Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 19:03   #90
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Z początku byłem spokojny. Opanowany. Zimny jak kamienne fundamenty miasta, które tak wiele mi odebrało. Zabrało Sophie, a wraz z nią nadzieję. Ostatnią w tej chwili tlącą się iskrę wiary, że dzięki niej dotrę do Samaris. Wysysało ze mnie siły... Nie udałem się do miasta wraz z Vincentem i Voightem. Nie czułem się na siłach, i nie chciałem jej oglądać... takiej... Nie byłem wtedy na to gotowy.
Kiedy odeszli pogrzebałem za to w jej torbie. Już w pociągu zauważyłem, że bagaż był niezwykle mały jak na kogoś kto rusza w długą podróż. Zawartość też pasowała bardziej do wycieczki na trzy dni niż poważną wyprawę. Przybory toaletowe, jakaś odzież na zmianę. Przypomniałem sobie ten przedział, moment kiedy mój wzrok padł na przedramiona kobiety siedzącej po przeciwległej stronie przedziału. Czy wydawało mi się, czy też były na nich jakieś napisy? Tak, na pewno były...
Ona wygląda jakby dopiero co się obudziła. Jej cichość, dziwny spokój i tajemniczość nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Sophie...
Wszystko, co miała było nieużywane - a niektóre jeszcze zapakowane. Całość chaotyczna - jakby kupiła wszystko dosłownie chwilę przed wyjazdem i brała co popadnie. Trochę tak jak moje. Nie zdziwiło mnie to. Przypomniałem sobie te ślady, jakby po przyssawkach, które zauważyłem na jej skroniach. Nigdy o nie nie spytałem, nie musiałem. Dobrze znałem okoliczności w jakich powstają takie znamiona. Tak dla niej, jak i dla mnie takie wspomnienia nie były niczym przyjemnym, nie chciałem jej krzywdzić...
Była jeszcze jedna książka, też jeszcze pachnąca świeżością, z jeszcze posklejanymi kartkami. Wydawnictwo z Xhystos. "Style w architekturze" Michele'a Marie Beauchene, Sądząc z notatki o autorze - profesora katedry architektury Uniwersytetu Xhystos, zmarłego prawie dwadzieścia lat temu. Przekartkowałem ją. Traktowała głównie o Xhystos - różnych kierunkach w które ewoluował styl Xhystos w różnych częściach wielkiego miasta. Był tam rozdział, w którym autor na podstawie badań ruin na przedmieściach oraz pozostałości budynków w przyległych miastach, choć nie tak dalekich jak Urbicanda i Trahmer rekonstruuje przypuszczalne budowle - głównie domy, a przez to próbuje określić zapomniane style w jakich budowano niegdyś na ziemiach interioru. Wydała mi się mało ważna. Dla Sophie pewnie była...
Znalazłem jeszcze coś. Zapiski. Częściowo zapisany... może dziennik wyprawy? Niekompletny... Asymetria. Płynne, faliste linie. Linearyzm. Swobodne układy kompozycyjne. Abstrakcyjna i roślinna ornamentyka. Styl miasta... Jej styl...Potem strzępki papieru, pozostałości po wyrwanych kartkach.... dalej zapisane starannym, zadziwiająco równym pismem.... wspomnienia?... pamiętnik?...

...miałam wrażenie, że śnię. Życie... zdawało mi się, że wyśniłam własne życie. Obudziłam się nagle, bez ostrzeżenia i zapomniałam. Sen zniknął, pozostawił jedynie wrażenie pustki, straty i wspaniałości, jaką utraciłam z chwilą uchylenia powiek. W zamian pojawiła się irytacja i strach...
... nie pamiętam. Nie pamiętam, kim jestem, czego chcę, dlaczego żyję. Mam cel, potrzebę, pragnienie. Czuję jak na samą myśl o podróży żołądek ściska mi się mocno, nieprzyjemne mdłości oznaczają zdenerwowanie...
...dotknęłam dłonią szyby, chciałam dotknąć tego wszystkiego, co znajdowało się za nią. Skrępowana zabrałam dłoń. Czułam, że wszystkie te emocje pojawiają się na mojej twarzy. Uśmiech, rumieniec, złość. Poczułam, że nie powinnam tego robic. Jakieś dziwne uczucie złości zaatakowało mnie na myśl, że tak głupio się zachowywałam. Nie wiedziałam jednak, co począć, kiedy te wszystkie nowości tak się mi podobały i miałam ochotę zatrzymać je dla siebie. Zabrać zupełnie jakby były moje...
...podróż pociągiem była wspaniała. Miałam wrażenie, że to najcudowniejsze doświadczenie, które byłam w stanie zapamiętać. Poznałam wielu ludzi. Chociaż może poznałam to złe słowo. Spotkałam, obserwowowałam, śmiałam się razem z nimi, ale nadal na uboczu....


Chwile przelatywały przed oczami trzepocząc białymi skrzydełkami kartek.

...ale to nadal jest dziwne. Uczucie, że robię coś niewłaściwego, że zawodzę kogoś. Takie ściśnięcie serca, ilekroc miło o nim pomyślę. Wrażenie mdłości, gdy łączę ze sobą obecne życie z przebłyskami tego dawnego. Straszne. Czasami chce mi się nawet płakac z bezradności i złości jednocześnie. Zaciskam dłonie w pięści i przygryzam język, żeby nie pozwolic płynąc łzom. Nie wiem jednak, na jak długo się to zda...
...lot był wspaniały...Podróż była wspaniała. Czułam się znakomicie. Rozmowy z panem Blumem, podsłuchiwanie chichoczących kobiet, oglądanie szczęśliwych par, zachwyconych twarzy obcych ludzi w jakiś sposób koiło moją niepewności. Zdaje mi się nawet, że ich nastrój udzielał się również mnie...
...rozmowa trwała już od jakiegoś czasu, ale mnie zdawało się, że dopiero od momentu, kiedy padło moje przyszywane imię, zaczęła się tak naprawdę. Miałam już coś, czego tak długo mi brakowało, coś, czego potrzebowałam, aby nabrac pewności, coś co miało sprawic, że nabrałabym przekonania, że jednak jestem tutaj. To zabawne, ale wystarczyło jedno imię, aby pokochała je. Poczułam się wspaniale i... znów to słowo. Pamiętam doskonale, jak przebiegała ta rozmowa. Była już Sophie....
...śniło mi się wiele rzeczy, których nie można było nazwac przyjemnymi. Pojawiały się coraz częściej obrazy przerażające, dziwne, mdlące. Bałam się zasypiac, budziłam niespokojna, oczy nie reagowały jednak na protesty. Powieki same się uchylały, a ja śniłam na jawie...Serce tłukło się w piersi. Dłonie trzymałam razem, splotłam palce i zasłoniłam usta. Żołądek wywracał się, napadły mnie silne mdłości. Nie rozumiałam, co się ze mną działo. Było to niesamowite, ale też... zbyt znajome, złe i takie, odpowiednie. Czułam, że zasłużyłam na to wszystko, że to jedynie początek. Nagle straciłam ochotę na poznawanie własnej przeszłości...


Dziwne... Ani razu nie widziałem Sophie piszącej. W bagażu nie było też żadnych przyborów do pisania. Sam dziennik miał zmurszałe okładki i był jakby zawilgotniały, a tusz w wielu miejscach rozmyty.

...znowu zatopiłam się w koszmarach, które ani na chwilę nie słabły. Nie wiedziałam, co powinnam z tym zrobić, a przyznanie się komuś do tego nie było wcale takie łatwe. Próbowałam się do tego zmusić, wyznać chyba jedynej bliskiej mi osobie w tej podróży, ale zabrakło mi odwagi. Pozostałam sama. Uciekłam w sny, które zamiast dodawac sił, jeszcze bardziej mnie ich pozbawiały. Okropne...
...nadal miewałam sny. Wywierały na mnie coraz to większe wrażenie. Szczególnie noc po zamieszaniu, jakie spowodował jeden z pasażerów. Przypomniałam sobie coś i uświadomiłam jednocześnie. Miałam wspaniałą wizję. Dwóch mężczyzn, z których jeden był moim ojcem, o czym doskonale już wiedziałam, drugi nieco wyższy od niego. Poważny i dostojny na swój sposób, ale też życzliwy. Uśmiechał się oszczędnie...
...przyglądałam się obrazom namalowanym na budynkach, określałam ich znaczenie, widziałam na nich postacie, każde miało swoje imię, zadanie. Po prostu to miasto nie miało przede mną tajemnic. Znałam doskonale przeznaczenie tych wszystkich miejsc, rozumiałam przesłania. Po raz pierwszy nie czułam się gdzieś zupełnie obco. Znałam to i cieszyłam się z tego. Jednak pojawiły się również pytania. Co robiłam tam wcześniej? Jakie miałam zadania? Mimo to ważniejsze było uczucie pewności siebie i radości, jakie pojawiło się wraz z niespotykaną wiedzą. Wiedzą, jaka zdawała się wypływać gdzieś z mojego wnętrza bez problemu i kłopotów. Każdy przedmiot miał swoją nazwę i tak było dobrze... Czułam się świetnie, wiedziałam, co chciałam zobaczyć, gdzie chciałam się udać...


Łzy ciekły mi dwoma strumieniami po policzkach. Dziennik leżał pod nogami, rozdygotane dłonie gniotły z całych sił szkarłatną materię. Szloch wyrywał się w niekontrolowanych spazmach. Wszystko stało się rozedrgane i zamazane. Płakałem. Po raz pierwszy od wielu lat słyszałem jak płaczę. Jak ból ciężko wyrywa się z głośnym jękiem. Wiłem się w pyle i bólu. I krzyczałem...nie. Wyłem jak dziecko.
 
Bogdan jest offline