Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2010, 20:34   #118
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Tancerz szedł przez miasto rozglądając się z zachwytem. Było to miejsce tak piękne jak w wizjach pokazał mu duch lasu. Rozglądał się zafascynowany, a Rozi siedziała mu na ramieniu machając nóżkami.Tancerzowi nie przeszkadzały wścibskie spojrzenia elfów i czasem ich ciche chichoty. Co jakiś czas ruszał swymi już wyleczonymi skrzydłami, zioła węży działały cuda. Rozglądając się za jakimś sklepem z odzieżą i podziwiając miasto świateł sprawiał, że wisiorki na jego głowie brzęczały delikatnie. Szajel odwrócił głowę by spojrzeń na naszyjniki na jednej z wystaw gdy usłyszał cichy i ostrzegawczy pisk Rozi, a potem uderzył o kogoś wywracając się razem z personą na którą przypadkowo wpadł.

Nieskończona jęknęła jedynie, upadając na cztery litery. Ostatnio coś za często zdarzało jej się upadać. Nim spostrzegła w ogóle na kogo wpadła, jej oczom najpierw rzuciła się różowa piżama osobnika. Dziewczyna w końcu jednak podniosła się na równe nogi, otrzepując swój strój z kurzu.
Wtedy spojrzała dokładniej na Skrzydlatego. Miał różowe włosy, co od razu spodobało się dziewczynie. W końcu i ona miała rzadko spotykany kolor.
- Przepraszam - powiedziała, uśmiechając się serdecznie do nieznajomego.

Szajel zamrugał kilka razy oczyma i spojrzał w górę na osobę na która wpadł. Zbadał ją od stóp do głów wzrokiem, nie zatrzymując go na żadnej części jej ciała dłużej niż na chwilę. Rozi która na skutek uderzenia spadła na ziemię wgramoliła się na ramię tancerza i lekko obrażona nadęła policzki. Szajel wstał z ziemi z gracją i poprawił włosy ręką co spowodowało kaskadę dźwięków jakie wywołały jego paciorki. Przeszył niebiesko-włosą dziewczynę rozmarzonym spojrzeniem i spytał.
- Czemu pani na mnie wpadła?

- Ja wpadłam? - spytała ze zdziwieniem, a jej wzrok powoli pokierował się ku dziwnemu kwiatkowi na ramieniu Nieskończonego. Chichiro przez chwilę wpatrywała się w istotę, by później znów zwrócić się ku nieznajomemu. – To nie ja tutaj chodzę z głową w chmurach... O RANY! Jaki ten naszyjnik jest piękny! - krzyknęła nagle, kiedy kątem oka spojrzała na wystawę.

Szajel spojrzał na naszyjnik który zobaczyła dziewczyna i cichutko spytał się Rozi - Naprawdę ja na nią wpadłem?- w odpowiedz dostał obrażone "Piii" które potwierdziło wersję nieznajomej nieskończonej. Arlekin podszedł do kobiety odrywając wzrok od naszyjnika i patrząc się na jej szyję dość nachalnym spojrzeniem. Przymrużył oczy jak gdyby niezwykle się nad czymś skupiał po czym znowu spojrzał na naszyjnik.
- Tak jak myślałem... Nie pasowałby Pani. Nie ten kształt i kolor. - mówiąc to uśmiechnął się wesoło i spojrzał w niebo głośno wzdychając.- Pięknie tu...

- Ma pan rację - odpowiedziała po chwili namysłu, kiedy to naszyjnik stał się dla niej jednak całkowicie nieprzydatny. Co prawda nadal był ładny, ale już nie dla niej. Westchnęła cicho i odwróciła się w stronę Nieskończonego. – Racja, bardzo pięknie. Choć już powoli zaczynam mieć dość Evanalain. Ale czeka mnie jeszcze bal, ach! - Ostatnie zdanie powiedziała bardziej sama do siebie, niż do nieznajomego, aczkolwiek wypowiedziała je dostatecznie głośno, by ten mógł ją usłyszeć.

Szajel opuścił głowę i spojrzał na kobietę, a oczy aż mu się zaświeciły.
- Bal? Jaki Bal?! - powiedział to wesoło i zakręcił się w kółko na pięcie rozkładając przy tym szeroko swoje różowe skrzydła. - Ja chce iść na Bal! - powiedział to do świata jako takiego, niczym dziecko które dowiedziało się właśnie o rozdawaniu darmowych cukierków. Gdy wykonał kilka zgrabnych obrotów znowu spojrzał na dziewczynę. - To co to za Bal?!

