Szczęśliwe znowu mu się udało. Cała sytuacja była prosta jak postrzelenie siebie samego. Z pomocą dwóch jeszcze w miarę nowych stalkerów (chociaż dwa miesiące życia w Zonie to i tak wielkie osiągnięcie) bandyci albo skiśli, albo uciekli.
Łup po całej sytuacji go nie bardzo zadowolił. Wystrzelił jeden magazynek, zdobył dwa. Rewelacja. Był wniebowzięty. Granatem, a raczej jego stanem się zbytnio nie przejmował. Tak też bywa, że trzeba korzystać ze wszystkiego co się tylko da.
Złoczyńcy, słudzy Szatana w domu zostawili coś jeszcze. Wraz z dwoma stalkerami nie umknęło to uwadze nieposkromionego Maksa, który brnął do przodu niczym lew. Nie zniechęcił go nawet zapach jednego z poległych bandytów, od którego wiało jak z gaci bosmana po fasoli.
Skrzynka nie wyglądała okazale. Właściwie to chyba nic w Zonie nie wyglądało okazale, prócz broni i artefaktów. Widoki zniszczonych wielkich budynków może i budziły pewien szalony zachwyt, ale napawały strachem każdego kto je mijał i słyszał ryki mutantów, kobiet zaś w Zonie nie było za wiele, tak więc ciężko było zawiesić na czymś oko i czerpać z tego radość. Aczkolwiek wybór dla Maksa był prosty. Miał trochę kasy i zapasowy artefakt do sprzedania na czarną godzinę, więc Meduzy go nie obchodziły tak jak możliwa zawartość skrzynki.
- Po dogłębnych rozmyślaniach wezmę skrzynkę, a wam zostawię dwa artefakty. Dzięki za pomoc, ja będę ruszał dalej tak jak i wy, tylko w drugą stronę.
Czergowski pożegnał się z nimi, rozejrzał się podejrzliwie czy nikt nie patrzy i z pistoletu odstrzelił zamek, tak by zawartości nic się nie stało, od góry. W jego oczach pojawił się złoty blask, gdy otwierał skrzyneczkę.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies
^(`(oo)`)^ |