Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2010, 00:34   #116
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Żeby chora niby kobieta miała tyle siły w płuchach...
W uszach Bareda jeszcze dźwięczał nie tyle krzyk, co wrzask, jaki wydobył się z gardła Cristin. Nic dziwnego, że jak spod ziemi wyrośli strażnicy. Akurat tym razem Bared nie miał nic na sumieniu, ale i tak ich widok nie sprawił mu najmniejszej przyjemności. W dodatku raczyli się wynieść dopiero wtedy, gdy Cristin ich zapewniła, że wszystko jest w porządku...
Nie do końca mówiła prawdę. Przekazywane im w taki ciekawy sposób informacje od zleceniodawców były bolesne w formie, nieprzyjemnie przypominały o istnieniu owych zleceniodawców, oraz mogły na nich wszystkich sprowadzić kłopoty. Demonów najwyraźniej to ostatnie nie obchodziło - widocznie miały nadzieję, że w razie niepowodzenia wyprawy znajdą sobie kolejnych nieszczęśników.

Pojawienie się nowej uczestniczki wyprawy spotkało sie z mieszanymi uczuciami. Ale to była prywatna sprawa każdego z członków wyprawy. Bared cieszył się, wyznając zasadę 'im nas więcej, tym większa szansa na osiągnięcie sukcesu". Przynajmniej w tego typu sprawie. W dodatku była to kapłanka. Prawdziwy skarb.
Z tą radością mieszało się również nieco wyrzutów sumienia, jako że nie poinformował dziewczyny, jakich wspaniałych mają mocodawców. Ale gdyby był bardziej szczery, to nie miliby nowej członkini wyprawy, a być może siedzieliby teraz w ciemnym loszku, czekającna kogoś, kto wydrze z nich wszystkie tajemnice. Wraz z życiem zapewne, co według wielu było należytą zapłatą za wysługiwanie się demonom.

Niedługo okazało się, żeprzynajmniej jedno z nich nie będzie się musiało martwić tym, co się stanie gdy się ludzie dowiedzą o współpracy z tanarii. Turion zleciał z konia i okazało się, że żadne umiejętności nowej towarzyszki podróży nie są w stanie przywrócić go do życia.
Czy tak miało być, że ledwo kogoś zyskiwali, to od razu musieli kogoś stracić? Zjawiła się Cristin, zaaresztowano Takshora. Dołączyła Elora - zmarł Turion.
Fatum jakieś ciążyło nad wyprawą, czy też los postanowił poznęcać się nad nimi, jakby nie mieli dosyć kłopotów?Trudno było to powiedzieć.
Pozostawało pogrzebać Turiona i ruszyc dalej.

Druid trafił do grobu, w przeciwieństwie do większości jego bagażu. Bared nie zamierzał przetrząsac mu kieszeni (szczególnie że Elora wszystko obserwowała), ale nie miał w planach pochowania wraz z Turionem całego jego dobytku. Do groby powędrował zatem kij druida, zaś jego plecak trafił w ręce łotrzyka.
Szybka inwentaryzacja pokazała, że drużynie, niejako w spadku, pozostało około dwóch tysięcy sztuk złota, mikstury leczące i zwoje z zaklęciami, z których połowa od razu trafiła do rąk kapłanki.
- Tak czasem bywa, Eloro, że ktoś nas opuszcza. Jeśli uda się trafić na spadkobierców Turiona - wyjaśnił - to oddam im jego część. Ale, prawdę mówiąc, nawet nie wiem, czy ma jakichś krewnych, bo o nikim nie wspominał. A zwoje bardziej przydadzą się tu i teraz, niż komuś, gdzieś i kiedyś. W mieście odprawimy modły za jego duszę. Potem wyprawimy stypę i pożegnamy jak przystało naszego dobrego towarzysza, przy okazji wspominając razem przeżyte chwile.
Kapłanka uśmiechnęła się przez łzy do Bareda, ale bardzo słabo. Pociągnęła nosem, pokręciła lekko głową, lecz nic nie powiedziała.

Trudno się dziwić tym, którzy mieli zwarzone humory. Nikt nie lubi tracić towarzyszy podróży,w dodatku w taki sposób.Żeby chociaż zginąłw walce... To było bardziej zrozumiałe. Chociaż tak samo niewesołe.

Widok zamkniętych bram miasta nie wpłynął pozytywnie na panujący w drużynie nastrój, zaś otrzymane dzięki Cristin wieści wyglądały jak powtórka kiepskiej komedii.
- Znowu wilkołak? - Bared pokręcił głową. - Uczepiła się nas ta bestia, nie ma co...

- Skąd wiadomo, że to wilkołak? - zwrócił się do oficera. - I jaka jest nagroda za łeb tej bestii?
- Tako stwierdził łowczy, który akurat jest w mieście. A orzekł to na podstawie dwóch rozszarpanych ciał co to je znaleźliśmy dziś rano. - odparł pułkownik. - Za samo zabicie stwora jest dwanaście tysięcy. Całkiem pokaźna suma... A za łeb w nie naruszonym stanie dodatkowe sześć. Razem osiemnaście.
- W takim razie zaraz powiem, co postanowimy - odparł Bared, ukrywając zaskoczenie wysokością kwoty. - Nie mogę sam zdecydować.

- Nie znam cennika - powiedział dużo ciszej, tak by go słyszeli tylko towarzysze - ale zapłata wydaje mi się całkiem dobra.
Chociaż Elora cieszyła się jak dziecko z możliwości przeżycia pierwszej w życiu przygody, Bared nie był aż taki szczęśliwy. Jak już wolałby jakiegoś zwykłego stwora. Parę wilków, niedźwiedź. To by było coś w sam raz dla nowicjuszki. Ale wilkołak to byłoby raczej rzucanie na głęboką wodę kogoś, kto ledwo potrafi pływać.
- To jedyne miejsce w okolicy, gdzie możemy uzupełnić zapasy - stwierdziła Cristin. - Poza tym mamy tam spotkanie.
Nie wyglądała na szczęśliwą, ale z jej słów wynikało jasno, jakie jest jej zdanie.
- W takim razie trzy osoby za wejściem do miasta - podsumował dotychczasowe wypowiedzi Bared, dorzucając do tego swój głos. - Jaka jest wasza decyzja? - zwrócił się do pozostałych.
 
Kerm jest offline