Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-12-2010, 12:06   #1
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
(Autorski) Tenebris +18

T E N E B R I S


Deth

Risha mijała pola bitew, spalone wioski, rozgrabione włości dawnych władców bez słowa. Miękkie poduszki jej łap naznaczone były oparzeniami i skaleczeniami mimo to nie zatrzymywała się. Jej bursztynowe oczy z niepokojem przesuwały się poz znanych jej niegdyś terenach, gdy przemykała chyłkiem pośród drzew. Zbyt późno wróciła ze swego zwiadu - wojna zdążyła zebrać już swoje żniwo a z jej niedawnych towarzyszy zostało ledwie parę strzępów.
Nie miała po co wracać na równiny - Od kiedy zaginęła Królowa nie czekał tam na nią nikt, kto powitałby z otwartymi ramionami jednego z jej dawnych żołnierzy.
Z ta myślą wcisnęła się w jedną z licznych w tych okolicach szczelin w skałach i zasnęła.
Kilka godzin później obudziło ją dziwne przeczucie, parę mil dalej, w miejscu, o którym jedynie słyszała ciemność nocy rozświetlał dziwny, zimny blask.
Zmiennokształtna z cichym pomrukiem ruszyła w tamta stronę...
Nim wreszcie dotarła na miejsce księżyce zdążyły zajść już za linie gór, a jedynym źródłem światła pozostawała wypełnione kłębiącą się mgłą dolina.
Przechylając łep w bok dziewczyna przywarowała w cieniu drzew strzygąc niespokojnie uszami, gdy co jakiś czas cichy szmer wydobywający się z mgły przerywany był przeraźliwym krzykiem, czy opętańczym śmiechem.
Ku swemu zdziwieniu po kilkunastu minutach z mgły zaczął formować się jakiś kształt - jeszcze przez chwilę przywodzące na myśl odbity w lodowcu blask oświetlał sylwetkę wysokiego mężczyzny.



Deth nie pamiętał dokładnie co się stało, napad na wioskę, czarownik, śmierć jego towarzyszy... to wszystko wydawało się nierealne niczym sen, kiedy jednak otworzył oczy, a jego twarz oświetlił blask wschodzącego słońca ujrzał przed sobą całkowicie nieznany mu krajobraz.
Na środku doliny, w której się znajdował spośród mgły wyłaniał się co jakiś czas monumentalny kamienny łuk, zaś mgła niczym pajęczyna zdawała się oblepiać jego stopy, jakby chciała wciągnąć go spowrotem w swe odmęty.
Rosnące na obrzeżach doliny drzewa poruszały się lekko w rytm podmuchów wiatru, podkreślając jedynie swa żywotnością jałowość malujących się w oddali górskich zboczy, choć jednak okolica obfitowała w roślinność nie widać było w pobliżu żadnych zwierząt, nawet ptaki zdawały się trzymać z dala od tego miejsca.


Uruf:


W tym roku zima nadciągała nadspodziewanie szybko, jakby sama natura zwróciła się przeciw zamieszkującym krainę istotom. Choć od równonocy minęło zaledwie kilka dni w powietrzu wirowały już płatki pierwszego w tym roku śniegu osiadając na ramionach i głowach wieśniaków próbujących zebrać z pól resztki nie stratowanego przez wojska zboża.
Zachodzące słońce barwiło ziemię czerwienią, tak, iż nawet nie tknięte wojną zakątki zdawały się skąpane w krwi.

Stado wędrowało już od tygodni, choć wojna skończyła się już jakiś czas temu spłoszona zwierzyna wciąż uciekała w trudno dostępne okolice.
Gdy więc wreszcie natrafili na ślad starego jelenia bez wahania pognali za nim - choć jednak gonitwa trwała wiele godzin, a wiele wyczerpanych zwierząt zostało w tyle wreszcie udało im się powalić starego samca. Nasyciwszy pierwszy głód wilki wspólnymi siłami zawlokły truchło w stronę znajdującej się w pobliżu kępy drzew, zmęczone, za to po raz pierwszy od kilku dni syte drapieżniki zamknęły ślepia przeczekując szalejącą nad ich głowami zamieć...

Opuściwszy stado zaledwie tydzień wcześniej Uruf minął już liczę zgliszcza - ślady po dopiero co zakończonej wojennej zawierusze, nie raz widywał grupki dawnych żołnierzy, którym pozostała jedynie zdolność grabieży - tacy nie wahali się napadać na wioski, by zdobyć choć te resztki żywności jakie zostały ocalałym.
Polowanie przychodziło mu z trudem - zwierzyna wypłoszona z okolicy kręcącymi się w pobliżu bandami trafiała mu się rzadko, a i to z reguły wychudzony zając musiał mu starczać za cały posiłek , mimo to młody wilkołak parł na zachód, coraz bardziej oddalając się od swej puszczy i kierując w stronę gór, których z tej odległości nie był w stanie nawet dojrzeć...


Tej nocy księżyc przysłonięty był chmurami, jeszcze przed zachodem słońca nieco było nimi pokryte niemal całkowicie, teraz, gdy jego promienie nie ogrzewały powierzchni temperatura wyraźnie spadła. Kiedy rozpoczęła się zawierucha z trudem mężczyźnie udało się znaleźć niewielki zagajnik, w którym mógłby schronić się przed chłostającym ciało zmieszanym ze śniegiem deszczem i porywistym wichrem, do ostatniej chwili wiejący w jego stronę wiatr nie dał mu wyczuć zagrożenia, dopiero, gdy wszedł między drzewa dosłyszał ciche warknięcie.
Parę kroków od niego wilcze stado zaczęło podnosić się powarkując i jeżąc sierść.
Ich srebrzyste futra były tak jasne, że zdawały się wręcz lśnić w nocnym mroku, a złote oczy wpatrywały się nieufnie w intruza, nim ten zdołał zareagować spośród stada wyłoniła się sylwetka większą od reszty, ogromna wilczyca o śnieżnobiałej sierści i krwistoczerwonych ślepiach na sztywnych łapach zaczęła krok po kroku zbliżać się w jego stronę...
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.

Ostatnio edytowane przez Drusilla Morwinyon : 17-12-2010 o 12:20.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 18-12-2010, 14:53   #2
 
Nexus6's Avatar
 
Reputacja: 1 Nexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumny


- Bhoojy wiat lir, e jejm iat fron a fuqem wiik! - klął pod nosem, przemierzając opustoszały ląd. W powietrzu unosił się zapach nadchodzącej zimy, przemieszany z zapachem gnijącego listowia i gałęzi zaścielającego położone przy trakcie wzgórza.

- Jeśli zaraz nie wpadnie mi coś w łapy, z przyjemnością pożre własny ogon!

Raz jeszcze rozejrzał się po okolicy z nadzieją na znalezienie czegoś do jedzenia, nie znajdując nic poza otaczającą go z każdej strony, tajemniczą ciszą. Zimno dawało mu się we znaki, odbierając mu hartu i zasiewając w głowie zwątpienie w pode wzięty cel. Zrezygnowany dreptał w samotności, tęskniąc za księżycowym blaskiem, niemym przyjacielem i patronem wszystkich wilczych braci oraz za stadem, które dobrowolnie opuścił… Nie zwrócił uwagi na to że od dłuższej chwili wędruje drogą, prowadzącą w kierunku ludzkiej osady. Przechylając na bok łeb, spojrzał z zaciekawieniem na oddaloną kilkadziesiąt metrów wieś, na której widok zagościło w jego głowie niemiłe przeczucie. Mimowolnie zjeżyła mu się sierść na karku. Jego wyczulone zmysły wyczuły bowiem zapach krwi i agresji jaki rozlewał się po okolicy. Uniósł górną wargę, odsłaniając rząd piekielnie ostrych kłów, gotowy do ataku i mimo że rozsądek kazał mu omijać to miejsce, podreptał w kierunku wioski.
Bacznie lustrując okolicę i oglądając się za siebie, przekroczył zrujnowaną palisadę, by jego złote oczy mogły dostrzec ogromnych rozmiarów zniszczenia i pożogę. Wszędzie walały się truchła niegdyś zamieszkujących to miejsce ludzi. Wszystkie pozbawione głów lub zastygłe w popiołach dawnych domostw, leżały skurczone w makabrycznych pozach. Fetor jaki odczuwał Uruf był nie do zniesienia. Niczym niemy świadek, przyglądał się wszystkiemu wysoki na pięć metrów drewniany krzyż, znajdujący się w samym centrum tragedii. Na jego szczycie zwisało kilka szkieletów, wciąż oczyszczanych z mięsa przez padlinożerne ptactwo.


Nigdy nie przepadałem za tymi łajdakami, ale chyba nie zasłużyli na taki los – pomyślał Uruf, poczym nie zbaczając z kursu zapuścił się w głąb osady w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ostatecznie udało mu się odnaleźć martwą krowę. Sądząc po zapachu, ścięta nie dłużej jak dwie noce temu – pomyślał, poczym bezceremonialnie zabrał się za skonsumowanie jakże nieocenionego znaleziska. Uruf ocenił to miejsce jako niezdatne na leże gównie iż we wszechogarniającym fetorze śmierci i rozkładu nie miałby szans na wykrycie wciąż żywego zagrożenia. Z ulgą opuszczał to miejsce, schodząc na dobre z traktu w nadziei na znalezienia schronienia przed szalejącą pogodą w pobliskiej kępie zieleni.
– Dobrze, może być – wysapał, przedzierając się przez kępy drzew. Dobiegający jego uszu warkot natychmiast postawił go na baczność, lecz nim zdążył zareagować zorientował się że jest otoczony przez połyskujące na złoto ślepia a w jego kierunku kroczyła biała wilczyca.
Uruf podciągnął górną wargę odsłaniając lśniąco białe kły ubarwione krwią z ostatniego posiłku. Jego oczy błyszczały strachem i żądzą mordu. Pozwolił wilczycy podejść jeszcze odrobinę.

- Czego chcesz! – parsknął w końcu.
Odsłoniwszy lekko kły nieznajoma położyła po sobie uszy, widać niezbyt uprzejmy ton obcego niezbyt jej się spodobał.

- Pytanie brzmi, czego TY tu chcesz? To nasz teren.

Przystanąwszy kilka kroków przed pobratymcem uniosła dumnie głowę przymrużając lekko ślepia.

- Kurwa! – zaklął w myślach wilkołak. Powściągnął swój język wiedząc iż z całym stadem niema szans.

Rozejrzał się spokojnie dokoła, zawieszając wzrok na wilczycy.

- Zwyczajnie szukam schronienia, musisz wybaczyć ale pogoda nie sprzyja wędrówkom a wiatr zwodzi zmysły - rzekł, spoglądając bez mrugnięcia wilczycy w oczy.

Ta przez chwilę jeszcze spoglądała nań nieufnie po czym odwróciła się w stronę stada i zaczęła odchodzić.

- Niech więc tak będzie. Z naszej strony nie musisz się niczego obawiać. - mruknęła jeszcze zerkając na niego po czym położyła się przymykając ślepia. Reszta stada po chwili poszła jej stadem, choć co jakiś czas wilkołak czuł na sobie czujne spojrzenia obcych. W stadzie było coś dziwnego i dopiero po paru chwilach, gdy emocje opadły udało mu się ustalić, co to było - większość watahy stanowiły samice, i to głównie młode, które niedawno wyrosły ze szczenięcych lat, pomimo to większość z nich pokryta była ranami, w tym kilka wydawało się być całkiem świeżych i stanowczo zadanych ludzka bronią, a nie kłami, czy pazurami innych pobratymców...

Uruf z zatrwożeniem przyglądał się okaleczonym zwierzętom. Ten tak znany widok wywołał u niego gniew, miał teraz ochotę kogoś rozszarpać.

Warknął cicho w kierunku stada, ściągając na siebie ich uwagę. Stał teraz na równi z wilczycami w swej wilczej postaci srebrnego wilka.
- Co wam się przytrafiło?
- z nieukrywaną doza niepewności odezwał się raz jeszcze.

Kilka wilków uniosło pyski spoglądając na niego z wyraźną niechęcią, zaraz jednak z powrotem opuściło je ignorując go, jedynie szkarłatno oka przywódczyni spojrzała nań z lekkim politowaniem w ślepiach.

- Walczyliśmy na wojnie, oto co sie stało. - odparła krótko.
Wilkołak szybko zorientował się jak oczywiste pytanie zadał – Domyślam się – sprostował, spoglądając teraz ku wierzchołkom drzew jakby chciał przenieść się w inne miejsce.

- Wojny z ludźmi to była dla mnie codzienność, wiec jeśli nie chcesz o tym mówić, nie mam zamiaru cie do tego zmuszać.
Uruf wziął haust zimnego rześkiego powietrza, zakręcił się kilka razy wokół własnej osi i legnął układając pysk na przednich łapach a z nozdrzy wydobyła się para ciepłego oddechu.

Wilczyca ziewnęła składając pysk na łapach i przymknęła oczy. Przez kilka chwil słychać było jedynie szum wiatru i ciche powarkiwania, gdy któryś z wilków odganiał drugiego ze swego miejsca.
- Nie pochodzisz stąd. - w głosie przewodniczki słychać było nutę raczej stwierdzenia niż pytania - Czemu tu przyszedłeś?

Wilkołak poczuł się odrobinę nieswojo, kiedy przyszło mu odpowiadać na trudne dla niego samego pytanie, na które bowiem odpowiedzi nie znał.

- Konflikt ze stadem zmusił mnie do jego opuszczenia. Zresztą, dość miałem wschodniego lasu, gdzie zawsze zimą brakuje zwierzyny. – bronił swej dumy, walcząc zarazem z własną przeszłością.

Westchnąwszy pokiwała lekko łbem.
- Rozumiem. Na zachodzie nie jest lepiej, większość zwierzyny uciekła, jeśli nie uda się nam znaleźć wkrótce nowych łownych terenów czeka nas głód.
Podniosła sie i przeciągnęła otrząsając przesiąknięte wilgocią futro.
- Jestem Naira.
- dodała po chwili spoglądając z powagą na wilkołaka z oczekiwaniem.

Poczuwszy się odrobinę bardziej komfortowo, przysiadł na tylnych łapach.
- Uruf – odparł krótko, stawiając uszy pionowo.
Przed chwilą zahaczyłem o zdewastowaną osadę. Ślady nie pozostawiały wątpliwości że mordercy kierowali się zemstą. Wilkołak przechylił głowę wpatrzony w wilczyce.

Ta sprawiała wrażenie, iż gdyby mogła wzruszyłaby ramionami.
- A czego się spodziewałeś? Ci cali... władcy... - słowo to wypluła wrecz z obrzydzeniem - ...i ci ich żołnierze... Ludzie nawykli do okrucieństwa, zresztą nie tylko oni. To nie pierwsza taka osada i nie ostatnia.

- Mów co chcesz ale żaden człowiek nigdy nie będzie mną żądził. Powiedziawszy to ziewnął i zmęczony lęgnął do snu. Poderwał głowę jeszcze na chwile aby omieść stado wzrokiem.

- Może chcesz podróżować zemną? – zwrócił się do wilczycy.
Przez chwilę biało futra wilczyca spoglądała nań milcząc po czym przymknęła ślepia również szykując się do snu.

- Rozważę tą propozycję...
Mruknęła jeszcze ziewając po chwili jej oddech wyrównał się, zmęczona całodziennym pościgiem wraz ze swa watahą zapadła w niespokojny sen drapieżcy.
 
__________________
W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.

Ostatnio edytowane przez Nexus6 : 23-12-2010 o 19:16.
Nexus6 jest offline  
Stary 20-12-2010, 15:25   #3
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Błysk. Walka. Krew unosząca się w powietrzu, to ostatnie widział Deth nim jasność go ogarnęła. Gdy otworzył oczy, przetarł je ręką. Rozejrzał się bacznie dookoła, instynktownie wyjmując broń. Coś mu od początku nie pasowało. Coś było nie tak.

- Kurwa, co jest grane ?
– mruknął pod nosem

Deth odgarnął swoje krucze włosy do tyłu, żeby mu nie przeszkadzały i zmarszczył brwi. Wzrok skupił na łuku, który wyłaniał się z nad mgły. Nigdy wcześniej nie słyszał o nim, ani nie widział takich budowli. Miał złe przeczucia, a mimo to ruszył w tamtą stronę.

Co to za miejsce? Gdzie ten przeklęty szaman mnie wysłał? Pieprzeni magowie zawsze muszą coś namieszać? - dziwne myśli kłębiły się w jego głowie

Wojownik szedł powoli trzymając w dłoni miecz, jakby liczył się z tym iż owa kraina może okazać się nie gościnna. Wszakże sam całe życie poświęcił walce. Przyglądał się krajobrazowi, próbując zapamiętać szczegóły, jakieś bardziej charakterystyczne rzeczy, widoki.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 21-12-2010, 17:05   #4
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SKKMqTtepMI&feature=related[/MEDIA]
Deth:


Prócz mgły i niepokojącego braku oznak obecności w okolicy zwierząt dolina zdawała się niczym nie różnić od innych, typowych dla górskiej okolicy. Rosnące w pobliżu drzewa - przeważnie iglaste, nie wyglądały bardziej obco niż zazwyczaj.
Po kilkunastu minutach poszukiwań mężczyźnie udało się odnaleźć coś, co wyglądało na starą, pokryta częściowo przez mgły i zarośnięta drogę prawdopodobnie kierująca się w stronę niższych terenów.
Pomimo wieloletniego, może nawet trwającego wieki zaniedbania wciąż można było co jakiś czas dojrzeć skrawek bruku, choć z całą pewnością żaden człowiek nie wędrował nią już od długiego czasu.
Deth pochylał się właśnie badając fragment bruku, gdy usłyszał dobiegający z pobliskiej kępy drzew trzask pękającej gałązki...

Risha obserwowała mężczyznę już od dłuższego czasu, co prawda słyszała legendy, nigdy jednak nie spodziewała się zobaczyć przybysza z innego świata, nawet jednak w tej sytuacji wolała zachować ostrożność, zwłaszcza os chwili, gdy do jej nozdrzy dotarł swąd zaschniętej krwi. Nie opuszczając swej kryjówki podążała za nim przemykając skrajem zarośli, wszystko byłoby w porządku, gdyby w pewnej chwili nie nastąpiła na kruchą gałązkę. Klnąc w myślach przywarowała mając nadzieję, że nieznajomy nie dostrzeże jej pośród roślinności.

Uruf:


Godzina płynęła za godziną, zamieć wciąż szalała wokół zagłuszając ciche oddechy śpiącego stada.
Pomimo to sygnał - zew - jakkolwiek by go nie nazwać dotarł do białej wilczycy.
Naira bez zbędnych słów po cichu przekradła się w stronę skraju zagajnika, by po kilku chwilach zniknąć w śnieżycy.

Światło księżyca zalewało ogród, gdzie pośród tysięcy krzaków róż spoczywały ciała poległych wojowników - ludzi, elfów, zmiennokształtnych - gdyby nie to, iż ich piersi nie poruszał oddech można by uznać, że jedynie zasnęli odpoczywając w cieniu ogromnego pałacu.
Uruf podążał za ledwie słyszalna pieśnią - raz bliska i znajomą niczym kołysanka, to znów zimna i odległą - wabiąca go coraz bliżej bram budowli.
Choć nie wiedział, ani jak długo szedł, ani w jaki sposób znalazł się w tym miejscu ani na chwile nie zmylił kroku, gdy zaś wreszcie stanął przed rozwartymi na oścież drzwiami dostrzegł JĄ.
Człowiek, czy wilk? Pomimo, iż starał się nie mógł dostrzec wyraźnie JEJ sylwetki, zupełnie jakby postać utkana była ze światła księżyca, jedynie cicha nieprzerwana pieśń bez słów świadczyła o tym, że nie jest jedynie złudzeniem.
Zdawało się, że minęła cała wieczność nim zjawa uniosła twarz i uśmiechnęła się smutno wyciągając w stronę wilkołaka śnieżnobiałą dłoń.
Ten poczuł nagle, jakby całe jego ciało stanęło w ogniu, ból, strach, których nie dano mu nawet wykrzyczeć...
Mógł tylko patrzeć jak jego ciało żywcem odpada od kości, do końca nie tracąc przytomności, do ostatniej chwili wpatrując się w szkarłatne jak krew oczy zjawy...


Pierwsze promienie słońca oświetliły krajobraz nie mający nic wspólnego z sielska zimowa baśnią - przybrudzony śnieg mieszał się z na wpół skostniałym błotem zalegającym na większości równin - jedyną dobrą stroną zdawał się być fakt, iż śnieg zagasił większość pożarów i przytłumił nieco smród gnijących trupów.

Kiedy Urufotworzył ślepia na powrót znajdował się w zagajniku, nigdzie w pobliżu nie było widać ani różanego ogrodu, ani widzianego w koszmarze widma.
Wataha obcych wilków była już daleko i jedynie ślady łap świadczyły o tym, iż nie była ona również jedynie snem.
Wilkołak sądził już, iż został zupełnie sam, gdy usłyszał za sobą ciche kroki, gdy się odwrócił dostrzegł swa nową znajomą zlizująca z pyska połyskująca jeszcze szkarłatem krew. Tuz obok niej leżała spora, choć wyraźnie już napoczęta gęś.
Naira ziewnęła i przysiadła obok wpatrując się w niego oczyma o niepokojąco znajomej barwie.
- Więc gdzie chcesz iść? - spytała spoglądając na towarzysza w przerwie pomiędzy zlizywaniem krwi z pyska. Nie wyglądało na to, by zamierzała wyjaśnić pobratymcowi, gdzie, ani dlaczego ruszyła reszta jej białofutrych przyjaciół, podobnie jak czemu cała obryzgana jest krwią, z której na pewno jedynie drobna cząstka należała do upolowanej gęsi.
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.

Ostatnio edytowane przez Drusilla Morwinyon : 21-12-2010 o 18:41.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 22-12-2010, 12:13   #5
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wojownik szedł powoli przez mgłę. Kroki miał pewne a zmysły wyczulone. Nowe miejsce w którym się znalazł sprawiało że stawał się podwójnie czujny. Całe życie walczył, nic innego nie potrafił. Chociaż krew zbrukała nie raz jego ręce, Dethowi to nie przeszkadzało. Był tym kim był, dlatego nowe miejsce obudziło w nim drapieżnika. Wziął głęboki w dech.

Na Bogów co to za miejsce. A może to Nieświat. Miejsce do którego został odesłany Asmodai. Hmm … nie za ładnie tutaj. Tak..

Jego przemyślenia przerwał dźwięk. Trzaskająca gałązka sprawiła że wojownik wrócił do świata realnego, wydobywając go z zamyślenia.

Heh… nie jestem sam jednak…

Dłoń chroniona przez stalową rękawicę uniosła miecz a oczy skupiły się. Deth zaczął podążać w kierunku skąd usłyszał „hałas”. Miecz cały czas trzymał w pogotowiu, choć walka nie była tym czego pragnął. Chciał wiedzy.. wiedzy o tym gdzie on kurwa jest i co to za przeklęte miejsce. Nie podobało mu się to wszystko. A w dodatku robił się głodny… a to sprawiało że robił się drażliwy.

- Nic Ci nie zrobię – rzekł najspokojniej jak potrafił

Zabójca chciał pierw porozmawiać. Walka na razie nie wchodziła w grę, tym bardziej że nie był na swoim terenie. Robienie sobie wrogów jednak było jego domeną i specjalizacją. Szkoda że jego Wyklęci zostali wybici. Uśmiech pojawił się na samą myśl o nich. Tak dobre chłopaki z nich były. Mordowali, palili gdy trzeba była a wyciągać informacje też umieli…
Zbliżał się powoli. Cały czas przygotowany na niespodzianki
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 22-12-2010, 16:27   #6
 
Nexus6's Avatar
 
Reputacja: 1 Nexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumny
Z amoku wyrwał go głos Nairii. Krótko po przebudzeniu odczuwał resztki sennego cierpienia. Czuł w duszy pustkę i ciemność. Wciąż mając przed oczami zjawę, spojrzał nieprzytomnie na wilczyce. Na chwile obecną nie ogarniał tego koszmaru.

Leniwie podniósł się na cztery łapy po czym otrząsnął jakby chciał osuszyć futro z wody. "Przyjdzie jeszcze czas na rozmyślania, choć wolałbym o tym zapomnieć" Nie chciał trapić się tym przez resztę dnia.
Niewielka ulgę dała przyniesiona przez wilczyce zdobycz. Odruchowo dopadł do niej połykając łapczywie. Gęś jednak zamiast ugasić apetyt, jedynie go zaostrzyła.

Oblizując wargi spojrzał w drapieżne oczy wilczycy.
– Na zachód - rzucił po chwili namysłu. W tonie jego głosu dało się wyczuć niebywałą pewność siebie, tym samym dając do zrozumienia iż nie ma sensu pytać 'dlaczego'.

***

Niebo mieniło się w fioletowym świetle pierwszych promieni słońca. Uruf ku uciesze opuszczał zagajnik, zostawiając za sobą samotność. Bezszelestnie przechadzając się między drzewami, stąpali po wilgotnej ściółce, wkraczając z powrotem na błotniste pustkowia.

Po paru godzinach wędrówki słońce stało w zenicie tuż nad głową wilków, nie było jednak w stanie przebić się przez mroźne powietrze. Lato odeszło na dobre.

Jałowe równiny zaczęły powoli przechodzić w coraz bardziej trawiaste tereny, lecz Uruf znów myślał wyłącznie o jedzeniu i tym gdzie skierować swe kroki w dalszej kolejności. Nie baczył na to jak piękny krajobraz go otacza. Skalne urwiska, łąki czy tańczące w rytm wiatru drzewa.

Wdrapali się na pobliskie wzgórze aby móc nieco dalej sięgnąć wzrokiem. Przeczesując łapami ukrytą pod warstwą śniegu trawę, podreptali w kierunku strumienia.


 
__________________
W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.
Nexus6 jest offline  
Stary 22-12-2010, 19:43   #7
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Deth:


“Szlak, a jednak mnie usłyszał!” - z ta myślą Risha przywarowała przy ziemi rozdarta pomiędzy chęcią ucieczki, a wrodzona ciekawością.
Pomimo spokojnego tonu mężczyzny nie była pewna jego zamiarów, tym bardziej zważywszy na uniesiony w jego dłoni miecz, choć z drugiej strony nie raz walczyła z ludźmi, sądziła więc, że w najgorszym razie uda jej się uciec...
Porozumienie jednak mogło sprawić pewne problemy - choć rozumiała słowa, obcy mówił z tak dziwnym akcentem, że wymagało to od niej sporego wysiłku, by go zrozumieć.
Wreszcie powzięła decyzję...


Oczom Detha ukazała się sylwetka dziwnego stworzenia - choć posiadające humadoidalną sylwetkę całe ciało pokryte miało miękkim srebrzystym futrem, głowa zaś w najmniejszym nawet szczególe nie przypominała ludzkiej - krótki pysk, długie, zakończone czarnymi pędzelkami uszy i różowy nosek przywodziły na myśl dzikiego kota, jedynie w złocistych oczach dostrzec można było błysk inteligencji.

Stwór - po sylwetce sądząc płci żeńskiej - mierzący na pewno nie więcej niż pięć stóp powoli wyprostował się spoglądając w kierunki obcego, w każdej chwili gotów do ucieczki, w razie ataku nieznajomego.

"No kurwa.. gadający futrzak.. Szaman musiał mnie jakimiś halunami poczęstować" - pomyślał zabójca próbując powstrzymać się od śmiechu, wszak rozmowa z bądź co bądź zwierzęciem wydawała mu się absurdalna.

- Cześć futrzaku..
- rzekł na początek

Kotołaczka z trudem powstrzymała parsknięcie słysząc nadane jej miano, mimowolnie jednak położyła po sobie uszy i przymrużyła ślepia.

- Ty... przeszedłeś przez Bramę. Czemu?
- głos kocicy przypominał bardziej pomruk, świadoma jednak zarówno tego, jak i faktu, że mężczyźnie zrozumienie jej może sprawić trudności ze względu na różnice językowe mówiła powoli i głośno.

- Bramę? Eeee no dobra to gdzie ja właściwie jestem na wszystkie kości Asmodaia


- Jesteś na ziemiach Królowej... - zawahała się - Albo tym, co kiedyś nimi było.

W dawnych czasach tacy jak on, zostaliby zaprowadzeni przed oblicze Władcy, teraz jednak...
Potrząsnąwszy głową westchnęła cicho.

- Bramy łączą światy... Musiałeś jakoś dostać się w okolice działania jednej z nich, to już działo się przedtem... Chociaż jesteś pierwszy od lat.

- Jestem Deth - przedstawił się wojownik - A do Ciebie jak mam mówić?

- Risha.

"Ciekawe czy konie też tu gadają" - kolejny dowcip się przewinął przez myśl wojownika lecz nie wypowiedział tego głośno
Zrobił dwa kroki bliżej i zaczął:

- Tak więc droga Risho... Co to za świat, i gdzie jest najbliższe miasto ?

- Hm... to po prostu nasz dom, po co nadawać nazwy temu, co wieczne?
- krzywiąc się wzruszyła ramionami. Choć obserwowała go z uwagą nie cofała się, wciąż widać było w jej postawie pewne napięcie. - Jeżeli szukasz osady.. Azyl przetrwał bez szwanku... Ale podroż tam zajmie tygodnie.. Zwłaszcza, że jesteś tylko człowiekiem.

- Tylko człowiekiem , co masz na myśli kotku ?
- urażony mianem "jedynie człowieka wojownik poświecił chwile uspokojeniu myśli. - Co to dokładnie za kraina, co tu się dzieje, i czemu koty gadają na zęby Asodaia ?

Risha
przechyliła głowę w bok przyglądając się w milczeniu człowiekowi, nim wreszcie się odezwała, pionowe źrenice na mgnienie oka zwęziły się.

- Powiedziałam Ci, to ziemie, które kiedyś należały do Królowej... Wybuchła wojna, bunt Lordów - wiele istot zginęło, a Pani zniknęła. Wciąż staramy się zrozumieć co właściwie się stało. Wiem jedno - gdybyśmy nie musieli bronic takich jak ty przed Lordami, wielu z mych pobratymców nie postradałoby życia. Jesteście wolniejsi, słabsi i tak delikatni. Mało który człowiek może równać się z takimi jak my. Pytasz czemu “koty” mówią, a więc posłuchaj, byś nigdy więcej nie popełnił tego błędu, jestem Risha, jedna z wielu zmiennokształtnych przemierzających te ziemię, a Ty właśnie mnie obraziłeś, większość ludzi nie dajemy szansy naprawić tego błędu. - Prychając kocia pokazała na chwilę długie kły, a choć nie wysunęła pazurów widać było jak jej dłonie drgnęły.

"Zmiennokształtni? Lordowie?" W głowie Detha zaczęły pojawiać się miliony pytań, lecz ruch dłoni obudził w nim ogień. Oko jego błysnęło, ale dłoń nadal pozostała nie wzruszona.

- Po pierwsze.. nie wiesz kim jestem więc mi nie groź. Po drugie nie chciałem Cię obrazić. Po trzecie schowaj kiełki ... nie chcę Cię zabijać. Nie walczę z kobietami.


Stanął wyprostowany. Gotowy. Czekał i pytał dalej.

- Kim, czym są Lordowie? Czemu są tak potężni i przeciw czemu się zbuntowali ?

Kotołaczka odetchnęła głęboko i przymknęła ślepia uspakajając się. Mężczyzna miał rację, był tu obcy i miał prawo nie znać panujących na tych ziemiach zwyczajów.
Po chwili uniosła wzrok.

- Byli. Lordowie zostali zabici... Oni...
- zawahała się zastanawiając się jak ich opisać - Przybyli z innego świata, jak Ty, żywili się krwią, nasza Pani nadała im ziemię, uznała za szlachciców. Oni jednak pragnęli władzy nad życiem i śmiercią wszystkich istot. Zabijali, bo im się to podobało, Pani nie chciała na to pozwolić... Więc wszczęli wojnę.. Stworzyli... hybrydy, wojowników nie znających litości, na szczęście nie umieli ich kontrolować, wielu zginęło, ale Lordowie przegrali.. Zanim to się stało udało im się zabić dzieci Królowej... A od ostatniej bitwy nie możemy i po niej znaleźć śladu. - wyraźnie przybita podkuliła uszy odwracając wzrok.

- Wampiry - splunął na ziemię - takich to ogniem, kołkiem, srebrem i stalą...

Zamyślił się.

- A więc szukacie Królowej? Hmmm jak bardzo wartościowa jest ona dla was ? - Czas zarobić. W oczach dopiero co przybyłego do krainy człowieka pojawił się błysk.

Pokręciwszy głowa rozmówczyni spojrzała nań ze skrywana pogardą.

- Jeżeli... jeżeli ona żyje, wróci do nas. Ale jeżeli udałoby ci się ja odnaleźć, jeżeli ktoś ja więzi...
- przez chwile zastanawiała się nad czymś - Tak, jeżeli pomógłbyś naszej Pani nagroda przerosłaby wszystko, co mógłbyś sobie wyobrazić.

- Hmm no dobra kiciu.. więc tak Lordowie zginęli, mamy was zmiennokształtnych, te hybrydy to jeszcze jakieś ocalałe? i kogo jeszcze mogę w tym świecie spotkać?

- Owszem, kilka ocalało, ale większość uciekła na południe... Nie sądze również, żebyś spotkał poza podobnymi mnie czy tobie istotami innych zamieszkujących te ziemie, Sidhe wróciły do swoich, a reszta.. Cóż, smoków nie widziano od wieków, z zważywszy na sytuacje, driady i reszta trzymają się swoich kryjówek...


- Sidhe? - głos był niepewny, jakby oczekiwał wyjaśnień - A czy ty zmiennokształtni macie ludzką też formę ? - dodał. Czekał i analizował, by gdy przyjdzie czas podjąć decyzje.

- Sidhe... Trudno ich krótko opisać.. Nawet jeśli nie są nieśmiertelni, to nikt nie widział żadnego z nich umierającego ze starości... Są piękni, ale zimni, jak gwiazdy... Trudno mi ich opisać, w swoim życiu rozmawiałam tylko z jednym z nich, a większość nie miała i tego szczęścia. Był wysoki, wyższy niż ty... - przez chwilę kocica wyglądała na nieobecna, jakby zanurzyła się we wspomnieniach, zaraz jednak otrząsnęła się - Wrócili do swego miasta, w puszczy na zachodzie. Nie wpuszczają tam innych ras, nie sądzę więc, byś ich spotkał... I tak, możemy przybrać ludzką formę, jeśli chcemy.

- Dobrze. Risho, pomogę wam i tak nic lepszego nie mam do roboty. Jedyne czego chcę to obietnicy że mi pomożecie, jeśli wam pomogę, wrócić mi do mojego pieprzonego świata. Jest jeden magik, szaman który ma obiecane spotkanie, bliskie spotkanie - uśmiechnął się szeroko - z moją stalą. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Pierw jeśli pozwolisz chcę dowiedzieć się gdzie rozegrała się bitwa podczas której wasza wysokość zniknęła ? -wziął głęboki w dech - A i coś do jedzenia by się przydało.. Bom głodny i zły się wtedy robię... Tak więc co ty na to kotku ?

Kocica milczała długa chwile, wreszcie pokiwała głowa.

- Sądzę, że mogę coś upolować, ale muszę cie ostrzec. Nie chce zwodzić cię, lepiej żebyś wiedział to od razu - nie możesz wrócić - to niemożliwe, Bramy nie działają w ten sposób, żaden z tych, którzy tu przybyli nie mógł. Jesteś tu uwięziony. Cokolwiek i kogokolwiek zostawiłeś w swoim świecie, zapomnij o tym, po prostu nie potrafię ci pomóc. Przykro mi.

Pochyliwszy głowę westchnęła cicho.

- Kurwa! A magów tutaj nie macie, wiesz magia, czary, zaklęcia? - "Gdyby jednak to się okazało, że chuj..." - Dobra.. pomogę Ci bo i tak nic lepszego nie mam do roboty...

- Magów? Tak, ale magia nie zadziała, sądzisz, że poprzedni nie próbowali? - potrząsnąwszy głową przeciągnęła się - Zaczekaj tutaj, niedługo wrócę.
Z tymi słowami odwróciła się i zaczęła oddalać się węsząc...

Deth został ponownie sam...
Minęło kilka godzin nim kotołaczka powróciła, słońce stało już wysoko na niebie, pomimo to panowała dość niska temperatura, a na horyzoncie zbierały się chmury.
Rzuciwszy mężczyźnie pod nogi upolowanego zająca Risha przysiadła kilka kroków dalej. Co jakiś czas niespokojnie zerkała na niebo, gdyby zaczęło padać z cała pewnością nie poprawiłoby to jej i tak nie najlepszej sytuacji.


Uruf:



Biała wilczyca przez całą drogę zachowywała milczenie, sądząc jednak po pewnym kroku dość dobrze znała okolice, przez które dane im było podróżować, z ulga jednak powitała przerwę w podroży.
Przed nimi roztaczała się krajobraz, który można by uznać za piękny - dziewicze, nie zagospodarowane przez ludzi tereny, nawet tutaj jednak znać było ślady wojny - gdy wiatr wiał im w twarz wyczuwali w nim ledwo wyczuwalna woń śmierci.

Na swej drodze jednak nie napotkali śladów większych bitew, częstsze były również ślady zwierząt.
Ku swej nieskrywanej radości para zaskoczyła nad strumieniem rocznego jelenia, zanim zwierzę zdołało uciec dopadli je, dzięki czemu tego wieczora prócz obfitości wody mogli również zaspokoić głód.

Słońce powoli lecz nieubłaganie chyliło się ku zachodowi zabarwiając krwawo całą okolicę.
Światło to przypomniało jedynie Urufowi spojrzenie oszalałych oczu zjawy ze snu, mimowolnie wzdrygnął się na wspomnienie bólu. Widząc to Naira - leżąca obok niego nad korytem strumienia - uniosła łep i spojrzała nań pytająco.

- Wszystko w porządku?

 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 23-12-2010, 19:11   #8
 
Nexus6's Avatar
 
Reputacja: 1 Nexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumny
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eFoaFw0MqMY[/MEDIA]

- Nie wiem – burknął - Miałem dziwny sen, wolałbym o nim zapomnieć. Obudził jedynie wspomnienia.

- Oh... - słysząc jego słowa trąciła go pieszczotliwie pyskiem - Rozumiem... Nie przejmuj się, to tylko sen.

Najedzony niemal do syta rozejrzał się leniwie po okolicy. Przyjrzał się uważnie wilczycy, zachodząc w domysły dlaczego właściwie z nim jest.
- Czego szukasz Nairo? Co skłoniło cię do wędrówki?
- Stado musiało odpocząć. Nie lubie siedziec bezczynnie, czemu więc nie miałabym ruszyć z Toba, w ten sposób widzę, co się dzieje, mogę działać... - ziewnęła rozleniwiona.

- Myślisz że uda ci się znaleźć jakieś przystępne tereny łowieckie? Uważam że może być ciężko, choć nigdy nie opuszczałem swojego lasu więc mogę się mylić. Martwi mnie tylko jedna rzecz - po chwili namysłu kontynuował dalej - nie wiem czy nie oszalałem. Wybieram sie w poszukiwanie kogoś kto zjawił się na chwile w moim śnie. Ta osoba może nawet nie istnieć. Czy przywiązujesz wagę do snów? - zwrócił się z pytaniem w głosie do Nairii.

Przechyliwszy łeb w bok wilczyca przez chwile przyglądała się pobratymcowi ze zdziwieniem.
- Czasem.. tylko czasem - sny się sprawdzają. Sądzisz, że mogłeś widzieć maga? Słyszałam, że niektórzy potrafią dotknąć umysłów innych, może Ciebie spotkało właśnie coś takiego?
Zamyśliła się.

- To była kobieta. Niema pojęcia kim lub czym była. I chyba prędko się tego nie dowiem.
- Cholera jasna - zaklął w myślach.

Rozglądając się czujnie, uniósł na chwile łeb, wciągając w nozdrza zapach powietrza.
- Myślę że to dobre miejsce na nocleg, tym bardziej że przed nami jeszcze długa droga.

- Tak, chyba masz rację. - zastrzygła uszami, na moment w jej ochach cos błysnęło. Niespodziewanie pociągnęła go żartobliwie za ucho i przeciągnąwszy się szczeknęła radośnie. - Chodź, sprawdzimy, czy nie ma w pobliżu świstaków, UWIELBIAM świstaki!

Uruf westchnął, spoglądając nań rozczulony - Świstaki mówisz. Z ochotą. - rzekłszy to poderwał się do pionu.

Drepcząc po mokrym piasku wzdłuż strumienia, zatrzymali się na skraju wodospadu. Hipnotyzujący szum wody i głębia przepaści niemal popchnęły go do skoku. Obejrzawszy się za siebie ujrzał liżącą łapy Nairę, raptownie odzyskując równowagę, po czym rzucił się biegiem w pobliską kępę zieleni w nadziei na upolowanie czegoś przed nią.

Wilczyca z zapałem węsząc wokół poszukiwała znajomego zapachu, co prawda świstaki o tej porze powinny już spać głęboko pod ziemia, nie zniechęcało to jej jednak prze entuzjastycznym rozkopywaniem wszelkich obiecujących miejsc. Wreszcie, po kilkunastu minutach poszukiwań, zziajana, bez najmniejszej nawet zdobyczy, za to w zdumiewająco dobrym na stroju ułożyła się na ziemi i zaczęła zlizywać brud kalający jej jasne futro.

Za zasłoną drzew dało się słyszeć szarpnięcia i trzaski pękających gałęzi. Po kilkunastu minutach z cienia wyłonił się Uruf niosący coś w zębach.
- Może to nie świstak ale smakuje podobnie – rzekł, puszczając na ziemie martwą wiewiórkę.

Podsunął w milczeniu nosem zwierzątko w kierunku wilczycy, czekając na reakcję, samemu przetaczając się na grzbiet w celu podrapania się w niedosięgalnych miejscach.

Ta machając z zadowoleniem ogonem, przytrzymała futrzaka łapami i starannie rozdarła go na dwie mniej więcej równe cześć. Podsuwając mu jego cześć łupu z wyraźnym apetytem zaczęła zjadać swoją część.

Zanim Uruf zabrał się do swego kawałka mięsa, przyglądał się jej przez chwile, podziwiając jak je. Nie spuszczając z niej wzroku wbił zęby w futrzaka, mechanicznie przeżuwając. Skończywszy jeść swój kawałek położył głowę na jej grzbiecie i przymykając ślipia powoli zaczął zapadać w głęboki sen.

Nad ranem obudziło ich błogie… krakanie wron osiadłych na pobliskim drzewie. Otrzepawszy futro ze śniegu i ziewając leniwie, wrócili na trakt prowadzący ku dalszej drodze na zachód. Nieśpiesznym truchtem przemierzali coraz bardziej obce lądy na dobre oddalając się od domowego ogniska.
 
__________________
W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.

Ostatnio edytowane przez Nexus6 : 23-12-2010 o 19:14.
Nexus6 jest offline  
Stary 27-12-2010, 09:56   #9
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Risha zniknęła Deth postanowił nazbierać chrustu i rozpalić ognisko. Wiedział że wcześniej czy później ona wróci, a nie liczył by przyniosła cokolwiek co bez porządnego przypieczenia nadawało się do jedzenia. Gdy już udało mu się dokonać tego „małego cudu” i mógł poczuć rozgrzewający go ogień, Deth położył na ziemi miecz, i zdjął ze swojej dłoni żelazną rękawicę i na chwilę zamyślił się. Słowa kotki nie były niczym dla niego przyjemnym jednak postanowił zająć się obecnym zadaniem. Świat nie wydawał się taki zły tutaj, tylko te wszystkie zbiorowości. Zmarszczył brwi.

"Lordowie, zmiennokształtni , hybrydy, smoki, Sidhe… eh co to za szajs. A i ludzie. Ciekawe jaki poziom cywilizacji tutaj prezentują. Bogowie, właśnie ciekawe do jakich Bogów się modlą…"

Wojownik siedział tak z zamkniętymi oczami, co pozwalało mu się łatwiej skoncentrować. Wyczulił swojej zmysły na to co dookoła niego, na szum drzew, powiew wiatru. Milczał, oczyszczał swój umysł ze wszelkich emocji i doznań. Chciał być spokojny i czuł że musi dostosować się do nowego środowiska jak najszybciej. Gdy Risha wróciła z upolowanym zającem rzekł uśmiechając się:

- Wolisz surowe czy troszkę przypieczone ?

Wyjął z przypiętej do pochwy nóż i zaczął pozbawiać zająca futra. Gdy już go przygotował, poszukał jakiegoś kija i zaczął poszczególne kawałki przypiekać. Gdyby zmiennokształtna chciała surowe, Deth przekroił mięso na pół dzieląc się nim z nią. Spoglądał od czasu do czasu na nią, aż zaciekawiony rzekł:

- Potrafisz również przybrać ludzką formę, czy takowej nie macie? Jakich tutaj macie Bogów? Opowiedz mi o swoim „ludzie”, skąd się wywodzicie, jakie macie zasady i reguły, które panują w waszej społeczności i czemu polujesz sama a nie z jakimś miłym kociakiem – pokazał szeroko zęby gdy wymówił ostatnie zdanie, jakby rzucał jej wyzwanie by się otworzyła.

Mięso spokojnie przypiekał, gdyż nie lubił jadać surowego, a skoro ma ognisko przy którym i może się ogrzać to czemu nie ułatwić sobie życia. Deth nie lubił iść pod górkę, zawsze starał sobie ułatwiać życie, pokonując je nierzadko na skróty. Gdy już uznał że mięso jest dobrze przypieczone począł je jeść, pomagając sobie nożem w tym celu. Cały czas słuchał Rishy i tego co może jeszcze powiedzieć o tym świecie. Każde słowo skrzętnie notował w pamięci, bo kiedyś może mu się to przydać a nawet uratować życie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 02-01-2011, 21:45   #10
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Deth:



W odpowiedzi na pytania mężczyzny wzruszyła jedynie ramionami przysiadając na skraju obozowiska mrucząc coś pod nosem z wyraźnym przekąsem.
Następne kilka dni minęło im w podróży, wraz z upływem czasu pogoda pogarszała się, a trudny teren nie ułatwiał wędrówki. Nocami bywało tak zimno, iż nawet pomimo ognia Deth marzł - pomimo, że towarzyszka zaczęła sypiać obok ogrzewając go własnym ciałem - jak dotąd jednak nie ukazała mu swej ludzkiej twarzy, a większość czasu i tak spędzała na zwiadzie i polowanie - z reguły niezbyt udanym.
Wychudzony zając, dzika gęś, czy kilka ryb złapanych w górskim strumieniu było najlepszym na co mogli liczyć.
Pomimo to choć zmęczeni i głodni wreszcie dotarli na podgórze, gdzie bardziej zalesione tereny oferowały im chociaż schronienie przed wiatrem i śniegiem...

W końcu, po kilku dniach niebo rozpogodziło się - tego wieczoru para zatrzymała się na niewielkiej leśnej polanie.
Ognisko plunęło wesoło rzucając migotliwe światło na otaczające podróżnych drzewa, a przypiekająca się nad ogniem przepiórka - nagroda za kilka godzin skradania się po lesie - roztaczała wokół apetyczna woń.
Zmiennokształtna siedząc obok mężczyzny przeciągnęła się lekko i ziewnęła przymykając złociste ślepia.

- Teraz powinno pójść łatwiej... Zostały jeszcze jakieś dwa, może trzy dni zanim znajdziemy się na w miarę płaskim terenie. - wyszczerzając długie kły w przypominającym uśmiech grymasie spojrzała na towarzysza. - Tam powinniśmy znaleźć lepsze schronienie.

Uruf:



Mijały kolejne dni - Naira i Uruf nie napotykali jak dotąd na żadne godne uwagi miejsca, spalone wioski omijali z daleka, na ich drodze zaś nie widac było świeżych śladów rabusiów...
Przynajmniej przez jakiś czas.

Słońce wciąż stało wysoko, gdy zwietrzyli woń gnijących ciał, zaniepokojeni tym podążyli dalej by wkrótce znaleźć się na skraju zaścielonego trupami pola bitwy.
Szczątki istot wszystkich biorących w wojnie raz leżały niepogrzebane - niektóre w tak dalekim stopniu rozkładu, iż trudno było je już rozpoznać.
Pośród tego pola śmierci wilki dostrzegły jakiś ruch... Kilka sylwetek szperających wśród poległych, niczym banda kruków zlatująca na żer.

Wtem wiatr powiał w stronę towarzyszy niosąc smród śmierci... i czegoś jeszcze, czego młody wilkołak nie potrafił rozpoznać.... choć jego towarzyszka najwyraźniej tak.
Naira zjeżyła sierść i przypadając do ziemi zawarczała cicho.

- Hybrydy... - głos niewiele głośniejszy od szeptu przepełniony był obrzydzeniem - Jest ich tu z trzech... Nie... czterech. - ruchem łba wskazała następną sylwetkę - Mają węch prawie tak dobry jak my, powinniśmy uważać. - z tymi słowami zerknęła na ciemnofutrego towarzysza z wyraźnym wahaniem z ślepiach.

Zważywszy na przemieszczające się sylwetki dawnych żołnierzy Lordów próba przekradnięcia się w linii prostej byłaby niemal na pewno skazana na porażkę, choć z drugiej strony ominięcie pola bitwy z cała pewnością zajęłaby parze przynajmniej dzień...
A przecież na horyzoncie widać już było rzekę przecinającą cały kraj - nieomylny znak, że idą we właściwym kierunku...
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172