Nowi goście zaniepokoili Teu. Znaki Bane’a… i nietypowa złudna bestia… - Nie waż się jej atakować! Nie potrzeba nam tu dodatkowych kłopotów!- rozkazał Vraidemowi. Migopsy i złudne bestie to naturalni wrogowie. Wzajemna nienawiść i instynkt sprawiały, że każde spotkanie tych dwóch gatunków kończyły się bardzo krwawo. Elf czuł jak w Chowańcu wzbiera agresja i chęć mordu, jednak więź ze swoim panem skutecznie jak na razie blokowała jakiekolwiek działania. Elf wyciągnął kawałek pergaminu i napisał na nim: Przybyło do nas troje jeźdźców z symbolami Bane’a. Przedstawienia są już się w sumie skończyły, jak na razie spokój. Jeźdźcom towarzyszy Złudna bestia Xvima, potwór naznaczony plugawą mocą Bane’a. Zdaje się, że Zhenci znają tę grupę przybyszów i niezbyt ich lubią, czy raczej nawet boją się ich. Radzę zachować ostrożność. Nie jestem pewien kiedy będziemy mogli wrócić. Zdajcie raport co u was na reszcie pergaminu.
Złożył pergamin do rozmiaru małego prostokąta i wsunął pod obrożę Vraidema. -Zanieś im tę wiadomość, i uważaj żeby jej nie zgubić… – przekazał mu telepatycznie, wciąż czując rządzę krwi swojego migopsa. - Ma szczęście ta pokraczna zgrzybiała zmarszczyca – było to tylko jedno z określeń jakie złudne bestie miały wśród jego ludu - następnym razem może go jednak nie mieć. – i pobiegł do obozu, ostrożny, czujny, kierując się do Sabrie, którą chyba najbardziej lubił, oprócz Teu, z całej drużyny. - Oby nie było ku temu okazji… jesteś co prawda wzmocniony moją mocą, ale bestia ma sojuszników i nawet Zhenci się ich boją… w każdym razie jak będziesz wracał to uprzedź mnie, bo mogę być nieco zajęty. – rzucił mu na pożegnanie telepatycznie.
Tymczasem elf zatopił się w cienie. Ostatnio zaczął nieco wątpić w swoje zdolności chowania się w ciemności, i choć były potężne to nie zawsze dawały wymagany efekt. Teraz sytuacja była groźna, jeśli go nakryją może to się bardzo krwawo skończyć jednak… Lilawander mówił o kultystach Bane’a którzy zniszczyli tamtą karawanę… elfi mag nie chciały aby i ich to spotkało. Musiał zatem być przy rozmowie Zhenta z przywódcą kultystów, jak mniemał. Cienie owinęły mocniej jego ciało. Schowany w mroku poruszał się bezszelestnie, ciemność nie pozwalała nie tylko oczom, ale i uszom go widzieć czy słyszeć. Czekał na moment, aż Lady Labrera uda się na naradę, obserwując uważnie dookoła czy ktoś jest wstanie go zauważyć. |