Wojownik szedł powoli przez mgłę. Kroki miał pewne a zmysły wyczulone. Nowe miejsce w którym się znalazł sprawiało że stawał się podwójnie czujny. Całe życie walczył, nic innego nie potrafił. Chociaż krew zbrukała nie raz jego ręce, Dethowi to nie przeszkadzało. Był tym kim był, dlatego nowe miejsce obudziło w nim drapieżnika. Wziął głęboki w dech. Na Bogów co to za miejsce. A może to Nieświat. Miejsce do którego został odesłany Asmodai. Hmm … nie za ładnie tutaj. Tak..
Jego przemyślenia przerwał dźwięk. Trzaskająca gałązka sprawiła że wojownik wrócił do świata realnego, wydobywając go z zamyślenia. Heh… nie jestem sam jednak…
Dłoń chroniona przez stalową rękawicę uniosła miecz a oczy skupiły się. Deth zaczął podążać w kierunku skąd usłyszał „hałas”. Miecz cały czas trzymał w pogotowiu, choć walka nie była tym czego pragnął. Chciał wiedzy.. wiedzy o tym gdzie on kurwa jest i co to za przeklęte miejsce. Nie podobało mu się to wszystko. A w dodatku robił się głodny… a to sprawiało że robił się drażliwy. - Nic Ci nie zrobię – rzekł najspokojniej jak potrafił
Zabójca chciał pierw porozmawiać. Walka na razie nie wchodziła w grę, tym bardziej że nie był na swoim terenie. Robienie sobie wrogów jednak było jego domeną i specjalizacją. Szkoda że jego Wyklęci zostali wybici. Uśmiech pojawił się na samą myśl o nich. Tak dobre chłopaki z nich były. Mordowali, palili gdy trzeba była a wyciągać informacje też umieli…
Zbliżał się powoli. Cały czas przygotowany na niespodzianki
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |