Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2010, 15:20   #117
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Bard przeniósł wzrok na nowo poznanego mężczyznę: - Szlag by cię, widziałeś jakie cycki mi przepłoszyłeś?!
- Mówisz o tej marchewkowej? - upewnił się tropiciel żując kawałek szynki. - Nie wygląda na zbytnio zainteresowaną twoją osobą.
David parsknął: - Nie jestem tutaj by się przechwalać, ale wygląda na taką, która lubi to na ostro - szlachcic wyszczerzył kły -... a ja w przypływie miłosierdzia mogę się zlitować nad jej samotnością
- Fascynujące... - Kaldor znacząco uniósł brew. - Ale powinieneś się skupić na swojej aktualnej sytuacji. I na pytaniu, które ci przed chwilą zadałem.
- Ależ z ciebie nudziarz. - westchnął - W ogóle skąd żeś się urwał? Nie uważasz, że to niezbyt odpowiednie miejsce na TEGO typu rozmowy? He?
Łowca zaśmiał się.
- To jest "bardzo" odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy. Lokal, gdzie przyjmowani są goście zakonu. Kto tu będzie szukał jakichś szpiegów? Znasz takie przysłowie "Najciemniej jest zawsze pod latarnią"? - westchnął. - Za to wciąż się nie dowiedziałem, czemu wczoraj na siłę próbowaliście wepchnąć się w ręce Tormistów.
- Wiesz myślałem o nocy w jakimś ciepłym i przytulnym miejscu, O! Na przykład lochu. Po co zadajesz takie pytania? - pokręcił głową
- Bo nie jestem pewien, czy jesteście kretynami, czy może zupełnie nie orientujecie się w sytuacji! - wysyczał. - Chociaż i tak na jedno wychodzi. W jaskini niedźwiedzia powinniście siedzieć cicho i czekać na Cristin z jej bandą cudaków, żeby się stąd ruszyć. Na północ rzecz jasna. No, ale wy wolicie chodzić po mieście pełnym kleru Torma. - na koniec zaklaskał bezgłośnie.
- Kilku nadąsanych wieśniaków nie zrobi mi krzywdy. W mojej tabeli niebezpieczeństwa, SAM WIESZ KTO, jest o wiele wyżej o tych dewotów. A jasno polecili co mamy robić. Uwierz mi, nie chciałem wystawiać na próbę ich cierpliwości. Po za tym, pretensje powinieneś mieć do tej drugiej, jak jej tam? To ona startowała do wartowników. Cholera, to powinno być dla ciebie oczywiste! - teatralnie rozłożył ręce.
- Mniejsza o to. - machnął ręką w odpowiedzi. - Skoro jednak nie boisz się żołnierzy na mieście, to może mi pomożecie z tym wilkołakiem? Sprawa jest o tyle problematyczna, że zamknęli miasto. Nikt nie wejdzie, ani nie wyjdzie dopóki tego czegoś nie złapią. To oznacza, że będziemy dłużej czekać na "naszych".
-Hmm. Mów dalej
- Nie ma o za bardzo czym. - wzruszył ramionami. - Dziś rano znaleźli kilku rozszarpanych ludzi. Wezwali mnie wiedząc czym się zajmuję. Jasno im określiłem, że to robota lykantropa. Ale żeby kurwa od razu miasto zamykali to bym się nie domyślił... To i teraz trzeba ich złapać i ubić, żeby łaskawie otworzyli bramy.
- Uf. Widzisz jestem minstrelem. Człowiekiem sztuki, muzyki i takich tam. Jak niby miałbym ci pomóc dorwać wsiarza? Mógłbym poszukać języka, albo pozbierać plotki, ale jak sam zauważyłeś, to jest ryzykowne.
- To idź, zasięgnij języka. Moje tropienie swoją drogą, ale może ktoś coś widział w nocy, albo słyszał. - roześmiał się. - Mogę się nawet założyć, że znajdziesz całą chmarę takich "spostrzegawczych ludzi". Teraz, kiedy się wieść rozniosła, plotki będą szaleć po ulicach jak mało kiedy.
- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się szeroko
- Ech... ludzie... - pokręcił głową. - Jest jakaś tam nagroda za te bestie, liczona w tysiącach. A za ściętą i zachowaną głowę lykantropa płacą dodatkowo. Tylko pierw się trzeba dowiedzieć, jak go zachować w zwierzęcej formie po śmierci.
- Dobra wchodzę w to. Pogadaj jeszcze z … Amarettą. Zdaje się, że jest dzikuską. Pewnie też umie czytać z błota i takie tam. Może się przydać.
- Siedzi tu przecież, chyba nie jest głucha? - upewnił się. - Tropicielom niedobrze idzie współpraca w zakresie tropienia. Tylko byśmy sobie przeszkadzali... lepiej będzie, jeśli zdecydujemy się szukać tych bestii osobno.
- Dobra, ale nie licz na mnie w walce. Potrafię zabić, ale z pewnością nie wilkołaka. Nagrodą dzielimy się po równo, zgoda?
- Zgoda. Ale z tego co widzę, masz tu kuszę. Kup do niej "trochę" bełtów ze srebrnymi grotami i będziesz wyśmienicie wyposażony do walki z wilkołakiem.
- Yhm. Jak chcesz, znam pewną pieśń bojową, o dziwo potrafi zdziałać cuda. - poklepał swój Clairseach. - Masz jakąś zahaczkę? Coś od czego moglibyśmy zacząć?
- Ofiary znaleziono w stodole przy północnej bramie. Jak dotąd to mój jedyny trop.
- Są jacyś świadkowie?
- Biorąc pod uwagę, że mówimy o bezlitosnym drapieżcy, sądzę że gdyby byli jacyś świadkowie, to staliby się również ofiarami.
- Kim były ofiary?
- Bodajże... stajenny i jakiś nawoływacz propagujący poglądy tutejszego zakonu. Czemu pytasz?
- Być może ktoś kontrolował wilkołaka, albo i sama bestia kontrolowała swoje poczynania. Wtedy ofiary mogłyby być tropem.
- Teorie spiskowe nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. Najczęściej do bólu głowy. - skomentował Kaldor.
- Ale zbyt powierzchowne podejście do sprawy, może kosztować nas jej utratę - zripostował David.
- Jeśli nie my, to wojsko ich w końcu dopadnie. Tak czy inaczej wydostaniemy się z tego miasta. Od tej sprawy zależy tylko kiedy.
- Dobra, zabieram się do roboty od razu. Życz mi szczęścia. - zasalutował i zatrzepotał peleryną przy wyjściu. - Jak chcesz możesz do mnie dołączyć - rzucił w stronę tropicielki.
- Powodzenia. Ja też się zbieram. Chmury nadchodzą z północy, wieczorem może padać. A wtedy wszystkie ślady szlag trafi. - tropiciel wstał od stołu.

Ruszył na ulicę. Od razu udał się w miejsce wskazane przez Darreta. Spróbował dyskretnie dowiedzieć się co i jak, podpytać w obiecujących miejscach. Poświęcił na to czas do wieczora.
 
ObywatelGranit jest offline