Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 23:55   #43
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Kohen rozejrzał się po okolicy. Najwyraźniej mgła ustępowała. Jak dotąd też nie wyczuł żadnych oznak magii wokół siebie. Czyli ten trop nie zaprowadzi nas daleko, pomyślał ponuro, tym bardziej, że zbyt wiele szczęścia tej nocy nie miał. Wyłączając oczywiście towarzystwo Sakury.
- Wydaje mi się, że to koniec na dzisiaj - rzucił w stronę kobiety, zrównując się z nią. Dotychczas szedł parę kroków za nią, podziwiając jej kształty. Raz nawet niemal wpadł, kiedy zatrzymała się gwałtownie i spytała o jego rumieniec. Wybąkał coś o skutkach zaklęć, jakby one naprawdę miały jakiś wpływ na cerę maga.
- Mgła się rozrzedza, czyli zaklęcie przestaje działać - dodał, idąc ramię w ramię z kobietą - Jeśli nawet czarnoksiężnik musiał pleść nieustannie zaklęcie, to teraz już tego nie robi. Spóźniliśmy się na dzisiejsze polowanie.
Kobieta przyglądała się przez chwilę księżycowi i gwiazdom widocznym po ustąpieniu mglistego oparu, w zamyśleniu nim dodała.
- Całkiem romantyczna noc, ne?
Takami zdziwił się nieco, bo choć noc wydawała się nienaturalna, nie znalazłby w niej nic, co mógłby uznać za romantyczne. Wrzaski mordowanych? Zapach posoki w powietrzu? Wyczuwalnie niemal dłonią napięcie emanujące z domów? Nie, taki romantyzm raczej pasował do Genba Hario. Przez chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć Sakurze.
- Gdyby to była zwyczajna noc, z pewnością by taka była - rzekł w końcu, siląc się na dyplomację.
- Gome... za długo już łażę po nocach polując na oni. Zaczynam zapominać, że to nie jest zwyczajne życie. - uśmiechnęła się kwaśno. Spojrzała w księżyc, dodając. - Ale...
Sięgnęła po glinianą buteleczkę tłumacząc.
- Za mało wypiłam. Zaczynam gadać głupoty, ne?
Mag przystanął nieco na chwilę, wpatrując się w niemrawy uśmiech Sakury. To nie tak..., pomyślał, a dobitność owej myśli niemal go przeraziła.
- Nie mówisz niczego, czego nie powiedziałby chyba normalny człowiek - oznajmił, wpatrując się w nią, otoczoną lekką poświatą księżyca - Nasze zajęcie to nasza karma. My żyjemy w tym świecie, świecie na pograniczu bogów i ludzi.
Ruszył do przodu, stając znów przy kobiecie. Sam również uniósł głowę i zmrużył oczy, patrząc na tarczę unoszącego się na niebie księżyca.
- Dla nas, taka noc, wolna od ciężkiej potyczki, może rzeczywiście stanowić coś wyjątkowego - mówił, ale wymawiał to nie z podnieceniem, ani nie od niechcenia. Tak naprawdę było widać, że wierzył w to, co mówił. Bo coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że Sakura być może jest tak samo “uszkodzona” jak on sam. I nie chodziło tu teraz o kwestie fizyczne - W takie noce jak ta, można nawet niemal zapomnieć o złu tego świata i postarać się przeżyć ten czas jak najokazalej. Jak najlepiej.
Poczuł dłoń na ramieniu, odruchowo spojrzał za siebie, na Sakurę. Dziewczyna się uśmiechała zawiadacko.
- To prawda. Szkoda marnować noc na nostalgię. Co byś chciał robić w taką noc?
Takami zastanowił się. Co mógł robić w takie noce? Zazwyczaj siedział samotnie, studiując zaklęcia lub spędzał czas na medytacji i doskonaleniu się duchowo. Do tej pory, nie licząc terminowania u mnichów, spędzał czas sam. Teraz mogło być inaczej.
- Robić to, co robią zwykli, nieświadomi niczego ludzie - odparł, a w jego głosie wyczuć można było... radość? Nie, to nie byla radość, lecz na pewno entuzjazm - Nawet usiąść gdzieś w karczmie, wypić nieco sake. Jeśli oczywiście obiecasz, że w razie czego zdołasz mnie powstrzymać przed spaleniem połowy miasta...
Odwzajemnił szczery uśmiech, próbując to przerobić na żart. Ale żartem zbytnim to nie było. Przekonali się o tym kiedyś mnisi, którzy przygarnęli go na ucznia. Kiedyś Takami spróbował nieco sake... Skończyło to się na spaleniu jednej z pagód w kompleksie świątynnym. Wtedy też wielki Rennyo-sama wziął go pod swoje skrzydła. Od tamtej pory też nie ruszał alkoholu bez obecności zaufanej, czy choćby sprzyjającej mu osoby. Czyli tak naprawdę nie pił od wtedy już nigdy.
