Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 15:01   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Xander wziął do ręki mapę.
Widać było, że jej twórca miał talent do rysowania, jak i rękę pewną. Szkoda tylko była, że ani on, ani żaden z późniejszych właścicieli szczegółów więcej nie naniósł. Na przykład nie zaznaczył położenia innych wiosek. Dobrze, że chociaż było widać, gdzie są ruiny, bo z machania Marka niewiele można było wywnioskować.
Jeszcze raz spojrzał na mapę a potem odłożył ją na stół, by i inni mogli się z nią zapoznać.

Odpowiedzi karczmarza były niewiele warte. Innymi słowy, nic nie wniosły do zagadnienia. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie widział... Ciekawe tylko, kto mówił, że bandyci siedzą w ruinach. Pewnie plotka stugębna.
Xander przesunął swój kubek tak, by znalazł się koło krasnoluda, największego jak się zdaje miłośnik a piwa, a potem rozsiadł się wygodniej czekając na koniec tej średnio wesołej imprezy.
Wino, kobiety i śpiew... To by dodało trochę blasku temu wnętrzu i wprowadziło trochę humoru, ale trudno było wymagać od karczmarza, by nagle przytargał nie wiadomo skąd antałek dobrego wina i wyczarował parę panienek...
- Skoro nikt ich nie widział, to skąd wiadomo, że są jacyś bandyci? Może pani Loriel poszła do lasu i... Nie, nie zabłądziła - uprzedził ewentualny protest karczmarza. - Mogła sobie coś zrobić. Złamać nogę albo coś... Albo wyjechała.
- Uprowadzono ją z pewnością, bo w jej domku są ślady walki
- powiedział karczmarz. - Poza tym szukali jej trochę i w okolicy jej nie ma. A gdyby wyjechała, to by zostawiła wiadomość.
Xander skinął głową uznając trafność argumentów.
- Przewodnika nie ma, to trudno - powiedział. - Pójdziemy na północ to trafimy. Jak wygląda droga prowadząca do ruin? - spytał.
- Trudno nazwać to drogą - odparł Mark. - Kiedyś była to polna droga, ale teraz niemal jej nie widać. Mało używana, bo nikt tam nie chodzi. Przez las wiedzie.
- A te ruiny? Jak to wygląda? Piętro jakieś jest? Piwnice? Ktoś to kiedyś chyba oglądał i opowiadał?
- Ano miejsce powszechnie uważane jest za nawiedzone, to i mało kto tam chadzał. Klasztor należał ponoć do jakiegoś tajemnego zgromadzenia magów
- karczmarzowi nagle pamięć wróciła - a ci odkupili go kiedyś od jakiś mnichów. Tajemnic pono wiele kryje w sobie. Pono. Ścian niemal już nie ma. Kawałki murów stoją, tu i tam otwór okienny albo pozostałości po drzwiach. O dziwo jedna baszta nienaruszona się ostała. Ale, jakem mówił, mało kto tam bywał.
Zasadzki po drodze, niezłe miejsce do obrony... Ciekawie może być.
- A piwnice? - spytał.
- A kto tam wie? - karczmarz wzruszył ramionami. - Może i są....

Nie było sensu siedzieć dłużej i czekać nie wiadomo na co.
- Drewno na opał... Jest w pokojach? Jeśli nie, to skąd je wziąć? - Xander przeszedł do spraw bieżących.
- Jest resztka na zapleczu - odparł karczmarz. - W drewutni jest trochę więcej.
- A mleko może? Dla kota
- wyjaśnił szybko.
- Mleka w karczmie nie ma, ale wieśniacy krowy mają...
Może i lepiej. Prawdę mówiąc Jokerowi mleko potrzebne było jak dziura w moście. A dokładniej - nie powinien go pić, bo miał po nim kiepskie sny. Woda służyła mu dużo bardziej.
W zasadzie powinien pijać wino, uśmiechnął się Xander.
- Kto mi pomoże rozpakować wóz na noc? - rozległ się nagle głos Gerarda. - Nie chcę, by mi wszystko przemokło.
- A co tam masz ciekawego?
- spytał Xander.
- Koc, garnki, jedzenie, skrzynie wyładowaną różnymi drobiazgami, pochodnie i ogólnie sporo różnych przedmiotów które mogą zamoknąć. To kto chętny do pomocy?
Gdyby tam było wino, to może, jeszcze... Xander nie był instytucją charytatywną i nie czuł powołania do pomagania komukolwiek. Chyba że sytuacja zmuszała go do tego. Na szczęścia znalazł się ktoś o dobrym serduszku...
- Mogę pomóc z wozem - zaoferował się Kaldor.

Xander zostawił resztę towarzystwa i wyszedł na dwór. Najpierw sprawdzić, jak się zachowuje Scamp, a potem, upewniwszy się, że z koniem wszystko w porządku, zabrał z drewutni naręcze drewna.

Pokój jaki sobie wybrał na tę noc nie wyglądał najlepiej.
Szafa, pojedyncze łóżko przypominające bardziej pryczę, mały stolik, dwa kulawe stołki - wszystko pamiętało dużo lepsze czasy. Wychodzące na zachód okno było - jak to uprzedził Mark - niezbyt szczelne. Na szczęście kominek był sprawny i gdy zapłonęły przyniesione przez Xandera drwa w pokoju zrobiło się całkiem przytulnie. Gdy zaś kocem z łóżka uszczelniono okno, to i ciepło się pojawiło.
Xander poćwiczył nieco szermierkę z cieniem, a potem wyciągnął lutnię z pokrowca. Joker miauknął i udał, że łapkami zasłania uszy, ale nie ruszył się ze swego miejsca przy kominku.
Spod palców popłynęła cicha, ale wesoła melodyjka. Po chwili Xander odłożył instrument. Nalał z bukłaka wina do małej czarki i wzniósł ją ku górze, oddając cześć swemu bogu.

Kobiety, wino i śpiew.
Kobieta serce rozgrzewa,
wino rozgrzeje ci krew,
a potem raz jeszcze zaśpiewasz.


Parę minut później spokojnie spał.

__________________________________
Nie wiem, kto jest autorem tekstu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-12-2010 o 15:21.
Kerm jest offline