Baltazar zarzucił kaptur na głowę i ruszył w kierunku karczmy. Tuż pod karczmą za szatę podciągną go żebrak. -Brzęknij grosza szlachetny panie!
Baltazar spojrzał na niego z pod ciemnych włosów. Lekko przesuną dłoń a z rękawa wypadła złota moneta. -Trzymaj. Niech przyda ci się to w życiu.
Baltazar wszedł do karczmy i rozejrzał się. Zauważył dużego osiłka z równie dużym toporem na którym widniał znak czteroramiennej gwiazdy. Gedy przeszedł obok niego ten warkną do niego. -Kim jesteś.? I czego tutaj szukasz.?
Baltazar spojrzał na niego z pod kaptura i popatrzył mu w oczy. -Ja jestem Baltazar. Zwany też Zwiastunem.
Osiłek złapał Baltazara za szyję i podniósł go do góry. -Kim ty u licha jesteś.? Że mówisz to tak jakbyś był panem świata.
Baltazar złapał go za rękę i powiedział spokojnie. -Ja jestem ametystowym magiem.
Oczy strażnika ogarnęła panika tak jak i innych zebranych tutaj ludzi. Odstawił go na ziemię i powiedział cicho. -Prze-prze-przepraszam.
Baltazar podszedł do lady. W karczmie panowała grobowa cisza. Jakby to co się stało przed chwilą było czymś nadzwyczajnym. -Podaj mi proszę szklankę wody.
Barman wyciągną z pod lady kubek i nalał do niego krystalicznie czystej wody. Baltazar złapał ją. Powierzchnia wody zaczęła zamarzać. Wypił ją szybko i skierował się do drzwi za którymi znajdować się miał Claudis.
Wszedł powoli i spojrzał na siedzącego w fotelu mężczyznę. -Witam pana.
Baltazar ściągną kaptur ukazując swoją zakrytą do połowy włosami twarz.
__________________ Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. |