Administrator | Xander wziął do ręki mapę.
Widać było, że jej twórca miał talent do rysowania, jak i rękę pewną. Szkoda tylko była, że ani on, ani żaden z późniejszych właścicieli szczegółów więcej nie naniósł. Na przykład nie zaznaczył położenia innych wiosek. Dobrze, że chociaż było widać, gdzie są ruiny, bo z machania Marka niewiele można było wywnioskować.
Jeszcze raz spojrzał na mapę a potem odłożył ją na stół, by i inni mogli się z nią zapoznać.
Odpowiedzi karczmarza były niewiele warte. Innymi słowy, nic nie wniosły do zagadnienia. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie widział... Ciekawe tylko, kto mówił, że bandyci siedzą w ruinach. Pewnie plotka stugębna.
Xander przesunął swój kubek tak, by znalazł się koło krasnoluda, największego jak się zdaje miłośnik a piwa, a potem rozsiadł się wygodniej czekając na koniec tej średnio wesołej imprezy.
Wino, kobiety i śpiew... To by dodało trochę blasku temu wnętrzu i wprowadziło trochę humoru, ale trudno było wymagać od karczmarza, by nagle przytargał nie wiadomo skąd antałek dobrego wina i wyczarował parę panienek...
- Skoro nikt ich nie widział, to skąd wiadomo, że są jacyś bandyci? Może pani Loriel poszła do lasu i... Nie, nie zabłądziła - uprzedził ewentualny protest karczmarza. - Mogła sobie coś zrobić. Złamać nogę albo coś... Albo wyjechała.
- Uprowadzono ją z pewnością, bo w jej domku są ślady walki - powiedział karczmarz. - Poza tym szukali jej trochę i w okolicy jej nie ma. A gdyby wyjechała, to by zostawiła wiadomość.
Xander skinął głową uznając trafność argumentów.
- Przewodnika nie ma, to trudno - powiedział. - Pójdziemy na północ to trafimy. Jak wygląda droga prowadząca do ruin? - spytał.
- Trudno nazwać to drogą - odparł Mark. - Kiedyś była to polna droga, ale teraz niemal jej nie widać. Mało używana, bo nikt tam nie chodzi. Przez las wiedzie.
- A te ruiny? Jak to wygląda? Piętro jakieś jest? Piwnice? Ktoś to kiedyś chyba oglądał i opowiadał?
- Ano miejsce powszechnie uważane jest za nawiedzone, to i mało kto tam chadzał. Klasztor należał ponoć do jakiegoś tajemnego zgromadzenia magów - karczmarzowi nagle pamięć wróciła - a ci odkupili go kiedyś od jakiś mnichów. Tajemnic pono wiele kryje w sobie. Pono. Ścian niemal już nie ma. Kawałki murów stoją, tu i tam otwór okienny albo pozostałości po drzwiach. O dziwo jedna baszta nienaruszona się ostała. Ale, jakem mówił, mało kto tam bywał.
Zasadzki po drodze, niezłe miejsce do obrony... Ciekawie może być.
- A piwnice? - spytał.
- A kto tam wie? - karczmarz wzruszył ramionami. - Może i są....
Nie było sensu siedzieć dłużej i czekać nie wiadomo na co.
- Drewno na opał... Jest w pokojach? Jeśli nie, to skąd je wziąć? - Xander przeszedł do spraw bieżących.
- Jest resztka na zapleczu - odparł karczmarz. - W drewutni jest trochę więcej.
- A mleko może? Dla kota - wyjaśnił szybko.
- Mleka w karczmie nie ma, ale wieśniacy krowy mają...
Może i lepiej. Prawdę mówiąc Jokerowi mleko potrzebne było jak dziura w moście. A dokładniej - nie powinien go pić, bo miał po nim kiepskie sny. Woda służyła mu dużo bardziej.
W zasadzie powinien pijać wino, uśmiechnął się Xander.
- Kto mi pomoże rozpakować wóz na noc? - rozległ się nagle głos Gerarda. - Nie chcę, by mi wszystko przemokło.
- A co tam masz ciekawego? - spytał Xander.
- Koc, garnki, jedzenie, skrzynie wyładowaną różnymi drobiazgami, pochodnie i ogólnie sporo różnych przedmiotów które mogą zamoknąć. To kto chętny do pomocy?
Gdyby tam było wino, to może, jeszcze... Xander nie był instytucją charytatywną i nie czuł powołania do pomagania komukolwiek. Chyba że sytuacja zmuszała go do tego. Na szczęścia znalazł się ktoś o dobrym serduszku...
- Mogę pomóc z wozem - zaoferował się Kaldor.
Xander zostawił resztę towarzystwa i wyszedł na dwór. Najpierw sprawdzić, jak się zachowuje Scamp, a potem, upewniwszy się, że z koniem wszystko w porządku, zabrał z drewutni naręcze drewna.
Pokój jaki sobie wybrał na tę noc nie wyglądał najlepiej.
Szafa, pojedyncze łóżko przypominające bardziej pryczę, mały stolik, dwa kulawe stołki - wszystko pamiętało dużo lepsze czasy. Wychodzące na zachód okno było - jak to uprzedził Mark - niezbyt szczelne. Na szczęście kominek był sprawny i gdy zapłonęły przyniesione przez Xandera drwa w pokoju zrobiło się całkiem przytulnie. Gdy zaś kocem z łóżka uszczelniono okno, to i ciepło się pojawiło.
Xander poćwiczył nieco szermierkę z cieniem, a potem wyciągnął lutnię z pokrowca. Joker miauknął i udał, że łapkami zasłania uszy, ale nie ruszył się ze swego miejsca przy kominku.
Spod palców popłynęła cicha, ale wesoła melodyjka. Po chwili Xander odłożył instrument. Nalał z bukłaka wina do małej czarki i wzniósł ją ku górze, oddając cześć swemu bogu. Kobiety, wino i śpiew.
Kobieta serce rozgrzewa,
wino rozgrzeje ci krew,
a potem raz jeszcze zaśpiewasz.
Parę minut później spokojnie spał. __________________________________
Nie wiem, kto jest autorem tekstu.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-12-2010 o 15:21.
|