Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2010, 23:21   #24
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ból...Ciemność... próba poruszenia, metalowy zgrzyt, jakby łańcuchy... Przy jakiejkolwiek próbie ustalenia swego położenia wszystko wskazywało na proste ale jakże głębokie słowa w tym momencie:
-Pięknie...kurwa, genialnie- rzekł Ork pod nosem do siebie. Cały nagi. Bez broni i co gorsza bez totemu...
Nagle w ciemności rozległ się głos, najwidoczniej ktoś tu był i zareagował gdy usłyszał słowa Urshaka:
-Ktoś ty? - Proste pytanie wypowiedziane głosem kogoś, kto jest zmęczony życiem z powodów przetrzymania z powodu braku nadziei. Słyszał taki ton głosu już nie raz. "Trzeba ustalić swoje położenie i pomysleć nad ucieczką...".
- Kto pyta... ?- Cień w kącie robi się większy. Ze względu na budowę bez większych problemów można było rozpoznać elfa, podobnie jak ork nagiego. Trzeba będzie wiać... I to szybko, ustalić gdzie się jest.. W głowie młodego szaman kotłowało się od tego co trzeba było teraz uczynić w tej chwili.
-Znasz się na czymś? - To było pierwsze pytanie, zanim elf udzielił odpowiedzi Urshak dodał - czy jesteś ranny?
- Ranny kurwa? Tak bym to nazwał. Ledwie mówię tak mi gębę poobijali. A o co ci chodzi z tym czy na czymś się znam? Głupi nie jestem....
Ork puścił jego uwagę mimo uszu, najwidoczniej elf nie zrozumiał o co Urshakowi chodziło.
-Pora będzie się stąd zabierać. Czekaj chwilę, muszę pomyśleć jak stąd wyjść albo jak wezwać kawalerię z odsieczą... możesz się uwolnić i mnie przy okazji?
- Nie dam rady, już próbowałem, ale łańcuch jest mocny
Ork zaczął szarpać łańcuch. Miał nadzieję, może lichą ale jednak na uwolnienie się bądź też ręki, co dałoby jakieś możliwości. W końcu ściany były stare...
- Nie szarp się tak bo przylezą - rzucił z nieukrywanym strachem w głosie elf.
Po chwili szarpaniny szaman obluzował łączenie, dało mu to pewne możliwości, jednak bez robienia hałasu nie dałoby rady wyrwać tego łańcucha.
-Ilu złazi? Jeden, dwóch, trzech?
-Różnie, ale najczęściej dwóch uzbrojonych.
-Doskonale, zatem wychodzimy stąd.
Po chwili przy ogólnym łoskocie ork uwolnił się. Szybko podskoczył do rogu pomieszczenia, rzucając na siebie niewidzialność. Po chwili drzwi otworzyły się:
- Co tu się do diabła dzie.....? Arrrrghhh.... - facet w skórze padł na ziemię podduszony, ale nie przestawał walczyć o życie kopiąc dokoła. Z korytarza dobiegł kolejny głos:
-Hans? Co jest?
Po chwili pierwszy facet w skórze leżał martwy. Szybkie powtórzenie akcji i ponownie leżał trup. Czas działał na niekorzyśc, więc ork błyskawicznie rozkuł siebie oraz współwięźnia. Po kilku chwilach, częściowo ubrany ork dzierżył pistolet, a elf dostał batonika oraz kreditstick. Szaman zignorował jego wybałuszone oczy i zaczął pisać na ścianie krwią swych wrogów napis "Killroy". Gdy tylko skończył swe dzieło uleczył elfa.
-Masz, na pocieszenie... i weź ten kreditstick. Jak wyjdziesz udaj się od razu do kolejki i zwiewaj
Urshak powolnym krokiem badając metr po metrze starał się wyjść z pomieszczenia i ustalić jakiś plan działania... jakikolwiek plan działania.
Elf przejawił objawy paniki. Najpierw ork zniknął, potem ten dziwny spektakl, napis na ścianie, który pojawia się znikąd i potem jeszcze ktoś przemawia znikąd i leczenie. Wrzask paniki i przerażenia obiegł echem korytarz. Pierwsza myśl orka to "i element zaskoczenia w pizdu". Nagle elf ruszył biegiem, na oślep przed siebie korytarzem, na szczęście poza jego wrzaskiem nie było słychać niczego. Szaman pobiegł za elfem, jednak zgubił go, jednak dotarł wkrótce, do rozwidlenia w trzech kierunkach. Młody szaman pamiętając coś ze swego szkolenia starał się wywąchać świeże powietrze, które wskazałoby wyjście, lecz dokoła unosił się tylko zapach stęchlizny. Skrzywił się. Ruszył w każdy z korytarzy po kilka metrów i wracał się z powrotem. Sprawdził czy w którymś są schody albo drabinka i wyjście z tychże podziemi, jednak każde z rozgałęzień kończyło się po paru metrach drzwiami. Zza jednych z nich, tych po lewej stronie, słychać tubalne śmiechy i głosy, inne są trochę zakurzone, a na jednych z nich wisi przyczepiona laleczka voodoo.

Ork ruszył w kierunku drzwi z laleczką voodoo i spróbował je otworzyć...
...otwarte...
...kolejny korytarz w ciemnościach, nieprzeniknionych, niepokojących...
Urshak zapamiętał, w którym to było przejściu i zamknął drzwi i ruszył do drzwi zza których słyszał śmiechy. Po chwili namysłu i poszukiwań odnalazł dziurkę od klucza. Zajrzał.
Zobaczył pomieszczenie, najprawdopodobniej sypialnię gangu, który go tu przytargał. W środku znajdowało się kilkanaście osób, płci mieszanej. Widać było broń, choć nie trzymali jej w rękach. Jeden z mężczyzn mówi właśnie:
- Trzeba zmienić chłopaków i obudzić nasze cukiereczki - towarzyszył temu ogólny rechot. Dwóch kolesi wstało z prycz.
Szaman po usłyszeniu tych słów szybko rzucił spojrzenie po raz wtóry w poszukiwaniu granatów albo czegoś prostego w obsłudze, a co wybucha, jednak niczego takiego nie znalazł. Albo gang nie posiadał takich rzeczy albo nie leżały nigdzie na wierzchu. Możliwe, że któryś z nich miał je przy sobie. Urshak uciekł do rozwidlenia, nadal niewidzialny i planował przemknąć się koło strażników i przez sypialnie. Jednak wtedy stało się coś, czego się nie spodziewał. Jeden z tych ludzi z gangu spojrzał się w jego kierunku i przemówił:
- Rzuć broń, albo rozwalę
Pierwsza myśl szamana:"no i po zaklęciu niewidzialności", jednak kantem oka zobaczył jak kompan tego kolesia niepewnie wycofuje si ę w kierunku drzwi, które prowadziły do sypialni tegoż gangu. Ork szybko wszedł w świat astralny i nie czekając na rozwój wydarzeń ogłuszył swego napastnika i zaraz po wyjściu z astrala zobaczył, jak jego kolega w panice zaczyna strzelać na oślep, kule o włos mijały orka.
Urshak, chcąc, nie chcąc rzucił się do korytarza, strzelając do ogłuszonego kolesia. Biegł szybko i był pewien, że trafił. Wiedziony wewnętrznym instynktem i wrodzoną ciekawością dostał się do korytarza w którym to by znajdowała się laleczka voodoo. Pociągnął za klamkę, przekroczył próg drzwi i pozwolił drzwiom zamknąć się za nim. Wtedy zdawało mu się jakby cały zgiełk przycichł całkowicie, jakby dostał się gdzieś indziej. Z siedmioma kulami, pół nagi wzdrygnął się i ruszył powolnym krokiem przed siebie nasłuchując jakichkolwiek odgłosów...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline