Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2010, 04:07   #309
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
część pierwsza - Strażnica Wschodu

Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.

Najniższa bryła twierdzy, jadłodajnia

Śmiech Bayushiego był ostatnim, który ucichł. Sasori, skomplementowany, uśmiechnął się jedynie i rzekł:

- Zwykle dajemy dwa. Pierwszego na głowę, a drugiego, kiedy się delikwent odturla wrzucamy na siedzenie. Na to nie ma mocnych.

Odruch nakazał panu Bayushi natychmiast poderwać się i sprawdzić siedzenie. Kiedy z wielkim trudem mężczyzna go zwalczył, wydało mu się, że lekko przechylony Sasori skupia wzrok na oparciu za jego plecami. Narastający strach przed użądleniem i jeszcze nie uspokojone do końca nerwy zmusiły młodzieńca do kolejnej gwałtownej - choć daleko mniej niż poprzednia - reakcji.

Zgodnie z jego podejrzeniami - bezpodstawnej. Nie było nic na jego siedzeniu. Sasori roześmiał się triumfująco. Pozostali roześmiali się znowu.

Bayushi miał nadzieję na pewną drobną zemstę, kiedy opowiadał o rzeczach dziejących się na Murze. Wyglądało to dobrze, przynajmniej z początku. Wieści o ruchach wojsk, o śmierci chui Hida, to ich poruszyło. Tak sądził, patrząc na tych, których widział. Ale wkrótce z tyłu dobiegł go głos:

- Hida Sago kipnęła? - niedowierzanie w nim zidentyfikował od razu. Druga emocja sprawiła mu większy kłopot. Nie spodziewał się... radości. Radosne niedowierzanie najmłodszego z grupki szybko przerodziło się w niemiły dla ucha Skorpiona triumf. - Nareszcie! Słyszycie chłopaki! Kipnęła! Ta suka nie żyje! Nareszcie!!

Sasori cisnął miską z resztkami posiłku. Trafił bezbłędnie i krzykacz poleciał do tyłu, by poderwać się w chwilę potem i znieruchomieć, widząc lodowate spojrzenie Hidy.

- Posprzątaj po sobie, mały - rzekł Sasori, z niespodziewanie przyjaznym uśmiechem - I nigdy więcej tak nie mów, a się nie pogniewam.

Bayushi stwierdził, że przyjazność uśmiechu mężczyzny najwyraźniej napełniła pozostałych strachem. Ten zaś - nadal przyjaźnie uśmiechnięty - rzekł doń:

- Masz rację Bayushi-san. Takie wieści nas kompletnie nudzą. Legendarna wiedza Skorpionów nie jest bezpodstawna, skoro to wiesz. Jak widzę, nie zagramy. Szkoda. Dziękuję za urozmaicenie wieczoru, tak czy inaczej. Dobrej nocy.


Najniższa bryła twierdzy, ulice

Pewnych rzeczy nie dało się nie dostrzegać. Kiedy Skorpion szedł szerokimi korytarzami parteru wieży, zauważał jej chcąc nie chcąc.

Nędza. Bieda. Beznadzieja. To, co tutaj się znajdowało, tchnęło tymczasowością bardziej uzasadnioną, niźli dyktowałyby nawet potrzeby strategiczne bądź taktyczne.

Oczywiście - ten poziom twierdzy służył - z punktu widzenia logistyki - jedynie jako punkt przeładunkowy pomiędzy posterunkami obronnymi wyżej oraz światem zewnętrznym, ale i tak Manji współczuł wszystkim tym, którzy tu mieli kwatery. Wyjąwszy znośne lokale dla gości, reszta wyglądała dość mizernie.

Chociaż korytarze były przestronne na tyle, by zwać je ulicami...

Miasteczko wokół twierdzy

Pobyt u zielarza uzmysłowił Skorpionowi parę innych rzeczy. W tym miejscu ciężko było o rzetelny zarobek czy bezpieczny interes. Co oznaczało, że pewnie większość samurajów stąd 'dorabia' na boku i ma może nawet wyższe pensje niż ich krajani parający się zwykłymi dla Krabów rzeczami.

Myśl była uderzająca. Podobnie jak w Ryoko Owari, tutaj zapewne dochodziło do obrotu sporymi sumami... choć zapewne w mniej barwnych okolicznościach. Wiązało się to z paroma faktami. Po pierwsze, najlepiej tutaj będą poczynali sobie nie cieśle, czy stolarze, zwykle stojący na szczycie kasty heiminów. Nie, tu partnerami będą kupcy. Ci zaś będą - dla ochrony przed panami samurajami wykorzystywać ashigaru 0 w końcu u Kraba nawet chłopi mogli nosić bronie drzewcowe - a stając przeciw tuzinowi wyszkolonych włóczników niejeden samuraj musi ulec. To jednak nie do końca pasowało. Brakowało tu kupieckiej rezydencji odpowiedniego pokroju. A przynajmniej brakowało, póki patrząc na strzechę w domu Ichizo, Manji nie pojął kolejnej rzeczy. Postawić w tym grajdole kupiecką rezydencję znaną w jego rodzinnych stronach oznaczało się wyróżnić. Gokudo* nie chcieliby się wyróżnić. Nie tak. Zatem należało szukać czegoś, co doskonale wpasowałoby się w krajobraz, zarazem miało miejsce na spotkania większej ilości ludzi (tajne jak i jawne) oraz na spotkania dyskretne, bez świadków.

Jeśliby oczywiście chciało się w to wchodzić.

W końcu miał już zioła. Miał już informacje. Może nie wszystkie, ale Ichizo naprawdę był gadatliwy. I raczej nie kłamał, z tego, co widział młody Bayushi. Zatem...

Nie wiedząc kiedy dotarł przed kwatery. Cóż - nie były szczególnie daleko od chaty zielarza, zatem nie zajęło to szczególnie długo.


Sala ćwiczeń

No-dachi pozostawało skażone, choć na swój sposób - pewne. Złośliwiec mógłby zauważać, że tak naprawdę zasmakowało ono krwi pomniejszych stworzeń z Ziem Cienia. Że krew jedynego usieczonego nim oni mogła wyparować - w końcu sama Zaberu walcząc ze swoimi wrogami przyjęła bez śladu ciosy, które człowieka rozsiekłyby na części. Oni no Kyoso potrafiły być przeciwnikiem duchem... podobnie jak zjawy, które teraz siekł młody Mirumoto dla ukojenia gniewu.

Co mógł zrobić? Jak dojść sprawiedliwości? Czy w ogóle, skoro tutejsi panowie nie dbali o los - w końcu swojej własności - chłopów?

Co jemu do tego? Czy nie będzie to nieuprzejme?

A jednak nauki wyniesione z domu, z obserwacji ojca czy wspólnych wędrówek z dziadkiem - nie pozwalały rękom zaprzestać. Coś, co Fukurou najchętniej nazwałby własnym poczuciem sprawiedliwości kipiało gniewem.

Smok gniewu. Zaprawiony bezsilnością i frustracją, wynikłą z niemożności natychmiastowego działania.

Istotą bushi ma być pusty umysł. Zdolność uderzenia w każdej chwili. Istotą Mirumoto miał być praktycyzm. Masz dwa miecze, dwie ręce, masz zabić, nie zastanawiać się nad postawą czy krokiem czy oddechem.

Nawet, jeśli brak tego oddechu każe wbić w ziemię, opaść na kolana i go mocno, kilkakrotnie zaczerpnąć.

Refleksyjne pytania czyniły swoje. Łuska po łusce, rozbijały furię smoka. Gniew cichł. Pomagały cięcia, zbyt zamaszyste by je gdzieś naprawdę wykorzystać... poza właśnie gaszeniem furii. Wyżywaniem się.

Nadal jednak należało to kontynuować by osiągnąć efekt, o jaki chodziło Fukurou. Młodzieniec zebrał się i ponownie rozpoczął pełne złości machanie ostrzem.

Do dojo ktoś wszedł. Smok jednak miał swój mały okrąg, którego przestrzeń dyktowały kolejne kroki kata. Miał swój problem i swoją furię na których się koncentrował.

Nie zauważył.

Przynajmniej, dopóki pierwszy cios nie zagrzechotał o jego pancerz.

Wytrącony z równowagi Fukurou niemal z irytacją warknął na przeszkadzajęcego niezgrabę. Część młodzieńca miała ochotę z miejsca tamtemu odwinąć, wykorzystując jego - lekki przecież - cios jako zdradziecki atak - nawet kiedy Smok wiedział, że takowy nie wchodził przecież w grę, to jednak lekkie zacięcie natręta mogłoby mu tylko wyjść na zdrowie i nauczyć nie tylko manier, ale i zdrowego rozsądku.

Niezależnie jak lekko kogoś stukniesz tetsubo w zbroję, kiedy ćwiczy on kata jest to co najmniej nierozsądne.

Panując nad sobą Mirumoto wbił widowiskowo ostrze w drewno podłogi. Przez głowę przeleciało mu, jak podobny staje się do Krabów wśród których przebywał. Pomyślał o łaźni, o tym, czy wspomnieć zajście Akito. Przypomniał sobie Kuni i jego na wieczór odłożoną partyjkę go. I czekał, zbierając oddech, aż ten dziwnie promiennie uśmiechnięty doń Krab coś powie. Modląc się, by to było dla odmiany coś sensownego, co nie rozbudzi dalszej irytacji. Czekał, bo gniew buzował w nim na tyle silnie, że słowa, jakie przychodziły teraz na język nie były godne. A Fukurou nie chciał robić sceny.

- Może ja posłużę za partnera, Mirumoto-san - odezwał się tamten zaskakująco chciwym głosem. - Też jest parę rzeczy, które budzą mój gniew.

Miał pełną zbroję. Miał tetsubo. Zaczepił go. Sam się prosił...


Kwatery chui

Dłuższa chwila ciszy minęła, w której nikt się nie odzywał. Akito skoncentrował się na jedzeniu, nie mając właściwie pomysłu co zrobić z reakcją Aiko-san. Ta milczała, niewiele jedząc i kompletnie ignorując mężczyznę, któremu - bądź co bądź - poświęcała jeszcze przed chwilą sporo uwagi. Chui milczał, w - zdawało by się - zamyśleniu.

Akito dopiero po założeniu prezentu od Skorpiona poczuł się śmielej. Przynajmniej na tyle, by raz jeszcze przerwać ciszę:

- Interesuje mnie też przeprawa przez Shinomen Mori a w tej sprawie każda wskazówka, a jeszcze lepiej przewodnik byłby nieocenioną pomocą.

Zapadła cisza. Hiruma milczała jak zaklęta. Chui dopiero po chwili zareagował:

- Shinomen? Hida-san, czyli nie wyruszasz do Sunda Mizu Dojo? I dlaczego Shinomen?

Chwilę potrwało zanim Akito wszystko opisał. Właściwie nawet nie wszystko. Kończył akurat, kiedy do komnaty wpadł młody chłopak, cicho rzucając:

- Panie, nie wszedł do gospody czy herbaciarni. Udał się wprost do gorzelni i zażądał sake. Pije w swoich kwaterach. Przepraszam, dopiero teraz się zorientowałem.
- Ilu ludzi jest przy nim teraz?
- Dwu panie.
- Za mało. Pamiętają, że nie może mu się stać krzywda?
- Tak panie - potwierdził chłopak, wciąż pozostając w ukłonie.

Chui przeniósł wzrok na Akito. Jakby go szacował.


Kwatery gości

Posłania leżały jak je zostawił, brakowało jedynie długiego miecza Mirumoto. Oszacowawszy szybko pomieszczenie, Manji był skłonny stwierdzić, że nic innego nie zginęło. Nim jednak zdążył ustalić cokolwiek więcej, poczuł dziwny dreszcz na karku, specyficzne uczucie, kiedy włosy człowiekowi stają dęba. Obrócił się.

Znany mu mężczyzna obserwował go opierając się o drewniane drzwi komnaty.

- Powinieneś się pospieszyć, Manji. Inaczej będziesz miał jednego towarzysza... - znaczące zawieszenie głosu, spojrzenie w sufit, trochę na ukos - mniej.


----------------------------------------------------------
* gokudo - Skorpion wie, w końcu sam jest denty.... ekhem
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline