Wysoki mężczyzna o skórze koloru hebanowego drewna stał na ganku karczmy paląc długą fajkę. Ubrany był w wyglancowane buty z klamerkami, czarne bryczesy, jedwabną koszulę, kusą czarną kamizelkę i niepasujący do kompletu naszyjnik z zębów. Przeciągnął się i leniwym spojrzeniem ogarnął kupców, którym nie chciało się kupczyć, psy, którym nie chciało się szczekać i żebraka, którego nikt nie chciał wspomóc. Przypadkowy obserwator mógłby wziąć ciemnoskórego za gościa, który zatrzymał się w karczmie i właśnie wyszedł rozprostować nogi po obiedzie. Przypadkowy obserwator miałby rację.
Murzyn skierował swe oczy o niespotykanym szmaragdowozielonym kolorze ku niebu z wyrazem jakby dezaprobaty dla bogów zsyłających deszcz na tę krainę. W tym momencie bogowie okazali swą mściwość i strumyczek wody popłynął po gontach karczemnego dachu, trafiając wprost do główki fajki bohatera. Murzyn wysyczał krótkie słowo w obcym języku, którego znaczenia nikt nie zrozumiał, ale każdy się domyślił. Wyraźnie niezadowolony przerwaną przyjemnością, schował fajkę i skierował się ku drzwiom gospody.
Czas mu było wracać, wszak ludzi tu kupa, a miejsce w kolejce samo się nie przypilnuje. - Urocza karczmareczko - zwołał śpiewnie przeciskając się przez tłum - Jeszcze tego przedniego wina, którym się tu raczyłem! - i mówiąc to zwinął z tacy dziewczyny pucharek - Dopisać do rachunku!
Musiał przyznać, że w gospodzie zebrało się niemałe towarzystwo. Ludzie, krasnoludy, morze twarzy, wszelkie profesje, rasy i narody. Zdawać by się mogło, że wizyta Claudisa jest tu największą atrakcją sezonu. Właściwie to była.
Ciemnoskóry zebrał ze swojego stolika kapelusz, pelerynę, rapier i podróżne sakwy i rozpoczął karkołomną sztukę polegającą na jednoczesnym przywdziewaniu tych przedmiotów, pilnowaniu wina przed wylaniem i przeciskaniu się ku błękitnej płachcie z gwiazdą.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
Ostatnio edytowane przez JanPolak : 26-12-2010 o 21:38.
Powód: pora dnia
|