- Bal... No, po prostu bal - odparła. Kompletnie jej wyleciało z głowy z jakiej okazji był ten bal. Dobrze, że w ogóle pamiętała o tym, kiedy miał się odbyć! Nie... O tym także zapomniała. Ale Yasu obiecał, że po nią wpadnie, więc nie miała się czym przejmować. – Ale coś czuję, że będzie to coś wielkiego, coś spektakularnego, coś... Po prostu niesamowitego! I mam nadzieję, że będę mogła zagrać - powiedziała, uśmiechając się promiennie.

- Zagrać?- spytał Szajel zaciekawiony tym tematem. Jego rozmarzony wzrok co chwilę spoczywał na różnych częściach ciała kobiety, jak gdyby Szajel starał się dokładnie zapamiętać każdy kawałek jej ciała.- Gra Pani na instrumentach, czy jako aktorka? Prawda że tamta gałąź jest niezwykła? Tak dziwacznie poskręcana. - powiedział wskazując jeden z konarów drzewa. Szajel miał to do siebie że często zmieniał tematy rozmowy.

- Gram na instrumentach - odparła dziewczyna. – Jestem Tkaczem Pieśni - dodała z dumą, po czym spojrzała na gałąź. – Nieee, tam obok niej, troszkę na lewo i u góry jest o wiele ciekawsza. - Wskazała na jeszcze bardziej poskręcaną i na końcu rozdwojoną gałąź, na której dodatkowo zawieszony był niewielki lampion.

Szajel uśmiechnął się promiennie, wreszcie ktoś zwracał uwagę na podobne rzeczy co on!
- Faktycznie tamta jest ciekawsza. Ja jestem tancerzem, nazywają mnie Szajel...-- i jak zawsze w tym momencie młody Arlekin na chwilę się zaciął głośno przełykając ślinę.- Szaje Gentz... - powiedziawszy to przymknął lekko oczy jak gdyby bał się wyśmiania, lub uderzenia w głowę.

- Tancerz! Czyż to nie ciekawy zbieg okoliczności? - rzekła radośnie. – Gentz? Ach... Piękne nazwisko - odparła zupełnie poważnie. – Cudownie jest posiadać nazwisko, które ma swoje znaczenie. Chichiro Hope - przedstawiła się nieco niepewnie. Jak zwykle, bała się powierzchownej oceny po nazwisko. "Hope... Czy to nie czasem siostra Romualda Hope'a? Tego wspaniałego i przystojnego polityka?! Och, jej rodzice też niczego sobie, śmietanka arystoktacji!" na samą myśl robiło jej się niedobrze, ale zamaskowała to wrażenie uśmiechem, który nie schodził z jej twarzy.

- Nie lubię swojego nazwiska... - powiedział a barwa jego głosu w jednej chwili zmieniła się na niezwykle smutną.- Twoje jest hymm, normalne. - Szajel poruszył kilka razy wargami jak gdyby cicho wymawiał nazwisko nowo poznałej wirtuozki.
- Troszkę za krótkie nie uważasz? Nie do końca współgra z twoim imieniem. Tak na pewno nie do końca! - podsumował, a jego głos znowu powrócił do pierwotnej wesołości.- Masz tu jakiś sklep czy też robisz zakupy?

- Nazwiska niestety się nie wybiera, tak samo jak rodziny - mruknęła, spoglądając na chwilę w inną stronę. – Ja? Właściwie to tylko się przechadzałam tędy. - Wzruszyła ramionami. – A ty?

Szajel jak gdyby nie dosłyszał pierwszej części zdania. A może nie chciał słyszeć? Tak czy siak w żaden sposób na tą wypowiedź Nieskończonej nie odpowiedział, skupił się na pytaniu które mu postawiła. - Szukam nowego ubrania. Poprzednie prawie całe się spaliło, a w tym niewygodnie się tańczy. - powiedział głaszcząc Rozi po główce.

- Ach, to dlatego jesteś w piżamie! A ta mała istotka, to kto? - spytała, spoglądając na kwiatka i uśmiechając się do niego przyjaźnie.

- To jest Rozi. - powiedział głaszcząc delikatnie stworzonko po liściach. - Duch tego wielkiego lasu mi ją dał. Jest świetnym przewodnikiem i przyjacielem. - powiedział jak gdyby prezenty od duchów były rzeczą zwyczajną i powszechnie znaną. Rozi natomiast aż cała się zarumieniła od tych komplementów i zasłoniła się swoimi listkami.

-Witaj, Rozi - przywitała się, kłaniając się delikatnie przed kwiatkiem. – Jest taka słodka! Muszę przyznać, że zazdroszczę takiej towarzyszki - stwierdziła po chwili.


Rozi zrobiła głośne "Piii" i cała różowa ukryła się w worku na plecach Szajela.
- Jest bardzo wstydliwa - wyjaśnił tancerz. - A ty jesteś tu sama? - mówiąc to oderwał na chwile wzrok od swojej rozmówczyni i spojrzał na konary, jednak po chwili wzrok ponownie przeniósł na nią.

- Sama? - powtórzyła, zastanawiając się chwilę. – Tak, jestem tutaj sama, choć spotkałam... znajomego. Właśnie dzięki niemu mam zaproszenie na bal!

-My z Rozi nie jesteśmy sami. - powiedział nieskończonej.- Jest tu z nami Pan generał, Shakti, ten młody mag i taki dziwny wojownik. - mówiąc to Szajel wyliczał na palcach. - Wiesz gdzie tu można kupić ubranie?- zapytał zmieniając temat.

- Jesteście tutaj całą grupą? Generał? To jakaś misja? - spytała z ciekawości. – Ach, wiem, kupiłam tutaj niedawno piękną sukienkę. A właściwie została uszyta specjalnie dla mnie, choć o cenę musiałam się targować... - Przypomniała sobie, jak nisko ceniony jest jej seksapil w tym mieście. – Mogę cię zaprowadzić.

- Tak jesteśmy tutaj z misją. Mamy znaleźć tą "Tańczącą Błyskawicę" chyba tak ją nazywali. - powiedział niedbale, cóż sekrety nie były jego specjalnością, a po za tym czemu miałby nie mówić czemu tu przybył? - Było nas więcej ale sporo chyba zginęło, albo się pogubiło w lesie. -dodał po chwili. - A ile kosztowała Cię ta sukienka? Ładna była?- w to pytanie włożył o wiele więcej emocji niż w opowiadania o celach jego misji czy o śmierci towarzyszy.

- Zginęło? - spytała poważnym tonem, lecz zaraz o tym zapomniała, zarażona emocjami Szajela, jakie włożył w pytanie o sukienkę.
-Czy była ładna? Ładna to stanowczo za mało powiedziane! Była piękna, oszałamiająca, cudowna... idealna! - rozmarzyła się, wyobrażając sobie siebie na balu w tejże sukience. – Wydałam na nią 100 Neveronów, choć krawiec chciał o wiele więcej

- To dużo pieniędzy... - powiedział smutny Szajel który od urodzenia żył w biedzie, w środowisku gdzie 100 neveronów to sumy zarabiane przez naprawdę długo.
- Nie znasz może tańszych sklepów? I nie widziałaś może tu Pani błyskawicy? Na pewno byś ją poznała, ponoć każdy ją zna! A jak byśmy ją znaleźli to bym mógł wrócić do miasta! Spotkać Harla i Ariel! - Szajel zamyślił się chwilę po czym wypalił szybko, gdyż coś ważnego mu się przypomniało. - Nie widziałaś tu nigdzie podpalacza!? - zadając to pytanie zbliżył swoją twarz do jej bardzo blisko, zaglądając jej w oczy, jak gdyby chciał wyciągnąć z nich cała prawdę.

- Ym... - zawahała się. – Nie, nie widziałam żadnej z tych osób, a innych sklepów też niestety nie znam. Ale wiesz co? Mam akurat 100 Neveronów, pożyczę ci je - powiedziała, sięgając po sakiewkę i wręczając ją Szajelowi. – Oddasz, kiedy będziesz mógł - oznajmiła z uśmiechem.

Szajel odsunął twarz od twarzy dziewczyny i spojrzał na sakiewkę lekko otwierając usta. Co prawda miał przy sobie 125 neveronów ale musiał kupić wiele rzeczy, no i nikt wcześniej nie pożyczył mu takiej sumy pieniędzy. Tancerz wziął sakiewkę i obejrzał ją. Następnie spojrzał na dziewczynę jak gdyby upewniał się czy to nie jakiś żart, a gdy ta pokiwała głową zachęcając go do zabrania sakiewki, szczęka mu zadrżała. Po chwili z oczu popłynęły mu łzy, a on wybuchnął głośny płaczem. Arlekin zasłonił twarz dłońmi i ocierał z niej krople które nie chciały przestać płynąć z jego oczu. Nic nie powiedział, po prostu płakał.

- Em... Prze...Przepraszam? - powiedziała, lekko zdziwiona Chichiro. Nie spodziewała się takiej reakcji. Miała nadzieję, że nie uraziła go tym gestem.

Szajel otarł twarz rękawem od swojej piżamy ( w takich chwilach specjalne wodoodporne farbki do twarzy były niezwykle przydatne) i spojrzał na załzawionymi oczyma.
- Nikt.. nikt po za Ariel i Harlem jeszcze nic mi nie dał od tak...- mówił cicho ocierając oczy i lekko drżąc. Rozi wystraszona nagłym wybuchem tancerza wyłoniła się z torby i teraz przytulała się do jego szyi starając się go pocieszyć. - Nigdy, wcześniej, nikt... Tylko śmiechy i spojrzenia... Nigdy... - powtarzał ciągle wciąż ocierając łzy.

- Mam nadzieję, że kupisz za to coś naprawdę ładnego - powiedziała, uśmiechając się. – Kup też coś dla swojej małej przyjaciółki, na pewno się ucieszy!

Szajel trochę się uspokoił i otarł drżącymi rękoma oczy po raz ostatni. Dał Rozi mieszek, a ona schowała go koło reszty neveronów Szajela. Tancerz uśmiechnął się do dziewczyny, ale nagle coś do niego dotarło.
- Ale, jak ja Ci je oddam skoro niedługo wraz z generałem stąd wyjeżdżamy? - mimo pokrętnej psychiki i dziwnych torów myślenia Szajel zawsze starał się dotrzymywać obietnic. Było to gdzieś w nim zakodowane. Miał to po matce.

- Hm... Wiem! - Chichiro ściągnęła z pleców swój plecak podróżny i zaczęła w nim grzebać. Po chwili wyciągnęła jakiś talizman. – Gdybyśmy mieli się już nie spotkać w Evanalain, na pewno się zobaczymy w Minas'Drill. A ta mała pamiątka będzie ci o mnie przypominać - powiedziała, wyciągając ku niemu rękę. – Wiem, nie jest zbyt urodziwy, ale... Jedyny, jaki posiadam.

Szajel spojrzał na medalion ale go nie wyciągnął po niego ręki.
- Nie za dużo już mi dałaś prezentów...- powiedział zamyślonym głosem. Jednak szybko wpadł na pomysł jak rozwiązać ten problem.
- Jedź z nami! - powiedział to bardzo wesoło niczym świetny i prosty pomysł. - Wtedy będę mógł oddać Ci dług na bieżąco!- tancerz uśmiechnął się do niej wesoło, jedynie lekko zaczerwienione oczy wskazywały na to, że niedawno płakał.

- Ale przecież to oficjalna misja... Nie sądzę, bym ot tak mogła się dołączyć do waszej drużyny - westchnęła.

Szajel zastanowił się.
- Myślę, że Generał się zgodzi, mało nas zostało więc pewnie uzna że przyda nam się pomoc. Zwłaszcza że w drodze tu zginął ten paladyn, a kapłan się zmienił i też zginął. - mówiąc to Szajel przypomniał sobie odpieczętowaną broń generała i uśmiechnął się szerzej. - A po za tym nikt u nas nie gra na żadnym instrumencie i nie mam muzyki do tańca! - wysunął kolejny jak ze ważny argument przemawiający za jej udziałem w misji.

- Skoro tak mówisz... Poza tym czułabym się zaszczycona mogąc przygrywać do twojego tańca!

Szajel zaklaskał radośnie w dłonie i podskoczył robiąc szybki piruet w powietrzu.
- To wszystko ustalone. Kiedy zrobię zakupy zaprowadzę Cię do karczmy gdzie się zatrzymaliśmy! Chcesz iść ze mną po ubranie?- spytał trzepocząc radośnie swymi różowymi skrzydłami jak to miał w zwyczaju.

- Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, to chętnie - odparła. W końcu i tak nie miała nic lepszego do roboty. – Hm... a myślisz, że udałoby się nam jeszcze pójść na bal, zanim wyruszylibyśmy w drogę na misję?

- A ja tez bym mógł pójść? Na bal! Chciałbym pójść na bal! - jego melodyjny głos niemal wyśpiewał to zdanie czemu towarzyszyło kilka obrotów.

- Myślę, że tak. Mam nadzieję, że tak! - odpowiedziała radośnie. – Byłoby wspaniale. Chciałabym zobaczyć, jak tańczysz do mojej muzyki.

- To na pewno generał nam pozwoli! - powiedział Szajel jak gdyby to, że on chce gdzieś iść równoznaczne było by z tym że to się stanie. Powolnym krokiem ruszył w stronę w którą szedł nim wpadł na Chichi a ruchem głowy zachęcił ją by szła razem z nim.
 
Ajas jest offline