Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2010, 20:35   #119
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Dziewczyna założyła plecak i ruszyła razem z nowym znajomym na poszukiwanie krawca. Jeszcze przed chwilą dałaby sobie rękę uciąć, że pamiętała drogę do tego sklepu.
- O, to chyba za rogiem, jeśli dobrze pamiętam - oznajmiła, wyprzedzając rożowowłosego, by móc spojrzeć czy aby na pewno znajduje się tam krawiec. – Tak, to tutaj! Ciekawe czy ten Elf mnie pamięta...

Szajel spojrzał w stronę wskazaną przez dziewczynę a paciorki na jego włosach zabrzęczały cicho gdy uderzały o siebie. Szajel spojrzał na niektóre stroje na wystawie badając je krytycznym wzorkiem.
- Nie wiem czy będzie potrafił uszyć mi porządny kombinezon do tańca. Tamten poprzedni dostałem od Harla...- Szajel zamyślony spojrzał na dziewczynę.- Jak ty włąściwie się nazywasz? - Arlekin nigdy nie miał pamięci do imion.

- Już... ach, po prostu Chi - odparła lekko zdezorientowana. – Zawsze można spróbować. Poza tym innych sklepów tutaj nie znam.

-Chi... ahhh Chichiro Hope!- przypomniał sobie nagle całe imię towarzyszki. - Nigdy nie miałem pamięci do imion... lepiej idzie mi zapamiętywanie twarzy. - wytłumaczył dziewczynie po czym zwrócił się do Rozi która teraz siedziała na jego głowie. - Rozi, skarbie podaj mi kartkę i węgielek z mojego worka. - Kwiatek zanurkował w bagażu chłopaka i już po chwili wynurzył się z niego ściskając zwinięta kartkę i mały kawałek węgla. Szajel odebrał od swojej przyjaciółki te dwa przedmioty i zapisał coś na karteczce.- Teraz już nie zapomnę jak się nazywasz! - zwrócił się do Chichiro i oddał zapiski jak i węgielek Rozi. Następnie spojrzał na drzwi lekko zdezorientowany.- Nie lubię drogich sklepów, nie byłem jeszcze w takim. - mówiąc to zrobił malutki krok w stronę wejścia do krawca ale ręki by drzwi otworzyć nie wyciągnął.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz! - odpowiedziała radośnie Chichiro, popychając delikatnie Szajela do przodu, by ten wszedł do sklepu.

Szajel delikatnie ujął klamkę w dłoń i otworzył drzwi do sklepu i popchnął drzwi. Wkroczył nieśmiało do wnętrza budynku i kiwnął głową krawcowi na powitanie. Rzemieślnik spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, mierząc różowo-skrzydłego od stóp do głów. Spojrzał na piżamę osobnika, dziwne włosy, oraz liczne ozdóbki w nie wplecione.
- Czym mogę służyć? - zapytał podejrzliwie, łypiąc zza lady na Szajela niczym na jakiegoś złodziejaszka.

- Witam! - przywitała się Chichiro, wchodząc do sklepu zaraz za Szajelem. Na szczęście krawiec był ten sam, co poprzednio, więc zapewne zapamiętał niebieskowłosą doskonale. – To mój przyjaciel, potrzebuje nowego kombinezonu, specjalnie do tańca. Ach, no i przede wszystkim musi być równie piękny, jak moja sukienka! - powiedziała, podchodząc bliżej lady i trzepocząc rzęsami przed Elfem.

Szajel w tym czasie przechadzał się po sklepie oglądając niektóre stroje , dotykając swymi delikatnymi palcami materiałów, co dziwne przyglądał się tez sukienką. Gdy krawiec gestem dłoni kazał mu podejść arlekin szybko zbliżył sie do niego.
- Jaki konkretnie strój Cię interesuje... chłopcze? - z wypowiedzeniem ostatniego słowa rzemieślnik na chwile się zawahał.
- Specjalny do tańca, kombinezon. Mam ze sobą jeden. - Szajel pogrzebał w swoim tobołku i wyciągnął strój o kroju podobnym do tego który został spalony. Był to kombinezon który mocno przylegał do ciała, był niczym druga skóra. Ten jednak był wykwintniejszy niż spalony biało-czarny strój. Wyciągnięte przez Szajela ubranie pokryte było w kilku miejscach świecącymi kamyczkami, wymalowane było kombinacją złotego, zielonego oraz różowego i wyglądało jak niezwykle specjalne ubranie.
- To jest strój na specjalne okazję ja potrzebuje takie zwyklejszego... - No i tancerz zaczął tłumaczyć rzemieślnikowi jak dokładnie wyglądać ma kombinezon. Arlekin dokładnie tłumaczył kolorystykę i wzory gestykulując przy tym. Ręce miał wolne bowiem zawczasu wepchnął swój uroczysty strój w ręce Chichi.

Dziewczyna stała i przypatrywała się wszystkiemu. Widocznie jej rola na tym się zakończyła. Nawet nie dane jej było przetestować ponownie swojego seksapilu na krawcu. Westchnęła tylko, siadając na taborecie.

Szajel uzgodnił wszystko z krawcem po czym pożegnał się z nim i umówił że odbierze strój wieczorem. Odebrał balowy kombinezon od ChiChi i ładnie go złożywszy schował go do swego tobołka. Wraz z dziewczyną stanął przed sklepem.
- To gdzie idziemy teraz? - zapytał tancerz melodyjnie.

Chichiro spojrzała na niego, później na okolicę, aż w końcu wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia - stwierdziła, uśmiechając się.

Szajel przymknął oczy i skupił się, starając sobie przypomnieć co ważnego należy zabierać ze sobą na wyprawy. Po chwili omiótł okolice spojrzeniem i zapytał się Chichiro.
- Gdzie tu można kupić jakieś eliksiry?

- Ja kupiłam gdzieś w dzielnicy dla odwiedzających, ale niestety... Zupełnie mi wyleciało z głowy, gdzie był ten stragan. - Wzruszyła bezradnie ramionami.

Szajel podrapał się po głowie i rozejrzał jeszcze raz.
- To chyba musimy poszukać. - powiedział uśmiechając się i ruszył powoli przed siebie. - Czemu właściwie jesteś tu a nie Minas'Drill? - zagadnął wirtuozkę pieśni.

- Szczerze? - spojrzała na niego, idąc z tancerzem ramię w ramię... No, prawie, w końcu była niższa. – Mój znajomy został wybrany do misji dyplomatycznej, mnie pominęli... Więc postanowiłam się wybrać na samozwańczą misję jego śladami - opowiedziała pokrótce.

- Aha... - skomentował krótka Szajel który akurat zapatrzył się na jakiś ciekawy medalik na wystawie.- A na jakim instrumencie grasz? - Zapytał nie odrywając wzorku od wystawy.


- Flet - odparła krótko, idąc przed siebie.

Szajel spojrzał na nią i poszukał przy niej fletu wzrokiem, po chwili zobaczył instrument przy jej pasie.
- To prosty instrument. Chociaż prosty nie znaczy zły... - spojrzał na dziewczynę raz jeszcze i przekrzywił lekko głowę obserwując ją.- Flet Do ciebie pasuje. Tak zdecydowanie pasuje! Jaki jest twój przydomek? - zapytał szybko zmieniając temat, znowu zapominając że jedynie wśród arlekinów praktykuje się środowisko tytułów.

- Flet jest prosty i dlatego do mnie pasuje? Hm... mam nadzieję, że nie usiłujesz mnie obrazić - powiedziała, uśmiechając się do niego. – I nie posiadam żadnego przydomku, przykro mi.

- Czemu miałbym Cię obrazić? - spytał zdziwiony tancerz. - Czemu nie masz przydomka, to znaczy że nie masz duchowej broni? - zapytał z wrodzoną ciekawością w głosie.

- Mam... - odparła niepewnie. – Ale to nie oznacza, że powinnam mieć też i jakiś tytuł.

- My tancerze otrzymujemy przydomnki po ceremoni pierwszego odpieczętowania.- Wyjaśnił Szajel - Dotyczą one naszego charakteru, mocy broni czy jakiejś naszej cechy szczególnej. - mówił to wszystko jak gdyby recytował jakąś formułkę.

- U nas niczego takiego nie praktykują... Chyba że coś mnie ominęło - zamyśliła się, próbując sobie wszystko przypomnieć, lecz nic z tego.

- U nas każdy tak ma! - powiedział energicznie tancerz.- Ale ja nie lubię swojego przydomku... - dodał smutnych i cichym głosem.

- A jaki masz? - spytała z zaciekawieniem.

- Nie lubię go... - odparł arlekin i nerwowo wplótł palce we włosy. - Nie lubię... - powtórzył jeszcze raz.

- W porządku, nie musisz powtarzać dwa razy - odparła, tracąc zainteresowanie tytułem Szajela.

Tancerz jeszcze chwilę nerwowo ciągnął się za włosy ale wraz z każdym krokiem uspokajał się trochę. Po chwili na jego twarz wrócił uśmiech a rozmarzony wzrok znowu zagościł w jego spojrzeniu.
- Długo tu już jesteś? - zagadnął.

- Jakiś czas - odparła. Sama już straciła rachubę czasu przez to, że zdarzyło jej się stracić przytomność. – Myślę, że bal wkrótce się odbędzie, możliwe nawet, że jutro... ale nie jestem pewna.

- Nigdy jeszcze nie tańczyłem na balu... Ale tak bardzo bym chciał! - powiedział wesoło.- Głównie tańczyłem w amfiteatrze lub na ulicy, na balach jest pewnie inaczej prawda? Jestem pewien że to... Nie sądzisz że tamta sukienka źle współgra z oczyma tamtej kobiety? - powiedziawszy to wskazał palcem przechodząca obok elfkę.

- Zdecydowanie! - powiedziała, uśmiechając się radośnie. – Naprawdę nie mogę się doczekać. W końcu założę moją nową sukienkę! I będzie tam tyle wspaniałych ludzi!

- Jakich ludzi? - zapytał szybko Arlekin

- Ludzi i nie tylko ludzi. Zapewne będzie sporo gości z innych miast!

Szajel zamyślił się, na szczęście tańczenie przy dużej grupie nigdy nie sprawiało mu problemu.
- Szkoda że nie ma tu Ariel, na pewno chciała by zatańczyć. - Westchnął i poprawił niesforny kosmyk włosów który opadł mu na oko. Po czym wraz z Chichi ruszył w stronę karczmy.
Po drodze natrafili na stoisko z miksturami gdzie Szajel nabył jedną silną miksturę leczniczą, dwie o średniej mocy i dwie słabe. Rozi szybko umieściła je w torbie, a tancerz wesoło podskakując zaczął prowadzić tkaczkę pieśni na spotkanie z generałem.
 
Ajas jest offline