Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2010, 10:42   #40
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Igan obudził się wczesnym rankiem, po czym pomamrotał coś pod nosem, ziewnął i zasnął znów. Naprawdę mu się nie chciało, nie o tej porze... W końcu jednak trzebabyło się ruszyć, głownie dlatego, że wrzawa z sali pod pokojem stawała się zbyt głośna, aby wyczulony słuch Igana był sobie w stanie z nią poradzić i ją ignorować. Zszedł na dół i zjadł nieśmiertelną jajecznicę o smaku pomyj z kawałkami czegoś co wczoraj zapewne było gulaszem, a przedwczoraj - pieczenią. Powiew świeżego powietrza na zewnątrz był bardzo miła odmianą po zatęchłym powietrzu w budynku. Mimo wszystko trzeba się było brać za robotę. Poszedł w okolice karczmy Jana Dwa Topory i zauważył, że nie dzieje się wokół niej nic szczególnego. Wnętrze chwilowo go nie interesowało - oczywiście nie osobiście - dość szybko udało się nawiązać wzmocnioną złotem znajomośc z synkiem rymarza, który miał się wszystkiego wywiedzieć. Umówili się na pobliskim placu targowym, który dawał Iganowi możliwość w miarę spokojnego czekania na informacje.


Występy grajków zawsze dawały możliwość stania i gapienia się, bez ryzyka podpadnięcia zbyt czujnym strażom miejskim czy zbyt przejętym mieszkańcom. Gapienia się i obserwacji. W zbiorowisku widzów Igan doś cszybko wypatrzył dziewczę urodziwe, zwinne i jak mawiano w fachu, z długimi palcami. Mało wprawne jeszcze, ale... z czasem. Igan uśmiechnął się i zaklaskał w dłonie wraz z innymi - bynajmmniej nie w wyniku akrobacji błazna. Kilka lat temu... Kilka lat temu on musiał tak wyglądać. Zastanawiał się przez chwilę, czy dziewczę jest członkiem trupy... Bardzo często wędrowne trupy współpracowały z jakimś kieszonkowcem, który wzmacniał zysk z przedstawienia. Cóż każdy orze jak może.

Powstał jakiś rozgardiasz i Mardock szybko ocenił, że palce dziewczęcia nie były dostatecznie długie. Dziewcze przemykało pomiędzy ludźmi ścigane przez szacowną matronę, jej syna i wrzaski "złodziejka, łapać złodzieja!". Igan przeszedł szybko kilka kroków mierząc idealnie pomiędzy dziewczę, a goniącego ją chłopaka. Chwilę później obaj leżeli na ziemi, a matrona sapała nad nimi jak piekarski piec przy wypieku. Straż zamajaczyła na horyzoncie, ale było już po wszystkim... Igan pozbierał się, otrzepał z przesadną dokładnością i powędrował do stoiska piekarza.


Było już koło południa, a małego nie było. Kiedy Igan zaczynał już myśleć, że mały był jednak z tych, którzy biorą kasę i dają dyla - chłopak pojawił się z całkiem pokaźnym i przydatnym zbiorem informacji. Najważniejszym pytaniem stawało się co radca Wisdbrom robił w okolicy? Coś planował? Czy po prostu również robił jakiś wywiad? Cholera go wie... Mnich z drowem gdzieś wywędrowali - miło, że zostawili informacje co robią i gdzie ich szukać w razie draki. Jednak przynajmniej żyli, to już było coś. Więc ich ekipa - co prawda w kilku różnych miejscach - ale funkcjonowała. To było coś. Coś z cyklu - banda cholernych indywidualistów... W każdym razie Mardock uśmiechnął się do małego:

- Masz dobry słuch i wzrok... Miej go dalej. Będę wieczorami, w okolicach karczy. Jak będziesz miał jakieś nowe informacje to mnie znajdź. - Chłopak chował monetę i zniknął w targowym tłumie.


*****


Igan powędrował na nabrzeże. Mimo wszystko coś trzeba było zrobić z bhaalitą. Dostał już trochę za swoje i wypadało przynajmniej go napoić... Okazało się jednak, że problem więźnia sam się rozwiązał... Dość drastycznie się rozwiązał. Ktoś go pobił, a na dokładkę zrobił z dupy dziurę wielkości kufla do piwa. Zakrwiawiony kawał kija leżał nieopodal. Igan odwrócił się z niesmakiem nie zajmując nawet badaniem od kiedy mężczyzna nie żyje. Pojęcie sprawiedliwości nie miało tu specjalnego zastosowania, ale oprócz sprawiedliwości było jeszcze kilka innych spraw. Zemsta była jedną z nich... W każdym razie rozdział pojmanych bhaalitów można było uznać za zamknięty - jeden spłynął z miasta, drugi nie żył; co znaczyło, że jeżeli ten podczas przyjemności z drągiem nie spiewał za głośno to sprawa była czysta. Ten zresztą nie wiedział za wiele, a i wielkość drąga nie nastrajała do koncentracji na jakimkolwiek temacie z wyjątkiem wszasków... Igan skrzywił się ponownie i wyszedł z rozwalającej się chaty. Na wszelki wypadek zrobił małe koło i wszedł z powrotem w "cywilizowane miasto". Było po południu, może koło trzeciej dziennej straży. Do wieczora było jeszcze sporo czasu, ale plan dnia Igana się wyczerpał. Postanowił jeszcze pojawić się u lady Yllaatris i ewentualnie uzupełnić informacje lub ustalić plan działań na dalsze godziny.
 
Aschaar jest offline