbliżył się już za mocno by nawet próbować wyciągać miecz. Zamachnął się nożem by ugodzić Sogetsu ciosem z góry na dół, szermierz jednak był szybszy odrzucając łuk na bok wyprostował się i chwycił przeciwnika za nadgarstek. Ciało po śmierci zachowało tyle siły co podczas życia, jednak nie było w stanie przesiłować wyćwiczonego łowcy.
Jounin trwając przez moment w śmiertelnym uścisku z człowiekiem którego już raz zabił czuł jak furia którą zdawało się że już opanował wraca z zdwojoną siłą. Odepchnął nagle od siebie silnym kopnięciem kolanem swojego przeciwnika by mieć czas na wyciągnięcie tachi. Gdy trup starał się odzyskać utraconą na chwilę równowagę i wrócić do ataku, Kazama zdążył wyciągnąć miecz i jednym ruchem od razu uciąć trupowi rękę w nadgarstku wytrącając mu tym samym broń razem z całą dłonią. Mimo tego utrudnienia heimin dalej parł do przodu pchany ciemną magią jak i żądzą zemsty. Jednak pozbawiony broni nie był już żadnym przeciwnikiem dla łowcy. Szermierz jednak widząc że trup nie ma zamiaru odpuszczać ciął dalej ukośnym ruchem przez całą długość ciała przeciwnika.
Krew trysnęła z jeszcze nie dawno pulsującego życiem ciała, gdy ochlapała ona Sogetsu ten nie przestawał dalej ciąć heimina na przemian ukośnymi ciosami powoli zamieniając jego ciało w krwawe szczątki. Dawał upust całej złości która się w nim zebrała, Jinbei miał tym razem swoje małe zwycięstwo. Gdy Kazama skończył już i powoli zaczął się opanowywać wziął głowę zmasakrowanego henina która była ciągle przebitą strzałą i przybił ją do ściany pobliskiego budynki, kreśląc pod nią mieczem umazanym krwią niczym pędzlem jedno słowo „Demon”. Poczuł ulgę gdy wypisał to słowo rzucając lekko do siebie gdy się od niego odwrócił krótkie – Nigdy. Schował miecz do pochwy i skierował się z powrotem ku zamurowanym bushi którzy niemi oglądali ten dziwny spektakl.
Podał jednemu z nich jego łuk i bez słowa skierował dalej kroki ku przystani. Po kilku krokach zorientował się jednak że mgła zaczyna się rozrzedzać i zbliża się poranek. Cofnął się ku zdziwionym łucznikom i rzucił do nich krótkim zdaniem -Na dziś koniec, idźcie spać. Ukłonił się im lekko po czym skierował swoje kroki do „Szczęśliwej Brzoskwinki”
***
Rano w karczmie zasiadł na swoim miejscu jak zwykle lekko z boku obserwując resztę łowców i słuchając wybiórczo historii Płomienia o jego wspaniałych dokonaniach. Brał je wszystkie z lekkim przymrużeniem oka jednak w głębi duszy miał sobie za złe ze nie udał się dalej z nimi by walczyć z prawdziwymi oni a nie szlajać się bez sensu po uliczkach Nagoi i męczyć się z własnymi demonami. Nie miał za złe zachowania Kohena, po prostu przyjął do wiadomości że z powrotem pracuję sam, do czego przywykł i było mu to całkowicie na rękę. Patrząc jednak na głowy oni nawbijane na trójząb Kirisu zastanawiał się ile zabójstw jest zasługą młodzika a ile tajemniczej kobiety która wygląda jakby szachowała nie bronią a intrygą i kim był trzeci samuraj który udał się z nimi. Postanowił jednak na razie zachować swoje wątpliwości dla siebie, nie było z nich i tak żadnego większego pożytku. Gdy dotarła wiadomość o zaproszeniu od Dasate zdziwiło go z jaką łatwością reszta łowców przyjmuje zaproszenie, nie mając żadnych wątpliwości co do tak dziwnego zbiegu okoliczności. Odmowa jednak spotkania mogła okazać się zbyt dużym afrontem. W odpowiedzi rzekł do JinzoSpotkam się z Dasate-sama w karczmie, jednak nie dołączę do reszty w karczmie. Musze zrobić – zawiesił chwilę głos szukając jakiejś prostej wymówki – pranie... – odpowiedź nasunęła się sama gdy przypomniał sobie jak mocno był zachlapany krwią ostatniej nocy.
 
__________________
I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią...
Cytryn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-12-2010, 19:38   #46
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pomiędzy łowcami pojawiły się sekrety. Pomiędzy łowcami pojawił się konflikt. A może tylko po prostu ujawnił. Zarówno Kirisu, jak i Leiko, oraz Takami Kohen i Kazama Sogetsu, nawet Sakura. Każde z nich miało własne poglądy i własne podejście do życia.
Każde z nich miało własne sekrety, którymi nie dzieliło się z innymi.
Oczywiście najwięcej z nich miała pozornie krucha Leiko, która godziła się na umniejszanie swej roli w opowieściach kogucika.
Ale i Sogetsu miał swoje sekrety, a jeden z nich dotyczył Kirisu i Leiko właśnie. Tajemniczy samuraj, za którym pobiegli. W swej opowieści młodzik o nim nie wspominał ni słowem.
A kobieta skromnie opuszczając wzrok wydawała się godzić, na cichą rolę drugoplanową w opowieściach Płomienia.
Zresztą widać było w wymienianych przez nich spojrzeniach, zwłaszcza w oczach Płomienia, że są ze sobą dość zżyci. To samo wydawało się tkwić we wzroku Kohena, gdy ten zerkał na Sakurę.
Odmowa Kazamy na propozycję Dasate, zdziwiła wszystkich. Zwłaszcza, że wymówka mogłaby być potraktowana jak obrazę. Wszak wszelkie sprawy związane z pobytem łowców w Szczęśliwej Brzoskwince załatwiała wdowa Chen. W tym i opierunek.
„Dalej, dalej Kazama-san. Obraź ich wszystkich. Zostań samotnym wilkiem. Wtedy będziesz miał tylko mnie. Wczoraj mnie zadowoliłeś. Wczoraj zrobiłeś jeden krok by stać podobnym mnie. Mam ci wspomnieć, kiedy? Myślisz, że pisanie znaków krwią ochroni cię przed mym wpływem. Błąd, raczej przybliży. No dalej Sogetsu-san. Izoluj się od ludzi. Stań się podobnym potworom które tropisz. A wtedy nie będzie dla ciebie miało znaczenia, czyją krew przelewasz.”- kpił z niego Jinbei.
A Jinzo był blady.... Kupiec wiedział z doświadczenia, że przynoszenie złych wieści samurajom, nieważne czy wysoko postawionym czy roninom, jest zawsze niebezpieczne.
Dobrze, że chociaż Sakura odparła.- Z chęcią skorzystam z kąpieli. Zawsze to coś miłego dla ciała i ducha.
A Kirisu dodał z entuzjazmem.- Oczywiście, że skorzystam uroków „Tańca Zmysłów”.
Leiko spojrzała na moment z błyskiem zainteresowania na swego partnera. Czyżby Płomyczek, coś słyszał o tym przybytku?
Do południowej wizyty w tym przybytku zostało jeszcze trochę czasu który można było spożytkować. Na odpoczynek po nocnych wysiłkach, lub na przechadzki po mieście.
Lub w dowolny inny interesujący sposób.

"Taniec zmysłów" był ekskluzywnym przybytkiem. Z własną ochroną pilnującą, by nikt nie zakłócał spokoju gości. Oraz urokliwymi łaźniami.


A przy tym potraktowano ich jak wyjątkowych gości i... rozdzielono. Kirisu początkowo protestował, gdyż chciał się udać wraz Leiko-chan. Ale przydzielona mu łaziebna Yume, urocza japonka o kruczoczarnych włosach i zniewalającym uśmiechu, szybko uśmierzyła jego gniew.
Nie tylko Płomieniowi przydzielono „towarzyszkę”. Leiko otrzymała rozchichotaną Miyu, zaś Kohen i bardzo dziewczęcą i delikatną Saikę. Sakura zaś została obdarowana, śliczną, smukłą i wysoką niczym świerk Micho.
A potem łowcy mogli rozkoszować się kąpielą, każde z nich we własnym sztucznym jeziorku.
Choć do każdego z nich dochodziły odgłosy plusku i przechwałki hałaśliwego Kirisu, oraz perlisty śmiech Yume.
A po relaksującej kąpieli w ciepłej wodzie z dodatkiem, zapachów z zapalonych na brzegu kadzidełek, przyszedł czas na relaksujący masaż.
Urokliwa Saika z uprzejmym uśmiechem poprowadziła Kohena nie przejmując się jego wyglądem i nagością okrywaną jedynie kawałkiem płótna w pasie.


Oczywiście, brało się to bardziej z opanowania. Dla Saiki czarownik był przecież szanownym klientem. Choć... Takami miał wrażenie, że w jej uśmiechu była nić sympatii. Położył się na stole do masażu na brzuchu i po chwili poczuł dłonie dziewczyny wcierające w jego ciało olejki. Czuł jak delikatne dziewczęce dłonie, delikatniejsze od dotyku Sakury, wędrowały po jego ciele. Podczas, gdy ona sama szczebiotała jak szczygieł.- Och jak wielkim dla mnie zaszczytem jest ci usługiwać Takami Kohen-sama. Wszak jesteś łowcą potworów. Zapewne wiele z nich ubiłeś w swym życiu. Zapewne są to ciekawe i intrygujące opowieści... Opowiedz proszę, choć parę z nich. –zakończyła swą prośbę delikatnym uśmiechem. A to był dopiero początek. Dziewczyna subtelnie masowała ciało czarownika, od czasu od czasu, obdarzając je... pocałunkami?! Kohen nie był pewien, ale czasem miał delikatne wrażenie, że czasem czuje na swym ciele dotyk jej miękkich warg. Ulotne jednak wrażenie, bo pewności nie miał. I tak ładnie prosiła o kolejne opowieści o jego czynach i sztuczkach jakie stosował w boju.
A jej dotyk, jej czułe słówka, sprawiały, że czarownikowi z trudem przychodziło jej odmawiać.

I dla Leiko ta kąpiel, zakończyła się masażem.
Wykonywanym przez Miyu. Dziewczynę o zdecydowanie wyrafinowanej urodzie i dłoniach artystki...


... jeśli chodzi o masaże. Jej palce wędrowały po jej skórze umiejętnie naciskając na mięśnie i nerwy powodując u Mauriken, zarówno stan błogości jak i lekkiego podniecenia. Do tego jeszcze delikatne pocałunki, w odpowiednie miejsca na jej ciele. Delikatne i subtelne... by nie można było mieć pewności, że były. Ale wystarczająco wyraźne, by dodawały pikanterii całej sytuacji. Leiko znała te sztuczki. Ale, rzadko kiedy miała okazję być ich ofiarą. Wielu mężczyzn wymagało, by kobieta znała sztuką miłosną. Ale ilu z nich samemu próbuje podszkolić się w tej sztuce? Niewielu.
-Och Marukinem Leiko-sama.- szeptała pełnym erotyzmu głosem Miyu.- Jak piękne masz ciało, i gibkie. Musisz być wspaniałą łowczynią niezrównaną z boju, skoro ubiłaś tyle oni. Może więc opowiesz nieco o swych dzielnych czynach. Przyznaję, że w skrytości ducha, bardzo chciałam właśnie tobie usługiwać, bowiem... marzę być taka jak ty pani.-
A Leiko zachichotała w duchu. A więc o to chodziło. Bo czyż można podejrzewać Dasate o nadmierną hojność? Sprawa była rozegrana po mistrzowsku. Rozdzielił ich, rozbroił przyjemną kąpielą i pełnym subtelnego erotyzmu masażem, by wydobyć ich sekrety. By przesłuchać osobno każdego z łowców. Te służki były zapewne kunoichi służące klanowi Hachisuka. Dość młode i niedoświadczone w tej rozgrywce, bowiem Leiko przeniknęła przez ich maski, ale... kobiece dłonie powędrowały na pośladki łowczyni, pieszcząc je delikatnie i zmysłowo.
Może i łatwo udało się przeniknąć Leiko przez ich maski, ale teraz trzeba było nie dać myślom rozproszyć pod wpływem tych pieszczot. I właściwie rozegrać tą sytuację, by więcej zyskać niż stracić.

Sogestu Kazama został sam. Prawie sam. Zawsze bowiem towarzyszył mu drwiący głos Jinbei’a. Niedawno powiedziałby, że do niego przywykł, ale ostatnio zmienił zdanie.
Głos demona, łączył się z głosem sumienia, które obudził Kohen. Czy jounin dotąd postępował słusznie? Kilka dni temu powiedziałby, że tak. Teraz nie był już tak pewny.
Kiedy następuje przekroczenie tej linii, po której z łowca potworów sam staje się potworem.
I właśnie podczas takich rozmyślań, na ganku gospody podeszli podejrzani ludzie.


Mały energiczny człowiek o twarzy jakby prosiaka, oraz trzech wysokich Japończyków, dość do siebie podobni. Zapewne bracia.
„Prosiaczek” który był tu szefem i chyba nosił jaja za swoich podwładnych ( którzy wydawali się kulić za nim) podszedł do Sogetsu i rzekł butnie.- Aniki Kuzai-sama dziękuje ci za zabicie Hario. Ta szuja zabiła kilku naszych, gdy próbowaliśmy ją złapać. I... aniki ma do ciebie osobistą prośbę. Wiemy, że masz możliwość dostania się na ziemie rządzone przez Hachisuka. Młodszy brat aniki-sama, Senzo-san udał się tam przed rokiem. I od tego czasu słuch o nim zaginął. A z ziem tego klanu, niewiele wieści dociera do Nagoi . Za pomoc, aniki-sama potrafi się odwdzięczyć.
No proszę, właśnie próbowano wynająć Kazamę do szukania człowieka. I to yakuza to próbowała, bowiem te typki na członków tej organizacji wyglądali. Sogetsu mógłby się nawet roześmiać, gdyby nie ból żeber. Wczorajsza potyczka przyspieszyła gojenie ran, ale potrzeba było więcej, by całkiem uzdrowić łowcę.

Po odświeżeniu się łowcy nie dostali tylko swoich ubrań. Otrzymali też nowe kimona, drogie kimona w których mieli się zaprezentować podczas uczty. Kirisu dziwnie wyglądał w stroju typowym dla samuraja. Maskował on bowiem chudość jego ciała. Największą zaś odmianę przeszła Sakura. Rozpuszczone włosy, utrefione tylko lekko, po części spływały na twarz, zakrywając bliznę na oku. Długie rękawy błękitnego kimona wyszywanego w chmury, skrywały jej kalectwo. A sam krój szaty, podkreślał atuty jej urody. Ale nie czynił tego w sposób wulgarny. A Leiko... była zjawiskowa. Jak zawsze zresztą. Ustawione obok siebie kobiety, jeszcze bardziej zwracały na siebie, zarówno kontrastami, jak wspólnymi cechami swego wizerunku. Osłonięta kobiecym kimonem Sakura gdzieś zagubiła cechującą ją pewność siebie. Zerkała jednym okiem to na Kohena, to na Leiko nim wydukała.- Dziwnie się czuję w tym stroju.

Karczma w której zatrzymał się Dasate Ginari była najlepszym przybytkiem tego typu w Nagoi. I w dodatku Ginariego stać było na szastanie złotem, skoro całą zajął ją dla siebie i swych podwładnych.
Posiłek który przygotowano na tą okazję był obfity.


Łowcy mogli więc częstować się do woli. Pozwolono im zachować przy sobie swoją broń w geście zaufania. Co niektórzy przyszli w nowych strojach. Kazama zaś w starym swym stroju.
Przy posiłku był oczywiście sam Ginari.


Oraz dwaj jego przyboczni. Hirami Kasan, mężczyzna o ostrym przenikliwym spojrzeniu. I zimnym uśmiechu.


Kasan miał coś w sobie z węża. Wydawał się być niebezpieczny.
Ale i to samo można było powiedzieć o drugim przybocznym. Dasate Yasuro. Był bratankiem Ginariego, o czym ten wspomniał.


Mocno zbudowany, o ciemnych gęstych włosach i gęstych brwiach. Szybkie energiczne ruchy i śmiałe spojrzenie mówiło, że to on jest głównym szermierzem w tej grupce samurajów.
Ale tylko jego spojrzenie było śmiałe, bo w słowach był oszczędny i milczący.
Brakowało jednak jednego osobnika. Chińskiego mnicha, o imieniu Jing-Fei.
-Jestem wielce zadowolony z tego, że udało na mej drodze spotkać tak wspaniałych łowców jak wy.- zaczął spokojnym tonem swe przemówienie.- Słyszałem o waszych dzielnych czynach i w imieniu mego daimyo chcę was zatrudnić, jak tylko wasza misja w Nagoi będzie uznana za zakończoną. Zostaniecie solidnie opłaceni za swe usługi. Nie chcę szafować liczbami, bowiem chodzi tu o więcej niż jedną misję. Natomiast...- tu przerwał, zamyślił się. I dopiero po chwili dodał.- Trojka z was wyruszy drogą przez Trzęsawisko Zapomnianej Dziewicy, wprost do zamku Miyaushiro, gdzie obecnie przebywa daimyo mego klanu, Hachisuka Sonoske-dono. Chodzi mi o Mauriken Leiko-san, Takami Kohen-san oraz Kazama Sogetsu-san. Co zaś do pozostałej dwójki, mam dla...- i wtedy wstał Kirisu i krzyknął niemal.- Dlaczego właśnie ta trójka? Dlaczego nie ja?! Czyż nie dość się wykazałem?
Tym gwałtownym gestem sprawił, że przebywający w gospodzie bushi sięgnęli po katany. Ale Ginari uspokoił ich gestem ręki.
Właśnie... Kirisu powiedział to co myśleli inni. Bo obiektywnie patrząc w Nagoi skutecznością wykazały się dwie osoby. Kirisu i Leiko. Można jeszcze dodać do nich Sakurę, która była sławną łowczynią. Co prawda i Kohen i Sogetsu byli dobrzy w swym fachu, ale na skutek pecha nie mieli okazji się wykazać. Pech... co prawda. Ale sprawiający, że propozycja Dasate Ginariego była co najmniej dziwna.
Oczywiście powód wzburzenia młodzika był prosty... Płomyka izolowano od Mauriken-san.
A to się jemu nie podobało.
- Decyzja nie należy do mnie Kirisu-san. –odparł w odpowiedzi Ginari.- Ja ją tylko wam przekazuję. Chciałbym wiedzieć, czy decydujecie się podjąć pracę dla klanu Hachisuka. I kiedy moglibyście ją podjąć. Zostanie opłaceni obficie, więc cena nie gra roli. Ważny jest jednak czas. Jeśli tej nocy, nie pojawią się oni, to czy następnego ranka jesteście gotowi ruszyć w dalszą drogę?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-12-2010 o 19:48.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-12-2010, 22:12   #47
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Może i był mnichem. Może i był niemal całe życie ascetą. Może i nie był pociągający... ale mimo wszystko był mężczyzną. Mężczyzną, którego podstawowe instynkty zostały tego dnia rozbudzone przez pojawienie się Sakury.
Teraz, czując na sobie dłonie Saiki, ciężko było oprzeć się jej urokowi. Jednak... mała iskierka obawy i czysto logicznej części umysłu broniła tych najbardziej skrytych tajemnic - mocy oka oraz magii kuchiyose. Sam Takami zaś, zgodnie z niespisaną zasadą mężczyzn, swoje opowieści nieco podkolorowywał, umieszczając to inne rodzaje demonów w miejsce tych słabszych, to używając nieistniejących zaklęć i formułek, nadając im wyimaginowane właściwości. Cokolwiek więc Saika usłyszała, była to na wpół prawda, na wpół fantazja pobudzonego instynktu Kohena. Natomiast on sam o nic nie pytał, tylko poddawał się umiejętnościom dziewczyny, mając nadzieję, że to, co sobie wyobraża, jest jak najbardziej prawdziwe. Sycił przez pewien czas wyschnięty umysł swojej seksualności, nie przejmując się nawet niedawnymi słowami starego mnicha na temat wyrzeczenia się tych pokus. W tej chwili to nie miało najmniejszego znaczenia. W tej chwili, w tym miejscu, istniało tylko ciało maga i pieszczące je dłonie.

Kiedy masaż dobiegł końca, Takami podziękował najpiękniej jak umiał młodej dziewczynie i już miał wracać do karczmy, kiedy oświadczono mu o tym, że dostarczono nowe kimona. Takami z ciekawością przeglądnął przygotowany dla niego strój. Z niemałą ulgą stwierdził, że mimo, iż wzroki na stroju są dość widoczne, całość komponowała się w ciemnym nastroju, pasującym do jego wcześniejszych szat. Kiedy był gotowy, spojrzał na siebie. Barwiony na czarno jedwab wypełniony był złotymi wizerunkami smoków. Całość sprawiała dość przyjemne wrażenie, szczególnie dla youjutsusha, który nie nosił się zbyt barwnie. Ubrawszy się, został poprowadzony do karczmy, w której zatrzymał się ich gospodarz. Wchodząc do środka, Kohen zauważył, że nie tylko on dostał nowy strój. Kirisu był dość dziwny, siedząc w tak obszernym stroju, jednak od razu wzrok maga przykuła Sakura.
Wchodząc, niemal wpadł na Kirisu, zagapiając się na łowczynię. Szybko jednak się opanował i ruszył w jej stronę, chcąc jak najlepiej przyjrzeć się jej metamorfozie. Tak jak sądził, to co on zauważył w niej już na początku, teraz prezentowało się w pełnej krasie. Przysiadł w zasięgu słuchu i wzroku Sakury, a kiedy usłyszał jej nieporadne słowa, uśmiechnął się lekko.
- Wyglądasz jednak w nim oszałamiająco, Sakuro - powiedział, schylając lekko głowę w ukłonie, mającym zaznaczyć wagę tych słów - Mówią, że często ubranie stanowi o urodzie człowieka, jednak w tym wypadku, to ty stanowisz urodę tego kimona.
Następnie Kohen skupił się na zebranych. Nowe twarz nie były ani przyjazne, ani nawet sympatyczne. Zacięcie widniejące na obliczach zebranych samurajów przyprawiało o niepokój nawet Takamiego. Niekiedy Kohen sięgał po jakąś potrawę, z niejakim zdumieniem zauważając, że jest dość głodny. Zaspokoiwszy pierwszy głód, zaczął uważnie słuchać przemowy Dasate.
Kiedy Kirisu się zerwał, słysząc, że został pominięty decyzją daimyo Hachisuka, Takami miał wrażenie, że zostanie ścięty przez yojimbo Ginariego. Jednak ci zostali powstrzymani przez samego Dasate, a i Płomień zaraz się uspokoił.
Takami wysłuchał do końca przedstawiciela Hachisuke, a pytania "dlaczego on?" zostawił na później.
- Jeśli oni nie pojawią się dziś w nocy, oczywiście, będę mógł ruszyć z samego rana - oznajmił Takami, z trudem godziwszy się z rozstaniem z Sakurą. Jednak to była możliwość, której nie mógł przepuścić. Być może w pałacu Hachisuka mógł dowiedzieć się czegoś, co pozwoliłoby przełamać jego fatum.
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 27-12-2010 o 22:20.
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-12-2010, 09:33   #48
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-.. w końcu jesteśmy partnerami, ne Kirisu-kun? – głęboki i słodki niby najprawdziwsza ambrozja głos ułatwiał słowom wlewanie się do umysłu młodziana.
Po śniadaniu Leiko zaciągnęła go do ogrodu karczmy. Naturalnie, nie zrobiła tego dosłownie. Wystarczającą siłą przyciągania było jeszcze przy stole ledwo zauważalne muśnięcie palcami jego dłoni, połączone z rzuceniem Płomieniowi uwodzicielskiego, pociągłego spojrzenia. Potem wstała, dziękując wszystkim za śniadanie i z kimonem tańczących u jej stóp na ogród wyszła. Nie musiała tam długo czekać. Już po kilku chwilach Kirisu wypadł z budynku, jednocześnie wpadając w jej pułapkę, kiedy zbliżył się i usiadł blisko niej na ławeczce. Strategicznie wybrała tę odwróconą tyłem do okien Szczęśliwej Brzoskwinki, by poprzez oparcie o swe ramię rozłożonej parasolki móc zapewnić im wystarczająco dużo prywatności. By móc skorzystać z wachlarza swych tylko nieco mniej subtelnych sposobów perswazji. Bowiem łasy na jej uwagę, ciało i pieszczoty młodzian pierwszy raz w tej znajomości wydawał się posiadać jakieś ciekawe informacje, w tym przypadku dotyczące łaźni. Ale też i pierwszy raz zdarzyło się, aby kobieta miała aż takie trudności z wyciągnięciem ich z niego. Zapierał się zaskakująco dobrze, przy tych jej pozornie przypadkowych muśnięciach zagarniających kosmyk włosów za jego ucho, a potem sunących po szyi.
Pierwsza jego bariera padła, gdy Leiko nogę na nogę założyła, prezentując prawdziwy urok jej kimona. Rozchylający się materiał odsłonił biel tej smukłości, aż do samego uda pokazując jej wdzięki, którym wilczek wczoraj tyle swego płomiennego zainteresowania okazywał.
-A ostatniej nocy dodatkowo rozwinęliśmy naszą współpracę, pamiętasz? – zapytała nie przejęta tym, że jej kreacja więcej odkrywała niż zakrywała. Swe spojrzenie skupiała na jego szyi, po której wodziła opuszkami odnajdując najwrażliwsze miejsca przyprawiające go o drżenie. Ale i to było za mało. Kirisu kłopotliwą dla siebie rozmowę próbował skierować na przyjemniejsze i bezpieczniejsze tory, ale jego przeciwniczka zdecydowanie to ignorowała. Wprawdzie przypomnienie mu o nocnych igraszkach i pokazanie jednej nogi z cudnej pary, która tak mocno i pobudzająco obejmowała jego biodra było dobrym zagraniem.. ale nie końcowym.
-Bo ja pamiętam bardzo dobrze, mój Płomieniu– zamruczała cicho, a chociaż głos jej zadrżał jakby samo wspomnienie w niej wywoływało przyjemne podniecenie, to nie był to jeszcze ostateczny cios z jej strony. Ten nadszedł w kolejnej sekundzie, gdy dłoń wędrująca niewinnie po jego szyi i obojczyku, zsunęła się bez wstydu po torsie oraz brzuchu, aż wylądowała na udzie młodziana. I nie, panowie i panie, nie był to ten fragment znajdujący się zaledwie niewiele powyżej kolana. Chociaż nie było to też miejsce strategiczne, to i tak palce Leiko przekroczyły granicę przyzwoitości poprzez lekkie uciśnięcie wewnętrznej strony uda. Kirisu wciągnął gwałtownie powietrze i jeszcze bardziej zapłonął rumieńcem na całej twarzy, z pewnością w środku walcząc z rozpalonym przez kobietę pożądaniem oraz nagłym zawstydzeniem z sytuacji w jakiej go postawiła. I przegrał biedaczek. Przegrał sromotnie. Zaczął mówić, zdradzony przez swoje własne usta, które z większą chęcią stopiłyby się w pocałunku z fioletowymi wargami, niż opowiadały o takich rzeczach kochance. I nie było w tym nic dziwnego. Tak naprawdę to bardziej dukając niż mówiąc, Płomień podzielił się z nią swoją wiedzą na temat „Tańca Zmysłów”. Była to łaźnia wyłącznie dla mężczyzn i to bogatych, bowiem za odpowiednio wysoką cenę można było zamówić.. dodatki uprzyjemniające kąpiele i masaże. Zaczynając od czegoś tak niewinnego jak łaziebna w jej pełnym, nagim majestacie. Przez skorzystanie ze zwinnych języczków i zawsze chętnych ust dziewczyn będących w stanie zapewnić oralne pieszczoty klientom. Co bardziej cierpiący na posuchy mogli też sobie zażyczyć więcej i nie pozostać biernymi przy ponętnych ciałach, które za odpowiednio mile brzmiącą ilość monet dla każdego otwierały swe rozkoszne bramy. Wniosek był prosty – „Taniec Zmysłów” był idealnym miejscem dla niezaspokojonych seksualnie, często żonatych bogaczy i bushi poszukujących ugaszenia pragnienia za wysokie sumy pieniężne.
Kiedy Kirisu zająkiwał się próbując obejść jakiś fragment opisu lub starał się nieudolnie uciekać od tematu wyraźnie pomijając pikantności, to na swej drodze trafiał na przeszkodę. Na swego wroga i uosobienie swych pragnień, na słodko-gorzką istotę płci pięknej, której dłoń w takich chwilach zaczynała gładzić zachęcająco jego udo. Nie był w stanie uciec z potrzasku, ale nadzieja się pojawiła, kiedy po jego słowach zapadło milczenie. Z jego strony dość krępujące, a z jej analizujące to co usłyszała. Ale i przyglądała mu się wprawiając w taniec iskierki podejrzliwości w oczach. Podejrzliwości powodowanej jego wyjątkową chęcią wizyty w miejscu oferującym takie usługi, która teraz mogła się wydać aż nazbyt żarliwa. Podejrzliwości, która choć prawdziwości miała w sobie niewiele to zdawała się wręcz emanować z nieprzerwanie uśmiechającej się kobiety. Podejrzliwości, pod której ciężarem Płomień wydawał się skurczyć nieco.
Bolesny finał dopiero nadchodził wielkimi krokami, by w końcu oznajmić swoją obecność nie dość, że cofnięciem ręki Leiko, ale jeszcze poprawieniem nią materiału kimona, aby znowu zasłaniał on jej nogę. Gesty łamiące serca, oddalające rozkoszne wizje wraz z ciepłem i zapachem kobiety. I nim zdążył wytłumaczyć skąd posiada taką wiedzę o „Tańcu zmysłów”, albo chociaż swe poruszenie tym zaproszeniem zanegować, ona już stała dumna i słowami krótkimi urwała wszelkie tłumaczenia – Idę na spacer.


***


Uśmiechał się do niej, gdy głowę uniosła by na niego spojrzeć. A raczej na nich, bo było ich dwóch. I obaj się uśmiechali, nie doszukując się jednak odwzajemnienia tego w mimice kobiety.
Chociaż tak naprawdę to się nie uśmiechali, a ich twarze były wykrzywione w zastygłych grymasach na jej widok. Ale i to się nie zgadzało, bo ich oczy już dobry czas temu przestały widzieć, teraz pozostając tylko strzępami w oczodołach, do których dobrały się ptaki. Powodu takiego stanu rzeczy należało się doszukiwać w linach zaciśniętych na ich szyjach, z pewnością będących po skutecznym wykonaniu swego zadania przerywania ich rdzeni kręgowych.
Nie, to nie tak..
Przechyliła głowę i wargi lekko wydęła przyglądając się tym oryginalnym zdobieniom drzewa. Obaj mężczyźni mieli zakrwawione szaty, ale te ciemne kwiaty nie wskazywały na mnogość cięć ostrzem. To musiało być szybkie, świadome i celne, potwierdzające plotki dotyczące samobójstw. Ale nie tłumaczyło ich zawiśnięcia na drzewie pod którym stała Leiko i przyglądała się im stoicko, w przeciwieństwie do otaczających ją ludzi. Lamentom nie było końca, ale szczęśliwie w takiej zbieraninie była w stanie dosłyszeć już się rozprzestrzeniające plotki w temacie tych krwawych wydarzeń. I według ludności były to powody całkiem trywialne, ot tutaj romans, u innego kłopoty finansowe, jeszcze inny delikwent odznaczał się chorobliwą wręcz żądzą.. Czasami chwila ciszy następowała, gdy ktoś rzucił nieśmiałą wątpliwość co do tak dużej liczby samobójstw i to jednej nocy. Odpowiadało mu szuranie nogami o ziemię, spoglądanie jeden na drugiego niepewnie i pojedyncze odkaszlnięcia, po których ktoś próbował podrzucić temat mgły. Ale i ten się nie przyjmował ze zbyt dużym odzewem podsumowywany tylko tym, że owszem, była.. lecz czy miała z tym powiązanie? Tego nikt nie wiedział, a przecież mieszkańcy Nagoi już mieli wystarczająco dużo zjawisk nadprzyrodzonych na głowach.

Widok zwłok nie uprzyjemniał rozmów, więc ludzie przychodzili i odchodzili, a Leiko postanowiła wziąć z nich przykład. Dotarła do większej ulicy Nagoi, gdzie ponad szumem głosów odznaczał się głośny stukot. Stukot przynajmniej kilku par nóg zaopatrzonych w kopyta uderzające o bruk. Pozornie nic nadzwyczajnego jeśli takim zwierzęciem był muł czy inne podobne mu urokiem stworzenie, ale to okazało się być trzema końmi.

Cennymi i drogimi zwierzętami, na które mało kto mógł sobie pozwolić i o ile dwaj bushi komponowali się z tymi szlachetnymi istotami, o tyle trzecia osoba już mniej. Był nią tajemniczy mnich Jing-Fei, z którym Dasate złożył im wizytę poprzedniego dnia, a teraz Leiko była świadkiem jak opuszcza miasto kierując się na północny-zachód. A z tego co się dowiedziała o okolicy przed swoim własnym przybyciem, to ta droga prowadziła do małego zamku lorda Hizuke, pana okolicznych ziem i samej Nagoi. Cóż, z tego co też słyszała, to wcale nie był prawdziwy zamek, a tutejsi w stanie upojenia alkoholowego nazywali go Antei Hizuke - Stajnia Hizuke. Ambicje nie zawsze szły w parze z funduszami..
Przechodzący ludzie umiejętnie przesłaniali czasem postać kobiety odprowadzającej spojrzeniem mnicha, aż ten ze swą skromną świtą zniknął jej z oczu. Naturalnie, nierozwiązaną pozostawała zagadka jego funkcji i przyczyny przybycia do Nagoi. Ale ta musiała zostać odsunięta do rozwiązania później.


***

Rozpuszczone, wilgotne jeszcze włosy to częściowo opadały na twarz, to końcówkami układały się na ramionach Leiko i sięgały ku łopatkom, tworząc na skórze zawiłe kształty niby tatuaże czernią kontrastujące z porcelanową bielą. I wyciągnięte jej ciało było leniwie, w ogóle się nie wzbraniając przed byciem obdarowywanym masażem. Bo mogła. Bo nie wypadało odmówić. Bo nawet po odkryciu tajemnicy stojącej za zaproszeniem ich do „Tańca Zmysłów” mogła delektować się tymi.. torturami mającymi wyciągnąć zeń jej własne sztuczki. Delektować się bezwstydnie, z pełną świadomością celu jakie miało to młode dziewczę. A Miyu była złakniona sukcesu w swojej misji, szczebiotała radośnie, pełnym zachwytu i podziwu dla łowczyni głosem, czasami i ociekającym erotyzmem. A jej silne i delikatne zarazem dłonie wędrujące po udach Leiko, sprawiały łowczyni tyle przyjemności. Chociaż przyprawiało to ją o dreszcz zaszczycający sobą plecy i przemierzający obszar wzdłuż kręgosłupa ku pośladkom, to poddawana takim zabiegom kobieta uporczywie wykonywała zwinne, słowne uniki, za każdym razem pozostawiając młodziutką kunoichi na pustym polu, pozbawioną cennych informacji o czarnowłosej. Brzmienie jej głosu nie wskazywało na zbytnie rozmyślanie nad kolejnymi słowami, gdyż rozmarzonym był, jakby rozum poddawał się działaniom łaziebnej stając się coraz słabszym. Jednak Miyu trafiła na zbyt zaprawioną w takich bojach przeciwniczkę, która leżąc sprawiała wrażenie dość znudzonej tematami łowów, jakby było to coś trywialnego i męczyły ją wieczne pytania o historie z nimi związane. Nazbyt snobistyczna, aby swego gardła używać do kolejnego opisu walki z oni bądź zbyt skromna do chwalenia się swoimi umiejętnościami.
Delikatna pieszczota dłoni niezrażonej niepowodzeniami łaziebnej wędrowała od szyi, przez barki, wzdłuż kręgosłupa. Towarzyszyły temu delikatne muśnięcia kobiecych warg, tak... pobudzające. Wcierane w skórę olejki tak rozkosznie uprzyjemniały ten masaż. Znała się na swej robocie, przynajmniej jeśli chodziło o pracę dłońmi. Nie poddawała się łatwo, bo nadal trajkotała wesoło, swe niezadowolenie unikami Leiko ukrywając pod płaszczykiem uprzejmości. I w swej desperacji sięgała też i po pieszczoty bardziej intymne w swej naturze, gdy to zwinnym i ciepłym czubkiem języczka przesuwała po karku czarnowłosej.
Wtedy ta stopniowo, pod wpływem pieszczot rozwijała inną technikę, polegającą na nakarmieniu wygłodniałej dziewczyny historiami o sobie. Zmyślonymi, ale jakże autentycznymi się wydającymi, gdy wypowiadane były z uczuciem.
Tak oto bowiem Leiko Maruiken urodziła się na statku, który był jej domem, a ogrodami zaś liczne porty w których dokowali. Oni, gdyż rodzicami łowczyni przecież byli handlarze znający się równie dobrze na swym fachu, co i na hulaszczym trybie życie, nierzadko wiążącym się z nielegalnymi interesami. Była dzieckiem dzikiej miłości.. szczęśliwie pomiędzy nimi, a nie do wtóru z jakimi osobami trzecimi w portowych tawernach. Ale także dzieckiem błękitnych, morskich otchłani.. gdy opisywała swe wspomnienia kołyszących ją do snu fal, złudny urok spokoju i ciszy przez uderzeniem sztormu, feerie kolorytu odległych miejsc znajdujących się za granicami ich kraju to.. ton jej głosu wyrażał głęboką tęsknotę. By później płynnie zmienić się w rozbawienie w opisie jej początkowych, nieudolnych prób chodzenia po lądzie bez kołysania się nawykłego na statkach. Gibkość swego ciała wytłumaczyła różnymi pracami fizycznymi jakie musiała wykonywać, a zaś posługiwanie się bronią tym, że dziewczę musiało jakoś sobie dawać radę, gdy jakie łase na jej młodziutkie ciałko ręce ku niej się wyciągały. Świat już wtedy bywał brutalny i musiała się nauczyć sztuki przetrwania.
W czasie tej rozmowy przyjęła postawę przyjacielską, o czym upewniła dziewczynę jakoby od dawna nie mając z kim pomówić na takie tematy. Pozorna nutka rozdrażnienia pojawiła się dopiero wtedy, gdy zapytana została o przyczyny porzucenia swego dawna życia. Sugerowała tym powstanie jakiegoś konfliktu, który zmusił ją do opuszczenia statku bądź może jej ucieczki z niego z całkiem własnej woli. Ale w zamian raz poczęstowała dziewczynę kąskiem. Jej zwyczajowym przypadkiem naturalnie, pod wpływem pieszczot języka łaziebnej na swej szyi, mogła napomknąć niewyraźnie o fałszywości swego nazwiska.. a może to było imię? Słowa utonęły w gorącym, a jakże, westchnieniu, za co winę ponosić mogła tylko Miyu. Im więcej jej „ofiara” przed nią odkrywała, tym bardziej zuchwale dziewczyna sobie poczynała. Dłońmi zmysłowo przesuwała po nasmarowanym olejkami i błyszczącym od nich ciele kobiety, umiejętnie skupiając się na tych obszarach, które przywoływały drżenie. Także jej usta nie próżnowały wraz z językiem przekraczając granicę wstydu i już wyraźniej naznaczając się pocałunkami oraz muśnięciami na rozgrzanej dotykiem białej skórze. Łasa na odkrywanie skarbów Leiko jakimi były jej sekrety świadomie wzmacniała doznania, aby umysł tamtej odleciał w jakieś rozkoszne miejsce, otwierając jej drogę do wydarcia każdej, najbardziej ukrytej tajemnicy. I była pewna, że właśnie takie się wydobywają z ust kobiety, której wprawdzie reakcje były właściwe.. ale rozum pozostawał bystry. Chłodno i ze szczegółami tworzył nieustannie kolejne kłamstewka, z którymi łaziebna mogła później w podskokach pobiec do swego zleceniodawcy.
Tak.. Maruiken była w stanie tę wizytę uznać za udaną na wiele sposobów. Nie tylko podarowała swojemu ciału luksus na jaki wszak zasłużyło, ale także odkryła kryjącą się za tym zaproszeniem pułapkę oraz wypchała ciekawskie uszy słodkimi kłamstwami, chowając tym samym prawdę o sobie. Żyła dla takich momentów. Dla takich dni pełnych spostrzeżeń i naginania rzeczywistości dla wyższych celów.


***


-Z pewnością daimyo Hachisuka miał ważne powody, dla których pozbawił łowy na ziemiach klanu Twojej doświadczonej w tej kwestii osoby, Kirisu-san
- dłoń wyciągniętej ręki zaciskała na materiale jego stroju. Jednak nie ciągnęła go niekulturalnie w dół, gest ten był tylko wzmocnieniem jej słów i stanowczego spojrzenia jakie mu rzuciła. A choć ono było dość stanowcze, to jej usta uśmiechały się promiennie, głos spokojny zeń wydobywając.
Spotkanie z Ginarim przyniosło ze sobą zaskakujące wieści. Siedząc przy obfitym posiłku, w nowym kimonie miękko otulającym jej ciało ciężkimi fałdami materiału i jeszcze układającym się na ziemi naokoło niej, Leiko za typową sobie niezachwianą harmonią kryła własne zdziwienie taką decyzją. Ilość zabitych oni tak naprawdę okazała się być bez znaczenia, chodziło o coś innego.. o coś, co dostrzeżono w ich trójce, skoro to właśnie im zaproponowano dalszą współpracę. Nie wiedziała cóż to mogła być za cecha, na cóż klan Hachisuka zwracał uwagę podczas obserwowania ich wysiłków w walce z oni. Chyba nikt z nich nie miał co do tego pomysłu, a już na pewno nie Płomień, nad którym teraz ona próbowała zapanować. Rozemocjonowany i wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw młodzian, prawie się gotował w środku z tej złości i niesprawiedliwości jaka go dotknęła. I chociaż w tym momencie zdołała go jakoś bez większej ilości słów, tylko za pomocą rozbłysłego w jej oczach smutku zmiękczającego wcześniejszą stanowczość przekonać do ponownego zajęcia przy niej miejsca to wiedziała, że później pośród uliczek będzie potrzebował pocieszenia. Później, gdy zakończą interesy, do których Leiko uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła z szacunkiem głowę.
-Będę gotowa – krótkie, jasne, niebawiące się w zawiłości stwierdzenie z jej ust padło.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 01:59.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-12-2010, 09:52   #49
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Po spotkaniu z Ginarim Leiko przebrała się w swoje własne kimono, które znała i wiedziała jak się zachowuje w ruchu, a późniejsze wytłumaczenie się modlitwami o pomyślność w łowach ponownie poskutkowało. I oto się znalazła w tym miejscu jakże niepasującym na nocne spacery dla tak kruchej z wyglądu istotki, ale nawiedzanym przez żywy sekret ją intrygujący. Z jednej strony całkowicie profesjonalnej, gdyż ronin miał powiązania z klanem Hachisuka, więc nie mogła pominąć tak cennego źródła. Druga strona natomiast była jak najbardziej osobista i możliwe, że w sporym stopniu odgrywała w niej rolę owa słabość, jaką była ciekawość względem niego. Odrzucała od siebie prawdopodobieństwo bycia ćmą krążącą wokół z łatwością mogącego ją spalić płomienia. Bardziej porównałaby to do.. igrania z nieznanym drapieżnikiem, który wprawdzie nie pokazał jeszcze pazurów, ale wiadomym było, że takie posiada i potrafiłby z nich zrobić użytek. Dodatkowo Kojiro co poniektórymi swoimi zachowaniami przypominał Leiko ją samą, co było przerażającym i jednocześnie dziwnie pociągającym wyzwaniem.
Kącikiem ust uśmiechnęła się do siebie na taką myśl dającą o sobie znać w tej czarnowłosej główce, gdy kobieta stanęła przed wejściem do budynku. Wycofanie się nie leżało w jej gestii, zatem uchyliła lekko odrzwia i tylko na tyle, aby móc się wsunąć do środka.
Czekał na nią. Przed roninem leżał skromny posiłek jak wczoraj, lecz tym razem niewątpliwie przeznaczony dla dwóch osób. Był pewien, że przyjdzie. Bezczelnie pewien. A jednak...w jego oczach widać było radość z tego spotkania, ukrytą pod ironicznym uśmieszkiem.




Siedział spokojnie, a jego katana leżała po prawej stronie obok niego.
Uśmiechał się mówiąc.- Czyż to nie piękna noc Leiko-san? Dla mnie na pewno, skoro znów zaszczyciłaś mnie swą uroczą osobą.
Po czym spytał pozornie obojętnym tonem.- A jak tam spotkanie z Dasate-sama? Upłynęło w miłej atmosferze? Bo niewątpliwie zatrudnił ciebie, łowczyni.
-Ah, od razu do tak poważnych tematów, Kojiro-san? – zareagowała krótkim parsknięciem śmiechu. Beztrosko tak, niezrażona ironią odbijającą się na jego licach.
Nie odpowiedziała mu od razu. Zamiast tego przeszła leniwie kawałek przez pomieszczenie i nieopodal przystanęła przy kolumience.
-Było miło, chociaż nie zabrakło i pojedynczego wybuchu niezadowolenia – odparła Leiko, kiedy palcami przesuwała po drewnie. Spojrzenie jej zawędrowało ku górze, ale zaraz potem głowę przechyliła i jednym okiem zerknęła na ronina -Ale skąd takie przekonanie, że mnie zatrudniono? Czyżby niezachwiana wiara w moje umiejętności? W końcu mogłam przyjść tylko po to, aby się pożegnać.
-Poważnych? Raczej radosnych Leiko-san. Wszak Hachisuka to bogaty klan, ne?- spytał retorycznie ronin uśmiechając się do niej. Nalał sake do dwóch czarek i usiadł wygodniej podpierając się jedną ręką i wędrując po kobiecie wzrokiem.- Czyż nie zabiłaś najwięcej oni?
Upił odrobinę trunku - Jesteś piękną i bystrą kobietą, a to czyni cię groźną Leiko-san. A w dodatku taniec który widziałem wczoraj w ogrodzie...- wzniósł czarkę w toaście.-...dowodzi iż jesteś też niebezpieczną kobietą. A więc potężnym sojusznikiem i wrogiem z którym trzeba się liczyć. Dasate-san na pewno cię zatrudnił.
Łyknął odrobinę sake dodając.- A taki sukces wymaga małego uczczenia, ne Leiko-san?
-Jeśli chodziłoby zaledwie o ilość zabitych oni, to zatrudniono by tylko mnie i mojego partnera. Gdyby zaś potrzebowano silnej, kobiecej ręki to druga łowczyni sławna ze swych polowań bardziej by odpowiadała – w głosie jej mieszały się ze sobą skromność wraz z melancholią poszukującą ukrytego sensu w decyzji o jakiej zostali dzisiaj poinformowani. Westchnienie, które w następnej chwili opuściło jej rozchylone wargi niby to wskazywało na ustąpienie Leiko w tym boju -Podejrzewam, że klan ma na to swe własne przekonania, w które moje wnikanie byłoby niewłaściwe, skoro mogą mnie sowicie wynagrodzić za moją codzienną pracę. Naprawdę powinnam jedynie uczcić tak wyśmienite zlecenie.
Mówiąc to okrążyła smukłą kolumienkę, przy czym biodra jej kołysały się zapewne zwyczajowo bezwiednie, ale jakże przyjemnie dla oczu i ducha. Chód ten towarzyszył jej i przy każdym kroku jaki zaczęła stawiać ku swojemu, niejako, gospodarzowi.
-A wczoraj demon zbyt wiele razy mógł mnie szybkim cięciem mieczy pozbawić głowy, lecz miałam dwóch wojowników czuwających, aby nic takiego się nie wydarzyło – kolczyki zdobiące uszy kobiety brzdęknęły cichutko, kiedy ta pochyliła z wdzięcznością głowę akurat przechodząc blisko mężczyzny. Zaraz potem z szelestem poprawianego dłońmi materiału zasiadła na przeznaczonym dla siebie miejscu przy poczęstunku.
-To byłaby wielka strata, gdyby oni oddzielił tak śliczną główkę, od tak pięknego ciała.- odparł podziwiając jej chód i urodę. Przymknął na moment oczy zamyślając się. Przymknął oczy by jej widok nie rozpraszał, nie sprowadzał myśli na nie ten temat co powinien.- Od pewnego czasu, duży wpływ na daimyo klanu Hachisuka mają chińscy mnisi, przez co jego decyzje stały się zaskakujące, mimo to... spodziewałem, że zatrudnią was wszystkich.
-Chińscy mnisi? I to w większej ilości? – brwi uniosła na taką wiadomość, która zastała ją w pochylonej pozie, w czasie sięgania po czarkę -Miałam niewątpliwą przyjemność jednego poznać, kiedy Dasate-sama przyszedł się z nami spotkać, ale.. i o tym zapewne wiesz, ne?
Uśmiech wpełzł na jej usta, jednak rozsiewany przez niego urok nie obejmował oczu Leiko, ni tego odsłoniętego, ni też mu bliźniaczego przesłoniętego pasmem włosów. Wpadające w pomarańczowy odcień tęczówki tradycyjnie przyglądały się nienachlanie jej rozmówcy, wychwytując zależności pomiędzy słuchanymi i wypowiadanymi słowami, a mimiką twarzy. Zwilżyła gardło niewielką porcją sake, po czym w zamyśleniu zakręciła glinianym naczynkiem w dłoni -Może zatem oglądano naszą grupkę, by później podjąć taką decyzję dotyczącą tylko trójki. Całkiem udaną, jeśli rozpatrywali nas pod kątem rozbieżności w charakterach i sposobach polowania, czego skutkiem mogą być ewentualne spięcia pomiędzy nami i oddzielne łowy na ziemiach klanu.
-Motywów działań mnichów, mogę jedynie się domyślać. A może nawet, bardziej zgadywać niż przewidywać.- odparł ronin, sięgając niespiesznie po onigiri. Starał się to ukrywać, ale... jego wzrok od czasu do czasu przesuwał się po jej skórze wprost do dekoltu. Powoli jedząc dodał z pewną nutą... smutku. - Mistycy są jednak osobami z natury nieodgadnionymi.
Westchnął, jakby zrzucał z siebie duży ciężar.- Więc wasza trójka. Kto dokładnie? Komu dostał się zaszczyt asystowania tobie w łowach? I... gdzie macie się udać?
-Kohen Takami i Sogetsu Kazama. Youjutsusha i wojownik, który wczoraj był ze mną i Płomieniem, kiedy postanowiłeś jasno zaprezentować swoją obecność i dołożyć mi kolejną osobę, przed którą muszę chronić mój sekret – zacmokała z dezaprobatą na takie utrudnianie jej życia przez ronina. Ale jak zawsze jej nastroje nie były jednoznaczne, tak i ta drobna reakcja została zbagatelizowana brakiem jakiego rozgoryczenia w jej postaci -Jeden nazbyt lubiący brzmienie swego głosu, drugi zaś.. zastanawiająco trudny do przeniknięcia.

Siedząc wyprostowana założyła wygodnie zgiętą rękę pod biust, co zaowocowało lekkim wypchnięciem materiału owymi krągłościami. Nie zwracając na to większej uwagi Leiko łokieć drugiej o nią wsparła i chwilę wpatrywała się w otchłań czarki w kontemplacji nad swymi przymusowymi towarzyszami.
-I chciałbyś wiedzieć dokąd, Kojiro-san? A jeśli klan Hachisuka nie byłby zadowolony, gdyby nowo najęta łowczyni rozpowiadała gdzie ma się udać? –pochyliła się i głos do konspiracyjnego szeptu zniżyła -Ale powiem Ci, że tym razem dziewica odgrywać będzie większą rolę niż zaledwie żartu.
-Czyż dziwi cię moje zainteresowanie twą osobą Leiko-san?- odparł żartobliwie i spoglądając na to co mu prezentuje, wysunął dłoń w jej kierunku. Palcem wskakującym przesunął po podbródku dziewczyny i po szyi. Nachylił się do niej i szepnął jej do ucha, nadal wodząc palcem pieszczotliwie po jej skórze.- Czyż dziwi cię, że spoglądam na ciebie z pożądaniem i... pragnę mieć okazję do ponownego spotkania z tobą? Czyż dziwi cię, że chciałbym wiedzieć, gdzie mogę cię znaleźć?
Czuła jego oddech na swym uchu i prawdę w jego słowach. I wiedziała, że wykręca się od odpowiedzi, wykonuje sprytny unik. To prawda, pragnął jej. Pragnął jej ust, jej drżącego ciała w swych ramionach, możliwe, że pragnął nawet więcej... jej miłosnego oddania. A jednak... wiedziała, że nie dlatego pyta. Wiedziała, że pod tym błahym pozorem, kryło się coś jeszcze. Inaczej nie odsłoniłby się ze swoim uczuciem do niej.
Dreszcz przeszył kobietę promieniując od poddawanej pieszczotom szyi do reszty ciała, a najbardziej skupiając się na jej klatce piersiowej i podbrzuszu. Dreszcz przyjemny. Dreszcz zdradziecki. Znalazła się w sytuacji, w której stawiała już wielu mężczyzn i właśnie teraz, tutaj, już czuła jak diabelskimi wręcz tworami były takie pełne subtelności sztuczki. I jak rozkosznymi, jak skutecznymi na nieświadomej niczego ofierze.
-Myślę… - głos jej zadrżał i zająknęła się przez to, gdy dotyk ronina natrafił na bardziej wrażliwy punkt na szyi powodując przechylenie się jej głowy. Z jakąż łatwością ciało będące w jednej chwili zabójczym narzędziem, w drugiej taką słabością się wykazywało i to u osoby tak zaznajomionej w manipulowaniem ludzkimi pragnieniami.
Odstawiła powoli czarkę i sięgnęła ku ręce mężczyzny. Długimi palcami objęła jego nadgarstek, po czym ze stanowczością ku dołowi ściągnęła, pozwalając sobie na muśnięcie kciukiem wnętrza owej dłoni Kojiro.
-Myślę, że na równi ze mną interesujesz się też i klanem, a ja jako łowczyni jestem po prostu dobrym źródłem informacji, do których Ty masz utrudniony dostęp. Chcesz wiedzieć co zamierzają, śledzić ich poszczególne kroki, więc oczywistym jest, że i wiedza o tym gdzie wysyłają łowców jest Ci potrzebna -odchyliła się, aby móc w oczy jego zajrzeć -Mylę się?
-Hai... mylisz się.- odparł wprost Kojiro spoglądając w jej oczy. Przysunął się blisko niej, niebezpiecznie blisko. Ich twarze niemal się stykały. Ujął dłonią jej dłoń, która odsunęła jego palce od szyi dziewczyny. Był blisko niej , był niebezpiecznie blisko...choć owe zagrożenie było rozkoszne w swej naturze. Był mężczyzną o wiele dojrzalszym, o wiele bardziej zaprawionym w sztuce miłosnej niż Kirisu. I co najgorsze, do pewnego stopnia ją intrygował. Szeptał jej tak blisko że kolejne głoski przechodziły prawie wprost z ust do ust. Niemal spijała jego słowa.- Mylisz się. Ich kroki nie interesują mnie o tyle, o ile nie krzyżują się z moimi, Leiko-san. Bowiem, mam powody by wrócić na ich ziemie. I zbyt wielu wrogów, by pozwolić sobie na lekkomyślność. Co gorsza, nie znam obliczy wszystkich moich wrogów. Nie interesuje mnie, gdzie wysyłają innych łowców. Ale gdzie wysyłają ciebie.
-Nie wierzę Ci – rzekła równie szczerze co on, a pedantycznie układanym do wypowiedzenia każdego słówka wargom niewiele brakowało do przypadkowego zetknięcia się z ustami ronina -Ale skoro powiedziano nam o celu naszej wyprawy także przy niezatrudnionych łowcach, to albo było to nieuwagą, albo nie zależy im na zachowaniu tego w tajemnicy. Mogę w takim razie powiedzieć takiemu tylko roninowi.. – uśmiechnęła się z powracającym animuszem. Na dowód tego wolną dłoń uniosła i koniuszkiem palca przesunęła po ustach mężczyzny, parując jego czar i swój własny roztaczając -Jeśli tylko Ty się ze mną podzielisz swoim powodem powrotu na ziemie klanu, Sasaki Kojiro-san.
Ujął koniuszek jej palca wargami, delikatnie acz stanowczo. Czubek języka przesunął się po nim, dotykając go pieszczotliwie. Uśmiechnął się puszczając go i mruknął.- To sekret Leiko-san, ale sekret niegroźny, jeśli Kojiro nie żyje, ne?
Przesunął dłonią po jej policzku i twarz jej przybliżył do siebie. Miał lekko przymknięte oczy i uśmieszek który świadczył o pewności siebie.- Za ten sekret, żądam pewnej zapłaty Leiko-san.
Zbliżył swe usta i pocałował ją delikatnie, ale bardzo lubieżnie. Jego język obdarzył pieszczotą jej wargi. Głaszcząc jej policzek Kojiro całował ją przez chwilę rozpalając jej zmysły. Swoje zresztą też... oczy mu błyszczały, gdy oderwał usta od jej warg. Nadal ich twarze były blisko siebie, ich ciała niemal się ze sobą stykały. Wciąż głaszcząc policzek łowczyni ronin rzekł.- Ktoś, mam nadzieję, żyje jeszcze na ziemiach klanu. Moja siostra. Po wojnie straciłem z nią kontakt. Nie wiem co się z nią stało. Jadę by się upewnić, że jest bezpieczna. Ziemie Hachisuka to obecnie niebezpieczna kraina. I nie tylko ze względu na oni.
Po tych słowach odsunął się od niej, mówiąc nieco ironicznie podczas nalewania sobie sake.- Czasami sekrety mogą być tak... przyziemne i prozaiczne, ne Leiko-san?
-Rzeczywiście, pomyliłam się. Mój błąd. Wymaga się ode mnie wiedzy w temacie efektywnego zabijania demonów, a nie wnikania w cudzą naturę - odpowiedziała, gdy słodkie zagrożenie oddaliło się i schowało znowu za ironiczną maską, pozostawiając po sobie tylko wspomnienie pocałunku mogącego przywołać rumieńce na policzkach niejednej kobiety. Niekoniecznie na tych o porcelanowej bieli, ale na pewno na wielu innych.
Przepraszające pochylenie głowy, zafalowanie pasma włosów i przesłonięcie oczu powiekami schowało przed światem burzę mającą miejsce w kobiecie i mogącą nieopatrznie odbić się rozdrażnieniem w tych zwierciadłach duszy. Pomyliła się, a porażki na takim polu godziły w nią głęboko. Ale po chwili odetchnęła i wyprostowała się, wcześniej jeszcze gliniane naczynko obejmując dłonią i podnosząc ku sobie.
-Przez Trzęsawisko Zapomnianej Dziewicy. Do zamku Miyaushiro – rzuciła wyjątkowo konkretnie tuż przed samym zanurzeniem ust w sake. Kilkoma łykami opróżniła czarkę i potem spojrzała znad niej na ronina -I to właśnie ta informacja miała być Twoją zapłatą.
-To szybka droga do siedziby daimyo, Leiko-san.- odparł ronin popijając sake. Lekkie drżenie dłoni świadczyło, że i na nim dotyk jej ust zrobił wrażenie. Niemniej nie było wahania w jego głosie. Jedynie spokój.- Ale... Niewiele osób tamtędy podąża. Trzęsawisko jest groźnym miejscem, było takie jeszcze przed wojną. Niewiele osad tam się znajdowało. A w głębi mokradeł kryją się stwory, których sam widok napawa lękiem. Tak przynajmniej twierdzili miejscowi. A ja nie mam powodu, by im nie wierzyć. Wojna zaś sprawiła, że owe nieliczne osady, również opustoszały. Zachowaj więc ostrożność Leiko-san. Sam myślałem o tej drodze, ale samotny bushi byłby zbyt łatwym celem.
Uśmiechnął się nagle, zmieniając temat. -Gomen nasai. Przyznaję, że cena za moje sekrety była dość... bezczelna. A jaka jest cena za twoje sekrety, pani?
-Z pewnością zatrważająco wysoka. To moje skarby, a szukanie sposobu na obdarcie mnie z nich powinno być o wiele bardziej fascynujące niż gdybym Ci o nich po prostu powiedziała – zamruczała także uśmiechem odpowiadając na jego własny. Spiła ostatnie krople trunku zagubione w czarce, a potem czubkiem języka powiodła po swych wargach smakując na nich sake i niedawny pocałunek - Czyż pożądanie z tajemnicą nie tworzą rozkosznie niebezpiecznej i pociągającej mieszanki wartej poszukiwań?

Flirtowała z nim, oczywiście, że to robiła, ale w zgoła inny sposób niż z Kirisu. Ronin był dojrzalszy i bardziej stoicki niż Płomyczek, acz.. czyż nie pokazał wcześniej, że jest podobnie niecierpliwy jak młodzian? Równie łasy na kobiece wdzięki, choć przez większość czasu to umiejętnie skrywał. Niezmącony i odległy, skomplikowany do odczytania i.. z tych powodów tak niepokojąco kuszący na wiele sposób, także tych niekoniecznie cielesnych. Chociaż i tych niezbity urok został potwierdzony, gdy tak bezczelnie i blisko nęcił jej zmysły. W jej mniemaniu zasługiwał na rozgrywanie tego powoli.
Wygładziła dłonią materiał kimona otulający jej uda i wyartykułowała swe myśli, które już ku innym, bezpieczniejszym ścieżkom zostały zmuszone podążyć -Jeśli ta noc będzie spokojna, to wyruszymy rano ku Trzęsawisku. Będziesz jeszcze dzisiaj polował Kojiro-san, czy zemsta kupca została już dopełniona?
-Zemsta dopełniona i zapłata odebrana Leiko-san, acz noc zbyt piękna by ją zaprzepaścić na sen.- odparł ronin wędrując spojrzeniem za jej dłonią i dodając.-Czyż nie lepiej poddać się jej urokom?
Musnął obszar jej nóg wymykający się spod kimona. Przesunął palcami po stopie i kostce kobiety. -To noc pełna pokus, ne Leiko-san?
Grał w jej grę, wykazując większą biegłość i opanowanie niż Kirisu. I dziewczyna miała wrażenie, że i w innych fragmentach miłosnej gry wykazałby się większą biegłością, a temperament kryjący się w półprzymkniętych oczach i nieco "kocim" tembrze jego głosu świadczył o wigorze podobnym Płomieniowi. Mówił nadal, rozmarzonym spojrzeniem spoglądając na Leiko i niby to przypadkowo wędrując palcem po jej stopie.- Zapewne nie ja jeden ulegam pokusom takich nocy. Ale jeśli podczas podróży po ziemiach Hachisuka, otrzymasz od kogoś haiku miłosne podpisane imieniem Inusuke. To wiedz, że na miejscu spotkania, zastaniesz mnie. O ile...- uśmiechnął się delikatnie.-... będziesz miała kaprys na spotkanie.
-Oh, Kojiro-san.. – imię jego z lekkością tchnienia wyrwało się na świat z ust kobiety. Nie był to jednak odzew na subtelne pieszczoty ronina, ale w wesołości rzucone westchnienie. Do wtóru z nim dłoń powędrowała do jej warg dotykając ich długimi palcami i w uroczo dziewczęcym geście zasłaniając nieznacznie malujący się na nich uśmiech. Mimo tego zachowania z uwagą i sporą dozą zaciekawienia śledziła tę jego przemianę od ich pierwszego spotkania, poprzez zachowywanie do niej pewnego dystansu i chowanie się za ironią, aż do jego aktualnych odważnych i zalotnych poczynań.
-Żadnego zakradania się po nocy ku oknom mego pokoju, aby przez nie wślizgnąć się do środka? Żadnego zdobywania zamku siłą, aby wyrwać mnie ze szponów klanu i mieć tylko dla siebie?– pytania, choć zadawane bezlitośnie, to w znaczeniu swym były tylko kokieteryjnością. Tak jak i ruch jej ręki który nastąpił potem, wyciągając ją ku twarzy Kojiro. Palce natrafiły na pasmo jego włosów zwisające niewiele przy policzku i zaczęły je figlarnie zaplatać na siebie, umilając kolejne stwierdzenie szeptem wypowiedziane przez Leiko -A tej nocy inny mężczyzna zostanie uszczęśliwiony moim towarzystwem, panie samuraju..
-Pani. To drugie może nastąpić. Być może wyrwę cię z zamku, by cię uratować.- nie było kokieteryjności w tych słowach. Mówił całkiem poważnie, acz nie rozwijając tej myśli. Nie przestając wędrować po kostce Leiko palcami i pozwalając jej na zabawę kosmykiem, dodał z ciepłym uśmiechem zmieniając temat.- To Kirisu ma ten przywilej, czyż nie? Powiedz, czy on ciebie uszczęśliwia? Bo jeśli nie...- rzekł wyraźnie żartując.- To może porwę cię wprost z gospody, ne?
-Jego.. zapalczywość w adorowaniu mnie ma swój urok. Tak jak i duża ilość niewykorzystanej energii tylko czekającej, aby dać jej upust w przyjemny sposób.. – przy ostatnich jej słowach było już pewne, że ewidentnie drażni się z roninem. Prawie mu je pocałunkiem przekazała, gdy stopniowo w trakcie mówienia tak blisko niego się pochyliła, oddechem swym rozgrzewając jego usta. Wzrok jej zaś zatrzymał się na jego oczach, jakby w nich właśnie poszukując jakich iskierek zazdrości.
Ale pomimo tego wabienia, Leiko nie posunęła się dalej. Było wręcz odwrotnie, gdyż podniosła się ze swego miejsca i kreację swoją otrzepała, dopowiadając przy tym z rozbawieniem -Jakże się do mnie karma uśmiechnęła zsyłając mi takich dwóch mężczyzn ubiegających się o me skromne względy.
Kojiro zaśmiał się cicho. Nie wstał jednakże przyglądając działaniom Leiko. Przez chwilę milczał, milczała także i ona... rozważając jego spojrzenie, które widziała z bliska. Skupione spojrzenie drapieżnika, analizującego ruchy ofiary. Czyż ona była jego łupem tej nocy? Miała wrażenie że nie. Nie okłamał jej, ani razu... tego była pewna, ale... właśnie. Problem w tym, że czasami trafiały mu się niedopowiedzenia. A choć zawsze mówił jej prawdę, to często zdawało się jej, że nie całą.
Po tej krótkiej chwili ronin wstał i zaszedł ją od tyłu. Położył dłonie na jej ramionach i szepcząc wędrował twarzą po jej uchu, policzku, szyi. Nie całował, ale czuła na swej skórze jego oddech.- Jak już wspomniałem Leiko-san. Jesteś niebezpiecznym wrogiem i... cenną sojuszniczką. Dlatego tak ważna jest dla mnie twoja przychylność. A to że jesteś pani, kobietą która rozpala zmysły i sny mężczyzn, czyni kwestię pozyskania twych względów tak... intrygującą, ne Leiko-san?
Poczuła jego usta na szyi, po prawej stronie, w miejscu w którym łączyła się ona z barkiem. Krótkie, acz drapieżne muśnięcie na skórze.
Uśmiechnął się i szepnął jej wprost do ucha, tak że poczuła jego ciepłe tchnienie.- Czyż nie Leiko-san?
Musiała to przyznać. Roninowi nie brakowało samodyscypliny.
-Zaintrygowanie.. – przerwała i westchnienie kolejne z siebie tego wieczora wydobyła, gdy jego oddech tak błądził po jej ciele - .. jest odwzajemnione..
Myśl o powrocie do ciemnych uliczek miasta mogących znowu być nawiedzanymi przez paskudne demony tak bardzo zachęcała do pozostania w jego ramionach i oddaniu się zapomnieniu.. Powieki wbrew jej woli zamierzały się do błogiego opadnięcia, ale zaraz uniosły się gwałtownie, gdy Leiko ich zamiary niecne odkryła. Kroki ze dwa przed siebie uczyniła, po czym obróciła się do mężczyzny, zachowując odległość obronną. Skłoniła się z gracją i rzekła -Życzę Ci pomyślności w szybkim odnalezieniu siostry w pełnym jej zdrowiu, Kojiro-san. Abym nie musiała zbyt długo na Ciebie czekać.
Podszedł do niej, ujął jej podbródek palcami i... zbliżył usta. Kolejny pocałunek ich połączył. Kolejny pocałunek z jego inicjatywy. Krótki, delikatny i czuły. Pasujący do żegnających się kochanków. Nie do nich. Kojiro uśmiechnął się po nim mówiąc tym swoim mrukliwym nieco kocim tembrem głosu, jakby przeznaczonym tylko dla jej uszu.- Dziękuję za ten wieczór i za cudowne wspomnienia, jakie mi zostawiłaś dziś w darze Leiko-san.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 02:00.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2010, 20:58   #50
 
Cytryn's Avatar
 
Reputacja: 1 Cytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetny
Odmowa może i nie była zbyt długo przemyślanym posunięciem zwłaszcza jak się okazało że tylko on się wykpił od tego zaproszenia które czuć było tak mocno jakąś intrygą. Może inni łowcy lepiej czuli się w takich klimatach, jednak wiedział że podczas sauny wydałoby się jak mocno został raniony przez Hario a tego inni łowcy jak i sam Dasate nie powinni wiedzieć. Nie wątpił że tak postawny człowiek jak Ginari wie co się dzieje w jego mieście ale nie należało odkrywać przed nim wszystkich kart.
Po wyjściu reszty towarzystwa do łaźni podziękował wdowie Chen za posiłek i dotychczasową troskę o ich rzeczy po czym udał się przed karczmę by spokojnie usiąść i rozważyć czym zająć się do czasu spotkania z Dasate oraz może zorientować się dokładnie gdzie karczma w której mają się spotkać się znajduje. Chwilę zajęło mu pozbieranie myśli bo musiał całkowicie zignorować nieustanna paplaninę Jinbeia by zastanowić się na spokojnie w swojej sytuacji. Wpadł na pomysł udania się do tajemniczego zielarza któremu zawdzięczał życie by sprawdzić czy Jinzo odpłacił mu się należycie za jego usługi oraz by podpytać się o położenia karczmy jak i o samego Ginariego, Gdy miał się już udać do w drogę zauważył że przygląda się mu kilka podejrzanych typków. Najmniejszy z nich zorientował się dość szybko że zostali już zauważeni i skierował się w stronę Sogetsu. Widać było że był on szefem tej całej dziwnej zbieraniny. Gdy doszli rzucił on butnie do Kazamy
- Aniki Kuzai-sama dziękuje ci za zabicie Hario. Ta szuja zabiła kilku naszych, gdy próbowaliśmy ją złapać. I... aniki ma do ciebie osobistą prośbę. Wiemy, że masz możliwość dostania się na ziemie rządzone przez Hachisuka. Młodszy brat aniki-sama, Senzo-san udał się tam przed rokiem. I od tego czasu słuch o nim zaginął. A z ziem tego klanu, niewiele wieści dociera do Nagoi . Za pomoc, aniki-sama potrafi się odwdzięczyć.
Jounin uśmiechnął się tylko półgębkiem mierząc nowoprzybyłych wzrokiem. Nie potrzebne było mu kolejne zlecenie od bandytów na znalezienie jakiegoś ich kolejnego herszta, jednak równie niepotrzebne było mu narażanie się yakuzie. Jednak skoro mógł odmówić zaproszeniu samego Dasate to czemu miałby nie odmawiać bandzie pachołków. Jinbei jak zwykle był za rozwiązaniem szybkim i skutecznym czyli skrócić knypka z gębą prosiaka o głowę tym samym dając do zrozumienia że nie ma po co przychodzić do Kazamy z bezsensownymi interesami. Nawet przez moment szermierz rozważał tą propozycję ale po chwili się opanował uznając to za niepotrzebny rozlew krwi i zwróciłby tym czynem zbyt dużą uwagę na swoją osobę. Mimo to demon nie dawał za wygraną sącząc powoli swoją mantrę nienawiści w głowie Sogetsu, ten jednak przybrał jak zwykle swoją maskę obojętności starając się odgrodzić od myśli demona. Wstał spokojnie poprawiając przy tym swój miecz i by móc patrzeć na herszta tej marnej garstki z góry. Po czym rzekł jakby znudzonym sennym głosem, zaczynając jednak wypowiedź od parsknięcia jakby ledwo powstrzymywał śmiech
- A w jaki sposób wasz aniki-sama niby mógłby mi się odwdzięczyć ? Co może mi więcej zaoferować niż Hachisuka Sonoske-dono ? Nie interesują mnie pieniądze, zabijanie oni dostarcza mi ich wystarczająco bym się wyżywił. Zresztą nie sądzę żebyście byli mi w stanie zaproponować więcej niż klan Hachisuka. Hario dostaliście w gratisie, nie ma za co – rzekł po czym położył rękę na ramieniu małego by go odsunąc i udać się do zielarza. Zatrzymał się jednak jeszcze na chwilę – Powiedz mi jeszcze czemu ten wasz Senzo zapuścił się na tereny klanu Hachisuka ? Czemu udał się tam sam brat waszego Aniki Kuzai-sama ? - Zatrzymał się tchnięty przebiegłą myślą by dowiedzieć się jak najwięcej o bracie szefa miejscowej yakuzy nie składając dalej żadnych obietnic. Informacja ta mogła być sporo warta dla Dasate jak i może sam daimyo klanu byłby zainteresowany tym ze próbuje go szpiegować przestępczość z Nagoi. Mógł się tego dowiedzieć nie zobowiązując się do niczego a potem spokojnie sprzedać tą informację lub po prostu podzielić się nią by zdobyć większe zaufanie klanu. Jedyne co denerwowało jounina w tym pomyśle to to, że nie był jego podszeptał mu go Jinbei co doprowadzało Sogetsu do białej gorączki że posłuchał się rady demona.
-Złoto...ponoć tereny Hachisuka zawierają złoża tego metalu. Jak inaczej wytłumaczyć nagłe bogactwo tego klanu?- odparł “prosiaczek” uśmiechając się. Zapewne w wyobraźni widział owe góry złota.
Po czym dodał.- Co da ci Sonoske-dono, to nie wiem, Kazama-san. Ale daimyo poszukuje łowców oni. A my wieści od Senzo-san. Jednego drugiemu nie przeszkadza, ne? Po co wybierać jedną z kupek ryżu, skoro można wziąć obie? Aniki oferuje swą wdzięczność, a ta potrafi być warta więcej niż kupka ryo. Czyż to nie jego wdzięczność wyrwała cię ze szponów śmierci, po... spotkaniu z Hario?
- Mhm - mruknął jedynie Kazama w odpowiedzi na nagłą informację że jego wybawiciel okazał się być opłacany przez yakuzę. Wcześniej wierzył w zwykłą bezinteresowność lecz teraz musiał spojrzeć na sprawę z innej strony. Widocznie ich szef już wcześniej miał go na oku i snuł jakąś własną intrygę.
- Senzo-san udał się na tereny klanu Hachisuka w poszukiwaniu złota ? Przecież to czysta głupota. Nawet jeżeli by je odnalazł nie da rady wyrwać go z rąk klanu. Mam wrażenie że czegoś mi nie mówisz o powodach czemu brat waszego aniki znalazł się na ziemiach wrogiego mu klanu. Nic nie obiecuję ale jeżeli natknę się na niego lub jakieś wieści o nim zwrócę na nie uwagę, nie będę jednak ryzykował za niego swojej głowy ani ratował go z rąk klanu. Uprzedzam też że jeżeli okaże się on mordercą to sam wymierzę mu sprawiedliwość, w najlepszym wypadku wydając go w ręce Hachisuka. Zastanów się więc czy wiesz kogo prosisz o przysługę.
-Pieniądze można zabrać na wiele sposobów. Na przykład sprzedając opium, albo tworząc domy gier. Tam gdzie jest złoto, tam zawsze znajdą się osoby chcące wydać je na rozrywkę. Senzo-san poszedł rozeznać potrzeby.- odparł mężczyzna nie przejmując się wybuchem gniewu Kazamy.
- No cóż, zobaczymy - rzucił odchodząc Sogetsu, widać było że nie uda mu się nic więcej dowiedzieć od tego dziwnego typka. Należało tą zagadkę rozwiązać samemu w końcu nie obiecał że pomoże a rozeznanie się kim naprawdę jest ten Senzo postanowił zostawić do czasu aż go spotka.

Spotkanie z tą dziwną czwórką zajęło mu jednak więcej czasu niż to sobie zaplanował, nie wiedział ile czasu zajmą reszcie ich zabiegi w łaźniach ale też nie wiedział ile czasu zajmie jemu dotarcie do gospody. Mimo pewnego żalu musiał odłożyć spotkanie z poczciwym Soenem na kiedy indziej. Teraz należało udać się do karczmy by zdążyć na czas i nie okazać kolejnego afrontu Ginariemu.
Chwilę zajęło mu błąkanie się po zawiłych uliczkach miasta, jednak mimo nieznajomości miasta udało mu się zdążyć na czas. Karczma ta bowiem okazała się jedną z najbardziej znanych i rozpoznawalnych w Nagoi, a już na pewno jedną z najdroższych.
Gdy znalazł się w środku zdziwił go przepych tam panujący oraz wygląd reszty łowców oni którzy teraz przypominali mu bardziej świeżo nastroszone pawie niż wojowników polujących nocą na demony. Rozśmieszyło go to porównanie jednak nie wypowiedział ani słowa jedynie ukłonił się lekko już obecnym i zajął po cichu swoje miejsce. Nie gustował w przepychu oraz lubił skromność swoich szat która teraz wydawała się dość nie na miejscu. To wszystko składało się na to że czuł się dość nieswojo wśród tych murów. Zdawało mu się że w miejscach takich jak te ludzie starają się kupić ludzi samym przepychem. Mimo że zdawał się że jest tu nie na miejscu to jednak nie odwracał wzroku na czujne spojrzenia samurai. Uważał że wojownika nie poznaję się po wyglądzie ale po czynach i nie czuł się wcale gorszy od nikogo z tu obecnych. Nauczony życiową czujnością szybko też doszedł do wniosku że mimo swojego przepychu kimona które założyli pozostali łowcy są dużo mniej praktyczne w walce niż jego skromne szaty. Po słowach Ginariego był jednak równie zdziwiony co Kirisu, cisnęły mu się na usta te same pytania co młodzikowi. Czemu akurat on ? Jakie plany ma daimyo co do jego osoby, wrodzona nieufność znów dawała o sobie znać. Jednak mogła być to sposobność do pozyskania potężnego sprzymierzeńca jak i do zarobienia dobrych pieniędzy co może dałoby mu możliwość odpoczęcia od walki na jakiś czas. Odpowiedź Ginariego na wybuch płomienia dała Sogetsu jasną odpowiedź że nie do się nic o dalszych planach co do jego osoby ani czemu on a nie kto inny został wybrany, uznał więc że bez sensu pytać znów o to samo. Gdy rozmowy ucichły i on wypowiedział swoje zdanie co do tej sprawy
Dobrze, zgadzam się – słowa padły szybko i zdecydowanie i poprzedzało je lekkie skinięcie głową - Mogę wyruszać od razu gdy nasza praca w Nagoi będzie skończona. Proszę jedynie o chwilę czasu przed wyruszeniem bym mógł załatwić kilka swoich spraw – w myślach miał jeszcze chęć by udać się do zielarza Soena by podziękować mu jeszcze raz za uratowanie życia - Jeszcze jednak muszę wiedzieć jedną rzecz, czy gdy dotrzemy do zamku Miyaushiro będę mógł się dowiedzieć czemu ja a nie kto inny został wybrany do tej misji ? Muszę to wiedzieć. – ostatnie zdanie wypowiedział stanowczo patrząc prosto na Ginariego
-Zapewne mnisi będą w stanie odpowiedzieć. Aczkolwiek nie gwarantuję, że ich odpowiedź będzie zrozumiała.- stwierdził enigmatycznie Dasate.
 
__________________
I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią...
Cytryn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172