Dziś, choć znał tę kobietę zaledwie od kilku godzin, czuł, że może jej zaufać. Przynajmniej w tej kwestii. Jeśli zaś się pomyli... Karma, pomyślał.
- Co ty na to, Sakuro?
Zamyśliła się , pocierając kciukiem podbródek. Przez chwilę oboje oczu miała zamknięte. Nagle otworzyła oko i l jej ręka wystrzeliła jak błyskawica w kierunku szat Kohena. Zacisnąwszy na niej dłoń pociągnęła go mocno do siebie. A gdy ich twarze były blisko, pocałowała go... cóż... nie był to ani namiętny, ani długi pocałunek. Ot całus...zwykłe krótkie zetknięcie warg. A od Sakury czuć było wtedy zapach sake i nieco taniego kobiecego pachnidła. Mogła być okaleczona i wulgarna, ale nadal czuła się kobietą. Po tym całusie rzekła zwyczajnym tonem, może nieco wesołym.
- Takie coś wystarczy, by cię powstrzymywać? Nie chciałabym ci rozwalić głowy, podczas uspokajania - i dodała. - Będziemy pilnować, co byś za dużo nie wypił. Nie martw się.
Stał nieco ogłupiały i pewnie tak musiał wyglądać, kiedy Sakura oderwała swoje usta od jego ust. Wykrztusić nie mógł ani słowa, uświadamiając sobie jednocześnie, że to był jego pierwszy pocałunek w dorosłym życiu. Od lat, siedząc zamknięty w klasztorze, lub włócząc się po cmentarzach zabijając oni, nie miał zbyt wielu okazji do obcowania z płcią przeciwną.
- Yyy... tak... powinno wystarczyć - zdołał wykrztusić, nie odrywając jednak wzroku od kobiety. Czuł się... dziwniej? Przez ten krótki moment, jego mózg wyłączył się, dając całkowicie ponieść się instynktowi, czy może uczuciom? Ciężko mu było to określić. A jednocześnie jakaś mała, autonomiczna część jego podświadomości mówiła mu, że z chęcią zatopiłaby się w tym bezmyślnym stanie na nieco dłużej - Sądzę, że to na pewno podziała.
Ostatnie zdanie wypowiedział już pewniej, jakby odzyskując równowagę.
- Jest tylko jeden problem - powiedział, nieco odsuwając się od kobiety - Znalezienie karczmy. Do tej pory raczej tam nie zaglądałem... Poza tym panuje noc i chyba jedynie gdzieś w okolicach domów Pływającego Świata możemy znaleźć coś, gdzie można spokojnie posiedzieć.
- A więc do domów Pływającego Świata!
- krzyknęła głośno kobieta. Podeszła i objęła w pasie czarownika, niemal ciągnąc w wybranym przez siebie kierunku. Przyciskała go mocno do siebie wykazując się sporą siłą i … kobiecymi krągłościami.
Opadająca mgła jakby oczyszczała miasto ze strachu. Już w głębi Nagoi było można odczuć, że napięcie opadło, a ludzie zaczęli nawet po cichu przekradać się między domami. Ot, niewierny mąż wizytował u swojej sąsiadki, dwóch rabusiów próbowało dobrać się do zabłąkanego wieśniaka, jednak widząc nadchodzącą radosnym krokiem parę, usunęli się w cienie okolicznych murów i budynków.
Takami czuł się niesamowicie. Niemal tak, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy zabił demona, a jego witalna siła wtłoczyła się w jego oko, wypełniając ciało niespożytą energią. Tym razem było podobnie, tylko bez udziału ryku oni i morza demonicznej posoki. W tym przypadku, jego siłą napędową była Sakura. Kobieta ta stała się w tej chwili motorem, zasilającym mechanizm zwany Kohenem Takamim.
Sam mag zaś prowadził, na poły był ciągnięty w stronę najbardziej rozświetlonej nocą części miasta - domów Pływajacego Świata, zwanego powszechnie dzielnicami rozkoszy. Oczywiście nie planował wchodzić w sam obręb dzielnicy. Co to, to nie. Po pierwsze, był w towarzystwie Sakury. Oczywiście, to nie robiło nikomu różnicy. Społeczeństwo japońskie nigdy nie bywało wybredne. Nawet jeśli pojawiłby się w towarzystwie mężczyzny, nikogo by to nie zdziwiło. Ba, nawet dziecko nie stanowiło tu nowości. Jednak powody były inne. Po pierwsze, zawartość jego sakiewki nie starczyłaby nawet na pokrycie kosztów stolika, o napitku nie mówiąc. Po drugie, nie miał zamiaru spędzać tam nocy. Domyślał się, że Sakura robi to wszystko z czystej bezinteresownej postawy życiowej. Ale co najważniejsze - do dzielnic rozpusty chodziło się po to, by nająć kurtyzany. A obecnie na to nie miał ochoty.
Zatrzymali się pod dość miłą z wyglądu gospodą. Kohen odczytał napis na karczmie.
- Płatek Sakury - odczytał szyld napisany na drzwiach, unosząc lekko brwi. Sakura w tym wypadku oczywiście oznaczała wiśnię - Zbieg okoliczności?
- Po prostu ludzie nie mają czasem wyobraźni.
- odparła kobieta i zaśmiała się. Spojrzała na czarownika i dodała. - Nie licz na zbyt wiele, za pierwszym razem, chociaż... - przez chwilę spoglądała w zamyśleniu na nazwę. Zaśmiała się dodając. - Zobaczymy co przyniesie nowy dzień.
- Zobaczymy
- pokiwał głową Takami i rozsunął shoji prowadzące do pomieszczenia.
Karczma nie była zbyt ludna o tej porze i tej nocy. Ledwo paru zarośniętych wieśniaków obłapiało nieco pijaną kobietę o więdnącej urodzie siedzącej pośród nich w zawiązanym niedbale kimonie. A gospodarz podawał im czarki z tanim alkoholem. Zawieszony na ścianie
namalowany tuszem obraz dość dobitnie sugerował inne “usługi” tego lokalu.
Spoglądali ciekawskim spojrzeniem na przybyłych, zwłaszcza na Sakurę. Lecz jej bezczelne zachowanie.
- Gospodarzu dawaj trunki!
I katana wisząca za obi, skutecznie tłumiły wszelkie pomysły na zaczepki. I to mimo tatuaży jakie mieli na ramionach. Świadczących o przynależności do miejscowej yakuzy.
Kohen z niejakim zdziwieniem zanotował obecność tutaj członków grup przestępczych. Niby każda z takich tawern musiała pewnie płacić za tak zwaną “ochronę”, jednak nie spodziewał się ich o tej porze. Być może noc zastała ich na pracy?, pomyślał przelotnie, zbliżając się do wolnego stolika. Typowa tania pijarnia, bez osobnych pomieszczeń nie sprzyjała bardziej osobistym rozmowom, jednak przynajmniej dawała wrażenie normalności. Aż do przesady, jak zauważył Takami.
Usiadł twarzą do sali, bardziej z przyzwyczajenia, które wzięło się z lubości obserwowania ludzkich reakcji, niż z powodu poważniejszego zagrożenia. Zwykł w takich chwilach otaczać się magiczną barierą, która spalała każdy obiekt zmierzający w jego celu. Teraz jednak był w towarzystwie Sakury, więc mógł przynajmniej na chwilę opuścić nieco gardę. Ale tylko nieco. W zanadrzu miał przygotowaną małą sztuczkę, na wypadek jakiś problemów ze strony miejscowych. W końcu był przecież youjutsusha ognia. A to zobowiązywało.
Zająwszy miejsce, czekał na swoją towarzyszkę.
Kobieta siadła i przywołała ręką karczmarza, mówiąc.
- Jemu sake, a mi shochu. Byle szybko.
Gospodarz ruszył po zamówione trójki, a Sakura nieskrępowana obecnością yakuzy rozsiadła się wygodnie i zapaliła.
- Już lepiej. Całkiem tu miło, prawda? - odparła się delektując dymkiem. Nie było miło, miejsce było podejrzane, a klientela niebezpieczna. Ale zajęta obłapianiem tutejszej kurtyzany, która reagowała na ich odważne działania z obojętnością wywołaną nadmiarem alkoholu.
Takami rozejrzał się, zastanawiając się, które z ozdób czy gościu można by określić mianem miłych, lecz mimo szczerych chęci takowych nie znalazł. Rzucił coś jedynie twierdząco, by nie skwitować stwierdzenia Sakury ciszą. Z zainteresowaniem zaś obejrzał malowidło przedstawiające mężczyznę i kobietę w dość jednoznacznej pozycji. Najwyraźniej bliskość Pływającego Świata pozwalała i tutaj prowadzić podobne, choć pewnie o niebo uboższe, działalności.
- Często bywasz w takich miejscach? - zapytał kobietę, starając się przerwać ciszę. Oraz dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
- Dosyć często. - mruknęła czekając na alkohol, spojrzała na Kohena.- W końcu trzeba mieć coś z życia.
Przeciągnęła się nieco, co przyciągnęło uwagę nie tylko Kohena niestety. Także i dwóch typków obściskujących niemłodą już kurtyzanę. Bowiem przy tej okazji zaprezentowała także nagość swych i resztę swych krągłości.
 
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem