Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2010, 21:30   #21
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ork dotarł do piwnicy z grupą runnerów.Powołując się na organizatora tajnego spotkania został wpuszczony do piwnicy. Siedział tam razem z resztą runnerów, przynajmniej tych, którzy przyszli. Podzielił się swoimi przemyśleniami, jednak nikt chyba nie brał pod uwagę, walki korporacji. Siedział tak i zastanawiał się co dalej, sekundy zamieniały się w minuty, te w godziny. Siedział tutaj z pustką w głowie albo od niewyspania albo po prostu z braku jakichkolwiek normalnych pomysłów. Wszystko było takie dziwnie spokojne... za spokojne. W końcu nie wytrzymał i wstał
-Dobra panowie, nie wiem jak wy ale ja uważam, że czas się ruszyć bo siedząc tutaj i gadając jej nie znajdziemy, o ile nie wlezie tutaj do piwnicy a to jest raczej mało prawdopodobne.
Po tych słowach ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się.
-Tutaj macie moje namiary. Ja idę powęszyć po okolicznych burdelach, wy zajmijcie się może zbieraniem informacji albo śladów czy tropów gdzie indziej. Jak coś to spotkajmy się tutaj wieczorem.
Wychodząc spojrzał na PDA - brak zasięgu "no pięknie. Ciekawe czy jak ktoś by dzwonił to czy zostawiłby wiadomość. Zajebisty jesteś, że wlazłeś do piwnicy w której nie ma zasięgu". Taka krótka reprymenda udzielona samemu sobie. Gdy wyszedł zobaczył, iż dostał jedną wiadomość na pocztę głosową i ktoś się próbował połączyć.

Spojrzał w niebo - padało... znowu... Wcisnął klawisz na pda i osłuchał wiadomość z poczty. Odpowiedział mu trzask "Taaa... oczywiście, że się ktoś nagrał". Oddzwonił na numer, założył, iż będzie to osoba, nie inna jak jeden z runnerów.
-Po sygnale zostaw wiadomość. Biiiiip
-Idę pochędożyć do burdelu, może tam dorwę lalunię.
Czemu tak to powiedział? Bo jak by ktoś prowadził podsłuch to dowie się, że ktoś idzie do burdelu się zabawić. Nie, żeby ktoś go śledził ale jakieś środki bezpieczeństwa muszą być zachowane! Miał także nadzieję, że jest to osoba na tyle domyślna, że będzie wiedzieć, gdzie zaczął szukać i może podejmie trop. Zastanawiał się tylko nad numerem, ot taka jego natura, musi wiedzieć.


Idąc przez parszywą dzielnicę widział jak jakiś pijaczek "wykręca" butelki na lewą stronę w poszukiwaniu ostatnich kropel alkoholu, widział pod śmietnikiem jakiś meta, którzy chcieli mieli odlot albo zjazd. Najbardziej starał się nie rzucać w oczy, jednak odruchowo sprawdzał kieszenie co kilka minut. Na wszelki wypadek. Udał się na stację i tam do pierwszego lepszego burdelu...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 22-12-2010, 08:52   #22
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
White spojrzał na Runnerów wchodzących pojedynczo do piwnicy. Zrelaksowani albo wprost przeciwnie, bojący się własnego cienia. - Witam, panowie. - Powiedział, odpalając cygaro.
Grim ziewną i rozejrzał się po osobach zgromadzonych.
- A gdzie reszta.?
Ork wszedł razem z resztą rozsiadając się po chwili na pierwszym wolnym krześle... po chwili przeszedł ni to w monolog ni to w dialog ni to w przemówienie:
- Myślałem trochę nad tym zagadkowym zniknięciem panny... Wydaje mi się, że tutaj wchodzi w grę wojna korporacji. Rodzice dziewczyny są dość majętni i są oni dość wysoko postawieni. No przy najmniej jak na standardy tego miasta. Policja dość szybko zawinęła się i nie szukała dziewczyny. Czyżby dlatego, że przyszedł taki rozkaz z góry? Dziewczyna ma zbyt wpływowych rodziców, żeby policja od razu przestała szukać młodej. To mi nie gra w tym wszystkim. Ona jest młoda i naiwna - dobrze niech będzie młoda i naiwna ale akurat takim księżniczkom krzywdę robią smoki, a nie przypadkowi bandyci.
- Nie możemy wykluczyć żadnej opcji. Albo porwali ją bandyci, albo korpy, albo potknęła się wychodząc z metra, uderzyła w potylice i zmarła na miejscu. Musimy mieć jej ciało, czy cokolwiek. Jakiś pomysł gdzie zacząć szukać? Znacie kogoś z okolicy?
- Po to się spotkaliśmy. Po to, żeby obmyślić plan działania. Powiedzmy, że, jak chyba każdy ttuaj zebrany, wiemy coś o Westcie. Ja bym poszedł do jakiś burdel-knajp. Ot na wszelki wypadek, zaczął szukać jej właśnie tam. Trzeba sprawdzić czy jakiś gang w ogóle postanowił wziąć stację jako swoje terytorium. Jak tak, to poszukać na ich terenie. Bo to oni mogli ją uprowadzić. Jeżeli stacja nie jest czyimkolwiek terytorium to wtedy będzie trudniej ale też możliwe do odszukania...ciała lub jej i to żywej.
- Hmmmm... Ja mogę posłużyć się trochę Alice dzięki której otrzymam skan otoczenia. Jest w pobliżu przystanku jakiś komputer, z którego było by się można do centrali włamać?
- Jak nie zniszczyli to pewnie jest... O ile jest coś takiego, nie wie, nie znam się na tym - Tutaj ork pozwoł sobie na chwilę odpoczynku - Całą noc nie spałem. Tak czy siak to jest jakiś pomysł. To mamy dwa plany w sumie czekamy na trzeci i idziemy?

….

WSZYSCY OPRÓCZ JAXA I URSHAKA

Zanim Brewster zdołał dotrzeć do motelu na umówione spotkanie, Urshak wyszedł, jak to określił „pochędożyć w burdelach.”
Cała reszta gapiąc się na siebie dalej bujała w obłokach, rozmyślając o planie dalszych działań. Całe to spotkanie nie służyło niczemu - szybko doszliście do tego jednego, wspólnego, choć niezbyt konstruktywnego wniosku.
Bez sensu…

Dopiero wieści przyniesione przez Brewstera ożywiły nieco kompanię i nareszcie zaczęliście myśleć logicznie…

URSHAK

Przystanek kolejki podmiejskiej Westend-Sued przywitał cię deszczową, paskudną pogodą. Beznadzieja. To wrażenie potęgowało jeszcze otoczenie, które swoją betonową, brudną szarością, przerywaną jedynie bazgrołami naściennymi potwierdzało, że znalazłeś się na progu getta.

Te obrazki nie były ci całkiem obce. Śmiało więc podążyłeś schodami w dół, na ulicę żeby zgodnie z planem poszukać jakiegoś burdelu.
Może to właśnie z powodu deszczu, a może tylko przez czysty przypadek, komitet powitalny Pustkowi Westend-Sued napotkał cię dopiero na ulicach.
Ledwie bowiem pojawiłeś się przy pierwszych budynkach, usłyszałeś gwizdy dochodzące z pobliskiej bramy, a zaraz po nich z bramy wyłoniła się czwórka wyrostków ubranych w skórzane kombinezony. Dwóch z nich było uzbrojonych.
- Uuuuuuuu…. Zielony śmierdziel zabłądził na nasz teren, co? Może odciśniemy mu mapę na ślicznej buźce żeby się to nie powtórzyło? – jeden z chłopaków przywitał cię miłymi słowami
- O co chodzi – zdążyłeś spytać
- Kto pozwolił ci się odzywać zwierzaku ? – usłyszałeś i dostrzegłeś równocześnie wystrzelony w twoim kierunku kabel tasera. Ostatnie co poczułeś to ból i skurcz mięśni, a potem była już tylko ciemność…

JAX

Kolesie z logo szponiastej dłoni, przecinającej biały księżyc, na kurtce przyglądali ci się z zainteresowaniem.
Ten z irokezem na głowie, którego po kilku chwilach obserwacji uznałeś za przywódcę dopił swoje piwo i patrząc na ciebie powiedział.
- Musisz mieć albo niezłe jaja, albo być skończonym idiotą, żeby schodzić do katakumb, ale jak chcesz to Rico pokaże ci wejście. Zabierz ze sobą zgnilca – powiedział wskazując na pobitego orka – może się do czegoś jeszcze przyda.
Cała zebrana banda zarechotała skrzekliwie.
- Stulić gęby gamonie – wrzasnął jeden ze stojących przy „Irokezie” typków – Malec mówi.
- Coś z nimi nie tak ? – spytałeś
Gangersi spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, a Malec-Irokez powiedział:
- Ja tam nie wiem, ale trochę plotek się słyszy, że kto tam wejdzie, to już nie wychodzi – wzruszył przy tym ramionami. – Dobra, na nas już czas – i zwracając się do swoich kumpli powiedział – zbierać się Sprawiedliwi, ruszamy w teren.

Potem spojrzał jeszcze na ciebie i dodał:
- Jakbyś się zdecydował na te katakumby to możesz Rico znaleźć tutaj.
- A co z tymi ciekawymi miejscami w dzielnicy? – spytałeś
- Koleś, oczekujesz przewodnika czy co? – wtrącił się ten, który wcześniej uciszał gangersów – jest kilka barów z dziwkami, jest arena, możesz się pościgać i takie tam. Ale to nie Holyłódź. Kapujesz?

Banda zebrała swoje graty i opuściła lokal.
Ork był nadal nieprzytomny, chwyciłeś go więc za szmaty i wyciągnąłeś na zewnątrz. Bramkarze oddali ci broń, o dziwo nie dołączyli do swoich kolesi, tylko zostali przy drzwiach knajpy.
Udałeś się w drogę powrotną. Twój „bagaż” ciążył coraz bardziej, postanowiłeś więc ocucić orka. Kila chwil później młody meta-człowiek otworzył oczy. Dostrzegłeś w nich strach. Ork zaczął się szarpać, ale osłabiony nie zdziałał wiele. Twój uścisk utrzymał go w miejscu.
- Uspokój się, próbuję cię wydostać z dzielnicy, tylko abyśmy to obaj przeżyli to musi wyglądać na to, ze jesteś moim więźniem.
W oczach metasa pojawiło się zrozumienie. Odetchnąłeś. Byłeś gotowy wpakować gościowi kulkę gdyby zaczął uciekać, ale to skomplikowałoby wszystko.
Ork szedł potulnie przed tobą, trzymany za poły kołnierza. Minęliście barykadę i do wyjścia pozostało praktycznie kilkadziesiąt metrów.

Wtedy dostrzegłeś dwójkę młodocianych ciągnących po asfalcie… Urshaka.
Szybko oceniłeś sytuację. Nie wyglądał na rannego, nie widać było krwi. Jednak bezwładne ciało uderzało głową raz po raz o krawężnik. Co on tu robił? Kurwa mać – zakląłeś w myślach – tylko tego trzeba ci jeszcze było…
Motel był niedaleko… lecieć po pomoc czy narażać swoją przykrywkę i drugiego orka?
Dla ciebie decyzja nie była trudna. Nie mogłeś ryzykować sprawy dla desperata. Będzie musiał sobie do czasu powrotu jakoś radzić.
Ruszyłeś jak najprędzej do motelu.


BREWSTER, MISTER WHITE, GRIM, KASPAR KREMER

Informacje przekazane przez Brewstera spowodowały burzę mózgów. Fakt, że w dzielnicy niemile widziani byli meta-ludzie, trochę komplikował sytuację. Część z was nie mogła się tam bezpiecznie pokazać. Liczyliście na to, że dalsze rozpoznanie Jaxa podsunie wam jakiś sposób na wejście.

Brewster sięgał właśnie ponownie po telefon, żeby na zewnątrz zadzwonić do Jaxa, kiedy ten ostatni pojawił się w wejściu.


URSHAK



Ocknąłeś się w ciemnościach. Chwilę trwało zanim twoje oczy przyzwyczaiły się do mroku. Kiedy wreszcie mogłeś rozpoznawać kształty okazało się, że znajdujesz się w jakimś małym pomieszczeniu bez okien, zamkniętym za grubymi, drewnianymi drzwiami. Chłód i wszechobecna wilgoć wskazywały na piwinice lub jakieś lochy. Twoje ręce były rozciągnięte i zakute w łańcuchy, a te przytwierdzono do ściany.
W drugim kącie pomieszczenia usłyszałeś szelest i cichy jęk...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 22-12-2010 o 09:06.
Felidae jest offline  
Stary 22-12-2010, 19:32   #23
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Jax też był zdania, że musiał mieć coś z piątą klepką. Pancur nie był może do końca przekonany o prawdziwości tego co mówił runner, ale też nie miał się do czego przyczepić. Przynajmniej nie na tyle, aby móc coś zarzucić Jaxowi. Kiedy po raz kolejny zmierzył go wzrokiem i na chwilę zastygł w pozie myśliciela, Adam poczuł, że może stracić grunt pod nogami... Gość nie był jednak idiotą...


- Dobra, rób co chcesz. A to ścierwo jest twoje. Ale będę na ciebie patrzył... - wymiana spojrzeń mogła nawet reszcie obecnych dać w czapę.
- Zbierać się! - padło i zapanował mały rozgardiasz.

Po chwili w lokalu było pusto, nie licząc barmana zaskoczonego obrotem sprawy, siedzącego przy stole Jaxa i nieprzytomnego pod stołem. Dwu pijanych palantów przy wejściu można było pominąć. Adam pociągnął z butelki spory łyk i wyciągnął orka spod stołu. “Przywódca - Malec. Kto to jest Rico? Metalzone jako punkt kontaktowy. Przykrywka trzyma.” - myśli przeleciały przez jego umysł i wpadły w swoje miejsca. Resztki użalania się nad sobą wyparowały kilkanaście minut temu. Teraz... teraz liczyła się tylko teraźniejszość i przetrwanie w tym cholernym świecie. Zarzucił orka sobie na ramię i zabrał piwo.

Na zewnątrz odebrał swoją broń i chwilowo nie zajmował się ładowaniem. Ork swoje ważył, a kolejne rzucenie go na ziemię mogło go niepotrzebnie bardziej pogruchotać.

- Jak będzie się do czegoś nadawał to oddam. Jak coś znajdę, a nie będę potrzebował to też podrzucę - powiedział na odchodne i - dalej grając twardziela - podążył w kierunku najbliższego rogu. Mimo wszystko wypadało jak najszybciej zniknąć z oczu... Na wszelki wypadek.

W zasadzie dopiero po kilkunastu metrach, za pierwszym zakrętem, kiedy wciągnął gostka do jakiejś sieni i posadził pod ścianą przyjrzał mu się dokładniej.


“Młokos i idiota” - pomyślał Jax siadając na przeciwko w jakiejś zrujnowanej sieni na schodach. Chociaż tak naprawdę to wyglądał dokładnie tak samo... młodo. Musiał odsapnąć i zastanowić się co dalej. Siedzenie tutaj zbyt długo nie miało zbytniego sensu. Targanie nieprzytomnego też nie miało zbytniego sensu. Zasięgu oczywiście dalej nie było, więc na czuja ustalił swoją pozycję i azymut do piwnicy White'a. Na wszelki wypadek sprawdził, ale nie miał przy sobie żadnego medpacka czy innego dopalacza. Oczywiście nie miał. To zawężało listę opcji do... Liść wylądował na twarzy orka. No cóż... W zasadzie to powinien go położyć, unieść nogi i takie tam, ale do cholery jasnej nie było na to czasu. Ochlapał jego twarz resztką piwa i ponownie dał w policzek.

Do młodego to najwyraźniej dotarło; zaczął się ruszać i po krótkiej chwili otworzył oczy. Po czym usiłował uciec w tył. Jax chwycił go za koszulę i przytrzymał. Tamten szarpał się, ale w tym stanie to mógł się najwyżej zmęczyć.

- Uspokój się. Usiłuję wyciągnąć nas obu z tego gówna. - Ork szarpał się dalej, więc Jax wyprowadził kolejnego liścia - Uspokój się, próbuję cię wydostać z dzielnicy, tylko abyśmy to obaj przeżyli to musi wyglądać na to, że jesteś moim więźniem. Jasne?

Nie do końca pewny co jest grane metas niepewnie skinął głową.
- Dobra zbieramy się. - Jax wstał i wyciągnął broń. Tamten odruchowo cofnął się jeszcze bardziej; chociaż w zasadzie to już chwilę temu wkomponował się w ścianę. - Jakbym chciał cie zabić to zrobiłbym to w Metalzone, zamiast posyłać cię w objęcia Morfeusza - załadował magazynek - ale ostrzegam; jedno głupie zagranie i wpakuję kulkę. Mam tu przykrywkę polującego na metsów i gwarantuję, że jest ona dla mnie ważniejsza niż twoje życie. Jasne?

Ten znów skinął głową. Po chwili powędrowali - ork z przodu, prowadzony za kołnierz i z lufą pistoletu w boku. Jax z tyłu z miną pana i władcy na krańcu świata i nerwami napiętymi jak postronki. Barykadę udało się jakoś minąć... Ork na szczęście nie zareagował jak jeden z mężczyzn go opluł, a drugi dał kopa na odchodne. Może był za bardzo przerażony, a może rozumiał, że gra najważniejszą rolę swojego życia?
Jax odetchnął niezauważalnie jak znaleźli się kilka metrów za barykadą... Teraz powinno być z górki. Powinno, ale nie było.

Szlag jasny!!!

Ocenił sytuację w ułamkach sekund. Jakakolwiek akcja wywalała jego maskę przez okno. Nie było szans na niezauważalne zdjęcie obu ciągnących panaltowatego orka. Cóż będzie sobie musiał radzić sam. Zajefajnie. Teraz jeszcze doszukania dziewczyny dojdzie jeszcze ratowanie orka z ekipy. Kto za to zapłaci?!?

*****


Znaleźli się w bezpiecznej odległości od strefy “gry”. Adam puścił kołnierz orka i schował broń.

- Mamy dwie opcje Idioto. Opcja pierwsza - spływasz i nigdy mnie nie widziałeś, mogę ci dać na spływ jakieś sto NYenów. Opcja druga - na jakiś czas cie zatrudniam, ale wtedy chce wiedzieć jak się nazywasz, co umiesz i jak kuźwa wlazłeś w to gówno, w którym cie znalazłem. A, jakbyś chciał podziękować to proszę - nie zaśliń mi butów... - nie mógł się powstrzymać od złośliwości, ale orki jakich ostatnio spotykał miały tendencję do bycia mistrzami debilizmu. - Więc bramka numer Jeden, czy bramka numer Dwa? Nie mamy całego dnia...
Orka spojrzał na Jaxa, pomyślał chwilę i splunął krwią.
- Jestem Mario. Byłem w knajpie akurat jak Sprawie... kurwa ….dliwi - skrzywił się wymawiając tą nazwę - przejmowali teren. Pech - uśmiechnął się trochę głupkowato.
- Dobra Mario. Trzeba cie zapakować do jakiegoś szpitala czy starczy apteka? - Jax wyjął PDA i zignorował informację o nieodebranym połączeniu i pozostawionej informacji; tym będzie się mógł zajać później zwłaszcza, że połączenie przyszło na numer jaki mieli pozostali runerzy. Ustalił gdzie znajduje się najbliższa apteka i najbliższy szpital. Nie sądził, aby w tej dzielnicy ktoś przejmował się za bardzo numerem ubezpieczenia, a pieniądze przydawały się wszystkim. - Jestem co prawda chyba umówiony, ale jak... jeden kit. Kiedy przejmowali teren?
- Poradzę sobie, dzięki... również za ratunek - ork wykrztusił to wreszcie z siebie - Jakiś czas temu. Trzymali mnie do teraz w jakiejś norze, ale nie wiem dokładnie jak długo.
- Nie ma sprawy. To apteka, a potem się coś wymyśli - odwrócił się w kierunku jaki wskazywało PDA - Co robisz? Znaczy czym się zajmujesz?
- Mam mały warsztat, grzebię przy autach i motorach... Takie tam, prywatna chałtura
Jax zadał szybkie pytanie, jedno z tych podchwytliwych i śliskich, ale dobrze sprawdzających faktyczną wiedzę. I... dostał dobrą odpowiedź. Młody znał sie na tym co “chałturzył” i na dodatek był pasjonatem. To było co najmniej ciekawe... Mechanika zawsze trzeba było mieć “na stanie”.
- A ten warsztat to gdzie? - “Jak się okaże, że w tej zakazanej dzielnicy, to się nie śmiej. Jax, tylko się nie śmiej” - upomniał sie w myślach i usiłował zachować kamienną twarz.
- Niedaleko stąd, jeden przystanek kolejki. Chcesz, to pokażę, tylko najpierw naprawię trochę gębę, bo mi matka znowu nawrzuca - uśmiechnął się krzywo.
- To za chwilę, muszę zaliczyć jeszcze to spotkanie... Widziałeś ją kiedyś - pokazał PDA wyświetlające zdjęcie zaginionej. Uświadomił sobie również, że Mario musiał być głodny - kilka dni w piwnicy nie działało dobrze na figurę.
Chłopak przypatrzył się twarzy dziewczyny, ale potrząsnął przecząco głową
- Sorry, ale nie. Tutaj jej szukasz? Trochę nie pasuje do okolicy...
- No, nie pasuje. - schował PDA nie zagłębiając się w dalsze tłumaczenia. Byli tuż przy aptece. Jax wpadł do środka i nabył “podręczny zestaw do łatania orka” i jakieś środki przeciwbólowe. Farmaceuta - starszy pan w okularach uśmiechnął się ze zrozumieniem gdy Adam zaczął od “woda utleniona”. Chyba nawet nie słuchał do końca słów runnera kiedy zdejmował z półek kolejne przedmioty i pudełka...

- To teraz.. Ja ma coś do załatwienia i a ty masz coś do zrobienia. - powiedział wręczając młodemu całą torbę.
Ork zgarnął torbę, ponownie się uśmiechając. Jego prawy kieł był ułamany.
- Gdzie się potem spotkamy? Sam rozumiesz, że chwilowo nie mam telefonu...
- Myślałem, że jesteś głodny? - niby mimochodem zapytał Jax spoglądając na orka.
- Chwilowo nie przełknę nawet kęsa chłamburgera, tak mnie gęba napierdziela, ale napiłbym się.
- Dobra. Chodź. Plan jest taki. Ja ma spotkanie w jakimś parszywym motelu gdzieś... - wyjął PDA i wskazał ręką - tam. Wynajmę pokój i będziesz się mógł doprowadzić do porządku, lub względnego porządku. Tam też musi być jakaś restauracja, a przynajmniej buda z napojami. Wiesz gdzie tu kupić ciuchy i telefon? - zaczął iść w kierunku motelu. Czas niestety nie był z gumy...
- Poradzę sobie - Mario przytaknął Jaxowi - oddam ci kasę jak tylko dotrę do chaty. - widać było, że chłopakowi jest głupio
- Od jakichś piętnastu minut pracujesz dla mnie. Stawka 200 tygodniowo, wiec potrącę z pierwszej wypłaty... - wyciągnął z kieszeni garstkę chipów i innego badziewia, w typie nakrętki z butelki whisky. Dał dwa z chipów Mario i swoją wizytówkę z nazwiskiem i numerem telefonu - To baw się. Limit wyciągnięć z gówna na ten tydzień wyczerpany.
Mario schował ofiarowane przedmioty i skinął głową.
- Dzięx. Do później szefie.
- Wybić ci drugiego kła? Za to “szefie”...
- Hehe, nie będę czym miał otworzyć flaszki z piwem. To jak sie mam do ciebie właściwie zwracać?
- Jax, Adam...
- Dobra... Jax, to ja spadam
- Na razie... A, samochód masz? - zapytał w zasadzie już przez ramię.
- Mam, grata, ale jeździ. Podjechać potem?
- Nie, zadzwoń; jak się doprowadzisz do porządku i przeżyjesz burzę w domu. Jakbym nie odbierał to zadzwoń pół godziny później. Na razie.
- Na razie
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 23-12-2010 o 17:24. Powód: składnia
Aschaar jest offline  
Stary 27-12-2010, 23:21   #24
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ból...Ciemność... próba poruszenia, metalowy zgrzyt, jakby łańcuchy... Przy jakiejkolwiek próbie ustalenia swego położenia wszystko wskazywało na proste ale jakże głębokie słowa w tym momencie:
-Pięknie...kurwa, genialnie- rzekł Ork pod nosem do siebie. Cały nagi. Bez broni i co gorsza bez totemu...
Nagle w ciemności rozległ się głos, najwidoczniej ktoś tu był i zareagował gdy usłyszał słowa Urshaka:
-Ktoś ty? - Proste pytanie wypowiedziane głosem kogoś, kto jest zmęczony życiem z powodów przetrzymania z powodu braku nadziei. Słyszał taki ton głosu już nie raz. "Trzeba ustalić swoje położenie i pomysleć nad ucieczką...".
- Kto pyta... ?- Cień w kącie robi się większy. Ze względu na budowę bez większych problemów można było rozpoznać elfa, podobnie jak ork nagiego. Trzeba będzie wiać... I to szybko, ustalić gdzie się jest.. W głowie młodego szaman kotłowało się od tego co trzeba było teraz uczynić w tej chwili.
-Znasz się na czymś? - To było pierwsze pytanie, zanim elf udzielił odpowiedzi Urshak dodał - czy jesteś ranny?
- Ranny kurwa? Tak bym to nazwał. Ledwie mówię tak mi gębę poobijali. A o co ci chodzi z tym czy na czymś się znam? Głupi nie jestem....
Ork puścił jego uwagę mimo uszu, najwidoczniej elf nie zrozumiał o co Urshakowi chodziło.
-Pora będzie się stąd zabierać. Czekaj chwilę, muszę pomyśleć jak stąd wyjść albo jak wezwać kawalerię z odsieczą... możesz się uwolnić i mnie przy okazji?
- Nie dam rady, już próbowałem, ale łańcuch jest mocny
Ork zaczął szarpać łańcuch. Miał nadzieję, może lichą ale jednak na uwolnienie się bądź też ręki, co dałoby jakieś możliwości. W końcu ściany były stare...
- Nie szarp się tak bo przylezą - rzucił z nieukrywanym strachem w głosie elf.
Po chwili szarpaniny szaman obluzował łączenie, dało mu to pewne możliwości, jednak bez robienia hałasu nie dałoby rady wyrwać tego łańcucha.
-Ilu złazi? Jeden, dwóch, trzech?
-Różnie, ale najczęściej dwóch uzbrojonych.
-Doskonale, zatem wychodzimy stąd.
Po chwili przy ogólnym łoskocie ork uwolnił się. Szybko podskoczył do rogu pomieszczenia, rzucając na siebie niewidzialność. Po chwili drzwi otworzyły się:
- Co tu się do diabła dzie.....? Arrrrghhh.... - facet w skórze padł na ziemię podduszony, ale nie przestawał walczyć o życie kopiąc dokoła. Z korytarza dobiegł kolejny głos:
-Hans? Co jest?
Po chwili pierwszy facet w skórze leżał martwy. Szybkie powtórzenie akcji i ponownie leżał trup. Czas działał na niekorzyśc, więc ork błyskawicznie rozkuł siebie oraz współwięźnia. Po kilku chwilach, częściowo ubrany ork dzierżył pistolet, a elf dostał batonika oraz kreditstick. Szaman zignorował jego wybałuszone oczy i zaczął pisać na ścianie krwią swych wrogów napis "Killroy". Gdy tylko skończył swe dzieło uleczył elfa.
-Masz, na pocieszenie... i weź ten kreditstick. Jak wyjdziesz udaj się od razu do kolejki i zwiewaj
Urshak powolnym krokiem badając metr po metrze starał się wyjść z pomieszczenia i ustalić jakiś plan działania... jakikolwiek plan działania.
Elf przejawił objawy paniki. Najpierw ork zniknął, potem ten dziwny spektakl, napis na ścianie, który pojawia się znikąd i potem jeszcze ktoś przemawia znikąd i leczenie. Wrzask paniki i przerażenia obiegł echem korytarz. Pierwsza myśl orka to "i element zaskoczenia w pizdu". Nagle elf ruszył biegiem, na oślep przed siebie korytarzem, na szczęście poza jego wrzaskiem nie było słychać niczego. Szaman pobiegł za elfem, jednak zgubił go, jednak dotarł wkrótce, do rozwidlenia w trzech kierunkach. Młody szaman pamiętając coś ze swego szkolenia starał się wywąchać świeże powietrze, które wskazałoby wyjście, lecz dokoła unosił się tylko zapach stęchlizny. Skrzywił się. Ruszył w każdy z korytarzy po kilka metrów i wracał się z powrotem. Sprawdził czy w którymś są schody albo drabinka i wyjście z tychże podziemi, jednak każde z rozgałęzień kończyło się po paru metrach drzwiami. Zza jednych z nich, tych po lewej stronie, słychać tubalne śmiechy i głosy, inne są trochę zakurzone, a na jednych z nich wisi przyczepiona laleczka voodoo.

Ork ruszył w kierunku drzwi z laleczką voodoo i spróbował je otworzyć...
...otwarte...
...kolejny korytarz w ciemnościach, nieprzeniknionych, niepokojących...
Urshak zapamiętał, w którym to było przejściu i zamknął drzwi i ruszył do drzwi zza których słyszał śmiechy. Po chwili namysłu i poszukiwań odnalazł dziurkę od klucza. Zajrzał.
Zobaczył pomieszczenie, najprawdopodobniej sypialnię gangu, który go tu przytargał. W środku znajdowało się kilkanaście osób, płci mieszanej. Widać było broń, choć nie trzymali jej w rękach. Jeden z mężczyzn mówi właśnie:
- Trzeba zmienić chłopaków i obudzić nasze cukiereczki - towarzyszył temu ogólny rechot. Dwóch kolesi wstało z prycz.
Szaman po usłyszeniu tych słów szybko rzucił spojrzenie po raz wtóry w poszukiwaniu granatów albo czegoś prostego w obsłudze, a co wybucha, jednak niczego takiego nie znalazł. Albo gang nie posiadał takich rzeczy albo nie leżały nigdzie na wierzchu. Możliwe, że któryś z nich miał je przy sobie. Urshak uciekł do rozwidlenia, nadal niewidzialny i planował przemknąć się koło strażników i przez sypialnie. Jednak wtedy stało się coś, czego się nie spodziewał. Jeden z tych ludzi z gangu spojrzał się w jego kierunku i przemówił:
- Rzuć broń, albo rozwalę
Pierwsza myśl szamana:"no i po zaklęciu niewidzialności", jednak kantem oka zobaczył jak kompan tego kolesia niepewnie wycofuje si ę w kierunku drzwi, które prowadziły do sypialni tegoż gangu. Ork szybko wszedł w świat astralny i nie czekając na rozwój wydarzeń ogłuszył swego napastnika i zaraz po wyjściu z astrala zobaczył, jak jego kolega w panice zaczyna strzelać na oślep, kule o włos mijały orka.
Urshak, chcąc, nie chcąc rzucił się do korytarza, strzelając do ogłuszonego kolesia. Biegł szybko i był pewien, że trafił. Wiedziony wewnętrznym instynktem i wrodzoną ciekawością dostał się do korytarza w którym to by znajdowała się laleczka voodoo. Pociągnął za klamkę, przekroczył próg drzwi i pozwolił drzwiom zamknąć się za nim. Wtedy zdawało mu się jakby cały zgiełk przycichł całkowicie, jakby dostał się gdzieś indziej. Z siedmioma kulami, pół nagi wzdrygnął się i ruszył powolnym krokiem przed siebie nasłuchując jakichkolwiek odgłosów...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 11-01-2011, 17:52   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny Graczy

- Dzień, kurwa, dobry - wyrzucając z siebie znaczną część porannej frustracji Jax zamknął za sobą drzwi pomieszczenia w piwnicy znajomego White'a - gdzie jesteśmy? - wyciągnął telefon upewniając się, że, na pewno, nawet jego antena, nie ma tu zasięgu i spojrzał na resztę trochę dłużej zatrzymując wzrok na Brewsterze - Poza tym, że w miejscu, w którym nie ma zasięgu czegokolwiek? - Po krótkiej chwili przerwy, szybkim usystematyzowaniu posiadanych faktów i odsapnięciu po jednak dość pośpiesznym przybyciu, Jax wyskoczył z kolejną rewelacją:
- Naszego drogiego, w gorącej wodzie kąpanego, orka pojmali w dzielnicy West-Suud, więc mam pytanie czy wiedział, że tam nie lubią metów?
- Chyba by się tam nie pchał gdyby o tym wiedział, aż tak niesprytny się nie wydawał, musiał w coś wdepnąć. Czego się dowiedziałeś w melinie? - wystrzelił wprost.
- W każdym razie się wepchał i gang go zgarnął pewnie już na stacji, którą ma obsadzoną... Można się zacząć zastanawiać nad akcją ratunkową... albo pogrzebem bez ciała... Niesprytny kuźwa. - zmęł słowo, może dwa na wargach i kontynuował - Nowy właściciel gruntu i zabudowań nazywa się Sprawiedliwi i jak wspominałem przez telefon nie lubi metów. Knajpa to martwy trop - zmieniła właściciela, klientelę, barmana... Zapomnij, że ktokolwiek wie cokolwiek. A, w ogóle - skąd knajpa. W nocy posiedziałem trochę na forum - Jax miał nadzieję, że do zebranych dotarło co miał na myśli mówiąc “posiedziałem” i nie będzie musiał tego tłumaczyć, a przynajmniej; nie rozwlekle tłumaczyć - i dowiedziałem się kilku rzeczy. Zaginiona występowała na forum pod nickiem Bienne i zawarła dość bliski kontakt z facetami, prawdopodobnie orkami, o nickach Ajaks i Ares. Razem umówili się na spotkanie właśnie w knajpie Metalzone, nie do końca wiem dlaczego tam... W okolicach knajpy nie działają telefony, po prostu nie ma zasięgu, więc to można uznać za wyłączenie telefonu o jakim mówił Johnson. Kredstickiem też nie ma gdzie zapłacić, więc zgadzam się ze zleceniodawcą, że dziewczyna swojego nie używała...
- Przynajmniej wiemy gdzie NIE szukać. - elf uśmiechnął się przy tym gorzko - Wiemy też za co nam NIEpłacą- za ratowanie niesprytnych. -wzrokiem przeleciał zgromadzonych, pewien, że rozumieją - Jakieś namiary na tych dwóch...?
- Zero. Przynajmniej na chwilę obecną. W profilach nic przydatnego nie mają wpisane, łączą się z puli publicznej adresów; szukaj wiatru w polu. Zostaje dzielnica i pociąg, znaczy kolejka... Jest tylko jeden problem - Niesprytny nas wszystkich widział, ma nasze numery i wie co robimy. Jak zacznie śpiewać to moja przykrywka w dzielnicy rozsypie się jak szkło. A obawiam się, że będziemy musieli tam wrócić...
- Damn..! - moduł językowy działał wedle własnej woli - Dobra, kto idzie po niego? Maks. dwóch, maks. kilka godzin - nie mamy czasu na pierdoły.

White otrząsnął się z zamyślenia:
- Ja mogę po niego pójść. Pytanie, co z nim zrobić. Ktoś zna jego fixera? Albo w ogóle tego faceta? - White odchrząknął. - Wiecie nie chcę wprowadzać niepotrzebnej paniki, ale czy on w ogóle jest po naszej stronie?
- Co to jest “nasza strona” i kto - nawet z tu obecnych - jest po tej “naszej stronie”? - pytanie Jaxa zawisło w powietrzu na tyle krótko, aby nikt nie zdążył odpowiedzieć i na tyle długo, aby każdy sobie przygotował odpowiedź - Ja nie chcę w to wnikać, pomimo tego, że nie znam żadnego z was... Ktoś, powiedzmy Johnson, wybrał nas do tej roboty. Żeby nie było nieporozumień - wiem co to jest dopuszczalna strata, nawet za dobrze wiem... Nieważne - otrząsnął się i spojrzał na metsa. - Jeżeli chcesz tam się pakować to dwie sprawy - wyjął PDA i wyświetlił mapę, obrysowując kilkanaście ulic - w tym obszarze nie ma zasięgu. Mogę spróbować zdobyć dokładną mapę... Tu, tu i prawdopodobnie tu - dorysował kilka kresek - są barykady na których Sprawiedliwi obstawili swój teren. Stacja też jest obstawiona, więc ten dworzec autobusowy, jeżeli w ogóle jeszcze czynny, pewnie też. Pod dzielnicą są kanały zwane pieszczotliwie Katakumbami; o zasięgu nawet nie marzę, plany też pewnie są do bani, jeżeli jakiekolwiek są - musiałbym sprawdzić... Samemu nie ma się co tam ładować. Jednak szukanie Niesprytnego to tylko wisienka na tort. Co w samej sprawie? Jakieś pomysły? - Jax zdawał sobie sprawę, że wytrzaśnięcie “na szybko” jakichkolwiek informacji będzie co najmniej skomplikowane, ale w końcu... Zdarzało mu się już rzeczy niemożliwe załatwiać na poczekaniu.
- Gdziekolwiek pójdziemy, poruszajmy się dwójkami, trójkami. Większa grupa, czy mniejsza przyciągnię pewnie towarzystwo.
- Z kim chcesz iść? - zapytał Adam zdając sobie sprawę, że odpowiedź nie jest logiczna. - Dziewczyna do kogoś machała kiedy wysiadła z kolejki. Do końca linii jest tylko pięć stacji, trzeba by sprawdzić jak wyglądają i kto się tam kręci. W kolejce nie jeździ już za dużo ludzi, więc... Mogę spróbować dostać się do jakiegoś zapisu z kamer na tych stacjach, czy w okolicy, ale muszę wiedzieć czy są i gdzie są umieszczone kamery. Zresztą - sorry Gregory - albo będę zajmował się ratowaniem Niesprytnego, albo - kamerami. Wydaje mi się, że to jedyny sensowny trop, aby dowiedzieć się z kim dziewczyna jechała i dotrzeć do tej osoby. Chyba, że ktoś ma lepszy pomysł?
White spojrzał na zebranych. - Ja mogę iść po tego półmózga. - Spojrzał na Grima. Kolejnego sensownego po Jaxie. - Idziesz?

Grim westchną ciężko i spojrzał na Jax’a.
- Panowie, w tym tempie to nas noc tutaj zastanie. - Jax wstał i kilka razy nerwowo przeszedł po pokoju - Sorry, mam klaustrofobie - skłamał miękko - Jeżeli mamy uskuteczniać jakąś akcję ratunkową to musi tam iść człowiek, bo tylko oni poruszają się tam bez przeszkód. Powiedzmy, że kilka godzin mogę na to poświęcić. Ponieważ nie działają telefony trzeba załatwić krótkofalówki, aby mieć jakąś łączność. Człowiek pójdzie na zwiadzie, a meta jako wsparcie w ukryciu. Nie wymyślimy niczego sensowniejszego. - usiadł dalej zachowując się jak zamknięte w potrzasku zwierzę. Zamierzał poczekać dwie, może trzy minuty i jeżeli nic nie zostanie ustalone - wyjść - zasłaniając się klaustrofobią. Nie był to najlepszy blef jaki wymyślił, ale jak na warunki wydawał się dostatecznie dobry. Równocześnie pomyślał, że “Metalzone” nie jest może tak zimnym tropem jak się wydawała - jeżeli Mario dotrzyma swojej części umowy i nie rozpłynie się w powietrzu... Nie wydawało się to bardzo prawdopodobne, ale - wszystko trzeba było brać pod uwagę... “Cholera, myślisz za wolno.” - zrugał się w myślach rozglądając się po obecnych.
-Szczerze.? Grim spojrzał w drzwi na końcu schodów. -Jestem za pomysłem Jax’a. Niech ktoś pójdzie normalnie reszta będzie mu pomagała z ukrycia.
- Wole i muszę zostać w cieniu. - Powiedział White. Przelotnie dotykając swoich elfickich uszu.
- Popieram. - odezwał się Brewster.
- Ja mogę poruszać się tuż przy naszym zwiadowcy. Mam wyszkolenie w ukrywaniu się i tropieniu ludzi. Bez urazy. - Grim spojrzał na Jaxa jakby go obraził.
- Dzielnica mimo wszystko jest dość duża, a o samochodzie można zapomnieć ze względu na barykady ustawione przez Sprawiedliwych. - Jax przyjął do wiadomości uwagę runnera, ale wyglądało na to, że zupełnie ją zignorował - Możemy spróbować zawężać obszar poszukiwań - zapewne trzymają go gdzieś w okolicach “Metalzone” - mnie przynajmniej nie chciałoby się składować zabawek daleko od sali zabawowej - “Chyba coś językowo nie tak..” - pomyślał, ale nie zajmował się poprawianiem - Nieważne, idzie mi o to, że pewnie i tak będziemy musieli się rozdzielić. Mamy dwa na dwa, co daje dwie ekipy. Może zwiadowca, szedłby górą, zresztą też nie musi łazić środkiem ulicy, a drugi szedłby od razu kanałami? Wtedy będą w stanie przynajmniej w przybliżeniu określić jak kanały mają się do układu ulic... Powinienem być w stanie przeprogramować na szybko wasze PDA, aby zapisywały trasę - w razie czego - będzie można po prostu wrócić lub wyznaczyć jakieś azymuty.
- Nie wiem co o tym sądzicie ale kanały mi nie pasują. Ja ide na dach. Przynajmniej nie będe musiał taplać się w jakiś ściekach. - stwierdził Grim.
- To też jest jakaś opcja - Jax zastanowił się przez chwilę - Jeżeli nikt cię nie zauważy, to z jednej strony zyskamy dodatkowe informacje, z drugiej - Sprawiedliwi niczego się nie domyślą... Przynajmniej na początku. O mnie wiedzą, że będę się kręcił w dzielnicy, was nie powinni zauważyć...
-Spokojnie. Nie powinni zauważyć mnie na dachu. Szczególnie w tych ubraniach. Grim poprawił luźne ubranie w czarnym kolorze.
- Panowie? - Jax spojrzał na pozostałych dwu runnerów. To, że byli tutaj we czwórkę zupełnie mu się nie podobało. Dwu gdzieś wyparowało, a w tym zawodzie się nie wyparowywało...
- Ruszajmy. Ja pójdę ulicą. - Powiedział White, który nawet przez chwilę nie pomyślał, że mógłby się wlec śmierdzącymi kanałami.
- Nie zostawię go - motocykla - na pastwę tej gównażerii w skórach... zresztą - nie spakowałem kombinezonu do łażenia po kanałach. Pokręcę się po okolicy, powęszę, będę w pobliżu, w razie W. - odparł Brewster.
- Zajebiście, po prostu zajebiście. Ja wypastowałem buty, zresztą są nowe i nie chcę ich zniszczyć. - podsumował nie starając się ukryć sarkazmu Jax - W takim układzie to po prostu nie ma sensu. Rozumiem, że plan, w takim wypadku, jest - pooglądać sobie chodniki w dzielnicy? Na powierzchni to możemy sobie nagwizdać. Jeżeli kogokolwiek gdzieś trzymają to na pewno nie na poziomie ulicy... Jak chcecie sobie połazić po dzielnicy to możecie to zrobić beze mnie. Kurwa mać! Potrzebuję jakiś zasięg . - Wstał i nie zamierzając dalej brać udziału w tej jałowej dyskusji wyszedł z piwnicy. Gdy tylko jego PDA złapało zasięg sieci wbił w wyszukiwarkę zapytanie dotyczące jakichkolwiek planów dzielnicy; liczył, że coś uda się znaleźć bez odpalania komputera, czy wchodzenia do Matrycy. “Kurwa mać!” - zaklął ponownie w myślach uświadamiając sobie, że nie ma co liczyć na jakąś kotwicę. Kurwa mać!

White wyszedł za tamtym. Potknął się o pytający wzrok jednorękiego Hansa, pchnął drzwi wejściowe i prawie wpadł na stojącego na zewnątrz Jaxa. - Nerwowy. - Uśmiechnął się do niego szyderczo. - Idę z tobą, człowieczku. - Zdecydowanie to może być ciekawe widowisko.
 
Aschaar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172