Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2010, 04:42   #45
Cytryn
 
Cytryn's Avatar
 
Reputacja: 1 Cytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetny
Sogetsu powoli zaczynało opuszczać wewnętrzne opanowanie, słyszał krzyki i jęki mordowanych. Dokładnie wiedział co się dzieje, możliwe że tuż obok niego. Heimin na pewno nie był tylko odosobnionym przypadkiem, co chwila podbiegał starając się ustalić źródła krzyków. Bezczynność i niemożność podjęcia jakichkolwiek działań popychała szermierza do ślepej furii. Ból spowodowany przez ranę oraz drwiny demona wcale nie pomagały mu się uspokoić. Beznadzieja sytuacji powoli popychała go w szaleństwo, nie bał się demonów ani walki. Jego własna bezradność go tak przerażała to było jak jego największy koszmar: stać się niemym świadkiem tragedii. Wiedział że gdy przestanie reagować na śmierć i przemoc wobec niewinnych. Gdy stanie się obojętny, to demon zwycięży. Nie będzie się wtedy różnił niczym od demona którego poprzysiągł strzec. Będzie odbierał życie z równie zimną krwią jak on, różnić będą już ich tylko motywy zabójstw. Jinbei zabijał dla rozrywki, a on będzie zabijał z poczucia obowiązku.
Za każdym razem gdy już był pewien z której strony dochodzą do niego krzyki ofiar, zdawało się że przenosiły się w zupełnie inne miejsce. Jakby jakiś złośliwy oni igrał sobie z nim. Dwaj bushi którzy podążali z nim byli zbyt przerażeni grozą tej nocy by dostrzec jaka furia kotłuję się w Kazamie. Szli jednak za nim, widać było że byli dobrze wyćwiczeni i zdyscyplinowani. Nawykli do wykonywania rozkazów nie zważali na dziwne zachowanie jounina a tym bardziej nie byli w stanie wyczuć otaczającego ich niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwa nie tylko ze strony opętanych którzy byliby w stanie ich teraz opanować ale też ze strony szermierza który przez moment byłby w stanie zaatakować każdego kogo podejrzewałby nawet o bycie opętanym bez zbędnego czasu na wydawanie sądów. Sogetsu jednak zdążył sobie uświadomić że powoli popada w obłęd i musi się szybko uspokoić. Rzucanie się do każdego kolejnego mylnego dźwięku było zbyt bezsensowne, po kilku nieudanych podejściach powoli uczył się już rozpoznawać mylne dźwięku dużo szybciej niż na początku. Nie mógł jednak wymazać z pamięci obrazu heimina z głową swojej ofiary w ręku. Nieoczekiwanie pomógł mu w tym Jinbei który przez cały ten czas nie dawał mu spokoju podsycając jedynie furie Kazamy. „Staniesz się taki jak ja, demonem który bez wyroku wyda osąd i go wykona. Zdawało ci się będzie że postępujesz słusznie, jednak ja będę wiedział że już niedużo i przekroczysz cienką linię która odgradza strażnika i więźnia. Kiedy to się stanie, pomogę ci bo mimo że będziesz zaprzeczał to i tak już będziesz po mojej stronie. A sam dobrze wiesz że nie ma z niej już powrotu. Człowieka możesz wyciągnąć z ciemności ale ciemności nigdy nie wyciągniesz z człowieka” swoją tyradę zakończył jak zwykle pełnym zadowolenia z siebie szyderczym śmiechem. Sogetsu w umysł zapadło jedno słowo, tak wyraźnie oddające to czym może się stać o ile przekroczy pewną granicę, tak cienką i niewidoczną dla większości ludzi „demon”. Zaczął je niczym mantrę powtarzać w głowie by uspokoić się i znów przejąć kontrolę nad sytuacją. Mimo że wewnętrznie niewiele się zmieniło to na zewnątrz zaczął wyglądać jak opanowany i pewny siebie łowca a nie jak wariat z mieczem pędzący za każdym odgłosem.
Gdy ujrzeli zmierzającego ku nich bezgłowego na pierwszy rzut oka mężczyznę, jounin był już przygotowany. Cały czas będąc w pogotowiu niemal na krawędzi obłędu oczekiwał na walkę. Mimo że gotów był rzucić się od razu na pierwszego przeciwnika którego ujrzy to jednak pewne przyzwyczajenia zwyciężyły nad ślepą furią. Momentalnie się opanował i rozpoznał już raz dziś uśmierconego bandytę, przez myśl przebiegła kolejna mantra składająca się z pojedynczego słowa „demon”. Usta jednak natychmiastowo wyrzuciły komendę -Strzelajcie by zabić - skierowaną do bushi znajdujących się za nim. Chwilowe zdziwienie ogarnęło Sogetsu gdy nie usłyszał świstu strzał koło siebie, gdy obejrzał się w stronę strzelców od razu wiedział co było tego przyczyną. Mimo że łucznicy zdawali się dobrze wyszkoleni to nawet regularny rozkaz nie był w stanie wyrwać ich ze stanu odrętwienia wywołanego strachem. Kazama całkowicie rozumiał ich zachowanie, widok świeżo zabitego mężczyzny który kieruję się w twoją stronę by dokonać zemsty każdego mógł sparaliżować.
Sam żył jednak z dużo większym strachem na co dzień i nie jego martwi przeciwnicy byli jego największym zmartwieniem. Spokojnie niczym w transie wyjął łuk z rąk jednego z strzelców, kucnął i wycelował prosto w głowę którą heimin trzymał w ręku.
Strzała ze świstem opuściła cięciwę i dokładnie trafiła w cel przebijając głowę na wylot w miejscu oczodołu. Jednak zwłoki nawet nie spowolniły kroku gdy strzała dosięgneła celu, głowa jedynie się lekko pochyliła jednak trzymana była zbyt mocno by wytrącić ją z rąk trupa. Nie było już czasu na oddanie drugiego strzału, heimin zbliżył się już za mocno by nawet próbować wyciągać miecz. Zamachnął się nożem by ugodzić Sogetsu ciosem z góry na dół, szermierz jednak był szybszy odrzucając łuk na bok wyprostował się i chwycił przeciwnika za nadgarstek. Ciało po śmierci zachowało tyle siły co podczas życia, jednak nie było w stanie przesiłować wyćwiczonego łowcy.
Jounin trwając przez moment w śmiertelnym uścisku z człowiekiem którego już raz zabił czuł jak furia którą zdawało się że już opanował wraca z zdwojoną siłą. Odepchnął nagle od siebie silnym kopnięciem kolanem swojego przeciwnika by mieć czas na wyciągnięcie tachi. Gdy trup starał się odzyskać utraconą na chwilę równowagę i wrócić do ataku, Kazama zdążył wyciągnąć miecz i jednym ruchem od razu uciąć trupowi rękę w nadgarstku wytrącając mu tym samym broń razem z całą dłonią. Mimo tego utrudnienia heimin dalej parł do przodu pchany ciemną magią jak i żądzą zemsty. Jednak pozbawiony broni nie był już żadnym przeciwnikiem dla łowcy. Szermierz jednak widząc że trup nie ma zamiaru odpuszczać ciął dalej ukośnym ruchem przez całą długość ciała przeciwnika.
Krew trysnęła z jeszcze nie dawno pulsującego życiem ciała, gdy ochlapała ona Sogetsu ten nie przestawał dalej ciąć heimina na przemian ukośnymi ciosami powoli zamieniając jego ciało w krwawe szczątki. Dawał upust całej złości która się w nim zebrała, Jinbei miał tym razem swoje małe zwycięstwo. Gdy Kazama skończył już i powoli zaczął się opanowywać wziął głowę zmasakrowanego henina która była ciągle przebitą strzałą i przybił ją do ściany pobliskiego budynki, kreśląc pod nią mieczem umazanym krwią niczym pędzlem jedno słowo „Demon”. Poczuł ulgę gdy wypisał to słowo rzucając lekko do siebie gdy się od niego odwrócił krótkie – Nigdy. Schował miecz do pochwy i skierował się z powrotem ku zamurowanym bushi którzy niemi oglądali ten dziwny spektakl.
Podał jednemu z nich jego łuk i bez słowa skierował dalej kroki ku przystani. Po kilku krokach zorientował się jednak że mgła zaczyna się rozrzedzać i zbliża się poranek. Cofnął się ku zdziwionym łucznikom i rzucił do nich krótkim zdaniem -Na dziś koniec, idźcie spać. Ukłonił się im lekko po czym skierował swoje kroki do „Szczęśliwej Brzoskwinki”
***
Rano w karczmie zasiadł na swoim miejscu jak zwykle lekko z boku obserwując resztę łowców i słuchając wybiórczo historii Płomienia o jego wspaniałych dokonaniach. Brał je wszystkie z lekkim przymrużeniem oka jednak w głębi duszy miał sobie za złe ze nie udał się dalej z nimi by walczyć z prawdziwymi oni a nie szlajać się bez sensu po uliczkach Nagoi i męczyć się z własnymi demonami. Nie miał za złe zachowania Kohena, po prostu przyjął do wiadomości że z powrotem pracuję sam, do czego przywykł i było mu to całkowicie na rękę. Patrząc jednak na głowy oni nawbijane na trójząb Kirisu zastanawiał się ile zabójstw jest zasługą młodzika a ile tajemniczej kobiety która wygląda jakby szachowała nie bronią a intrygą i kim był trzeci samuraj który udał się z nimi. Postanowił jednak na razie zachować swoje wątpliwości dla siebie, nie było z nich i tak żadnego większego pożytku. Gdy dotarła wiadomość o zaproszeniu od Dasate zdziwiło go z jaką łatwością reszta łowców przyjmuje zaproszenie, nie mając żadnych wątpliwości co do tak dziwnego zbiegu okoliczności. Odmowa jednak spotkania mogła okazać się zbyt dużym afrontem. W odpowiedzi rzekł do JinzoSpotkam się z Dasate-sama w karczmie, jednak nie dołączę do reszty w karczmie. Musze zrobić – zawiesił chwilę głos szukając jakiejś prostej wymówki – pranie... – odpowiedź nasunęła się sama gdy przypomniał sobie jak mocno był zachlapany krwią ostatniej nocy.
 
__________________
I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią...
Cytryn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem